Table of Contents Table of Contents
Previous Page  8 / 16 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 8 / 16 Next Page
Page Background

MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel.: (450) 469-2209 • Fax (450) 469-2601

Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Komuny Paryskiej 45/3A, 50-452 Wrocław, Polska • Tel.: (071) 343-6750 •

www.michael.org.pl

marzec-kwiecień 2007

Wszyscy stali Czytelnicy MICHAELA wiedzą,

że w każdym numerze naszego pisma publikuje-

my artykuły na temat propozycji finansowych Kre-

dytu Społecznego, które są bardziej aktualne, niż

kiedykolwiek dla rozwiązania dzisiejszych proble-

mów ekonomicznych. Idea Kredytu Społecznego

może wywołać wiele pytań wśród naszych nowych

Czytelników i jeden artykuł z pewnością nie wystar-

czy, żeby na nie wszystkie odpowiedzieć, czy też

przedstawić zrozumiałe wyjaśnienie całej koncepcji

Kredytu Społecznego. Poza tym, wiele osób nie ma

po prostu czasu na czytanie długich książek na ten

temat.

W związku z tym przedstawiamy rozwiązanie:

propozycje Kredytu Społecznego wyjaśnione w

10 lekcjach, z których każda następna stanowi lo­

giczną kontynuację poprzedniej. W dwóch ostatnich

numerach MICHAELA opublikowaliśmy dwie pierw-

sze lekcje:

1: Cel ekonomii, którym jest połączenie dóbr

z tymi, którzy ich potrzebują,

2: Paradoks biedy pośród obfitości oraz na­

rodziny i śmierć pieniędzy.

W tym numerze publikujemy lekcję trzecią.

Kolejne będziemy zamieszczali w następnych nu­

merach.

Alain Pilote

* * *

Pieniądze powstają w bankach

W poprzedniej lekcji podaliśmy następujący

przykład: załóżmy, że jestem biznesmenem. Chcę

wybudować nową fabrykę. Brakuje mi jedynie pie­

niędzy. Udaję się do banku i pożyczam 100

.

000 zł

pod zastaw. Bankier każe mi podpisać zapewnie­

nie zwrotu kapitału wraz z odsetkami. Potem poży­

cza mi 100 000 zł.

Czy te 100

.

000 zł wręczy mi w banknotach pa­

pierowych? Nie chcę takich. Po pierwsze – są za

bardzo niebezpieczne. Następnie, jestem przed­

siębiorcą, który kupuje w wielu różnych i odległych

miejscach, za pomocą czeków lub elektronicznych

transferów. Chcę konta bankowego na 100

.

000 zł,

które znacznie ułatwi mi prowadzenie firmy.

Zatem bankier otworzy mi konto na 100

.

000 zł.

Umieści na moim koncie 100

.

000 zł tak, jakbym je

przyniósł do banku. Ale ja ich nie przyniosłem, ja

po nie przyszedłem.

Ale czy jest to konto oszczędnościowe założone

przeze mnie? Nie, to jest konto pożyczkowe stwo-

rzone przez samego bankiera, dla mnie.

Frakcyjny system bankowy

W tym przykładzie, gdzie otrzymuję 100 000 zł

pożyczki, bankier po prostu stworzył 100 000 zł no-

wego pieniądza w postaci kredytu, w postaci pienią-

dza bezgotówkowego, równie dobrego, jak każdy

inny pieniądz.

Mam prawo tą sumą zadysponować: albo po­

dejmuję pieniądze sam, albo upoważniam do tego

kogoś innego, wypisując czeki. Bankier jest spo­

kojny,

gdyż wie bardzo dobrze, że dziewięć dzie­

siątych z tych czeków spowoduje po prostu zmniej-

szenie ilości pieniędzy na moim koncie i ich wzrost

na kontach innych osób. Bardzo dobrze wie, że wy-

starczy mu jeden dolar na dziesięć na zaspokojenie

żądań tych, którzy chcą mieć pieniądze w kieszeni.

Wystarczy mu zatem, że stosunek rezerw banko-

wych do depozytów wynosi 1/10. Innymi słowy, wie,

że jeżeli dysponuje 10 000 zł w postaci płynnych

rezerw, może pożyczyć 100 000 zł (10 razy więcej)

w postaci pieniądza bezgotówkowego.

W terminologii technicznej zdolność banku do

pożyczania dziesięciokrotności sumy pieniędzy

papierowych, które posiada on w sejfie, jest zwa-

na frakcyjnym systemem bankowym. Pochodzenie

tego systemu datuje się na okres średniowiecza.

Jest to prawdziwa historia złotnika, który

został ban-

kierem, jak to zostało opowiedziane przez Louisa

Evena.

Złotnik, który został bankierem

Przy odrobinie wyobraźni zapewne potraficie

się przenieść w myśli do dawnej Europy, jeszcze

mało rozwiniętej. Wówczas pieniądz nie odgrywał

jeszcze tak wielkiej roli w transakcjach handlowych.

Większość z nich polegała na prostej wymianie.

Królowie, wielcy panowie, ludzie bogaci, wielcy kup-

cy posiadali jednak złoto i posługiwali się nim jako

środkiem na wyposażenie armii albo na zdobycie

towarów zagranicznych.

Wielcy panowie i narody często ze sobą walczyli;

złoto i diamenty były więc narażone na napady.

Dlatego właściciele złota, którzy stali się bardzo

nerwowi, powierzali je coraz częściej złotnikom na

przechowanie. Ci bowiem, pracując około cennego

materiału, musieli posiadać solidne schowki. Złotnik

brał w depozyt kosztowności, wystawiał ich właś-

cicielowi pisemne zaświadczenie i przechowywał

je za odpowiednim wynagrodzeniem. Oczywiście

właściciel mógł się upomnieć, gdy tylko zechciał, o

zwrot depozytu w części lub w całości.

Kupiec udający się z Paryża do Marsylii albo z

Troyes do Amsterdamu mógł zaopatrzyć się w po-

trzebne mu złoto. Po drodze bywał jednak narażony

na napady. Dlatego też starał się namówić swego

sprzedawcę w Marsylii czy w Amsterdamie, żeby

zamiast złota przyjął pisemne upoważnienie na

część majątku, będącego w depozycie u złotnika w

Paryżu czy w Troyes. Kwit złotnika stanowił dowód

na istnienie tego majątku.

Zdarzało się również, że dostawcy w Amster­

damie, czy gdziekolwiek indziej, udało się namó-

wić swego własnego złotnika w Londynie czy w

Genewie na przyjęcie za jego usługi transportowe

podpisanego kwitu, który otrzymał od swego francu­

skiego sprzedawcy. Krótko mówiąc, stopniowo do-

szło do tego, że kupcy wymieniali między sobą kwity

zamiast złota, żeby go niepotrzebnie nie wozić i nie

narażać na rabunek. To znaczy, że kupiec, zamiast

iść do złotnika po sztaby złota, żeby zaspokoić swe-

go wierzyciela, wręczał mu kwit złotnika, upoważ-

niając go tym samym do podjęcia złota przechowy-

wanego przez złotnika.

Zamiast złota przechodziły więc z rąk do rąk kwi-

ty złotnika. Ponieważ liczba sprzedających i kupu-

jących była niewielka, nie był to zły system. Łatwo

bowiem było śledzić przechodzenie kwitów.

Pożyczkodawca złota

Złotnik dokonał niebawem odkrycia, które po­

winno wprawić ludzkość w większe zdumienie, niż

słynna podróż Krzysztofa Kolumba. Z doświadcze­

nia wysnuł wniosek, że niemal całe powierzone mu

złoto pozostawało w jego schowkach nienaruszone.

Zaledwie jeden na dziesięciu właścicieli złota kiedy-

kolwiek wyciągał go z sejfu. Właściciele tego złota

posługiwali się w swoich transakcjach handlowych

prawie wyłącznie kwitami złotnika. Niewielu z nich

zgłaszało się po swoją własność.

Chciwość, żądza wzbogacenia się szybciej

niż tylko pracując jako jubiler, przyśpieszyły jego

tok myślenia i dodały mu odwagi. „Dlaczego nie

miałbym pożyczać złota?” - pomyślał. Zauważcie:

pożyczać złoto, które nie było jego własnością! Po­

nieważ dusza złotnika nie odznaczała się prawo­

ścią duszy świętego Eligiusza (po francusku św.

Eloi, szefa mennicy królów francuskich – Chlotara

II i Dagoberta I w VII wieku), pielęgnował tę ideę.

Posunął się w swoich zamysłach jeszcze dalej:

„Chociaż to nie jest moja własność, będę pożyczał

złoto na procent. Jeszcze lepiej, mój Mistrzu (czy

przemawiał do Szatana?), zamiast złota będę po-

życzał kwity, a procentów będę żądał w złocie: ono

będzie do mnie należało, a złoto moich klientów

pozostanie nienaruszone w schowkach, na pokry-

cie nowych pożyczek”.

Utrzymywał to odkrycie w tajemnicy nawet

przed żoną, która była zdziwiona, gdy często za­

cierał ręce z radości. Niebawem nadarzyła się oka-

zja urzeczywistnienia tych planów, choć

nie było

wówczas „The Globe and Mail” czy „The Toronto

Star”, w których mógłby umieścić ogłoszenie.

Pewnego dnia odwiedził go przyjaciel, który po-

trzebował złota do pewnej transakcji. Nie był bied-

ny: miał dom i gospodarstwo. Jako wynagrodzenie

za pożyczkę obiecał dodatkowe złoto. Poręczył

swoją własnością, której wartość z pewnością prze-

wyższała wartość pożyczki. Gdyby nie mógł się wy-

wiązać ze swoich zobowiązań, złotnik będzie mógł

zawładnąć jego majątkiem.

Złotnik się ucieszył i dał się prosić tylko dla za­

chowania pozorów. Dał mu do wypełnienia formularz

i wyjaśnił, z bezinteresowną pozą, że pozostawanie

z dużą ilością pieniędzy w kieszeniach byłoby dla

niego niebezpieczne. Następnie zaproponował

przyjacielowi: „Dam ci kwit. Skutek będzie taki sam,

jakbym pożyczył ci złota. Jeżeli twój wierzyciel zgło-

si się do mnie z tym kwitem, dam mu złota, które

przechowuję w swoich schowkach. Za tę usługę bę-

dziesz mi winien taki a taki procent”.

Wierzyciel na ogół nie przychodził. On sam

wymieniał kwit złotnika z kimś innym za coś, cze-

go potrzebował. W międzyczasie wiadomość o po­

życzkodawcy złota zaczęła się rozchodzić. Ludzie

przychodzili do niego. Dzięki innym podobnym po­

życzkom, udzielanym przez złotnika, wkrótce krą­

żyło już o wiele razy więcej jego kwitów, niż miał on

złota na ich pokrycie w schowkach.

Złotnik stworzył po prostu obieg pieniędzy, cią­

gnąc z tego procederu duże zyski. Szybko otrząsnął

się z początkowej obawy, że zbyt wielu posiadaczy

jego kwitów zgłosi się po złoto naraz. W pewnych

granicach mógł działać zupełnie spokojnie. Co za

gratka! Pożyczać złoto nie będące jego własnością

i ciągnąć z tego zyski dzięki zaufaniu, jakie w nim

pokładano; starał się bardzo je podtrzymywać!

Nie

ryzykował niczym, dopóki dysponował dostateczną

rezerwą w swoich schowkach, jak mówiło mu do-

świadczenie. Jeżeli wierzyciel nie mógł wywiązać

się ze swoich zobowiązań i nie spłacał pożyczki na

czas, złotnik przejmował jego własność, powierzoną

mu jako gwarancję. Sumienie złotnika szybko ule-

NOWOŚĆ MICHAELA

Ukazała się w końcu długo oczekiwana druga część

roczników MICHAELA z lat 2003-2005, (nr 20 - 34

włącznie) o formacie: 29.5 cm x 42 cm. Solidnie zszyte

i pięknie oprawione zieloną dermą stanowią niesamowitą

okazję i wygodę. Można je nabywać w naszych biurach

w cenie $25 / 70 zł. plus koszt przesyłki. Istnieje również

możliwość nabycia pierwszej części roczników wydania

1999-2002 w tej samej cenie. Edycje limitowane.

www.michael.org.pl

Lekcja 3: Banki tworzą pieniądze jako dług

Propozycje Kredytu Społecznego wyjaśnione w 10 lekcjach