13 maja 1981 r., 40 lat temu, światem wstrząsnęła informacja o zamachu na życie papieża Jana Pawła II na Placu św. Piotra w Rzymie. Wierni na całym świecie modlili się o ocalenie Papieża. W Polsce Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński złożony śmiertelną chorobą zapisał w swoim kalendarzu 13 maja: „Strzały do Ojca świętego na Placu Świętego Piotra". Kiedy dowiedział się o zamachu na życie Papieża, jakby skurczył się w sobie i po chwili powiedział: « Zawsze tego się bałem ».
14 maja przemówienie do konferencji księży dziekanów, która odbywała się tego dnia w kurii arcybiskupiej w Warszawie odtworzono z magnetofonu, ponieważ Prymas nie mógł w niej uczestniczyć. Zostało ono odtworzone w Archikatedrze w południe na nabożeństwie w intencji zdrowia Ojca Świętego i po południu na Mszy świętej na Placu Zamkowym dla mieszkańców Stolicy. Oto jego treść:
Umiłowani Biskupi Pomocni.
Drodzy Dziekani,
Prezbiterzy,
Ludu Boży Kościoła Świętego w Ojczyźnie!
Bolesne zdarzenia, które wstrząsnęły sumieniem całego świata, od chwili gdy strzały ugodziły w Głowę Kościoła Chrystusowego, są przyczyną tak wielkich przemieszczeń w naszych osobistych uczuciach i przeżyciach, że uważamy je dzisiaj za niezwykle drobne i skromne w porównaniu z tym, co dotknęło Ojca świętego, tego niezmordowanego Apostoła pokoju i miłości w całym świecie. Dotyka to zarazem jakąś bolesną, czarną plamą kulturę światową, która nie umie zabezpieczyć Apostoła powszechnego ładu, pokoju i miłości, sprawiając, że ludzie współcześni czują się zaniepokojeni o bezpieczeństwo świata.
Znamy wszyscy podejmowane niezwykłe trudy Głowy Kościoła. Jan Paweł II stanął na czele największych heroldów pokoju i miłości. Widocznie ta praca, tak przecież błogosławiona, przeszkadza mocarzom ciemności, skoro skierowali przeciwko Ojcu świętemu tak bolesne ciosy. Ale czymże są one w porównaniu z tą wielką boleścią, którą przeżywa dziś Rodzina ludzka. Całą nadzieję łączy przecież ona z błogosławioną pracą Ojca świętego. Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze cierpienia i udręki starajmy się dołączyć do tej wielkiej męki świata.
Na pewno i Ojciec święty tak to przeżywa, składając swoje osobiste cierpienia w łonie Matki Kościoła. Tej, której zawierzył się na Jasnej Górze. To jest Jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem, wszystkie nasze osobiste cierpienia stają się maluczkie. I dlatego, Najmilsi, i ja, dotknięty obecnie najrozmaitszymi moimi dolegliwościami fizycznymi, muszę uważać je za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło Głowę Kościoła.
I dlatego proszę Was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji na Jasnej Górze, w świątyniach warszawskich i diecezjalnych, gdziekolwiek, abyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną ku Matce Chrystusowej błagając o zdrowie i siły dla Ojca świętego. Czyńmy te niewielkie ofiary, aby nasz „wdowi grosz" wyjednał miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, którą mamy dla Jego Zastępcy na ziemi.
Wraz z Wami, Moi Najmilsi Współpracownicy i Dzieci Boże, klękam przed Tronem łaski i proszę o zdrowie dla Głowy Kościoła. Niech Pan Go nam zachowa i ożywi swoimi mocami, niech sprawi, aby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi Powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii.
Błogosławię Was w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski