Zima w Valley Forge w 1777 roku była brutalnym doświadczeniem dla generała George’a Washingtona i jego armii kontynentalnej. Żołnierze znosili nie tylko przenikliwe zimno, ale także choroby i głód. Wielu zdezerterowało, a do marca następnego roku ponad 2500 zmarło. W tym momencie armia kontynentalna poniosła już kilka znaczących porażek. Armia brytyjska obozowała zaledwie 18 mil dalej, we względnie wygodnej Filadelfii, przygotowując się do zniszczenia pozostałych kontynentalsów, gdy tylko pogoda pozwoli im na atak.
Generał Washington wykorzystał ten czas w Valley Forge, aby zaplanować swoje strategie wojskowe, uporządkować swoje wojska, wyszkolić je i przygotować na wszelkie zbliżające się starcia z wrogiem oraz, oczywiście, modlić się. Do tego czasu siły amerykańskie walczyły zaciekle i dzielnie, aby uzyskać niezależność od skorumpowanych rządów brytyjskich. Czuli się teraz bardzo samotni i coraz bardziej zdesperowani. Mówi się, że w pewnym momencie generał Washington ukląkł na śniegu przed swoją znużoną, wygłodniałą, żałosną armią i ze łzami spływającymi po policzkach modlił się do Boga o błogosławieństwo dla swoich oddanych i cierpiących ludzi.
Zarejestrowana została w Bibliotece Kongresu i opublikowana po raz pierwszy w 1861 r. (znajdujemy ją ponownie w National Tribune w Waszyngtonie, w grudniu 1880 r.) relacja naocznego świadka, autorstwa kolegi, Anthony’ego Shermana, o wizji „Pięknej Damy” Washingtona. Pozostawiamy tę relację naszym Czytelnikom do rozeznania.
Chcę wam opowiedzieć o incydencie z życia Washingtona. Od początku rewolucji amerykańskiej przeżyliśmy wszystkie fazy losu, raz dobre, raz złe, raz zwycięskie, a innym razem przegrane. Myślę, że najciemniejszy okres, jaki mieliśmy, to okres, w którym Washington, po kilku porażkach, wycofał się do Valley Forge, gdzie postanowił spędzić zimę 1777 roku. Ach ! Często widziałem łzy płynące po zatroskanych policzkach naszego drogiego dowódcy, gdy rozmawiał z poufnymi oficerami o stanie swoich biednych żołnierzy. Bez wątpienia słyszeliście historię o Washingtonie idącym w zarośla, aby się modlić. Było to nie tylko prawdą, ale często modlił się w ukryciu o pomoc i pocieszenie od Boga, dzięki którego wstawiennictwu Boska Opatrzność przeprowadziła nas bezpiecznie przez najciemniejsze dni ucisku.
Pewnego dnia − dobrze to pamiętam − zimny wiatr świszczał wśród bezlistnych drzew, choć niebo było bezchmurne, a słońce świeciło jasno. Pozostawał w swojej kwaterze prawie całe popołudnie, sam. Kiedy wyszedł, zauważyłem, że jego twarz była bledsza niż zazwyczaj i wydawało się, że chodzi mu o coś ważniejszego niż zwykle. Wracając tuż po zmroku, wysłał ordynansa do kwatery innego oficera, który był w tej chwili obecny.
Po wstępnej rozmowie, trwającej około pół godziny, Washington, patrząc na nas z tym dziwnym, godnym wyrazem twarzy, którym tylko on mógł rozporządzać, powiedział : „Nie wiem, czy to z powodu niepokoju mojego umysłu, ale dziś po południu, kiedy siedziałem przy tym stole i przygotowywałem przesyłkę, coś mnie zaniepokoiło. Spojrzałem w górę i zobaczyłem stojącą naprzeciw mnie wyjątkowo piękną kobietę. Byłem tak zdumiony, ponieważ wydałem ścisły rozkaz, aby mi nie przeszkadzać, że minęło kilka chwil, zanim znalazłem język, by zapytać o cel jej obecności. Po raz drugi, trzeci, a nawet czwarty powtórzyłem pytanie, ale nie otrzymałem odpowiedzi od tajemniczego gościa − poza lekkim uniesieniem jej oczu. W tym czasie poczułem, jak rozprzestrzeniają się we mnie dziwne wrażenia. Powstałbym, ale przykuwający uwagę wzrok istoty przede mną uniemożliwił wolę. Jeszcze raz usiłowałem zwrócić się do niej, ale mój język stał się bezużyteczny. Nawet myślałem, że został sparaliżowany. Zawładnął mną nowy autorytet, tajemniczy, potężny, nieodparty. Jedyne, co mogłem zrobić, to spokojnie wpatrywać się w mojego nieznanego gościa. Otaczająca atmosfera stopniowo wypełniała się wrażeniami i rozjaśniała. Wszystko wokół mnie zdawało się wyostrzać, tajemniczy gość, ona sama, stawała się bardziej powietrzna i jeszcze wyraźniejsza dla mojego wzroku niż wcześniej. Zacząłem teraz czuć się jak umierający, a raczej odczuwać to, co czasami wyobrażałem sobie, jako towarzyszące rozpadowi. Nie myślałem, nie rozumowałem, nie ruszałem się. Wszystko tak samo było niemożliwe. Byłem świadomy tylko wpatrywania się w moją towarzyszkę. Wkrótce usłyszałem głos mówiący : „Synu Republiki, patrz i ucz się !”.
W tym samym czasie odwiedzająca mnie niewiasta wyciągnęła rękę na wschód. Spojrzałem i zobaczyłem ciężką białą parę unoszącą się w pewnej odległości, składającą się z fałd. Stopniowo się to rozproszyło, a ja patrzyłem, jak rozciągają się przede mną na jednej rozległej równinie wszystkie kraje świata : Europa, Azja, Afryka i Ameryka, fale Oceanu Atlantyckiego, a między Ameryką i Azją leżał Pacyfik. „Synu Republiki, patrz i ucz się”.
W tym momencie ujrzałem ciemną, zacienioną istotę, stojącą, a raczej unoszącą się w powietrzu między Europą i Ameryką. Nabierając wodę z oceanu prawą ręką, rzucił ją na Amerykę, a lewą na kraje europejskie. Natychmiast z tych krajów wyłoniła się chmura i wpadła nad pełny ocean. Przez chwilę pozostawała nieruchoma, a potem powoli ruszyła na zachód, aż otoczyła Amerykę swoimi fałdami. Od czasu do czasu jaśniały ostre błyskawice i słyszałem stłumione jęki Amerykanów. Anioł po raz drugi zaczerpnął wodę z oceanu i rozpryskał ją jak poprzednio. Ciemna chmura została następnie wciągnięta z powrotem nad ocean, w którego falujących miechach zatonęła. Po raz trzeci usłyszałem tajemniczy głos mówiący : „Synu Republiki, patrz i ucz się”.
Spojrzałem na Amerykę i ujrzałem wioski, miasteczka i miasta wyrastające jedne po drugich, aż cała kraina od Atlantyku po Pacyfik była nimi usiana. Ponownie usłyszałem głos mówiący : „Synu Republiki, nadchodzi koniec wieku. Patrz i ucz się”.
I w ten sposób ciemny, zacieniony anioł zwrócił swoją twarz na południe, a z Afryki złowróżbne widmo zbliżyło się do naszej ziemi. Przeleciało powoli nad każdym miastem i miasteczkiem tego kraju. Mieszkańcy obecnie ustawiają się przeciwko sobie w szyku bojowym. Kiedy dalej patrzyłem, zobaczyłem jasnego anioła, na którego czole spoczywała korona światła, z wygrawerowanym słowem UNIA. Umieścił on amerykańską flagę między podzielonymi narodami i powiedział : „Pamiętajcie, jesteście braćmi”.
W jednej chwili mieszkańcy, odrzucając od siebie broń, ponownie stali się przyjaciółmi i zjednoczyli się wokół Standardu Narodowego. Ponownie usłyszałem głos mojego najpiękniejszego i najbardziej tajemniczego gościa, który mówił : „Synu Republiki, patrz i ucz się”.
W tej chwili ciemny, zacieniony anioł przyłożył trąbkę do ust i zadął trzy wyraźne dźwięki. Nabierając wodę z oceanu, spryskał nią Europę, Azję i Afrykę. Wtedy moje oczy ujrzały straszną scenę. Z każdej z tych krain powstały ciemne, czarne chmury, które wkrótce połączyły się w jedno. W całej tej masie jaśniało jaskrawoczerwone światło, przez które widziałem hordy uzbrojonych ludzi, którzy poruszając się z chmurą maszerowali drogą lądową i płynęli morzem do Ameryki, spowitej wielką ilością chmur. I widziałem, jak te potężne armie pustoszą cały kraj i palą wyrastające wsie, miasteczka i miasta. Gdy moje uszy słuchały grzmotu armat, szczękania mieczy oraz krzyków i płaczu milionów w śmiertelnej walce, znowu usłyszałem tajemniczy głos mówiący : „Synu Republiki, patrz i ucz się”.
Gdy głos umilkł, jasny anioł po raz ostatni nabrał wody z oceanu i spryskał nią Amerykę. Błyskawicznie ciemna chmura cofnęła się wraz ze sprowadzonymi przez nią armiami, pozostawiając mieszkańców krainy zwycięzcami. Jeszcze raz ujrzałem wioski, miasteczka i miasta wyrastające tam, gdzie widziałem je wcześniej − podczas gdy jasny anioł, umieszczając pośrodku nich lazurowy sztandar, który przyniósł, zawołał donośnym głosem : „Kiedy gwiazdy pozostają, a niebiosa zsyłają rosę na ziemię, tak długo będzie trwała Unia”.
I zdejmując ze swego anielskiego czoła koronę, na której wygrawerowano słowo UNIA, umieścił ją na Standardzie Narodowym, podczas gdy ludzie klęcząc mówili„ Amen”. Scena natychmiast zaczęła zanikać i nie widziałem nic oprócz unoszącej się, wijącej się pary, którą pierwszy raz ujrzałem. To również zniknęło, a ja ponownie spostrzegłem, że patrzę na tajemniczego pięknego gościa, który powiedział : „Synu Republiki, to, co widziałeś, jest takie : na Republikę spadną trzy wielkie niebezpieczeństwa. Najstraszniejsze jest trzecie, ale cały zjednoczony świat go nie przemoże. Niech każde dziecko Republiki nauczy się żyć dla Boga, Jego ziemi i Unii”.
Z tymi słowami wizja zniknęła i ruszyłem z miejsca i poczułem, że widziałem wizję, w której pokazano mi narodziny, postęp i przeznaczenie Stanów Zjednoczonych. W jedności będą miały swoją siłę, w rozłamie swoje zniszczenie”.
Takie właśnie, moi przyjaciele, były słowa, które usłyszałem z ust Washingtona. Ameryka dobrze zrobi, jeśli z nich skorzysta.
Czy były to wizje Matki Bożej ? Czy to ona ujawniła George’owi Washingtonowi swoją miłość i wstawiennictwo za Ameryką na różnych etapach rozwoju i historii tego kraju ?
Trzeba sobie uświadomić, że od samego początku istnienia naszego kraju Matka Boża darzyła Amerykę i jej mieszkańców wielką miłością i prowadziła ich. Pierwszy biskup pierwotnych trzynastu kolonii i bliski przyjaciel generała Washingtona, biskup John Carroll, poświęcił Stany Zjednoczone Ameryki Niepokalanemu Poczęciu w 1792 r. Niedawno ta konsekracja została odnowiona przez wszystkich biskupów Stanów Zjednoczonych 1 maja 2020 r.
Obyśmy mieli w sercu rolę, którą każdy z nas powinien odegrać, prosząc o wstawiennictwo Matki Bożej za Ameryką. Niech Ona przez nasze osobiste poświęcenie się Jej i zadośćuczynienie za grzechy Ameryki poprowadzi nas do świętości. Księga Rodzaju 3, 15 mówi o Matce Bożej, która „zmiażdży głowę węża”. W Fatimie Matka Boża obiecała, że „na końcu Moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. Obyśmy zawsze spełniali jej pragnienia dla nas, jako Patronki naszej ziemi.