„Zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie" (Fp 3, 14)
22 listopada 1963 roku zmarło trzech wielokrotnie nagradzanych pisarzy: jeden w Dallas, jeden w Los Angeles, a trzeci w swoim domu na przedmieściach Oksfordu w Anglii.
John F. Kennedy, Aldous Huxley i C. S. Lewis zmarli w odstępie kilku godzin.
Wszyscy byli nagradzanymi pisarzami. Kiedy jednak umarli, stali się czymś więcej, a po 22 listopada 1963 roku ich życie nabrało jeszcze większego znaczenia.
O 17:20 czasu lokalnego w swoim domu, The Kilns, na obrzeżach uniwersyteckiego miasta Oksford, C. S. Lewis upadł w swojej sypialni. Od kilku miesięcy chorował na zapalenie nerek. Na ścianie jego sypialni, w której leżał martwy, wisiał portret twarzy Pana Jezusa, przedstawiony w negatywie na Całunie Turyńskim.
Urodzony w Irlandii w 1898 r. Lewis został ochrzczony w irlandzkim kościele anglikańskim, a następnie kształcił się w Anglii. To właśnie tam – jak później opowiadał – utracił wiarę chrześcijańską. Po walkach i ranach podczas I wojny światowej został wybrany na członka Magdalen College w Oksfordzie, gdzie wykładał literaturę średniowieczną i renesansową. Do wiary z dzieciństwa powrócił w 1930 roku, określając siebie jako „najbardziej niechętnego nawróconego". Okazał się jednak skutecznym apologetą odzyskanej wiary. Dzięki swojej beletrystyce i literaturze faktu, przemówieniom i występom radiowym Lewis stał się jedną z głównych postaci chrześcijańskich w anglojęzycznym świecie.
Tego samego 22 listopada John F. Kennedy zmarł jakieś 55 minut po Lewisie. Ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych, który walczył o tak cenną reelekcję, został zastrzelony, gdy jechał w popołudniowym późnojesiennym słońcu w Dallas.
Urodzony jako katolik w 1917 r. w irlandzko-amerykańskiej rodzinie, Kennedy żył w bogactwie i przywilejach. Po odbyciu służby w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych podczas II wojny światowej jego kariera polityczna rozpoczęła się na dobre: kongresman, senator, a następnie 35. prezydent Stanów Zjednoczonych. W swoim przemówieniu akceptacyjnym na Narodowej Konwencji Demokratów mówił o „nowej granicy". Jego prezydentura wydawała się symbolizować zerwanie z przeszłością i przyjęcie bardziej optymistycznej przyszłości.
Aldous Huxley był ostatnim z trzech mężczyzn, którzy zmarli tego dnia. Gdy nadeszły doniesienia o śmierci prezydenta Stanów Zjednoczonych, Huxley leżał umierający. Jego śmierć jest być może najdziwniejszą z całej trójki. Chory na raka krtani, nie mogący mówić z powodu choroby trawiącej gardło, napisał na tabliczce, prosząc żonę Laurę o wstrzyknięcie mu domięśniowo 100 mikrogramów LSD. Zrobiła to. Niedługo potem zmarł.
Huxley był znanym angielskim pisarzem i filozofem, być może najbardziej znanym dziś jako autor klasycznej dystopii science fiction Nowy wspaniały świat (1932). Urodzony w brytyjskim establishmencie, miał ułożyć sobie życie w USA, przenosząc się do Kalifornii, głównie ze względu na tamtejszy klimat. Tam też znalazł pracę w stale rozwijającej się branży filmowej z siedzibą w Hollywood.
Wszyscy trzej mężczyźni zmarli 22 listopada 1963 roku byli intelektualistami; wszyscy głęboko myśleli o otaczającym ich świecie. Odpowiedzi na palące pytania egzystencjalne mieli jednak szukać w różnych miejscach.
12 września 1962 roku na Uniwersytecie Rice w Houston prezydent Kennedy wygłosił przemówienie, które do dziś budzi respekt. W swojej „Mowie księżycowej" zaproponował, aby Stany Zjednoczone postawiły sobie za cel wysłanie człowieka na Księżyc do końca dekady. Zachęcony ówczesnymi sukcesami Związku Radzieckiego w wywołanym zimną wojną „wyścigu kosmicznym" prezydent celowo wyznaczał dla NASA jeszcze ambitniejszy program, niż Sowieci jak dotąd planowali. Prezydentura Kennedy'ego została ukształtowana przez ideę Nowej Granicy. Przestrzeń miała oznaczać możliwie największą granicę, jej spotkanie z ostatnią przygodą ludzkości, coś pełnego możliwości, wciąż pełnego nadziei:
„Jestem zachwycony, że ten uniwersytet odgrywa rolę w wysłaniu człowieka na Księżyc w ramach wielkiego narodowego wysiłku Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Wiele lat temu wielki brytyjski odkrywca George Mallory, który miał umrzeć na Mount Everest, został zapytany, dlaczego chce się na niego wspiąć. Odpowiedział:'Ponieważ istnieje'.
No cóż, kosmos istnieje i zamierzamy się tam wspiąć; i są tam księżyc i planety, i są tam nowe nadzieje na wiedzę i pokój. Dlatego też wypływając, prosimy Boga o błogosławieństwo w najbardziej ryzykownej, niebezpiecznej i największej przygodzie, w jakiej kiedykolwiek brał udział człowiek".
W latach pięćdziesiątych, będąc w Kalifornii, Huxley zaczął interesować się narkotykami zmieniającymi umysł. Wkrótce stał się ewangelistą psychodelików, widząc w nich środek do stanów mistycznych. Na podstawie tych doświadczeń ukazała się jego książka Drzwi percepcji (1954).
Pisząc to Huxley doszedł jednak do przygnębiającego wniosku: „Żyjemy razem, oddziałujemy na siebie i reagujemy na siebie; ale zawsze i w każdych okolicznościach jesteśmy sami. Męczennicy idą ramię w ramię na arenę; są ukrzyżowani samotnie. Objęci kochankowie desperacko próbują połączyć swoje izolowane ekstazy w jedną samotranscendencję; na próżno. Z samej swojej natury każdy wcielony duch jest skazany na cierpienie i radość w samotności. […] Od rodziny po naród, każda grupa ludzka jest społeczeństwem wszechświatów wyspiarskich".
Można podejrzewać, że Huxley odrzuciłby optymistyczną podróż Kennedy'ego do gwiazd, preferując zamiast tego podróż do wnętrza. Przez całe życie Huxley był poszukiwaczem, niespokojnym w poszukiwaniu sensu życia. Dawno temu, odkąd odrzucił nominalne chrześcijaństwo swojej rodziny, szukał odpowiedzi w filozofiach Wschodu, coraz głębiej eksplorując własny umysł, wspomagany eksperymentami z narkotykami.
Natomiast Lewis wierzył, że w 1930 roku znalazł odpowiedź na życie. Na nowo odkrył wiarę chrześcijańską z dzieciństwa. Był tak przekonany o tej wierze, że odtąd stał się jednym z najskuteczniejszych i najbardziej utalentowanych apologetów chrześcijańskich XX wieku. Zewnętrznie przez większość swojego życia Lewis żył zgodnie z harmonogramem profesora uniwersyteckiego; jednakże wewnętrznie miała miejsce przygoda równie ambitna jak program kosmiczny i dostarczająca bardziej wnikliwych spostrzeżeń niż te, jakie oferuje jakikolwiek narkotyk.
Jeśli chodzi o podróże kosmiczne, wówczas aktualny i modny temat pism i dyskusji, Lewis nie miał złudzeń, że takie podróże w przestrzeń kosmiczną nadal będą odbywać ludzie zranieni grzechem pierworodnym. Krótko przed śmiercią Lewis udzielił wywiadu magazynowi „Decission Magazine", w którym opowiedział o ludzkiej eksploracji wszechświata. Powiedział: „Z przerażeniem nie mogę się doczekać kontaktu z innymi zamieszkanymi planetami, jeśli takie istnieją. Chcielibyśmy jedynie przekazać im cały nasz grzech i naszą zachłanność oraz ustanowić nowy kolonializm. Nie mogę o tym myśleć. Ale gdybyśmy na ziemi pogodzili się z Bogiem, oczywiście wszystko by się zmieniło. Kiedy już przebudzimy się duchowo, będziemy mogli udać się w przestrzeń kosmiczną i zabrać ze sobą dobre rzeczy. To zupełnie inna sprawa".
Kennedy dążył do gwiazd, ale nigdy nie dowiedział się, co osiągnął program, który uruchomił. Późniejszy dźwięk szybkostrzelnego karabinu na ulicy w Dallas miał położyć kres jego życiu i nadziejom pokolenia. Ale Stany Zjednoczone dotrą na Księżyc przed końcem dekady, tak jak przepowiedział ich, już wówczas zabity, prezydent. Jednak w czerwcu 1969 roku, gdy pojawił się materiał filmowy z lądowania na Księżycu, stało się jasne, że to osiągnięcie nie rozwiązało w żaden sposób zbiorowych problemów ludzkości tu na Ziemi.
Przez całe życie Huxley dążył do stanu mistycznego, by zakończyć swoje życie w mętnej mgle LSD. Jednak kilka lat później kontrkultura lat sześćdziesiątych XX wieku przyjęła większość jego poglądów na temat narkotyków jako bramę do pseudomistycyzmu. Gdyby Huxley żył jeszcze kilka lat, zobaczyłby, że wielu celebruje jego idee i żyje nimi. Dotyczyło to zwłaszcza popularnego zespołu rockowego The Doors, którego nazwa wzięła się od jego książki z 1954 roku. Muzyka tego zespołu miała okazać się równie narkotyczna i nihilistyczna, jak człowiek, który ich zainspirował. Kontrkultura lat 60. szukała własnej „nowej granicy" w świadomości, zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej, a jednak zakończyło się to przygnębiającą przewidywalnością śmierci i rozpaczy wielu, którzy podążyli jej ścieżką, zwłaszcza wokalisty The Doors, Jima Morrisona, który zmarł w 1971 roku w wyniku przedawkowania narkotyków.
Do roku 1963 C. S. Lewis już od 33 lat starał się żyć wiernie jako chrześcijanin. W tym czasie, w coraz bardziej świeckim społeczeństwie brytyjskim, jego życie nie było łatwe, naznaczone cierpieniem o różnych odcieniach. Być może dla chrześcijanina jest to równie dobre, ponieważ nie jesteśmy powołani do życia wolnego od cierpienia ani do formy eskapizmu, do innych światów, czy to w niebie w górze, czy w naszych umysłach tutaj na dole. Zamiast tego jesteśmy proszeni, abyśmy wzięli swój krzyż i nieśli go. Przed śmiercią Lewis już dawno objął krzyż. I niósł go aż do wieczora 22 listopada 1963 roku, kiedy C. S. Lewis zmarł spokojnie w swojej sypialni, mając przed sobą obraz twarzy Ukrzyżowanego Pana.
K. V. Turley