Czterdzieści pięć lat temu 16 października byłem na tarasie Sekretariatu Stanu, kiedy kard. Pericle Felici po pojawieniu się białego dymu ogłosił nazwisko nowego Papieża: Karol Wojtyła. Abp Agostino Casaroli (rok później został kardynałem), który był tam z nami, skomentował: „Jak wielką odwagę wykazali kardynałowie, wybierając kardynała z kraju zza « żelaznej kurtyny », Co za odwaga!".
Otoczyliśmy wszyscy abpa Casaroliego i zadawaliśmy mu pytania w oczekiwaniu, kiedy nowy Papież pojawi się na balkonie Bazyliki Watykańskiej.
Powiedział nam: to silna i fascynująca osobowość ze względu na jego liczne talenty, ale nigdy bym nie pomyślał o ewentualności, że nowy Papież może pochodzić zza « żelaznej kurtyny »,
Po upływie 45 lat długi pontyfikat Jana Pawła II uderza ogromem i wielkością zrealizowanych dzieł, wielką ilością wydarzeń i inicjatyw, a także ze względu na uzyskany konsensus i na to, czym było przez ponad ćwierć wieku jego przywództwo duchowe i moralne.
Papież Wojtyła zdumiewał nie tylko tym, co robił, ale także miłością, jaka nim kierowała, i swoim pragnieniem pomagania wszystkim w poszukiwaniu Boga i w zabieganiu o to, aby na świecie wzrastały poszanowanie człowieka, braterstwo i solidarność.
Św. Jan Paweł II był osobowością nieprzeciętną, Papieżem, który włączył się w nurt tradycji Kościoła z niezaprzeczalnym rysem nowości, ale także całkowitej wierności nauce, przekazanej przez apostołów.
Nie sposób nie uznać, że Boża Opatrzność wyznaczyła mu wielkie zadania w historii świata jego czasów.
Św. Jan Paweł II był przede wszystkim wielkim człowiekiem Bożym, ożywianym niezachwianą wiarą.
Pierwszym i fundamentalnym wymiarem jego pontyfikatu był wymiar religijny. Motywacja całego jego pontyfikatu, główna inspiracja jego myśli i wszystkich jego inicjatyw były natury religijnej – wszystkie wysiłki Papieża miały na celu zbliżanie ludzi do Boga i sprawienie, aby Bóg znów stał się protagonistą na tym świecie. Chciał, aby w tym naszym świecie było jeszcze miejsce dla Boga.
Żarliwy apel, wypowiedziany podczas jego pierwszej celebracji eucharystycznej na placu św. Piotra: « Nie bójcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi », dobrze wyrażał inspirację i program całego jego pontyfikatu. Tamte słowa wyrażały troskę apostolską, która go skłaniała do wyruszania na drogi świata na spotkanie ludów z każdej kultury i rasy, aby głosić wszystkim, że tylko w Bogu, który zbliżył się do nas w Chrystusie, ludzkość może znaleźć prawdziwe zbawienie.
Tę prawdę głosił on wiernie i z odwagą, której nie zdołały osłabić czy nadszarpnąć nawet dwie kule wystrzelone w niego 13 maja 1981 r.
Wielkość jego długiego pontyfikatu tkwi przede wszystkim w tym, że rozbudził w świecie zmysł religijny. W zsekularyzowanym społeczeństwie swoich czasów pomagał on chrześcijanom uwolnić się od błędnego poczucia niższości względem dominującej kultury laicystycznej i nie bać się być i deklarować się chrześcijanami. Niestrudzone było jego nawoływanie do powrotu do Boga, kierowane do społeczeństwa, które na Zachodzie o Nim zapominało, a które za « żelazną kurtyną » Go zwalczało.
Wyjaśniał, że nasze horyzonty, mężczyzn i kobiet, nie mogą się ograniczać do tej ziemi. Nauczał, że sumienie, « w którym człowiek pozostaje sam z Bogiem i odkrywa prawo wpisane w serce » (por. Gaudium et spes, 16) nadaje mężczyznom i kobietom niezwykle wzniosłą godność, i nawoływał do odnowy społeczeństwa przez pomaganie mu w odnalezieniu na nowo mocy przesłania Chrystusa (por. Insegnamenti 1986 r., I, p. 1379).
Jan Paweł II ufał w siłę kwestii duchowych i moralnych i był świadkiem wyjątkowego formatu również ze względu na swoją wyraźną spójność – u niego nie było rozłamu między tym, co myślał, i tym, co mówił; między tym, w co wierzył, i tym, czym był. W nim była pełna jedność wiary i życia.
Oprócz tego, że był człowiekiem Bożym, Jan Paweł II był żarliwym obrońcą człowieka, godności, praw i wolności każdej osoby ludzkiej. Również ta kwestia była charakterystyczna dla jego nauczania, które pomogło wielu osobom odkryć etyczny sens życia. U źródła tego zaangażowania na rzecz człowieka wyróżnia się jasna wizja godności każdej osoby ludzkiej, « wyjątkowej i niepowtarzalnej », jak mawiał. Każde naruszenie godności jakiejkolwiek istoty ludzkiej jest zniewagą Boga, naszego Stwórcy. Głosił on prawa człowieka i bronił ich jako praw, które Bóg wpisał w naturę ludzką. Zawsze stawał w obronie nienaruszalności życia ludzkiego od pierwszej chwili poczęcia po naturalny kres.
Na kobietę i mężczyznę patrzył on oczami Boga i miłował ich sercem Boga. Jego antropologia była chrystocentryczna – stworzenie ludzkie znajduje sens swojego życia ponad sobą; znajduje go w Bogu, który w Chrystusie stał się człowiekiem.
Gdy pracowało się blisko Jana Pawła II, wiele spraw uderzało – robiły wrażenie jego pewność, jego niezachwiane przekonania, umiejętność przemawiania do tłumów… zdolność widzenia dalej niż inni – jednak tym, co zawsze zdumiewało mnie najbardziej, była głębia i intensywność jego modlitwy. Nie da się zrozumieć Papieża Jana Pawła II w oderwaniu od jego relacji z Bogiem. Był wielkim człowiekiem modlitwy, ożywianym silną duchowością chrystocentryczną i maryjną. Było w nim wyjątkowe dążenie duchowe i mistyczne, i właśnie z modlitwy płynęła jego pewność, absolutne opanowanie i jego pogoda ducha w każdych okolicznościach.
Uderzał widok, jak pogrążał się w modlitwie – można było zauważyć u niego całkowite zaangażowanie, które go pochłaniało tak, jakby nie miał problemów i pilnych obowiązków, które go wzywały do czynnego życia. Jego postawa była skupiona i zarazem spontanicznie naturalna.
Sposób, w jaki się modlił, pozwalał zobaczyć, że więź z Bogiem była dla niego oddechem duszy i pokornym słuchaniem głosu Boga.
Poruszały łatwość i szybkość przechodzenia od kontaktu ludzkiego z tłumami do skupienia na intymnej rozmowie z Bogiem. Miał wielką zdolność koncentracji. Kiedy był pogrążony w modlitwie, to, co działo się dokoła niego, jak gdyby go nie poruszało i nie dotyczyło, tak bardzo zatapiał się w spotkaniu z Bogiem.
W ciągu dnia przejściu od jednego zajęcia do innego zawsze towarzyszyła krótka modlitwa.
Każda jego ważna decyzja dojrzewała na modlitwie. Przed każdą znaczącą decyzją Jan Paweł II długo ją omadlał, czasami przez kilka dni. Odnosiło się wrażenie, jakby omawiał z Bogiem różne problemy.
W kwestiach pewnej wagi nigdy nie podejmował decyzji od razu. Swoim rozmówcom, którzy go o coś zapytywali bądź coś proponowali, mówił, że chce się zastanowić, zanim odpowie. W rzeczywistości zyskiwał na czasie, żeby wysłuchać kilku opinii, ale przede wszystkim zamierzał się pomodlić, aby uzyskać światło z góry przed podjęciem decyzji.
Pamiętam jeden przypadek w latach, kiedy byłem substytutem w Sekretariacie Stanu, gdy wydawało mi się, że Papież już zdecydowanie opowiada się za pewnym trudnym wyborem. Zapytałem go więc, czy można wydać komunikat. Odpowiedź brzmiała: « Zaczekajmy, chcę jeszcze się pomodlić, zanim podejmę decyzję ».
Przy podejmowaniu decyzji główną sprawą dla niego było to, żeby postępować w obliczu Boga zgodnie z prawdą, sprawiedliwością i słusznością, a nie to, czy były one popularne, czy nie. Nigdy nie zabrakło mu koniecznej odwagi.
Kiedy rozważano jakiś problem i nie udawało się znaleźć właściwego i odpowiedniego rozwiązania, Papież zakańczał, mówiąc: « Musimy się jeszcze pomodlić, żeby Pan przyszedł nam z pomocą ». Zawierzał się modlitwie, żeby znaleźć światło na drodze, którą trzeba iść.
Ważnym aspektem jego duchowości było nabożeństwo do Matki Bożej – wymiar maryjny, wyrażający się w motcie « Totus tuus », naznaczał całe jego życie. Było to dziedzictwo, jakie pozostawiła mu przedwcześnie zmarła mama, które później pogłębiał i rozwijał, prowadzony przez ojca na drodze dojrzewania duchowego. Karol Wojtyła urodził się 18 maja 1920 r., kilka minut po godzinie 17, kiedy w kościele parafialnym, znajdującym się bardzo blisko jego domu, odbywało się majowe nabożeństwo maryjne. Gdy tylko Karol przyszedł na świat, mama, słysząc dobiegający z kościoła śpiew Litanii loretańskiej, powiedziała: « Otwórzcie okna, bo chcę, żeby pierwszymi głosami i pierwszymi dźwiękami, jakie usłyszy moje dziecko, były pieśni o Matce Bożej ».
W okresie, kiedy pracował w kamieniołomie, a później w fabryce Solvay, Karol Wojtyła czytał książkę św. Ludwika Marii Grigniona de Monfort – Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, którą podarował mu pewien człowiek świecki, Jan Tyranowski. Utworzył on w parafii 15-osobową grupę młodych ludzi – wśród nich był Karol Wojtyła – którzy zobowiązali się do odmawiania codziennie, każdy, dziesiątki Różańca.
Nie bez znaczenia jest fakt, że dwa tygodnie po tym, jak został wybrany na Stolicę Piotrową, w pierwszą wolną dla niego niedzielę po południu udał się do sanktuarium na Mentorelli, żeby modlić się do Matki Bożej, ale także, żeby mówić o modlitwie, potwierdzając, że uważał za swoje główne zadanie jako Papieża modlitwę za Kościół i za świat, i pragnął, aby modlitwa była « pierwszym orędziem Papieża » (homilia w sanktuarium na Mentorelli, « L'Osservatore Romano », 30-31 października 1978 r.).
Msza św. była dla niego rzeczywistością najwznioślejszą, najważniejszą i najświętszą. Podczas spotkania z kapłanami w 1995 r. powiedział: « Msza św. jest absolutnie centrum mojego życia i centrum każdego dnia w moim życiu » (« L'Osservatore Romano », wyd. polskie, n. 1/1996, s. 4). « Odprawianie każdego dnia Mszy św. jest dla mnie potrzebą serca ».
Cały świat śledził ostatnie dni Papieża Jana Pawła II. Swoim przykładem nauczył nas, że życie jest darem, który trzeba przeżyć do samego końca z ufnością w Boga i akceptując z pogodą ducha uciążliwości choroby. Wskazał nam jak przebywać drogę ku tajemnicy, która nas czeka, kiedy również dla każdego z nas otworzą się bramy wieczności. To była jego ostatnia nauka – nauka jako Papieża.
Kard. Giovanni Battista Re
Dziekan Kolegium Kardynalskiego