Louis Even
W dwudziestym wieku, w erze postępu, człowiek dokonał ogromnych osiągnięć w technologii, ale pozostał daleko w tyle w dziedzinie idei i filozofii. Zatraciliśmy poczucie celu. To znaczy, straciliśmy z oczu prawdziwy cel rzeczy; cel polityki, ekonomii, współżycia w społeczeństwie, cele instytucji rządowych, a nawet cel ludzkiej egzystencji na ziemi, i zwróciliśmy nasze głowy gdzie indziej.
Słuszne jest, że wszystko powinno być uporządkowane i skierowane w celu pełnego rozwoju jednostki ludzkiej. W rzeczywistości jednak, jednostka ta jest poddana warunkom, które krępują ją, przykuwają do twardego łoża udręczeń i trosk o doczesne potrzeby, chociaż wokół niej jest nadmiar wszystkiego, czego jej potrzeba.
W 1941 roku, w orędziu radiowym wygłoszonym w dniu Zielonych Świąt, Ojciec Święty Pius XII zwrócił uwagę całemu światu, który o tym zapomniał, że doczesne dobra stworzone przez Boga są przeznaczone dla całej ludzkości i indywidualnie dla każdego człowieka:
„Dobra materialne zostały stworzone przez Boga dla zaspokojenia potrzeb wszystkich ludzi i muszą być dostępne dla wszystkich".
Dla podkreślenia, że dobra te są dla wszystkich ludzi, a nie tylko dla małych uprzywilejowanych grup, takich jak właściciele kapitału albo zatrudnieni w produkcji, Jego Świątobliwość dodał:
„10. Każdy człowiek, jako istota żyjąca i obdarzona rozumem, ma rzeczywiście z natury zasadnicze prawo korzystania z materialnych dóbr ziemi... To osobiste prawo do dóbr materialnych w żaden sposób nie może być zniesione, nawet przez inne prawa pewne i powszechnie uznawane".
Ale jak mamy zorganizować dystrybucję dóbr, aby mogły one osiągać swój podstawowy cel? Jest to, jak mówi Papież, sprawa leżąca w gestii poszczególnych społeczności, które powinny, na drodze legislacji, osiągać „realizację prawa do udziału w dobrach materialnych, przysługującego każdej osobie". Realizację, a nie ignorancję ani blokowanie tego prawa.
Kredyt Społeczny, szczególnie przez swą propozycję wypłacanej regularnie dywidendy dla każdego obywatela, bez żadnych innych warunków jak tylko te, że osoba została urodzona i jeszcze nie umarła, przedstawił najbardziej konkretną i praktyczną sugestię, według której każdy obywatel będzie miał zapewniony wystarczający udział w materialnej produkcji kraju. W kraju, takim jak Kanada, który jest faktycznie albo potencjalnie zasobny, dywidenda ta może być na tyle wysoka, aby zapewnić jednostce godne życie.
A to, jak mówi major Douglas, szkocki inżynier, który ustanowił szkołę Kredytu Społecznego, usytuowałoby zasady ekonomii w służbie filozofii. Jakiej filozofii? Filozofii zrodzonej z samego chrześcijaństwa!
Możemy powiedzieć, że są dzisiaj na świecie dwie filozofie, walczące ze sobą wzajemnie: duchowa filozofia chrześcijańska i materialistyczna filozofia pogańska.
Filozofia chrześcijańska uczy nas, że Bóg jest naszym Stwórcą. Jest On naszym Ojcem, ponieważ jesteśmy Jego stworzeniami.
Bóg wzywa nas do życia nadprzyrodzonego. Wzywa nas, abyśmy uczestniczyli, poprzez Łaskę, w Jego Boskim życiu. W ten sposób, z innego tytułu, stajemy się dziećmi Boga, członkami Mistycznego Ciała Chrystusa.
Z tej wiary powinno logicznie wynikać, że relacje ludzkie między osobami a grupami osób powinny być oparte na zasadach braterstwa.
Cywilizacja jest niczym więcej, jak wcieleniem etycznych i metafizycznych wartości, które istnieją w zwyczajach i instytucjach społeczeństwa. Filozofia braterstwa, oparta na chrześcijaństwie, jeśli przenika obyczaje i instytucje społeczne, jeśli jest w nie wcielana, tworzy w tym społeczeństwie prawdziwie chrześcijańską cywilizację.
Czy my żyjemy w cywilizacji chrześcijańskiej? Czy nasze instytucje ekonomiczne, pośród innych, odzwierciedlają tę filozofię braterstwa? A co z instytucjami finansowymi? Czy nasz system finansowy, który panuje raczej nad naszym życiem ekonomicznym niż mu służy, przejawia ducha braterstwa? Czy nie jest prawdą, że zbyt często zauważamy w nim wszystkie elementy pogańskiej i materialistycznej filozofii?
Materializm nie zajmuje się tym, co jest najszlachetniejsze, najtrwalsze, nieśmiertelne w człowieku – jego duszą. Materializm zauważa w człowieku, jak i wszędzie indziej, materię, która być może rozwija się i podlega postępowi, ale która przemija w czasie. Uważa on, że człowiek jest tylko jednostką produkcyjną, której wartość jest oceniana według zdolności do produkowania – podobnie jak w przypadku zwierzęcia lub maszyny. Człowiek jest instrumentem do użycia przez społeczeństwo, do wykorzystania, jeśli potrzeba. Instytucje nie istnieją dla człowieka, ale raczej człowiek istnieje dla instytucji. Ateistyczny komunizm jest najbardziej zaawansowanym wyrazem takiego materializmu.
Taka pogańska i materialistyczna filozofia nie jest chyba w stanie przejawiać szacunku ani dla jednostki ludzkiej, ani dla ducha braterstwa wśród ludzi.
Żyjemy w chrześcijańskim kraju. Rzadko znaleźć można na tej ziemi kogoś, kto zaprzeczyłby, że nasze społeczeństwo, tu w Kanadzie, zostało zbudowane i podtrzymywane w rozwoju dzięki zasadom chrześcijańskim. Tak twierdzi co najmniej większość Kanadyjczyków.
Zatem powinniśmy wierzyć, że wszyscy jesteśmy braćmi, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Ojca, Boga. Osoby w służbie Bogu, kapłani, stale nam to przypominają. Ich służba jest poświęcona w dużej części temu, aby filozofia braterstwa ludzi w Bogu była przez nas stosowana w życiu. I prawdopodobnie niektórzy ludzie osiągają tu pewien sukces.
Lecz zapytajmy o nasze instytucje, o nasze życie ekonomiczne. Jakie są nasze polityczne, ekonomiczne i społeczne relacje? Czy są w nich jakieś przejawy tego pochodzącego od Boga braterstwa?
Jesteśmy nauczeni walczyć o życie, jak dzikie zwierzęta w dżungli. Silniejszy zżera słabszego i w ten sposób zapewnia sobie przetrwanie. Pies pożera psa. Sukces musi być osiągnięty, niezależnie od tego, jakim kosztem innych.
Odbywa się okrutna walka, aby wyrwać z puli pieniędzy w obiegu te kwoty, które w rzeczywistości nigdy nie były do obiegu wprowadzone. I gdy ktoś już coś zdobędzie, automatycznie doprowadza do ruiny kogoś innego.
Zasady, które kierują naszym życiem, wymagają, żeby istota ludzka była zatrudniona w produkcji, aby mieć prawo do udziału w jej produktach. Postęp, który uwalnia ludzi od konieczności pracy, jednocześnie pozbawia ich prawa do udziału w owocach produkcji. Muszą oni znaleźć gdzieś pracę. Stąd jeszcze jeden rodzaj dzikiej walki – walka o pracę.
Wraz z postępami w ulepszaniu technologii produkcji, musimy tworzyć nowe miejsca pracy, tzn. tworzyć nowe formy produkcji, a wskutek tego wzniecać nowe potrzeby u ludzi. Zamiast pomagać człowiekowi uwalniać się od starań i udręczeń w zabieganiu o chleb powszedni i dach nad głową, umożliwiając mu w ten sposób zajmowanie się bardziej szlachetną działalnością, co pozwoliłoby na pełny rozkwit jego uzdolnień, zajmujemy się podsuwaniem mu nowych potrzeb i podsycaniem apetytów. Budujemy czysto materialistyczną cywilizację, stale nazywając ją „chrześcijańską". A wszystko to dlatego, że nie godzimy się na sprawiedliwą dystrybucję ogromnej produkcji naszego systemu, który potrzebuje coraz mniej ludzkich rąk, aby utrzymywać stale wysoki poziom produkcji.
Jest to materialistyczna cywilizacja. Jest to cywilizacja oparta na prawie dżungli. Jest to cywilizacja wilków, które spostrzegły, że ich monopol pieniądza i kredytu najlepiej im służy, gdy wzniecają krwawe konflikty między narodami. Wtedy i tylko wtedy społeczeństwo dostaje coś za nic – narzędzia śmierci, które spadają jak deszcz z nieba!
A co przeważa w naszym życiu politycznym: duch braterstwa czy duch podziału i kłótni? Partie polityczne ze swej prawdziwej natury istnieją dla niezgody i walki raczej, niż dla współpracy i miłości. Kandydat, który zwycięża, osiąga to tylko kosztem innych.
Jakże inna jest formuła przyjęta przez nasz ruch Kredytu Społecznego. Jest to polityka braterstwa raczej niż polityka partyjna! Jest to braterstwo, gdzie wszyscy jednoczą się dla sukcesu każdego. Dlatego też wszyscy zyskują, a nikt nie traci nawet w najmniejszym stopniu. Ci, którym idzie najlepiej, pomagają innym osiągnąć to, co dla nich najlepsze. Każdy sukces apostoła naszego Ruchu znacznie ułatwia zadanie innych jego członków, poświęcających się politycznej edukacji ludzi.
Lecz ci, którzy, używając nazwy Kredyt Społeczny, próbują budować i promować partię polityczną, wpadają w ideologię rozbijania jedności, dzielenia ludzi, rozdzierania politycznej tkanki społeczeństwa. Tacy przestają być Kredytowcami Społecznymi. Nie służą oni tej samej filozofii, którą głosi autentyczny Kredyt Społeczny.
Powołanie Kredytowca Społecznego jest wielkim powołaniem. Ponieważ jest chrześcijaninem, jego powołanie jest takie samo, jak innych chrześcijan, a mianowicie czynić, aby chrześcijaństwo stawało się częścią naszych zachowań i zwyczajów, aby żyć chrześcijańskimi zasadami braterstwa. Jako Kredytowiec Społeczny, winien pracować nad wprowadzaniem tej samej filozofii braterstwa do naszych politycznych, ekonomicznych i finansowych instytucji i praktycznie do wszystkich instytucji, z których składa się państwo naszego narodu.
Kredytowiec Społeczny rozumie znaczenie tego powołania, gdyż w obecnym porządku ekonomicznym ludzie są zmuszeni stosować prawo dżungli, będące w zupełnej sprzeczności z filozofią, którą powinni żyć – filozofią braterstwa wszystkich ludzi wobec Ojcostwa Boga.
Logiczne jest to, że idea, która jest pogańska i materialistyczna, doprowadzi do pogańskiego i materialistycznego systemu ekonomicznego.
Lecz, powstały na chrześcijańskim rozumieniu życia, finansowy, ekonomiczny i polityczny ustrój (porządek), który jest pogański, brutalny, materialistyczny i pozostawiający swe liczne ofiary, porzucone na drogach życia, jest zaprzeczeniem chrześcijańskiego nauczania. Jest to odstępstwo od wiary chrześcijańskiej!
Kredytowcy Społeczni odmawiają jakiegokolwiek uczestnictwa w takiej apostazji. Są zdecydowani kontynuować walkę z całą mocą, wspomagani łaską Bożą, aż do spełnienia, gdy światło rozprzestrzeniane szeroko, dzięki ich bezinteresownym wysiłkom, ostatecznie przyczyni się do zbudowania prawdziwie chrześcijańskiej cywilizacji, w której zasadą życia będzie braterstwo wszystkich ludzi w Bogu Ojcu.
Louis Even