French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Antypraca

w dniu czwartek, 01 styczeń 2015.

Pracy rejestrowanej przez służby podatkowe regularnie ubywa. Statystycznie około 5 procent na dekadę w nowoczesnych gospodarkach. W Niemczech pracą zajmuje się obecnie 41 procent obywateli w wieku produkcyjnym, w Polsce ok. 50 procent, podczas gdy w latach 90. XX wieku pracowało nas 60 procent.

Ubytek pracy w coraz bardziej wyrafinowanym środowisku maszyn i robotów nie jest jednak tak szybki, jak by to wynikało z rosnącej wydajności i samodzielności parku produkcyjno-usługowego, do którego zalicza się również projektantów, producentów i serwisantów zainstalowanych maszyn.

Dzieje się tak, gdyż obecny system społeczno-gospodarczy nie jest przygotowany do racjonalnego stawienia czoła sztucznej inteligencji, którą wygenerował z siebie po kilkuset latach eksperymentów z poznawaniem materii.

Sztuczna inteligencja oznacza bliski koniec udziału człowieka w zorganizowanej produkcji przemysłowej. Jest też wielkim wyzwaniem na dziś dla polityków, gdyż oznacza pilną konieczność opracowania systemu dystrybucji dochodów w warunkach planowo rosnącego bezrobocia.

Rosnące napięcia między wydajną produkcją robotów a anachroniczną formą dystrybucji siły nabywczej próbuje się rozwiązywać na drodze sabotażu produkcji, czyli wkładania patyków antypracy w szprychy rozpędzonej maszynerii wytwórczej.

Jest to najbardziej prymitywna i kosztowna odpowiedź na postępującą robotyzację pracy, skutkująca komercjalizacją twórczości naukowej i artystycznej, rozrostem biurokracji i utowarowianiem coraz to nowych przestrzeni wolnej aktywności człowieka oraz dobra wspólnego.

Antypraca to praca negatywna, czyli taka, która powoduje społeczne szkody, a nie korzyści, a ich niwelowanie wymaga kolejnych nakładów czyjejś pracy. Antypraca nie jest więc marnotrawieniem pracy wyłącznie osoby ją wykonującej, ale także tych wszystkich osób, które wezmą udział w naprawianiu powstałych w wyniku antypracy szkód.

Szkodnictwo antypracą jako forma radzenia sobie społeczeństwa z wadliwym systemem, to efekt zapóźnienia świadomości społecznej w stosunku do osiągniętego potencjału wytwórczego.

W ferworze antypracy i naprawiania jej skutków, my ludzie, zapomnieliśmy o sobie samych, czyli o jakości naszego życia i celu, dla jakiego powoływaliśmy do istnienia ekonomię. Zapominamy o projektach cywilizacyjnych, w których bierzemy udział jako podmioty życia zbiorowego, a nie narzędzia bezdusznej ekonomii.

Gnani imperatywem wzrostu wykładniczego skupiliśmy się na liczbach i parametrach produkcyjnych, co doprowadziło do wynalazku sztucznej inteligencji, jako syntezy tych ilościowych zabiegów.

Zdajemy się jednak nie zauważać przełomu, jaki ten wynalazek czyni w naszej świadomości, gdyż sztuczna inteligencja to zabójcze wyzwanie dla pracy społecznie zbędnej, w której tkwimy, nie zdając sobie najczęściej sprawy, że jej jedynym uzasadnieniem są nasze dochody.

To oddalenie naszej świadomości od zasadniczego przełomu, jakim było wynalezienie mózgu dla maszyny, wydaje się być główną przyczyną współczesnych perturbacji gospodarczych i politycznych.

Odpowiedzią zwodzonego na manowce umysłu na rosnącą racjonalność i efektywność środowiska wytwórczego jest rosnąca irracjonalność dystrybucji siły nabywczej wśród ludzi wypieranych z rynku przez roboty.

Siłą tą obdarza się wyłącznie tych, którzy pracują w sektorze sfiskalizowanym. Stąd bierze się posunięty do absurdu proces komercjalizowania (fiskalizacji) dawniej niekomercyjnych przestrzeni ekspresji naszego człowieczeństwa, zamieniania rad w porady, a idei w towary. W ten sposób zamiast uwalniania się od pracy sfiskalizowanej, uwalniamy się od pracy użytecznej, czego znamiennym obrazem jest rozrost administracji i biurokracji, a także polityki oraz korupcji, będącej powiązaniem polityki z biznesem.

W antypracy uczestniczą dziś całe gałęzie przemysłu urzędniczo-biurokratycznego, począwszy od posłów i senatorów, poprzez nieprzebrane rzesze prawników, akademików, legislatorów, sędziów, kancelistów, policjantów, księgowych, urzędników, na kurierach pocztowych kończąc. Gdzieś bowiem trzeba ludzi uwalnianych od pracy przez maszyny lokować, skoro obowiązuje ideologia pełnego zatrudnienia i praktyka dystrybucji dochodu poprzez kapitał i pracę.

Antypraca odbywa się kosztem wolności obywatelskich, gdyż wymaga od obywateli stałego uzasadniania jej celowości. Tak więc w wyniku pracy pozorowanej w krąg pozorowanych działań wciągany jest ogół obywateli, zmuszanych choćby do odpowiedzi na działania podejmowane przez biurokratów (wezwania, decyzje, deklaracje, ankiety, zapytania itp.).

Antypraca jest triumfem biurokratyzmu nad racjonalizmem, a zarazem receptą na trzymanie społeczeństwa w ryzach ustawicznego zaabsorbowania pracą zarobkową przez malejącą grupę adherentów ideologii maksymalnych inwestycji i pełnego ztrudnienia.

Ideologom pracy sfiskalizowanej bardzo łatwo przychodzi tworzenie stanowisk antypracy. W tym celu wystarczy, że parlament wprowadzi jakiś nowy przepis. Mają wówczas glejt na powoływanie nowych stanowisk administracyjnych i zatrudnianie rzeszy urzędników państwowych stojących na straży jego przestrzegania.

Wiele powstających w ten sposób etatów, w ramach których wykonuje się antypracę, wzmacnia kontrolę państwa nad obywatelami w coraz drobniejszych sprawach i to jest ich główna funkcja. W ten pokrętny sposób system broni się przed permanentnym redukowaniem personelu kognitywnego przez coraz bardziej sprawne kognitywne maszyny, co w racjonalnie urządzonym społeczeństwie powinno być powiązane z uwalnianiem ludzi do ekspresji ich podstawowych swobód obywatelskich, ich wolnego od kurateli państwa potencjału.

Antypraca i lęk przed jej utratą to główne przeszkody na drodze racjonalizacji systemu gospodarczego i eliminacji rosnącego marnotrawstwa. Jednak, co warto podkreślić, w ramach obecnego paradygmatu za antypracą stoi żelazna logika społeczna, gdyż tworzenie stanowisk antypracy jest dużo tańsze, niż tworzenie stanowisk pracy.

W ten paradoksalny sposób rzeczywistość dostosowuje się do anachronicznej ideologii rządzącej dystrybucją siły nabywczej, która dochody zdrowej części ludności związuje obligatoryjnie z własnością środków produkcji i pracą rejestrowaną, choćby antyproduktywną. Dziś dla ratowania stanowisk pracy, w ramach sabotażu, nie niszczy się wysoko wydajnych maszyn, tylko niszczy się sens pracy i zastępuje go wyłącznym sensem antypracy, jakim jest zarobek.

I choć każdą antypacę da się uzasadnić względami bezpieczeństwa czy niesieniem pomocy innym, sens antypracy – poza zarobkiem – jest czystą grą pozorów.

Największą przeszkodą w korzystnej, z punktu widzenia interesów całej planety, emancypacji produkcyjnej tego kolosa jest obecnie, uzasadniony wyłącznie systemowo, zbiorowy lęk przed byciem wyeliminowanym z procesów produkcyjnych. W systemie ekonomicznym, jaki stworzyliśmy w epoce niedostatku, nie przewidziano bowiem takiego kierunku – zaniku potrzeby zatrudniania ludzi w zakładach produkcji masowej, w transporcie, w usługach księgowych, biurowych, kasjerskich, bankowych i innych.

Ponieważ zjawisko zaniku potrzeby pracy zespołowej nie zostało ujęte w teorii, rynek nie wie, jak się mierzyć z jego skutkami, które można zawrzeć w pojęciu deflacji, która pojawiła się w świecie w latach 70. XX wieku. Deflacja jako powiązanie recesji, bezrobocia i inflacji – to właśnie bezpośrednie następstwo technologizacji produkcji i zatorów konsumpcyjnych, wynikających z niewłaściwej dystrybucji pozwoleń na konsumpcję, jakimi są pieniądze.

Możliwie pełna konsumpcja ma miejsce tam, gdzie wynika z zaspokajania realnych, indywidualnych potrzeb ludzkich, a nie wymuszonych przez reklamę zachcianek, które porzuca się, zanim się je spełni.

W ciągu ostatnich trzystu, a może trzech tysięcy lat, zbiorowym wysiłkiem pokoleń doprowadziliśmy do naprawdę imponującego rozwoju globalnej bazy produkcyjnej. Teraz chodzi o to, abyśmy w coraz większym stopniu zajmowali się harmonijną i sprawiedliwą dystrybucją siły nabywczej, aby nie znajdowała się ona pod mało efektywnymi rządami garstki finansistów, biznesmenów i polityków, których zwykło się określać mianem „jednego procenta populacji". Krzysztof Lewandowski

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com