French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Błogosławiona Dina Belanger

Napisał Marie Anne Jacques w dniu poniedziałek, 01 sierpień 2011.

„Kochać Cię i poddać się Twojej woli”

Wydawcy MICHAELA pragną podzielić się z Czytelnikami godną uwagi historią świętej i uprzy­wilejowanej duszy. Historia ta oparta częściowo na autobiografii Błogosławionej Diny Belanger, może się stać dla wielu inspiracją w wyborze drogi, której wzór może stanowić ziemska wędrówka Diny.

Dzieciństwo

Dina Belanger urodziła się w Kanadzie, w St-Roch w prowincji Quebec 30 kwietnia 1897 r. Jej rodzice, Olvier i Serafia Belanger, zamożni miesz­czanie, otoczyli swoją jedynaczkę czułą opieką, bacznie dogląda­jąc, by swego ukochanego dziecka nie rozpiesz­czać, a wychować ją w czy­stości i świętości.

Po­bożni i pełni chrześcijańskiej miłości mogą być modelem do naśladowania przez wszystkich rodzi­ców. Uczyli swoją córkę jak żyć, by nie obra­żać Boga. A posłuszna im Dina dokładała starań, by ich zadowolić. Później Dina napisze: „Dopiero bę­dąc w Niebie zrozumiem ich czujność, poświę­cenie i miłość. Urodzić się i żyć w klimacie pokoju, jed­ności i miłosierdzia, subtelnego przykładu i zgod­ności z planem Opatrzności, to jedna z naj­więk­szych łask, jaką niebo może nam dać... Aby dowieść mojej wdzięczności, mam jeden jedyny obowiązek – zostać świętą. To mój święty obowią­zek. Jeśli tego nie osiągnę, pozbawiam się odda­nia, które córka jest winna swoim rodzicom. Nie byłabym godna nazywać się ich dzieckiem".

Matka uczyła Dinę modlitw i pieśni religijnych. Dina towarzyszyła jej także w religijnych spotka­niach i uroczystościach. Mając cztery lata Dina słuchała kazania poświęco­nego pamięci św. Fran­ciszka Ksawerego. W kazaniu była mowa o piekle. Następnej nocy Dina miała sen, którego nie zapo­mniała do końca życia.

We śnie widziała potworne, czerwone demony, które w straszliwej męce i bez chwili wytchnienia wskaki­wały i wyskakiwały z pociągu. Dina była zdruzgo­tana ze strachu. W przyszłości stwierdziła, że ten sen był dla niej wielką łaską, gdyż strach, jakiego doświadczała na wspomnienie demonów, strzegł ją od grzechu. Tę postawę wobec grzechu zachowa na całe życie.

Dina od wczesnej młodości miała silną wolę i była uparta. Jej rodzice pracowali nad poprawą tego zachowania. W przyszłości, pełna wdzięczno­ści dla nich, powie: „Jestem wdzięczna moim ro­dzicom za okazaną mi miłość, z którą zawczasu korygowali moje zachowania. Co by ze mnie wyro­sło, gdybym była skazana na swoją pychę, upór, kaprysy, psoty. Miewałabym humory i byłabym krnąbrna, wzrastając tak sama, nieposkramiana przez inne dzieci. Potem nie byłabym w stanie żyć z ludźmi bez nieświadomego ranienia ich. Mój Boże, dzię­kuję Ci, że moi rodzice nauczyli mnie karności".

Nauka religii

Dina wraz z matką chodziły do ludzi biednych. Robiły to potajemnie. Najczęściej obdarowani nie wiedzieli, kto jest ich ofiarodawcą. Ponieważ Bóg kocha ludzi, którzy mają hojną rękę i otwarte serce dla ubogich, rodzice Diny są z całą pewnością wpi­sani do Księgi Łask, znajdującej się w Niebie. Po­nieważ rodzice Diny wierzyli, że wszystko, co do­bre pochodzi od Boga, Dina pojęła bardzo szybko, że z Bogiem trzeba żyć w przyjaźni. Poznawała arkana wiary z wielkim entuzjazmem. Była dobrą uczennicą i lubiła się uczyć. Często cho­dziła z ro­dzicami do klasztorów w Montrealu. Uczestniczyła z rodzicami w ceremonii wstąpienia do klasztoru swojej kuzynki. W tym momencie zrozumiała, że pragnie zostać zakonnicą.

Po pierwszej spowiedzi poczuła się obdaro­wana przez Boga łaskami. For­malną edukację roz­poczęła w Kongregacji Notre-Dame w wieku sze­ściu lat. Oto, co Dina pisze o sobie: „Byłam niesły­cha­nie nieśmiała i wrażliwa, płakałam z byle po­wodu. Mając nieubłaganą ambicję, chciałam być we wszystkim pierwsza. Jeśli coś mi nie wyszło, szybko starałam się odzyskać utracony grunt. Po­słuszeństwa nauczyłam się bez trudu. Najlżejszą sugestię wykonywałam z taką samą gorliwością, z jaką spełniałam najsu­rowsze rozkazy".

Dina z radością przeżywała w szkole czas mo­dlitwy. Często chodziła na modlitwy wieczorne. Kiedyś nauczycielka zapytała Dinę, kto jest jej świętym patronem. Dina nie mo­gąc odpowiedzieć na pytanie, powiedziała do sie­bie: „Więc ja będę świętą. Będę patronką tych, któ­rzy noszą moje imię".

Pierwsza Komunia Święta

Mając osiem lat Dina zaczęła się uczyć gry na pianinie i wkrótce nabrała dużej biegłości muzycz­nej. Muzyka stała się sposobem jej dziękczy­nienia i wyrażania miłości Jezusowi. Wkrótce po­tem Dina przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i Bierz­mowania. Oto, co Dina pisze o swoich prze­ży­ciach: „Kiedy otrzymałam Komunię św., prze­stałam się bać czegokolwiek... Stałam się bardziej sku­piona w modlitwie, a podczas czytania modlitw nie podnosiłam oczu znad książki. Moja świado­mość wysubtelniała i na myśl o złu trzęsłam się z obawy zadania Jezusowi bólu. Starałam się do­chować wierności w czynieniu nawet najdrobniej­szych rze­czy".

W jedenastym roku życia otrzymała dyplom pianistki (na poziomie szkoły średniej). Brała udział w wielu konkursach. Na otrzymywane komple­menty zwykła była mówić: „Dziękuję, ale to nie moja zasługa. Ja jestem tylko Bożym instrumen­tem".

Mając 13 lat Dina poświęciła się Maryi przez na­bożeństwo do błogosławionego Ludwika Marii Gri­gnon de Montfort. To wielkie błogosławieństwo przyniosło jej duże ukojenie, kiedy powierzyła się opiece Maryi. Kontynuowała naukę i dużo praco­wała nad swoim rozwojem duchowym. Z uwagą słuchała wszystkich kazań i innych religijnych nauk.

Dina po­wiedziała: „Byłam ekstremistką z na­tury. Poświę­ciłam się dla dobra i pragnęłam dojść do perfekcji. Jeśli pewnego dnia Łaska pozostawi­łaby mnie mojej woli powiedziałabym:'porzucam drogę obo­wiązku'i zeszłabym na złą drogę. Jakie szczęście, że Bóg nakazał mi iść za Nim!".

W wieku 16 lat Dina poprosiła rodziców o po­zwolenie wstąpienia do nowicjatu. A ponieważ była za młoda, rodzice polecili jej czekać. Ze swoim charakterystycznym posłuszeństwem Dina przy­chyliła się do próśb rodziców. Ten okres życia ob­fitował w radość przebywania z rodziną i przyja­ciółmi. Dina należała do wielu organizacji charyta­tywnych i pracowała jako wolontariuszka, odwie­dzając ludzi chorych i będących w potrzebie.

Nauka muzyki

Dina kontynuowała naukę muzyki, zdobywając kolejne dyplomy. „Muzyka zbliża mnie do Boga – mówiła Dina. Ofiaruję Mu każdą nutę jako akt czy­stej miłości. Godziny ćwiczeń kończę medytacją, zwłaszcza gdy utwory są wolne i skłaniają do re­fleksji". Choć koncertowanie wywoływało u niej niechęć, nigdy tego nie okazywała i była zawsze miła i ujmująca.

W 1915 r. zadecydowano, że Dina będzie stu­diowała w konserwatorium w Nowym Jorku. Po­nieważ były to studia dwuletnie, Dina pojechała z dwiema koleżankami, które później wstąpiły rów­nież do zakonu. Dina niechętnie opuszczała dom rodzinny, ale nie sprzeciwiała się woli rodziców. Młode Kanadyjki zamieszkały w klasztorze panien Jezusa i Maryi. Często przychodziła tu do kaplicy, aby porozmawiać z Jezusem w Najświęt­szym Sa­kramencie. Naukę traktowała poważnie, rzadko uczestnicząc w rozrywkach.

„Mój Pan wybrał najkrótszą drogę, abym za­pragnęła upokorzenia i wzgardy. To nie stało się w jednym momencie, dniu czy tygodniu. To była nie­ustająca myśl przenikająca moją jaźń, prawda, która wykiełkowała w moim sercu i nigdy z niego nie została usunięta. Cnota pokory stała się dla mnie najcenniejszym klejnotem i za­pragnęłam ją posiąść za wszelką cenę. Ludzkie opinie stały mi się obojętne. Jezus nie chciał, że­bym czerpała ra­dość z mojego wysiłku, więc spra­wił, że nikt się nie domyślał, co się we mnie działo. Wiem, że to, co piszę może się wydawać nieja­sne, ale Boskie działanie jest niezgłębione i nie znajduję na to słów".

Ciąg dalszy duchowego rozwoju Diny

Zanim Dina wstąpiła do klasztoru, miała ciężkie duchowe doświadczenia. Wszystkie jej ćwiczenia duchowe były jałowe. Modlitwy i medytacje były ciągłą walką. Podczas tej ciężkiej próby Dina za­częła słyszeć w sercu głos Jezusa. Pisała: „Jego światło sprowadziło nieznane obrazy przed oczy mojej wyobraźni. Dużo się modliłam w intencji tego głosu i tych wyobrażeń. Byłam pewna, że uczy mnie mój Boski Mistrz. Nauka o posłuszeństwie, pokorze i poświęceniu może pochodzić tylko od Niego. Modliłam się, by nie wpaść w sidła złego ducha... Mówiłam memu Panu o moim gorącym i szczerym życzeniu kochania Go czystą miłością, o mojej wierze w Jego dobroć, która uchroni mnie przed złudzeniami".

Dina zrozumiała, że kiedy Pan mówił do niej, była cisza i spokój. Natomiast, gdy manifestował się szatan, było zamieszanie i niepokój. „Pragnę wyjaśnić – mówi Dina – że gdy mówię: widziałam... Jezus powiedział mi... i podobne zwroty, chcę przez to powiedzieć, że widziałam Jezusa oczami mojej duszy, że słyszałam wewnętrzny głos, który w głębi serca słyszy każdy w chwili Bożej pocie­chy".

Misją Diny było wynagradzanie Jezusowi za popełnione świętokradztwa oraz ofiarowanie cier­pień i wyrzeczeń dla zbawienia dusz. Przez resztę swojego ziemskiego życia była ona skoncentro­wana na tych dwóch tematach. Jej cierpienia i ofiary wprowadziły niezliczoną ilość dusz do Nieba. Przez trzy lata Dina kontynuowała swoje studia muzyczne korespondencyjnie. Ten czas wypełniało jej oczekiwanie, ponieważ przez te lata nigdy nie wygasła jej miłość do klasztoru. W lecie 1920 r. Jezus przemówił do niej i powiedział, żeby wstąpiła do Zgromadzenia Jezusa i Maryi. Nastąpiło poże­gnanie z rodzicami i w końcu nadszedł tak długo oczekiwany dzień.

Dina wstępuje do zakonu

Dina wstąpiła do zgromadzenia 11 sierpnia 1921 r. W momencie, gdy przekraczała mury klasztorne, doznała uczucia silnej oschłości du­chowej graniczącej ze wstrętem. „Czułam się kom­pletnie oschła. Dalekie od naj­mniejszej emocji, moje serce było zimne jak mar­mur, twarde jak skała" – mówi Dina.

To był bardzo ciężki okres w jej życiu. Diabeł był zawsze przy niej, by zniechęcić ją do dalszej pracy. Jednak jej intymny związek z Jezusem chronił ją i Dina odcięła się zupełnie od przeszło­ści, by móc skupić się na nowym życiu i spełniać obo­wiązki z absolutną perfekcją.

Będąc wciąż postulantką ułożyła sobie plan na przyszłość. Postanowiła „być abso­lutnie posłuszna, radować się w cierpieniu i kochać aż do męczeń­stwa".

Matka Przełożona poleciła jej uczyć dzieci gry na pianinie, co Dina robiła z prawdziwą radością. W swoich młodych uczniach widziała obraz Boga. Dina kochała życie zakonne. Często mówiła, że powrót do świata byłby dla niej okrutnym cierpie­niem.

15 lutego 1922 r. Dina została nowicjuszką, przybie­rając imię Marii od św. Cecylii Rzymskiej. Modliła się do swojej patronki: „Święta oblubienico Jezusa, pra­gnę śpiewać z tobą: kocham Chry­stusa. Dla Twojej czci pragnę nieśmiertelnej, wspaniałej ko­rony jak Twoja. W niebie pragnę być przyozdo­biona suknią z trzema cnotami chwały. Przygotuj mi lirę, zgraj ją w harmonii ze Swoją. Zaśpiewamy razem kan­tyczkę miłości, skomponu­jemy symfonię pełnych akordów dla chwały Od­wiecznego".

Dina wzrastała w świętości, pisała poematy do swego ukochanego Jezusa, spisywała swoje myśli i uczyła muzyki. Jedynym jej życzeniem było pozo­stawanie w ukryciu w granicach życia klasztor­nego. Otrzymała od Jezusa wiele łask. W czasie Wielkiego Postu Jezus pozwolił jej po­znać Mękę Pańską i Swoją miłość dla niej. „Z utę­sknieniem czekałam na chwilę, kiedy będę mogła oddać Mu się jako Jego Oblubienica. Datę wyzna­czono na 25 marca, święto Zwiastowania Naj­świętszej Maryi Panny. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności!"

Całkowite oddanie się Jezusowi

W dniu profesji Dina zapragnęła całkowitego połączenia się z Jezusem, tak aby jej myśli, słowa i uczynki pochodziły od Niego. Poddała swoją wolę woli Jezusa. Często powtarzała rachunek sumie­nia, zawsze sięgając głębiej i przybliżając się coraz bardziej do swego umiłowanego Oblubieńca.

„Uzmysłowiłam sobie, że w ten sposób stałam się apostołem miłości. Boski Żebrak pozwolił mi poznać, że istnieje ścisły związek między ludźmi, że jeste­śmy od siebie uzależnieni zarówno du­chowo jak i w sferze życia społecznego. Poczułam, że jestem odpowiedzialna za wszystkie dusze na całym świecie, za te, które żyją obecnie i za te, które będą stworzone w przyszłości.

Działanie Jezusa ma nieskończoną wartość. Jego jeden akt miłości do Boga Ojca może zbawić miliony światów. Jeśli jestem wyciszona, Zbawiciel działa przeze mnie, może chrzcić i oczyszczać dusze w Swojej Krwi, doprowadzając je do dosko­nałości. To wymaga jednak całkowi­tego mojego oddania, wyrzeczenia się własnego ja. W przeciw­nym razie blokuję działalność Jezusa. Być może w tym momencie chciał spuścić na świat morze łask, a ja Mu w tym przeszkodziłam... Pan zaczął roz­wijać przede mną wizję mojej misji, o której mówił mi przed moim nowicjatem".

Choroba

Dina zapadła na gruźlicę i spędzała dużo czasu w izbie chorych. Często traciła tam rachubę dni ze względu na swój bliski związek z Jezusem. Podczas Mszy św. Dina miała wizję świętowania w Niebie, w czasie której jej dusza przeniosła się do raju. Często słyszała chóry aniel­skie. Wówczas mówiła: „Nie cieszy mnie już mu­zyka ziemska. Nawet ta najwspanial­sza jest tylko nikłym dźwię­kiem pozbawionym cie­pła. O, jak cza­rujące są harmonie niebieskie".

Jezus prosił Dinę, aby pisała wszystko, co wi­dzi i słyszy. Jej zrozumienie rzeczy niebieskich rosło wraz z miłością do Boga. Stoczyła wiele walk z diabłem i choć bardzo cierpiała, z pomocą Je­zusa umacniała się w prawości.

Wskutek pogarszającego się stanu zdrowia musiała zaprzestać nauczania gry na pianinie i pożegnała swoich uczniów. To poświęcenie wiele ją kosztowało, ale Jezus życzył sobie, aby nad tym nie rozmyślała. Często zabraniano jej uczestnicze­nia w Mszach świętych ze względu na jej stan zdrowia, ale uczestniczyła w nich du­chowo – jej dusza ulatywała do jej ukochanego Oblubieńca w Najświętszym Sakramencie.

Zbawianie dusz

Jedną z łask, jakie Dina otrzymała od Boga, było pragnienie zbawiania dusz. Pisała o tym w październiku 1924 r. Dina łączyła się z Jezusem wynagradzając za popełnione zło, cier­piąc za du­sze, które były w niebezpieczeństwie wiecznego potępienia, by mogły zostać ocalone i doprowa­dzone do wiecznego szczęścia. Bóg pozwolił Dinie zrozumieć, że była niczym i że przyjmując Jego wolę, jej odpowiedzialność nie obciążała jej, ale dawała jej wolność. Bóg powiedział jej, że miliony dusz na ziemi zależały od jej gotowości do podda­nia się Boskiemu działaniu.

16 lutego 1925 r. odsłonięte zostało przed Diną misterium Jezusa Eucharystycznego. Ujrzała ona Boga w Jego prawdziwej postaci. „On tu jest – mówi Dina – mój Bóg, nieskończona Jedność, cu­downa Trójca w postaci małego kawałka chleba. Tu jest Jezus w swoim świętym Człowieczeństwie, Jego Serce, Jego cenna Krew, Jego Dusza, Jego przedwieczna Boskość. On tu jest kompletny w każdej poświęconej Hostii i w każdym fragmencie poświęconej Hostii". Jezus do Diny: „Nie będziesz Mnie miała więcej w Niebie, ponieważ wchłonąłem cię całkowicie".

Nawet w tym czasie łaski Dina była w stanie duchowej oschłości. Suchość, wstręt, pokusa do zniechęcenia, rozpacz – oto, co czuła. Ale pokój w jej duszy był niezmącony. Będąc w tym stanie mó­wiła, że jest zadowolona. Bóg pozwolił jej zgłębić tajemnicę aniołów i świętych w niebie oraz Prze­najświętszą Trójcę.

Znaczenie konsekrowanego życia

Jeszcze w okresie nowicjatu Dina pragnęła osiągnąć absolutną perfekcję, na co teraz otrzy­mała od sióstr przełożonych pozwolenie. Całkowi­cie podporządkowała się woli Bożej, a diabeł usta­wicznie ją atakował, chcąc jej szczególnie udarem­nić przyjmowanie Komunii świętej. Jezus pozwolił Dinie poznać ważność więzi między duszami, zwłaszcza duszami konsekrowanymi.

 „Ukazuję ci niezliczoną liczbę konsekrowa­nych dusz, aż do końca czasów. Zobacz, że nawet jedna dusza, całkowicie mi oddana, promieniuje na wszystkie inne dusze. Zobacz, że moje promienie sięgają najdalszych krańców, to znaczy, że dzia­łam aż do skończenia czasu.

Domagam się od wszystkich konsekrowanych dusz całkowitego poddania się. Chcę je całkowicie wypełnić sobą, chcę w nich swobodnie działać, chcę przez nie promieniować. Wzywam każdą z nich, ale niewiele z nich jest Mi oddanych. Te du­sze powinny być moim odbiciem. Mój Ojciec, pa­trząc na te dusze, powinien widzieć Mnie w każdej z nich. Niestety, tak nie jest.

Posłuchaj, moja Maleńka, jeśli konsekrowane dusze są mi podległe, jeśli mogę w nich swobodnie działać, wszystkie inne dusze będą zbawione. Wi­dząc w konsekrowanych duszach Mnie, Swego umiłowanego Syna, słysząc Mój Boski głos, Mój niebieski Ojciec nie odmówiłby im niczego. Módl się i wstawiaj się za nie. Wstawiaj się, to znaczy módl się gorliwie, niezmordowanie, z przeświad­czeniem, że otrzymasz to, o co się modlisz. Wsta­wiaj się i módl się!".

Od tego momentu do końca swego życia Dina modliła się nieustannie o nawrócenie dusz konse­krowanych, pragnąc je wyrwać z szatańskich sideł. Zły walczył z nią do upadłego, ale wiara w miłość Jezusa wyzwoliła wiele dusz. Często czuła się cał­kowicie opuszczona przez Boga, ale On w tym samym czasie spuszczał na ziemię morze łask, zbawiając dusze. Dina powiedziała: „Wchodzę te­raz w całkiem nowe życie, w wyniszczanie z miło­ści".

Wieczyste śluby i śmierć Diny

15 sierpnia 1928 r. Dina złożyła wieczyste śluby w Zgromadzeniu Jezusa i Maryi. Co za szczęście zostać oblubienicą Jezusa i zjednoczyć się z Nim na wieki! W następnym roku stan zdro­wia Diny uległ pogorszeniu. Nie mogła już pisać. Jedna z sióstr była zawsze przy niej, gotowa spi­sywać jej myśli inspirowane przez Boga. Siostry mówiły, że gdy przychodziły odwiedzić ją w izbie chorych, było to jak wizyta w sanktuarium. Dina potrafiła cierpieć i cierpienie to przynosiło dobroć i radość we wszystkich chwilach jej ostatnich dni na ziemi. Świadomość, że cierpi dla Jezusa sprawiała, iż jej twarz była zaw­sze pogodna.

„To generalne osłabienie, to ciągłe znużenie, nagłe spazmy bólu, to jest spalanie się. Czuję, jak­bym była rozerwana na kawałki i zniszczona dla Niego. Jakie to wspaniałe!". Do ostatniej chwili Dina nie straciła świadomości i modliła się z innymi siostrami za zmarłych. Około godziny 3 po połu­dniu jej oddech był bardzo słaby. Dina powie­działa: „Duszę się". Odeszła w tej samej pozycji jak św. Teresa z Lisieux, prawie siedząc w łóżku ze wzro­kiem skierowanym w Niebo. Zmarła 4 września 1929 r. w wieku 33 lat.

Arcybiskup Quebeku, kardynał Rouleau, prze­czytawszy zapiski Diny napisał do Matki Przełożo­nej: „One promieniują wiarą i Bożą miłością. Są refleksem Boga prowadzącego duszę Swojej Małej Oblubienicy. Ich czytanie i rozważanie może przy­nieść tylko pożytek, zwłaszcza duszom konsekro­wanym Bogu".

Dina Belanger została beatyfikowana w roku 1993 przez papieża Jana Pawła II.

Marie Anne Jacques

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com