Cud niewyjaśnionego przez naukę i medycynę uzdrowienia konieczny jest w Kościele katolickim do ogłoszenia kogoś Błogosławionym czy Świętym. Taki cud za wstawiennictwem kardynała Stefana Wyszyńskiego wydarzył się w Polsce w Gliwicach w nocy z 14 na 15 marca 1989 r. To wtedy umierająca na raka młoda dziewiętnastoletnia zakonnica Siostra Lucyna Garlińska przeżyła krytyczną noc, by następnego dnia cudownie wrócić do życia.
W rodzinnej miejscowości Siostry Lucyny – Przybiernowie na Pomorzu Szczecińskim w grudniu 1985 r. rozpoczęła działalność Wspólnota Sióstr Uczennic Krzyża.
Siostra wspomina:
Do wspólnoty zostałam przyjęta 22 lutego 1986 roku. Jako postulantka cały czas mieszkałam w domu rodzinnym i kontynuowałam naukę w szkole średniej, weekendy spędzałam z siostrami. Na stałe do wspólnoty wstąpiłam 29 czerwca 1986 roku, po ukończeniu szkoły.
Przy wstępowaniu do wspólnoty wybrała sobie imię zakonne Nulla. Nie wiedziała, co ono znaczy, ale okazało się, że chodzi o null – nic, zero, bez znaczenia. Wytłumaczyła sobie, że skoro zero nie ma wartości, to i ona bez Boga będzie niczym. Chciała być ukryta.
Gdy wstąpiła do wspólnoty, codzienną modlitwą sióstr była modlitwa o beatyfikację kardynała Wyszyńskiego.
Niedługo potem zaczęła się choroba. Na szyi Siostry pojawił się guzek i kiedy wykonano badania w szpitalu w Szczecinie okazało się, że konieczna jest operacja. Wyniki badań stwierdzały: „rak złośliwy tarczycy, do usunięcia kilkanaście węzłów chłonnych".
Siostra Nulla:
Operacja odbyła się 17 lutego 1988 r. To był Popielec. Nie było większych powikłań. (…) Po dziesięciu dniach zostałam wypisana do domu. (…) Szukałam wsparcia we wspólnocie, ale przede wszystkim w Bogu. Wiedziałam i czułam, że jestem niesiona modlitwą wielu osób. To dawało mi pokój. Gdy patrzę z perspektywy czasu na to, co czułam, jestem pewna, że to nie pochodziło ode mnie. Po operacji tarczycy dość szybko dochodziłam do siebie i wydawało mi się, że sprawa jest zakończona, że operacja pokonała chorobę, a naświetlania również przejdę pomyślnie. Oczywiście, że się modliłam. Zwracałam się do Boga, zawierzałam swoje życie Maryi. Modlitwa o beatyfikację sługi Bożego kardynała Wyszyńskiego była moją modlitwą codzienną, ale na tym etapie choroby jeszcze nie w intencji o uzdrowienie.
Siostra została poddana naświetlaniom i leczeniu jodem w Gliwicach. Jednak podczas kolejnego badania odkryto guz w gardle, nastąpiło wznowienie nowotworu. Według lekarzy jedynym skutecznym leczeniem była operacja – wycięcie guza. Ale wiadomo było, że operacja jest wielkim zagrożeniem dla życia.
Siostra Nulla:
Miałam trudności z oddychaniem, a co za tym idzie z zasypianiem w pozycji leżącej. Poza tym trudno mi było przełykać. Z tego powodu miałam też lęki, które wywoływały dodatkowe skurcze, szczególnie podczas przyjmowania posiłków. Każdy lęk sprawiał, że przełyk się zaciskał. (…) czasem byłam już u kresu sił.
Siostra wyszła na jeden dzień ze szpitala, by za zgodą biskupa diecezjalnego Kazimierza Majdańskiego, po pięciu miesiącach nowicjatu złożyć śluby na wypadek śmierci. Odbyło się to w Szczecinie podczas Mszy św., której przewodniczył biskup Stanisław Stefanek. Tuż po Mszy św. Siostra wyjechała do Gliwic.
Siostra Nulla:
Badania wykazały powiększenie się guza w gardle środkowym do 5 cm. Był widoczny przy otwarciu ust, ponieważ zajmował całą przestrzeń gardła środkowego. Zdaniem lekarzy guz nie nadawał się do operacji, między innymi ze względu na bliskość tętnicy szyjnej. Usłyszałam (…), że bez operacji pozostaje mi kilka miesięcy życia. Natomiast operacja niesie duże ryzyko powikłań i nie wiadomo, czy ją przeżyję. Wtedy pojawiły się moje pierwsze łzy. Byłam młoda, pełna pragnień, oddania dla Boga. Nie chciałam umierać, ale towarzyszyła mi świadomość, że Bóg już przyjął moje życie.
Wtedy lekarze postanowili podać zwiększoną dawkę jodu. Nastąpiło to 14 marca 1989 r. przed krytyczną nocą.
Siostra Nulla:
Pamiętam pierwszy wieczór po podaniu jodu. Zaczęłam się czuć źle. Coraz większe trudności sprawiało mi oddychanie. Być może to lęk potęgował te trudności. Brakowało mi powietrza, oddech zaczynał mnie męczyć. Wydawało mi się, że nie ma ważniejszej rzeczy na świecie niż oddychanie. Czułam jakby skończyło się powietrze wokół mnie. (…) Zauważyłam bieganie wokół mnie i zrozumiałam, że sytuacja jest bardzo zła. Pojawił się wtedy trudny do zatrzymania krwotok z nosa. Spływająca krew sprawiała, że miałam jeszcze większą trudność w oddychaniu. Taki stan utrzymywał się przez kilka godzin. Tej nocy miałam odczucie, że każdy oddech jest tym ostatnim. Wiedziałam, że moje życie się kończy. Nie miałam sił, aby płakać, żałować dni, których nie przeżyję. Wewnętrznie godziłam się z wolą Bożą, z tym, że odchodzę. W tamtym momencie towarzyszyło mi jedno jedyne pragnienie – umrzeć wśród sióstr w Przybiernowie. Siostra Samuela, która przebywała wtedy ze mną w szpitalu, została poinformowana, że stan jest bardzo poważny i nie wiadomo, czy przeżyję do rana. Siostra przekazała wiadomość do wspólnoty w Przybiernowie. Cały czas trwała bardzo żarliwa modlitwa w mojej intencji przez wstawiennictwo kardynała Wyszyńskiego. Z późniejszych relacji sióstr dowiedziałem się, że siostra Christiana poprosiła siostrę Annę, aby zaczęła szyć dla mnie habit do trumny. Siostry brały pod uwagę to, że rano przyjadą z moją mamą i z tym habitem do Gliwic.
Byłam bardzo słaba, przerażenie przeplatało się ze zgodą na śmierć. Nie traciłam przytomności, więc ten moment dobrze pamiętam. Nie oddadzą go żadne słowa. Takie chwile przeżywa się w samotności z Bogiem, nawet wówczas, gdy wokół są ludzie. W moich myślach przeplatały się słowa lekarzy, którzy nie dawali mi szans na życie, ze słowami siostry Christiany, która mówiła, że jeśli jest taka wola Boga, to już niedługo spotkam Chrystusa Oblubieńca i doznam niebywałego szczęścia w niebie. Jednak kiedy człowiek umiera w cierpieniu, nie odczuwa szczęścia. Do końca toczyła się walka. Teraz po tylu latach nie chcę niczego dodawać, wyolbrzymiać, ubarwiać. Wiem jedno, że Bóg był ze mną, a tego doświadczenia nie sposób opisać. Nad ranem stan zaczął się poprawiać. Kiedy przyszła do szpitala siostra Samuela, lekarze powiedzieli jej, że „cud już się stał" – przeżyłam noc. Guz nie zniknął tej nocy, zanikał sukcesywnie. Leżałam dalej na oddziale zamkniętym, ale z każdym dniem czułam się coraz lepiej. Po 10 dniach zostałam wypisana do domu. Później bardzo często tam wracałam. Kolejne badania potwierdzały dobry stan zdrowia, który trwa do dzisiaj. Do chwili obecnej jestem pod stałą kontrolą lekarzy z Instytutu w Gliwicach, choć częstotliwość wizyt jest znikoma.
Pan doktor powiedział do mnie: „Cud, dziecko, że ty żyjesz. Na kolanach do Częstochowy". Później również wielokrotnie powtarzał te słowa nie tylko wobec mnie, ale również wobec sióstr, które mi towarzyszyły.
W diecezji szczecińskiej o zdrowie chorej Siostry Nulli modlili się księża i klerycy, wierni w parafiach:
„Dziś wiem, że uzdrowienie zawdzięczam wielu ludziom, a w sposób szczególny kardynałowi Wyszyńskiemu, przez wstawiennictwo którego wołałyśmy do Boga o cud.
Wszystkie siostry we wspólnocie odmawiały w tym czasie nowennę przez wstawiennictwo kardynała Wyszyńskiego, dziewięć razy w ciągu jednego dnia (aby całą nowennę odmówić jednego dnia) z rękami rozłożonymi w krzyż. Po zbadaniu w procesie beatyfikacyjnym historii mojej choroby, leczenia oraz uzdrowienia uznano, że w nocy z 14 na 15 marca 1989 roku zostałam cudownie ocalona przed uduszeniem przez wstawiennictwo kardynała Wyszyńskiego".
W 2011 roku, kiedy ojciec Gabriel Bartoszewski, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego kardynała Wyszyńskiego w rozmowie z siostrami ze wspólnoty stwierdził, że nie ma jeszcze cudu za jego przyczyną, te zdziwione powiedziały, że przecież ich siostra została uzdrowiona cudownie za wstawiennictwem Kardynała. Siostra na prośbę Ojca Bartoszewskiego opisała swoją chorobę, a on poprosił ją o dokumentację. Dokumentacji po 21 latach już nie było.
A jednak cudowne wydarzenia towarzyszyły kompletowaniu dokumentacji do procesu beatyfikacyjnego kardynała Wyszyńskiego. Poszukiwano dokumentacji choroby siostry Nulli w klinice w Szczecinie, kiedy stwierdzono, że historie choroby z tego roku zostały zniszczone. Niedługo okazało się, że jeden z pracowników odnalazł tę dokumentację. W podobny sposób znaleziono dokumentacje w dwóch innych szpitalach. Tak też odnalazły się po 20 latach fotografie gardła Siostry w szufladzie, podczas przeprowadzki oddziału, zdjęcia wykonane na polecenie profesora do dokumentacji kliniki. Zdjęcia te dołączono do akt procesowych.
I wreszcie pani doktor, która jako pierwsza skierowała Siostrę na biopsję. Kiedy Siostra rozpoznała ją po 20 latach na Mszy Świętej w Szczecinie, umówiła się z nią na spotkanie:
Po kilku dniach na prośbę pani doktor zatelefonował do mnie jeden z księży, który przekazał jej adres i numer telefonu. Poinformował również, że pani doktor po spotkaniu ze mną odnalazła w swoich osobistych zapiskach notatkę z 1987 roku, po pierwszej konsultacji, którą u niej odbyłam z powodu guza. Wspomniana notatka została później dołączona do dokumentacji procesowej, a jej treść brzmiała następująco. Po pierwszej wizycie: „Ukochanej Lucynce – przybranej mojej córeńce – na drodze jej młodego życia poświęconego Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Naznaczając Cię cierpieniem, Chrystus wskazał drogę nowego życia, dał Ci łaskę dzielenia się swoim cierpieniem na krzyżu, bo tylko tym, których szczególnie kocha, daje tę łaskę. W przeddzień 25-lecia sakry biskupiej naszego drogiego Pasterza Diecezji również naznaczonego wielkim cierpieniem w Dachau – Lucynko to znak nadziei". I po drugiej wizycie: „Lucynka ma 21 lat – zgłosiła się z powiększonym węzłem chłonnym szyi – wszystkie badania potwierdziły moje przypuszczenie (…) nowotwór złośliwy – jest po operacji. To młode życie w rękach Boga. Ofiarowała je wcześniej, oddając się w służbę Chrystusa Ukrzyżowanego". Pomyślałam, który lekarz robi taką notatkę i przechowuje ją ponad 20 lat. Przeszyły mnie dreszcze.
Oto fragment wspomnień siostry dr Samueli Grażyny Klimas:
„Pojechałyśmy [z siostrą Nullą] do Gliwic. (…) Dla mnie był to także trudny czas. Podczas tego pobytu na bieżąco informowałam przełożoną wspólnoty o stanie zdrowia siostry Nulli oraz o wszystkich rozmowach z lekarzami, z których żadna nie zawierała dobrych wiadomości. W tym czasie wszystkie siostry podjęły bardzo gorliwą modlitwę, prosząc Boga o cud uzdrowienia przez wstawiennictwo Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia był traktowany jako duchowy ojciec wspólnoty. My łączyłyśmy się z siostrami w modlitwie. Ze szpitala siostra Nulla została wypisana w Wielkim Tygodniu. W Wielką Środę wróciłyśmy na Paschę do Przybiernowa".
W kolejnych miesiącach siostra Nulla regularnie odbywała wizyty kontrolne. Na wizycie w czerwcu 1990 roku ordynator oddziału – dr Bohdan Więckowski rozłożył ręce na powitanie i powiedział: „Dziecko, cud. Na kolanach do Częstochowy. Jesteś zdrowa. To nie myśmy tego dokonali". Badania wykazały, że guz całkowicie zniknął, pozostał tylko ślad. Żadnych innych zmian nie stwierdzono.
„Od początku jej wyzdrowienia byłyśmy przekonane, że tego cudu dokonał Bóg przez wstawiennictwo Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Miłosierny Bóg wysłuchał naszego wołania i dokonał swojego dzieła".
29 listopada 2018 roku konsylium lekarskie w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych uznało uzdrowienie za niewytłumaczalne z punktu widzenia medycznego. Orzeczenie otworzyło drogę do dalszej, końcowej pracy nad procesem. 24 września 2019 roku zebrała się komisja kardynałów i biskupów, która potwierdziła autentyczność uzdrowienia przez wstawiennictwo sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego i zaopiniowała pozytywnie papieżowi.
2 października 2019 roku papież Franciszek ogłosił dekret o cudownym uzdrowieniu, którego końcowa sentencja brzmi:
„Udowodniono cudowne uzdrowienie przez Boga przez wstawiennictwo Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Metropolity Gnieźnieńskiego i Warszawskiego, Prymasa Polski, Kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego, mianowicie natychmiastowe, doskonałe i trwałe uzdrowienie pewnej siostry Nulli Garlińskiej przed uduszeniem (utratą życia) z powodu ostrej niewydolności oddychania".
Droga do beatyfikacji była otwarta.
Siostra Nulla Garlińska
Beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego odbyła się 12 września 2021 r.
Opracowanie Janusz A. Lewicki na podstawie książki Cud kardynała Wyszyńskiego. Uzdrowienie siostry Nulli. Z uczestnikami procesu kanonicznego o uznanie cudu uzdrowienia rozmawia Aleksandra Bałoniak, Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2021