French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Co to jest Kre­dyt Spo­łeczny? Chrześci­jań­stwo w praktyce

w dniu środa, 01 maj 2002.

Poniżej pre­zen­tujemy wy­jątki z arty­kułu opubliko­wanego w 1981 roku w Anglii, na­pisa­nego przez Geo­ffreya Dobbsa, jed­nego z pierw­szych uczniów Clifforda Hugh Douglasa, który pierwszy opra­cował i wyjaśnił ideę Kredytu Spo­łecznego.

Geoffrey Dobbs

"Jak wy­jaśnić najpro­ściej i naj­zwięźlej, co to jest Kredyt Spo­łeczny?"… Czy mógłbym streścić jego istotę w jed­nym zdaniu? Oczywiście, że tak – nawet w dwóch sło­wach: prakty­kowanie chrze­ścijań­stwa! Po­zwólcie jed­nak, że nieco rozszerzę to wyjaśnienie. Kre­dyt Spo­łeczny jest nazwą pew­nego ruchu (idei) ludz­kiego umysłu i du­cha (nie or­ganiza­cji społecznej). Idea ta zro­dziła się w umyśle i zo­stała sprecyzo­wana w tekstach pi­sanych przez człowieka o dużej wnikli­wości i ge­niu­szu, Clifforda Hugh Douglasa. Jego celem był "powrót do związku z rzeczy­wisto­ścią" tzn. do "wy­rażenia w prak­tycznych termi­nach" we współcze­snym świecie, szczegól­nie w świecie polityki i ekonomii, zasad wiary dotyczących natury Boga, człowieka i wszechświata, leżących u pod­staw wiary chrze­ścijańskiej i przekazywanych nam z poko­lenia na po­kolenie przez naszych oj­ców. Za­sady te zostały we współ­cze­snym świecie prze­wrotnie zmie­nione i wypa­czone, aby dopa­so­wać je do bie­żącej polityki i ekonomii. Wypa­czenia te po­cho­dzą z niechrze­ści­jańskich źró­deł.

Co to jest reli­gia?

Ludzie, którzy są rzetelnymi chrześcija­nami, zazwy­czaj wyka­zują dużą ostroż­ność i nie­chętnie anga­żują się w ta­kie dziedziny działalności spo­łecznej jak poli­tyka lub ekono­mia. Ze swego do­świadczenia bowiem wie­dzą, że zaan­gażowa­nie ta­kie prowadzi w efekcie do zgody na umiesz­cze­nie "Cezara" przed Bogiem, co we współcze­snej termi­nologii oznacza dawanie pewnym porywającym poli­tycznym czy eko­nomicz­nym przekonaniom  i "ide­olo­giom" pierwszeństwa nad chrześcijaństwem. Za­tem, jeśli zdefi­niujemy religię jako zbiór pod­stawowych zasad wiary co do natury rzeczy, które to zasady okre­ślają i kierują ży­ciem człowieka i jego postę­powa­niem (jego, by tak określić, spo­sobem życia), w takich przy­padkach to "ide­ologia", lewicowa, prawicowa czy centrowa, takiej czy in­nej partii, staje się faktyczną reli­gią tego czło­wieka. Jego chrześcijaństwo jest dla niego sprawą dru­gorzędnej wagi, zbiorem zwy­czaj­nych opinii, które popiera, ale których nie "wiąże ponownie" (re-ligare) z rze­czywistym światem.

Douglas napi­sał kiedyś: "Chrześcijaństwo jest albo czymś nieodłącznym od najgłębszej struktury wszech­świata, czymś nie­rozerwalnie wple­cionym w jego wątek i osnowę, albo jest tylko zbiorem interesu­jących opinii." Dla tych, którzy "ad­aptują" wiarę do potrzeb swojej po­lityki czy ekono­mii, chrześcijań­stwo jest niewąt­pliwie tym drugim.

Pułapka partii Kredytu Spo­łecznego

Nie mogę za­przeczyć temu, że pewni ludzie, któ­rzy uważają się za społecznych kre­dytowców, nie wpadli w tę pu­łapkę, szcze­gólnie ci, którzy używali tej nazwy, aby pro­mować interesy partii politycz­nej, tak jak to miało miejsce w Kana­dzie i w Nowej Zelandii, z krótko­trwałym zresztą "sukcesem". Celem działania partii po­litycz­nej jest "wła­dza i prestiż dla nas i dla naszej grupy", co jest kompletnie nie do przyjęcia dla chrześcijaństwa i dla Kredytu Spo­łecznego. Jest znamienne, że tak zwane "partie Kredytu Społecz­nego" zawsze do­chodziły do zdrady Douglasa i odchodziły coraz dalej od zasad i praktyki Kredytu Społecznego…

Jest zasadni­cza różnica mię­dzy tym, gdy do­konujemy "zmian" w chrześcijań­stwie, aby dopa­sować je do „realiów" sztucznego, stworzonego przez człowieka świata, a mię­dzy tym, gdy sta­ramy się zmieniać świat, aby dosto­sować go do przyszłej rzeczy­wistości Królestwa Bożego. Spo­łeczni kredytowcy próbują tej drugiej zmiany. Cza­sami popełniwszy po­myłkę schodzą z właściwej drogi i wtedy jest to do­bra okazja dla Ciebie, abyś wi­dząc to udzielił im pomocy.

Kredyt spo­łeczny

Idea Kredytu Społecznego od­działuje na świat od sześćdziesię­ciu lat [notka red.: w 2002 r. to już 85 lat]. Jej efekty są rozpowszech­nione w świecie, ale nie rozreklamowane. Jednym z jej darów dla umysłu ludzkiego, a co najmniej dla języka angielskiego, jest termin: kredyt społeczny (pisany z małych liter), który określa coś, co istnieje we wszystkich spo­łeczeństwach, ale nigdy nie zostało na­zwane, gdyż było przyjęte za rzecz oczywistą. Zdajemy sobie sprawę z tego tylko wtedy, gdy to tra­cimy.

Wyraz "kre­dyt" jest synoni­mem wyrazów "wiara" lub "za­ufanie", dlatego też możemy uży­wać słów Wiara albo Zaufanie, co wiąże każdą społeczność – wzajemna ufność i zawierzenie każ­dego każdemu, bez czego strach zastępuje zaufanie, jako "ce­ment" społeczeństwa. Chociaż żadne społeczeń­stwo nie może istnieć bez pewnego kredytu społecznego, to znajduje się ono w swoim mak­simum, gdy prak­tykowana jest religia chrześcijańska, natomiast jest bli­skie minimum, gdzie chrześcijań­stwo jest odrzu­cane i wyszy­dzane.

Kredyt spo­łeczny jest więc konsekwencją i praktycznym wy­razem prawdziwego chrześcijań­stwa w społeczeń­stwie, jednym z jego najbar­dziej rozpoznawalnych owo­ców. Celem i moty­wem działania społecznych kredytowców jest wspomaga­nie wzrostu wzajemnego za­ufania w społe­czeństwie i za­pobieganie jego spadkowi. Można znaleźć wiele przykładów przejawów za­ufania społecz­nego, któ­re przyjmujemy za rzecz naturalną każdego dnia naszego życia. Jak mogli­byśmy żyć w spo­koju i kom­forcie, gdybyśmy nie mieli zaufa­nia do naszych bliźnich? Jak moglibyśmy używać ulic i dróg publicz­nych, gdybyśmy nie ufali, że inni użyt­kownicy przestrzegają przepisów dro­gowych? (A co działoby się, gdyby nie prze­strze­gali!)

Jakiż byłby pożytek z pielę­gnowania ogro­dów, prowadzenia farm czy szkółek leśnych, gdyby inni zajmowali je przemocą albo rabo­wali plony? Jak można by było prowadzić ja­ką­kolwiek działal­ność gospodarczą – produkcję, sprzedaż czy kupno – gdyby nie można było li­czyć na uczciwość i rzetel­ność partne­rów w transakcji? A co by się stało z naszym życiem społecznym, gdyby zaniechano lub odrzucono wzorce chrześci­jańskiego małżeń­stwa, chrze­ścijań­skiej rodziny czy wychowania dzieci? Widzimy więc jasno, że chrześcijaństwo jest czymś rze­czywistym, co niesie niezmiernie ważkie konsekwencje praktyczne, dlatego w żadnej mierze nie po­winno być trakto­wane jako zbiór „dowolnych" opinii, które można chwilowo przyjąć lub odrzucić, zależ­nie od bieżącej ko­niunktury.

Jest zrozumiałe, że nie sami tylko kredytowcy społeczni próbują promować kredyt społeczny. Prawdopodobnie robi to instynktownie większość rzetelnych, zdrowo myślących ludzi, np. wiele bo­gobojnych osób innych wyznań, a nawet może ateiści, którzy byli wychowani w chrześcijańskich domach lub rodzinach i korzystają jeszcze obecnie z moralnego kapitału swoich rodziców lub nauczy­cieli. Jednak tylko kredytowcy działają z pełną świadomością, wiedzą dokąd zmierzają, więc mogą wska­zywać drogę tym, którzy nie są tak w pełni świadomi. (…)

Dyskredyt społeczny

Jak istnieje grupa ludzi starających się budo­wać kredyt społeczny, świadomie lub nieświado­mie, tak też istnieje grupa społecznych dyskredy­towców, chcących niszczyć społeczne zaufanie i doprowadzić je do zaniku, dokonujących tego obecnie z dość wyraźnym sukcesem. Do świadomych niszczycieli kredytu społecznego można zaliczyć komunistów i innych rewolucjonistów, którzy cał­kiem otwarcie dążą do rozerwania wszystkich nici porozumienia i zaufania, które pozwoliły naszym społeczeństwom sprawnie funkcjonować aż do czasu, gdy "zajaśniał " Dzień Rewolucji… Ale nie­stety, to właśnie nieświadomi dyskredytowcy są odpowiedzialni za obecne sukcesy tych świado­mych, tu na Zachodzie…

Dlaczego producenci i handlowcy zarzucają nas tak wielką ilością tandetnych wyrobów po wy­górowanych cenach i próbują nas okpić pięknym opakowaniem i reklamą? Dlaczego większość na­praw trwa tak skandalicznie długo, są drogie i nie­efektywne, a tak wiele drobnych usług, ułatwiają­cych przecież życie, jest niedostępnych? A przede wszystkim, dlaczego miliony przyzwoitych ludzi z różnych warstw społecznych biorą udział w iro­nicznie zwanych "akcjach przemysłowych" (straj­kach), celowo planowanych i organizowanych po to, aby ograniczyć usługi dla bliźnich?

Pomyślmy, ile szkód zostało wyrządzonych w życiu publicznym w ostatnich latach przez doke­rów, strażaków, pracowników kopalni, na­uczycieli, pracowników przewożących śmieci, kierowców ambulansów, pracowników szpitali, etc. Przecież nie wszyscy z nich są komuni­stami czy też bez­względnymi przestępcami! Co mogło rzesze tych całkiem normalnych ludzi doprowadzić do tak ni­skiego duchowego po­ziomu? Wiemy wszyscy, co. Jest jedna przy­czyna, wspólna dla wszystkich tych niszczy­cielskich i niegodnych akcji: potrzeba więk­szej ilości pieniędzy na pokrycie stale wzrastają­cych kosztów utrzymania.

Pieniądze i eksperci

Tak więc doszliśmy wreszcie do problemu pie­niędzy, które, jak sądzą niektórzy, są głównym i jedynym tematem idei Kredytu Społecznego, choć tak wcale nie jest! Kredyt Społeczny jest to próba zastosowania chrześcijaństwa w życiu społecz­nym, ale skoro problem pieniędzy pojawia się po drodze, to zarówno my, jak i każdy chrześcijanin, musimy zastanowić się nad naturą pieniądza i nad tym, dlaczego właśnie pieniądz stoi na naszej dro­dze, co w rzeczywistości ma miejsce. Wielu lu­dzi odczuwa ogromną potrzebę dogłębnego zba­dania, jak działa nasz system finansowy, chociaż nie jest to zadanie odpowiednie dla każdego z nich. Ale skoro rezultaty działania tego systemu są tak złe, każdy może się dowiedzieć, choćby w ogólnym zarysie, co jest złego w systemie i co powinno być skorygowane, aby rezultaty działania systemu były prawidłowe…

Specjaliści i eksperci (ekonomiści i bankierzy) są odpowiedzialni za wynalezienie właściwych me­tod, podczas gdy konsumenci i społeczeństwo mają prawo domagać się wymaganych rezultatów i  zmiany eks­pertów, którzy tych wyników nie dostarczają albo wskazać swoich reprezentantów do wykonania potrzebnych zadań. Ten sposób jest skuteczny, ale zawodzi, gdy dochodzi do konfrontacji z monopolem ekspertów (prawdopodobnie opłacanych przez jeszcze więk­szy monopol taki jak Państwo czy Wielki Biznes). Eksperci zawsze wiedzą najlepiej czego nam potrzeba, a to jest niezmiennie tym, czego nie chcemy. Zapewniają nas wtedy, że to czego oczekujemy i chcemy jest śmieszne albo niepotrzebne, albo technicznie niemożliwe, nawet wtedy, kiedy mieliśmy to przedtem i wiemy, że jest to możliwe. Powin­niśmy więc znaleźć rzetelnych ekspertów, którzy zbadają problem fachowo, doradzą nam, czy jest to rzeczywiście możliwe i jeżeli tak, zaproponują odpowiednie środki, aby osiągnąć oczekiwane wy­niki.

Douglas, rzetelny ekspert

Można powiedzieć, że Douglas był pierwszym takim uczciwym ekspertem. Zdobył on szeroką wiedzę jako inżynier prowadząc pionierskie prace w dziedzinie automatyki i księgowości przedsiębiorstw przemysłowych. Wreszcie wykrył defekt systemu finansowego i zaproponował skuteczne środki w celu skorygo­wania go…Swą analizę funkcjonowania systemu oparł na prostym założeniu, że celem produkcji było wytwarzanie, tak dokładnie jak to tylko możliwe, tego, co ludzie jako konsumenci oczekiwali, przy tak mi­nimalnym zużyciu materiałów, energii i wysiłku ludzkiego, jak to było możliwe do przeprowadzenia.

     W swej działalności zawodowej doświadczył, że sposoby zarządzania kredytem bankowym uniemożliwiały mu niekiedy przeprowadzenie pew­nych prac produkcyjnych, więc postanowił zgłębić sprawę dokładniej. Spodziewał się, że gdy problem zbada się rzetelnie, znajdzie się korzystne dla pro­dukcji rozwiązanie.

Jednak zamiast spodziewanej pomocy ze strony banku, otrzymał następne zaskakujące do­świadczenie – skonstatował, że ci, którzy kontrolują ekonomię poprzez finanse są dobrze zorientowani w sy­tuacji i świadomi defektów systemu, ale mają zu­pełnie inne cele, głównie forsowanie pełnego za­trudnienia (wszystkich nadających się do pracy) i pilnowanie interesów tych, którzy tworzą pieniądz i sterują jego przepływem (kredyt bankowy).

Douglas przekonał się szybko, że na gruncie ekonomii nie można stawiać takich fundamen­talnych pytań, jak "Co to jest pieniądz, albo czemu mają służyć przemysł i handel?" Odpowiedzi na te pytania nie udziela ani ekonomia, ani też inna dziedzina nauki, a robi to religia. Odpowiedzi bardziej odkrywają prawdę, w zależności od typu religii, która formułuje odpo­wiedź. Jest znamienne, że kredytowcy spo­łeczni odkryli, iż zwykły zdrowy rozsądek, który próbowali oni wprowadzić do rzeczywistości pochodził faktycznie z chrześcijań­stwa.

Po co są pieniądze?

Na samym po­czątku trzeba stwierdzić, że pieniądz przestał zawierać takie materialne składniki, jak złoto, część rzeczywistości tej planety dana nam za darmo przez Stwórcę. W miarę postępu technologii i wzrostu mocy produkcyjnych, coraz mniejszy sens miało upiera­nie się przy tym, aby rozdziału produktów dokony­wać w oparciu o relacje w stosunku do ilości jakiegoś szczególnego metalu, znalezionego w ziemi. Zastąpienie takiego sys­temu monetarnego zwykłą księgowością – po pro­stu liczbami zapisanymi na papierze albo na dysku komputerowym – było olbrzymim postępem, bez którego przemysł i han­del nigdy nie osiągnęłyby takiego stopnia rozwoju, na jakim są obecnie.

Ale przyjrzyjmy się zmianom, które się wydarzyły. Nowy pieniądz, popularnie zwany kredytem ban­kowym, jest całkowicie sztuczny. Wprowadzany jest w życie przez pewnych ludzi, którzy posiadają centralny monopol emitowania i dysponowania pieniądzem. Będąc tworem czysto symbolicznym, pieniądz nie podlega żadnym naturalnym ograni­czeniom. Równie łatwo jest wypisać  milion funtów jak i sto funtów. I zawsze wcho­dzi on do obiegu jako dług, tzn. pożyczka, którą należy spłacić tym, którzy go wyemitowali…

Nie dajmy się więc nabrać! Pieniądz stanowi środek do najpełniejszej dyktatury nad ludźmi, jaka dotychczas istniała. Wy­starczy dostrzec potęgę, jaką daje pieniądz w każ­dym aspekcie życia społecznego, w życiu prywat­nym każdego z nas, we wszystkich me­diach, organizacjach i instytucjach, które wywierają na nas nieustanną presję. Być może teraz zrozumiemy, dlaczego Douglas i jego uczniowie, którzy odkrywali prawdę o monopolu kredytu nie są "akceptowani" przez partie polityczne, wydziały ekonomii uniwer­sytetów, nie mają też prawa do swobodnej wypo­wiedzi w krajowych mediach.

Jeśli się nad tym zastanowimy, zobaczymy, że ekonomia całkowicie zależna od zadłużonego  pieniądza, emitowanego w ten sposób (jako dług), nigdy nie zdoła spłacić długów bez pogrążania się w chaosie, po­wszechnej biedzie, głodzie i rewolucji, o ile, oczywiście, nie będzie po­życzać coraz więcej. Oznacza to, że jesteśmy złapani w pułapkę długu nie do spłacenia, z której absolutnie nie ma ucieczki przy obecnym systemie finansowym, w którym cały nowy „kredyt" musi być emitowany jako dług…

Mówi się, że Pieniądz jest Bogiem tego Świata, a także, że miłość do pienią­dza jest źródłem wszelkiego zła (nie pieniądz sam w sobie). Trzeba też powiedzieć jeszcze, że sprawdzianem miłości do Boga prawdziwego jest przestrzeganie Jego przykazań. Tak więc, któremu Bogu jesteśmy po­słuszni?…

Obfitość bogactw natural­nych danych przez Boga

Gdy Panu Jezusowi zadano podstępne pyta­nie, oferujące pozornie możliwy do przyjęcia wy­bór: "Czy jest zgodne z Prawem (w religii Izraela) płacenie podatku Cezarowi?", Pan Jezus nie po­zwolił na wpędzenie Go w pułapkę, lecz sformuło­wał pytanie właściwie, tak że można było uzyskać prawdziwą odpowiedź. Podobnie i my powinniśmy postąpić, gdy przewrotnie stawia się nas przed po­litycznym wyborem: większa liczba bezrobotnych czy wyższa inflacja. Co zatem należy się Bogu w stworzonym przez Niego świecie więcej niż obfitych bogactw natu­ralnych dla zaspokojenia wszystkich naszych potrzeb, a także obszernej wiedzy technologicznej, odziedziczonej i czerpiącej inspirację od wynalazców i naukowców z przeszłości, natchnionych przez Du­cha Prawdy?

Jest oczywiste, że te możliwości dane ludziom przez Boga nie powinny być odbierane, reduko­wane lub wykoślawiane przez system księgowości wprowadzony przez człowieka, który powinien ułatwiać te możliwości. Powinien on odzwierciedlać, a nie narzu­cać, wybory dokonywane przez ludzi. W rzeczywi­stości robi to w bardzo ograniczony i ułomny spo­sób.

Tworzenie niepotrzebnych miejsc pracy

Jest jakimś nieporozumieniem akceptowanie poglądu, który propagują ludzie wyznający puryta­nizm, że jest moralnie niewłaściwe, aby ktoś otrzymywał coś za nic, nawet gdy są to łaskawe dary Stwórcy docierające do nas poprzez kultu­rowe dziedzictwo. Na wszystko, co otrzymujemy powinniśmy sobie "zasłużyć" "w pocie czoła" wy­konując pewne "prace". Jeśli któreś stanowisko pracy jest niepotrzebne, ponieważ jakieś tech­niczne urządzenie wykonuje tę pracę lepiej, to na­leży utworzyć dodatkowe, choćby bezużyteczne miejsce pracy po to, by mieć poczucie własnej wartości i sprawiedliwości, by móc "iść z podnie­sioną głową" i "zarabiać na życie".

Prawdopodobnie połowa wszystkich "zatrud­nionych" w naszych społeczeństwach wniosłaby znacznie większy wkład ekonomiczny do gospo­darki kraju niż obecnie, gdyby pozostała w domu, pobierając to samo "wynagrodzenie" i powstrzy­mując się od zakłócania procesu gospodarczego. W zamian, mogliby zająć się domem i rodziną, uprawiać ogródek, pomóc sąsiadowi w potrzebie, a wszystko to bez tej demagogii, że "zasługują" na to, co otrzymują.

Mimo nieustannych zabiegów, jakie obecnie się czyni, aby przekonać nas, że Ziemia jest ubo­gim, jałowym obszarem, od dawna już przeludnio­nym przez masy bezmyślnej ludności i zdecydo­wanie potrzebującym drakońskiej kontroli i regula­cji ze strony rządu światowego, to jest przecież doskonale widoczne, że gdziekolwiek tylko ludzie mogą zajmować się produkcją bez mieszania się i wtrącania kogoś z zewnątrz i gdy wysiłek ich jest godziwie wynagradzany, to powstaje taka masa produktów, że tworzą się nawet "uciążliwe nad­wyżki" w przypadku, gdy siła nabywcza nie jest wystarczająca. Pomijając katastrofy naturalne, co­kolwiek złego przytrafia się ludziom, na przykład krańcowe ubóstwo i głód w Trzecim Świecie, o któ­rych słyszymy tak wiele, jest spowodowane przez człowieka. Jeżeli cokolwiek złego nie jest efektem wojny, rewolucji czy wojny domowej, to jest spo­wodowane przez niewłaściwe traktowanie natury i naturalnego porządku, poddawanych presji obec­nego systemu finansowego. Stabilność, samokon­trola i elastyczność – cechy systemu, które długo­terminowo zapewnia rzetelna ekonomia z praw­dziwego zdarzenia, nie są dostępne albo zbyt kosztowne dla biednych i niemożliwe dla zadłużo­nych.

Pieniądz wolny od długu i dywidendy

Pieniądz obciążony długiem jest przyczyną in­flacji, gdyż producenci są zmuszeni wliczać w cenę produktu koszty związane z odsetkami. Kredyt wolny od długu jest jedynym sposobem na reduk­cję cen, jedynym sposobem na to, aby skutecznie powstrzymać postępującą inflację, fenomen nie­odłączny od obecnego systemu finansowania po­przez dług.

Podobnie, jedyną możliwością wyzwolenia lu­dzi z degradującego duszę jarzma bezużytecznych lub mechanicznych prac nadających się tylko dla maszyn, lub z jeszcze gorszego jarzma "bezrobo­cia", jest rozdzielenie między ludzi "zarobków ma­szyn". Rozdzielenie to dotyczyć ma wszystkich, nie na podstawie "zasług", ale jako udział każdego w kulturowym dziedzictwie. To z kolei wymagałoby przejścia na kredyt wolny od długu, nie w nieograniczonych ilościach, ale dokładnie w ilości wymaganej do anulowania długów, co inaczej mogłoby być uzyskane przez pożyczanie lub przez „cięcia" i bezrobocie.

Alternatywą jest trwanie w tym rządzonym przez pieniądz świecie z finansowanym przez dług "masowym zatrudnieniem", aż do czasu, gdy albo hiperinflacja albo "totalne zatrudnienie" doprowa­dzą nas do rozpaczy, rewolucji i totalitarnego Pań­stwa płatnych niewolników. Konsekwencje długo­falowe trwania w takim systemie są jednak dla społeczeństwa i każdej osoby znacznie rozleglej­sze i głębsze niż te w dziedzinie polityki i ekonomii.

Wiara i czyn

Zastanówmy się więc, jak nasze cele możemy zrealizować – gdy w szczególności ani partie poli­tyczne, ani inne środki, potencjalnie mogące nam w tym pomóc, nie nadają się do tego? Przede wszystkim dążmy do Królestwa – to znaczy po­wracajmy do rzeczywistości Bożej i porównujmy ją z pseudo-rzeczywistością ludzkiego świata, zdo­minowanego przez pieniądz. Dalej jeszcze ozna­cza to podejmowanie trudu zrozumienia, w jakim stopniu religia chrześcijańska, która jest przecież częścią osnowy i wątku wszechświata, została zniekształcona i zawrócona z drogi przez ślepą i nieświadomą zgodę człowieka na dominację "pie­niądza", wraz z jego fałszywą wartością. Stale po­naglana, aby być częścią "rzeczywistości", by do­stosować się do "współczesnej, zmieniającej się sytuacji", nasza religia musi odnajdywać swą toż­samość.

    Ale dopóki się to nie stanie, chrześcijanie nie powinni nawet zaczynać odbudowywać kredytu społecznego – wzajemnego zaufania w społe­czeństwie, mogliby bowiem przyczynić się do zniszczenia go na trwałe, jeśli odtwarzany, nie byłby oparty na chrześcijańskich podstawach. Na­tomiast, gdy to nastąpi, otworzy się przed nami wspaniała perspektywa nadziei, wiary, myśli, stu­diów i czynu. Nadziei dlatego, że już wiemy, iż przyczyna zła leży nie w "naturze rzeczy", ale w jej deformacji przez pewnych ludzi dysponujących mocą, i wiemy już, że istnieją drogi wyjścia. Wiary, ponieważ substancją rzeczy będących przedmio­tem nadziei są dowody na istnienie rzeczy jeszcze nie widzianych, przejawy rzeczy jeszcze nie do­świadczonych. Więc myślimy o przejawach i stu­diujemy dowody w duchu wiary. Ale wiara bez uczynków martwa jest, a nasza ma być przecież żywa. To powinno prowadzić nas do czynu… Każdy kredytowiec społeczny powinien być takim zarzewiem czynu, powinien zapalać innych do czynu, pomagać i ukazywać innym jak bronić i jak rozwijać kredyt społeczny… Jest miejsce i dla Cie­bie w tej przygodzie!

7-8/95                Geoffrey Dobbs

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com