French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Bolszewizm w Rosji

w dniu wtorek, 01 maj 2012.

Przedstawiamy fragmenty książki Jana Parandowskiego „Bolszewizm i bolszewicy w Rosji". Książka została napisana we Lwowie w 1919 r., dwa lata po rewolucji bolszewickiej, i oczywiście nigdy nie była wydana w okresie komunizmu w Polsce. Ukazała się w Stanisławowie w 1919 r. i w Londynie w 1996 r. Jan Parandowski (1895-1978) jest pol­skim pisarzem, autorem słynnej „Mitologii", powieści „Niebo w płomieniach" oraz wielu biografii i esejów.

Rosyjski jest bolszewizm takim, jakim go zrobiła Rosja, która na tle teorii socjalistycznych i komunistycznych, wypracowanych na Zachodzie, wyhodowała ruch potworny, wszystko nisz­czący, bezużyteczny.

Październikowy zamach stanu

Pałacu Zimowego broniła garstka wychowanków szkół oficerskich (junkrów) i oddział kobiet. Bolszewicy otworzyli ogień z automobilów pancernych, z dział „Aurory" i twierdzy Pietropawłow­skiej. Szyby pałacu wylatywały z brzękiem, piękne ozdoby architektoniczne rozsypywały się w gruzy. Przez całą noc wśród posępnego i jakby martwego miasta Pałac Zimowy gorzał ogniem nieustannej strzelaniny. O godzinie drugiej nad ranem dostał się w ręce bolszewików.

Rozszalała dzicz rzuciła się do wspaniałych komnat pałacu. Orgia nieopisana. Żołnierze wdzierają się do piwnic, wytaczają beczki ze stuletnimi winami, piją je z rozbitych butelek, czap­kami, butami, a gdy im tego nie dość, kąpią się w winie, topią. Około stu trupów legło przy becz­kach starego szampana, więcej niż od kul obrońców Pałacu Zimowego.

Inni rozbiegli się po pokojach. Pędzili po schodach, rozdzierając butami cenne dywany, zry­wali obrazy ze ścian, rozbijali meble, lustra, naczynia kosztowne. Trzysta skrzyń naczyń i cacek z serwskiej porcelany potłuczono na drobne kawałki. Ogółem wyrządzono strat na pół miliarda ru­bli. Zdawało się, że morze huczące i niszczące wdarło się do pałacu: tak huczała, krzyczała i wrzeszczała ta tłuszcza rozbestwiona, pijana winem i łatwym zwycięstwem. Zniszczenie szło w ślad za nimi. Inni rabowali i napychali sobie kieszenie wszystkim, co w ich oczach przedstawiało jakąś wartość. […] Większą część junkrów broniących Pałacu Zimowego osadzono w twierdzy. Innych, pomimo zapewnionego bezpieczeństwa życia, rozstrzelano. Dzielne kobiety, które z bro­nią w ręku pospieszyły na pomoc Rządowi Tymczasowemu, gwałcono, znęcając się nad nimi w zwierzęcy sposób.

Nowa władza

Powstaje nowy typ człowieka – bolszewik – który życie ludzkie mało waży, albowiem widzi przed sobą tylko spełniający się raj ziemski. Dobro ludzkie i mienie nie istnieją dla niego, albo­wiem uważa je za wspólne, a więc własne. Władzę ludu uważa za swoją władzę, za władzę swej partii. Bolszewik ma wolę, która kieruje losami narodu, wola zaś Rosji całej nic go nie obchodzi. Nie przyszedł on z mandatem od swoich wyborców, więc nie potrzebuje słuchać ich głosu.

Czyż więc dziwić się możemy, że bolszewik zabija, pali i rabuje? On to czyni w nadziei zni­welowania gruntu pod przyszły ustrój świata. A zarazem on wie, że nie mając władzy na prawie ani na woli ludu opartej, zginie, jeśli tylko raz spocznie, jeśli raz jeden opuszczą go siły, jeśli osłabnie. Tak poskramiaczowi lwów w klatce nie wolno ani na chwilę usiąść, ani na chwilę wypu­ścić z rąk hipnotyzującego knuta. Dyktatura i terror są koniecznymi warunkami jego władzy, a nawet życia. On tej władzy z rąk nie wypuści.

Przywódcy

O ile czyny ich są straszne, o tyle twarze ich przeważnie nic nie mówią. Jeśli fryzura Troc­kiego ma w sobie coś groźnego, to łysina Lenina lub łagodne niebieskie oczy krótkowidza Ka­mieniewa, wyglądające spoza złotych okularów, nie budzą żadnych obaw.

Jedna rzecz uderza w tej galerii wybitnych osobowości bolszewickich – ich pochodzenie ży­dowskie. Kwestia roli Żydów w bolszewizmie rosyjskim stanowi przedmiot bardzo rozległych dys­kusji. Ci, którzy znają Rosję i wiedzą, jak dalece w tym kraju Żyd był pogardzany, nie mogą zro­zumieć, jak to się dzieje, że dziś jest on panem położenia, panem życia i śmierci ludności prawo­sławnej. Zostawiając to zagadnienie nierozstrzygniętym, zaznaczę, że Żydzi, odgrywający dzięki swym finansom wybitną rolę w polityce i w życiu społecznym w Europie, starają się tę sprawę pokryć milczeniem lub nawet odwrócić uwagę Europy w inną stronę.

Dzieje się to nierzadko na niekorzyść Polski. Mam wycinek z „Daily News" z 27 czerwca, w którym wspomina się o olbrzymiej demonstracji Żydów w Londynie przeciw rzekomym pogromom w Polsce. Podczas tej demonstracji Mr. Zangwill oświadczył wobec niezmiernych tłumów, że w Polsce prześladuje się Żydów, dlatego że nie chcą być bolszewikami (It is because the jews in Poland refuse to accept Bolshevism that they are being persecuted). Jest to oszustwo, a że rzu­cone zostało przez człowieka znanego w Anglii ze swych romansów po angielsku pisanych i wo­bec międzynarodowego tłumu, wolę, aby odpowiedź na nie wyszła spod pióra również cudzo­ziemskiego, a sankcjonowana została takimi nieodpartymi dokumentami, jak Biała Księga angiel­ska. Cytuję więc przede wszystkim pana Roberta Vouchera, korespondenta paryskiej „Illustra­tion", który przebywał w Rosji bolszewickiej kilka miesięcy, gruntownie zbadał stosunki i spostrze­żenia swe spisał w książce pt. L'enfer bolchevik, wydanej w Paryżu przez Librairie academique Perrin et Cie.

Gdy się wejdzie w styczność z urzędnikami pozostającymi w służbie rządu bolsze­wickiego – pisze p. Voucher – uderza jedna rzecz godna uwagi: są wszyscy lub prawie wszyscy Żydami. Nie jestem bynajmniej antysemitą, lecz muszę stwierdzić to, co samo bije w oczy: wszędzie, w Piotrogrodzie, w Moskwie, na prowincji, we wszystkich komisa­riatach, w biurach dzielnicowych, w Smolnym, w dawnych ministerstwach, w sowietach, spotkałem tylko Żydów i jeszcze raz Żydów.

Żydem jest ten komisarz okręgowy, dawny faktor, burżuj o podwójnym podbródku. Żydem jest ten komisarz banku, bardzo elegancki z krawatem dernier cri i kamizelką fantastyczną. Żydem jest na koniec ten inspektor podatków ze swoim nosem haczyko­watym […] Żydzi są ci wszyscy piszący na maszynie, ci sekretarze: te same nosy gar­bate, te same włosy czarne jak smoła.

Im więcej się bada tę drugą rewolucję, tym więcej nabiera się przekonania, że bol­szewizm jest ruchem żydowskim, który się objaśnia odrębnymi warunkami, w jakich Żydzi żyli w Rosji.

Pan Voucher bardzo trafnie ocenia, że Żydzi w Rosji, poniewierani, wyjęci niemal spod prawa, ginący pod prawem lub pod nożem pogromów, żyli i wychowywali się w uczuciu nienawi­ści do kraju i ludu. Traktowani jak zbrodniarze, porzucali Rosję bez żalu i szczęśliwi byli, jeśli okoliczności pozwoliły im to zrobić. Wracają dopiero po wybuchu rewolucji:

Wracają z ideami znamiennymi dla wygnańców, ideami internacjonalistycznymi, al­bowiem nie zaznali słodyczy ojczyzny – z sercem płonącym nienawiścią, przepełnionym goryczą, obojętni na cierpienia, chciwi zysku. Dziś, kiedy oni triumfują, chcą, aby inni przecierpieli to, co oni cierpieli. Ich zemsta będzie straszną i krwawą.

W ten sam sposób ocenia i oświetla rolę Żydów w bolszewizmie rosyjskim angielska Biała Księga, wydana w kwietniu 1919 roku. Na stronie 6 czytamy zdanie ministra Niderlandów, który twierdzi, że bolszewizm jest

zorganizowany i prowadzony przez Żydów, nie mających narodowości, a pragnących dla własnych celów zburzyć istniejący porządek rzeczy.

Na czoło wszystkich bolszewików wybijają się dwie najjaskrawsze postaci: Lenin i Trocki. Ktoś nazwał Lenina mieszaniną Kaliguli, Marata i Wielkiego Inkwizytora. Nic nie jest bardziej nie­słuszne. Jest to sądzenie o człowieku nawet nie z jego czynów, lecz ze skutków, jakie rodzą się z jego działalności. Dziś jest Lenin postacią na poły legendarną i legenda umie o nim więcej powie­dzieć niż historia. Jeśli dziś jeszcze tego nie czynią, to za lat kilka chłopki rosyjskie będą nim straszyć dzieci. Staje się on powoli wcieleniem Antychrysta, idea bardzo rozpowszechniona w Rosji i ogromnie przekonywająca. Najłagodniejsi widzą w nim wielkiego wampira wysysającego życie narodu, geniusza zła, przewrotności i zdrady. Słowem, jest on symbolem i widomym nosi­cielem odpowiedzialności za wszystkie zbrodnie bolszewickie.

Tymczasem ludzie znający Władimira Iljicza mówią tylko, że jest przykładnym małżonkiem i ojcem, że potwarzą jest to, iż „sześciu kucharzy rywalizuje w sztuce kulinarnej, by wymyślać po­trawy dla satrapy bolszewickiego", że nie ma żadnego wspaniałego mieszkania w dzielnicy Arbat, lecz zadowala się po studencku urządzonym pokojem na Kremlu, że mu na mleko dla chorej żony nie wystarcza i że jest w towarzystwie nieznośny.

To ostatnie najgorsze. Lenin jest nudny, nie zajmuje go ani sztuka, ani literatura. Istnieje dlań tylko jego doktryna i jego program. Jego małe oczy, szare, świecące spod wypukłego czoła, nie zapalają się nigdy wielkim ogniem zachwytu. Lenin przypomina postać Pankracego z Nie-Boskiej komedii. Jest to rozum bez żywszego poruszenia, skostniały i cierpki, tak że całą jego organiza­cję duchową ktoś przyrównał do arytmometru. Logik, nieubłagany logik, smutny w swej niezmien­ności. Fanatyk bez entuzjazmu, nie umie się radować ani rozpaczać, ma w sobie ukrytą jakąś moc myśli, która pozostaje zwycięską nawet wówczas, gdy gmach przez nią wzniesiony zapada się w gruzy.

Podobnie jak wszyscy rewolucjoniści rosyjscy, wskutek długiego przebywania za granicą stracił łączność z krajem, miał o stosunkach rosyjskich fałszywe, czysto teoretyczne pojęcie.

Prawdziwe jego nazwisko jest Uljanow1. Władimir Iljicz Uljanow jest szlachcicem rosyjskim, synem radcy stanu, urodzonym 10 kwietnia 1870 roku. Brat jego, Aleksander, za udział w zama­chu na życie cara Aleksandra II został stracony. Lenin słuchał wykładów prawa na uniwersytecie w Kazaniu, skąd wydalono go za propagandę socjalistyczną. Na uniwersytecie petersburskim poznał żonę swą, Nadieżdę Konstantynównę Krupską, z którą opuścił Rosję i zamieszkał za gra­nicą, głównie w Szwajcarii. Dnia 4 kwietnia 1917 roku przyjechał przez Niemcy w słynnym „za­plombowanym" wagonie i od razu po swoim przybyciu do Piotrogrodu stanął na czele ruchu bol­szewickiego, kampanii przeciwrządowej i agitacji za pokojem z Niemcami.

Bronstein-Trocki – postać to równie jaskrawa, choć nierównie marniejsza od Lenina pod względem wartości moralnej i umysłowej. Jeśli jednak Lenin jest wcieloną myślą i rozumem bol­szewizmu, Trocki jest jego wolą i czynem. Człowiek o niespożytej energii, zacięty prawie w prze­prowadzeniu raz powziętych zamiarów. On panuje, on włada, on gniecie burżujów, on przebudo­wuje świat i społeczeństwo. Zdaje mu się, że jest wielkością twórczą, gdy tymczasem jest wielko­ścią niszczącą. Wie, że jest panem sytuacji, który może sobie pozwolić nawet na cynizm. Z cyni­zmem wprowadzi karę śmierci i zechce ustawić gilotynę, z cynizmem będzie walczył o pokój, a nazajutrz ogłosi wojnę, z tym samym cynizmem wysyła pieniądze milionami do banków argentyń­skich – na wszelki wypadek.

Trocki jest bezwzględny. Radykalizm Lenina blednie wobec jego gwałtowności. Jest czy udaje, że jest fanatykiem i ten fanatyzm zlewa na masy w występach demagogicznych. Nie po­siada żadnego daru krasomówczego – jest typowym gardłaczem mityngowym, z tą różnicą, że ma odwagę nie schlebiać tłumom, lecz je podporządkowywać swojej woli. Te jego cechy i zdol­ności najjaskrawiej się uwydatniły w reorganizacji armii, której dokonał pomimo niesłychanych przeszkód i w warunkach najmniej do tego odpowiednich.

Lejba Dawidowicz Bronstein (Trocki), Żyd, urodzony w roku 1877 jako syn osadnika w gu­berni chersońskiej. W roku 1899 wysłany na Sybir za udział w niedozwolonych stowarzyszeniach robotniczych. W roku 1905 po aresztowaniu Chrustalewa-Nossara był prezesem rady delegatów robotniczych i pociągnięty do odpowiedzialności za działalność tej organizacji, został pozbawiony wszelkich praw i zesłany do guberni tobolskiej, skąd udało mu się zbiec następnego roku. Aż do wybuchu rewolucji marcowej przebywał za granicą i powrócił razem z Leninem. W rządzie komi­sarzy ludowych zasiadł zrazu w charakterze ministra spraw zagranicznych, z kolei otrzymał komi­sariat spraw wojskowych.

Czerwony czynownik

Czerwona biurokracja zrobiła wszystko przedmiotem handlu. Od kary śmierci można się wy­winąć przy pomocy butelki koniaku. Za przyjazd do Piotrogrodu płaci się 10-15 tysięcy rubli, gdy się jest wydalonym ze stolicy, można zostać zapłaciwszy dwa razy tyle. Można każdą rzecz na­być z opieczętowanych składów. Rząd konfiskuje, biura sprzedają.

Na to wszystko nie może nic poradzić Lenin, który jest otoczony rekinami politycznymi, spe­kulantami, awanturnikami wszelkiego rodzaju i najgorszego gatunku. Ci wszyscy uważają Rosję za swoje lenno, które starają się wyzyskać, ile się da. Dygnitarze komunistyczni podróżują w sa­lonowych wagonach i carskich automobilach. Ich mieszkania, zabrane burżuazji, pełne są przedmiotów zbytku, skonfiskowanych w imieniu proletariatu. Nachamkes-Stiekłow rozpiera się w wolteriańskim fotelu we wspaniałym gabinecie magnata moskiewskiego Borodygina, a Trocki wy­brał sobie prześliczny dom Sietkowa, malowany przez Wasniecowa, pełny drogocennych obra­zów, skąd rozciąga się zachwycający widok na całą prawie Moskwę. Opowiadają, że w Sierpu­chowie, w siedzibie Centralnego Komitetu Wojennego, Trocki ma cały dwór. Swołocz sowiecka hula we frakach i w białych krawatach i pije, słuchając romansów cygańskich. Cała plejada heter ciąży na budżecie robotników i chłopów. Niektóre zarządzają ministerstwami, inne zadowalają się tym, że wydają kilkaset tysięcy miesięcznie. Na ucztach, na które one przychodzą wydekolto­wane i przeładowane klejnotami, butelka szampana kosztuje 17 tysięcy rubli.

Gdzie tu jest miejsce dla socjalizmu, który się dusi w meblach stylowych i wśród kosztownej porcelany? Ale o socjalizmie nikt nie myśli. Rewolucja bolszewicka była tak nieoczekiwana, a przewrót społeczny, jakiego dokonała, tak aż do śmieszności oszałamiający, że nikt nie mógł wie­rzyć w trwałość podobnych stosunków. Ci wszyscy ludzie dlatego tak bez pamięci kradną i rabują, że nie wiedzą, co jutro będzie, a raczej wiedzą, przeczuwają, że jutro może już być za późno. Ich dewizą jest brać, ile można, byle prędzej i byle więcej. Wciąż myślą o porzuceniu Rosji i naj­chętniej uciekliby gdzieś w spokojne miejsce z nagromadzonymi skarbami. Dygnitarze bolsze­wiccy ubiegają się o paszporty zagraniczne. Skoro tylko mogą, uciekają do Szwecji, Holandii, Szwajcarii.

„Zdobycze" bolszewizmu

Bolszewizm był ruchem antynarodowym i obca doktryna, podtrzymywana w przeważającej części przez Żydów, starała się wyrwać z duszy rosyjskiej tę słabą roślinkę patriotyzmu, która się tam jeszcze chwiała. Stało się jednak wprost przeciwnie i można było widzieć, jak pod rządami bolszewickimi w duszach Rosjan patriotyzm coraz się bardziej rozwijał podsycany hańbą pokoju brzeskiego, rozpadaniem się ich ojczyzny, upadkiem dawnej potęgi i krwią nowych męczenników. Miłość ojczyzny zagadała w tych nihilistycznych duszach tak głośno i tak przejmująco, jak nigdy dotąd. Pisarze rosyjscy, którzy w rozwiązywaniu zagadek ogólnoludzkich zatracali tak często zmysł dla własnej ojczyzny, w osobie Andriejewa doszli do świadomości narodowej. Leonidas Andriejew ma w swej twórczości perły nieocenione, ale nie wiem, czy kiedykolwiek pisał z żyw­szym poruszeniem serca, tak naprawdę całą swą duszą czarującą, jak to wezwanie do koalicji, drukowane w paryskiej „La Victoire", a będące najsilniejszym, jedynie wielkim oskarżeniem bol­szewików, pozwaniem ich przed sąd świata i dziejów:

Szaleństwem jest nie widzieć w półtorarocznym panowaniu bolszewików całej złej i niszczącej siły tych dzikusów, którzy powstali w Europie przeciw cywilizacji, przeciw jej prawom i jej moralnemu kodeksowi. Trzeba być ślepym, aby nie widzieć przestrzeni Wielkiej Rosji: zabójstwa, zniszczenia, hekatomby, więzienia, domu obłąkanych, nie zdawać sobie sprawy, do czego doprowadził głód i strach Piotrogród i wiele innych miast. Trzeba być głuchym, aby nie słyszeć szlochów, westchnień i płaczu kobiet, krzyku dzieci, rzężenia duszonych, trzasku karabinów, wszystkiego, co stało się jedyną pieśnią Rosji. Trzeba nie rozumieć różnicy między prawdą a kłamstwem, między tym, co dozwolone i co niegodziwe, aby nie widzieć oszustw w dekretach Lenina, zdrady w mowach błazna Trockiego. Trzeba być, jak szaleńcy, obranym z pamięci, aby zapomnieć o zaplombowa­nym wagonie Lenina, aby zapomnieć, że bolszewizm rosyjski wyszedł z pieniężnych skrzyń niemieckiego cesarskiego banku i z występnej duszy Wilhelma, aby zapomnieć o pokoju brzeskim, o Korniłowie, Kaledonie, admirale Sczastnym i Duchoninie, o zniszcze­niu Jarosławia, o junkrach i studentach, którzy padli nie tracąc wiary w Rosję.

Bolszewicy zaprowadzili panowanie barbarzyństwa i ciemnoty, albowiem nie chcieli uznać znaczenia inteligencji. Walkę z kapitałem uprościli do tępienia burżuazji, widząc burżuja w każ­dym człowieku wykształconym lub w każdym, kto z ich poglądami się nie zgadzał. Szerząc terror z okrucieństwem i złością, szerzyli zniszczenie, nie bacząc ani na stratę, jaką przynoszą krajowi, ani na ludzkość. W ich okrucieństwie względem kobiet i dzieci, względem ludzi kulturalnych, od­bija się cała dusza posępna barbarzyńców. Aby zadośćuczynić swej żądzy torturowania, nie wy­starczały im więzienia, o jakich zgroza pomyśleć, egzekucje masowe i rozstrzeliwania przy po­mocy karabinów maszynowych – oblewali swe ofiary wodą i wypędzali na mróz, palili i znęcali się nad nimi.

Pod ich rządami zginęło wszystko, co stanowiło myśli i wykwint życia. Po dwóch latach ich władzy pozostało społeczeństwo znękane głodem, ogłupione terrorem, niezdolne do wydajnej pracy na jakimkolwiek polu, moralnie upadłe. W szerokich masach znikła chęć do pracy i poczu­cie obowiązku. Ci ludzie inteligentni, którzy z łaski bolszewików pozostali przy życiu, stoją wobec ruiny swych wierzeń w postęp ludzkości. Na długie lata naród rosyjski, pozbawiony ludzi, którzy myśleli i czuli wysoko i szlachetnie, zanurzy się w czysto zwierzęcym życiu, polegającym na szu­kaniu żywności i rozkoszy.

Ruinie w świecie moralnym odpowiada zniszczenie materialne kraju. Poszły z dymem setki i tysiące dworów wiejskich i domów w miastach, a w nich archiwa, biblioteki, zbiory dzieł sztuki. Duchowe bogactwo Rosji rozlazło się po całym świecie. Dzieła, na które składała się praca ca­łych pokoleń, przestały istnieć. Przemysł upadł wskutek dezorganizacji fabryk, braku surowców i maszyn, rolnictwo nie zaspokaja potrzeb ludności, żadna gałąź gospodarstwa nie może się za­zielenić na pniu stoczonym zwietrzałą doktryną.

Jan Parandowski


a

1.) „Jeżeli już mamy mówić o pochodzeniu etnicznym Lenina, to niczego nie zmienia to, że był on mieszańcem najróżniejszych krwi: jego dziadek ze strony ojca, Nikołaj Wasiljewicz był krwi kałmuckiej i czuwaskiej, babka Anna Aleksiejewna Smirnowa – była Kałmuczką; drugi dziadek Izrael (po ochrzczeniu Aleksander) Dawidowicz Blank – Żydem, druga babka Anna Johannowna (Iwanowna) Grosschopf – córką Niemca i Szwedki Anny Beaty Estedt. Ale to wszystko nie daje prawa do odmawiania mu rosyjskości.” Aleksander Sołżenicyn, Dwieście lat razem, 2002 (przyp. red.)

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com