Colin Barclay-Smith (1893-1957) był australijskim dziennikarzem, który zaczął studiować propozycje Kredytu Społecznego Douglasa w czasie pierwszych lat Depresji. Był tak przekonany o wartości tej doktryny, że w 1932 r. założył mające ją rozpowszechniać czasopismo pt. Nowa Era (The New Era), które osiągnęło liczbę 30 tysięcy prenumeratorów. W 1934 r. Barclay-Smith towarzyszył Douglasowi w jego podróży po Australii i Nowej Zelandii. Barclay-Smith zmarł 19 maja 1957 r. w Sydney w wieku 64 lat. Był świetnym pisarzem i autorem wielu publikacji na temat różnych aspektów Kredytu Społecznego. Ostatnia z nich, It's Time They Knew (Nadszedł czas, żeby się dowiedzieli), została opublikowana kilka miesięcy przed jego śmiercią. Książka ta była wielokrotnie wznawiana i aktualizowana pod tytułem The Money Trick (Pieniężny trick). Po polsku ukazała się w przekładzie naszego autora Szczęsnego Górskiego pt. Dlaczego wciąż brak nam pieniędzy? Poniżej publikujemy jej fragmenty.
Już czas, by społeczeństwa na całym świecie poznały alarmujące fakty. Sprawdź swoją wiedzę o nich, śledząc poniższe pytania:
Czy wiesz, że żaden bank nie pożycza złożonych w nim pieniędzy?
Czy wiesz, że gdy bank pożycza pieniądze, TWORZY je z niczego?
Czy wiesz, że pożyczki bankowe to tylko zapisy w rubryce kredytowej bankowych rejestrów? Nie posiadają żadnej innej egzystencji.
Czy wiesz, że praktycznie wszystkie pieniądze ludności wchodzą w obieg jako długi wobec banku?
Czy wiesz, że każdy zwrot pożyczki bankowej kasuje istnienie odpowiedniej sumy pieniędzy?
Czy wiesz, że banki nabywają place budowy, wznoszą budynki i wchodzą w posiadanie własności bez żadnych kosztów własnych – dzięki prostej czynności uznawania swych własnych czeków?
Możesz odrzucić te stwierdzenia jako „niewiarygodne", czy „absurdalne", lecz przekonasz się, że każde z nich zostanie udowodnione ponad wszelką wątpliwość.
Większość z nas wychowała się z bardzo niejasnymi pojęciami na temat pieniądza. Nie mamy wątpliwości, że rząd ma prawo drukować banknoty i bić monety. Co do reszty, nasza wiedza jest bardzo niejasna.
Na przykład ludzie przeważnie są ofiarami nieporozumienia w przekonaniu, że jedynym pieniądzem w obiegu są banknoty i srebrne czy mosiężne monety. Stanowią one bardzo, bardzo małą część pieniędzy krążących w społeczeństwie.
Faktycznie, banknoty i monety – tj. prawne środki płatnicze – są używane w niespełna pięciu procentach ogólnej sumy zakupów. Ponad 95 procent wszystkich transakcji dokonuje się w czekach.
Pieniądz w postaci czeków jest w rzeczywistości pieniądzem tworzonym w banku – kredytem bankowym – lecz działa dokładnie tak samo, jak waluta obiegowa. Autorytety bankowości, cieszące się światowym uznaniem, stwierdzają, że banki mogą tworzyć i tworzą kredyt w wysokości aż dziewięcio-, dziesięciokrotnie przewyższającej ich zasoby gotówkowe.
Banki bardzo starają się o podtrzymanie fikcji, iż są tylko „strażnikami depozytów swoich klientów" – że pożyczają depozyty oraz że ich dochody pochodzą z różnicy między oprocentowaniem płaconym depozytorom, a tym, które otrzymują od pożyczkobiorców. Tego rodzaju wyobrażenie jest całkiem niesłuszne. Powszechne przyjmowanie tego wielkiego złudzenia finansowego za prawdę jest źródłem przeważającej części fałszywych pojęć na temat pieniądza.
Fakty odnośnie pieniądza są następujące:
Banki nie pożyczają złożonych u nich pieniędzy.
Każda pożyczka bankowa lub przekroczenie konta jest aktem stworzenia całkiem nowego pieniądza (kredytu). Stanowi on czysty przyrost ilości pieniądza krążącego w społeczeństwie.
Gdy bank pożycza pieniądze, nie zużywa do tego ani krzty pieniędzy deponentów.
Praktycznie wszystkie pieniądze w społeczeństwie mają swe źródło w jakimś oprocentowanym długu wobec banków.
Gdy bank pożycza komuś np. tysiąc dolarów, wszystko co czyni, polega na otwarciu rachunku na imię pożyczkobiorcy – jeśli nie ma on jeszcze rachunku – i na wpisaniu, na początku odpowiedniego rejestru, granicznej wartości kredytu: 1000 dolarów. Obecnie pożyczkobiorca może swobodnie dokonywać operacji wypłat z rachunku do wysokości udzielonej pożyczki, a nawet powyżej tej kwoty, w granicach ustalonych przez bank.
Gdy na rachunek zostaje wystawiony czek, a czek ten zostaje z kolei umieszczony na innym rachunku w tym samym lub w innym banku – powstaje tym samym „depozyt" i zwiększa się zasób pieniądza. W ten sposób pożyczki bankowe tworzą „depozyty", które oczywiście nie są źródłem pożyczanych pieniędzy, a raczej odwrotnie, są one wynikiem udzielania pożyczek.
Zwróćmy się do niepodważalnych autorytetów w dziedzinie tworzenia kredytów bankowych.
Dyrektor Marriner Eccles, swego czasu przewodniczący zarządu banku Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych powiedział, zeznając przed komisją Kongresu: „Banki mogą tworzyć i unicestwiać pieniądze. Kredyt bankowy jest pieniądzem. W większości naszych interesów używamy tej właśnie postaci pieniądza, a nie waluty, uważanej powszechnie za pieniądz".
R. G. Hawtrey, były asystent podsekretarza stanu w brytyjskim Ministerstwie Skarbu, w swej publikacji Trade Depression and the Way Out (Upadek handlu i drogi wyjścia) powiada: „Gdy bank udziela pożyczki, tworzy pieniądze z niczego".
Hawtrey napisał też w swej książce The Art of Central Banking (Sztuka centralnej bankowości): „Bank pożyczając tworzy kredyt. W parze z pożyczką, którą wpisuje na konto swych aktywów, zapisuje depozyt po stronie swych pasywów. Lecz inni pożyczkodawcy nie mają tej mistycznej władzy tworzenia środków płatniczych z niczego. Mogą pożyczać tylko pieniądze uzyskane w wyniku swej działalności gospodarczej".
Ekonomista Lord Keynes, swego czasu członek zarządu Banku Anglii, stwierdza: „Nie może być żadnej wątpliwości, że wszystkie depozyty są tworzone przez banki".
Profesor Frederick Soddy, znakomity fizyk (i zdobywca nagrody Nobla) z uniwersytetu Oxford, napisał: „Czy w naszych czasach niewiary w cuda w świecie fizycznym, można by znaleźć większy dziwoląg od tych instytucji, które jakoby pożyczają pieniądze, lecz ich nie pożyczają, ale je tworzą? A gdy się je im zwraca – unicestwiają je? Którym udało się zrealizować tym samym niemożliwy fizyczny cud, aby nie tylko dostać coś za nic, ale ponadto otrzymywać z tego tytułu niekończące się odsetki?".
Gospodarka światowa nie może działać bez bankowego kredytu; zależy odeń po równi każdy członek społeczeństwa.
Wstrzymanie czy choćby ograniczenie możliwości przekraczania konta bankowego na tydzień, spowodowałoby ogólnonarodowy kryzys. Gdyby ograniczenie to utrzymywać przez trzy miesiące, naród pogrążyłby się w depresji z bankructwami i bezrobociem tysięcy osób.
Tego rodzaju kryzys zdarzył się na początku lat trzydziestych; miliony osób starszej generacji wspominają go ze smutkiem. Może pamiętacie, że w okresie depresji nie brakło towarów. Sklepy i magazyny były pełne. Lecz banki ograniczyły kredyt. Życiodajna krew nie miała swobodnego przepływu, przemysł zamierał i panowało oszałamiające bezrobocie.
Kredyt bankowy stanowi życiodajną krew społeczeństwa. Gdy krwioobieg napotyka przeszkody, życiu pacjenta zagraża niebezpieczeństwo.
Przyjrzyjmy się teraz nieco dokładniej sprawie kredytu. Skąd się on bierze?
Istnieje stare ekonomiczne powiedzenie, że pieniądze mają swe źródło w produkcji i zostają anulowane w konsumpcji. Przeważająca część pieniędzy pojawia się jako „kredyt dla producentów". Innymi słowy, pieniądz rodzi się jako dług wobec jakiegoś banku i od chwili, gdy zostaje puszczony w obieg, jako zapis księgowy w bankowym rejestrze, kredyt – stworzony przez bank i pożyczony firmie czy osobie prywatnej – wędruje poprzez system produkcyjny; dużą jego część zużywa się na konsumpcję, a w końcu zostaje anulowany, gdy dług zostaje spłacony bankowi przez pożyczkobiorcę.
To, że przemysł – zarówno wyrobów podstawowych jak wtórnych – nie może działać w oparciu o swoje własne środki, zostało wykazane przez jego powszechne zapotrzebowanie na usługi polegające na możliwości przekroczenia konta bankowego (tj. na bankowe pożyczki).
Innymi słowy, wielka część posiadłości stanowi zastaw wobec banków i w razie, gdyby jakaś osoba czy firma nie wywiązała się ze swoich zobowiązań dłużnych, zostałyby prawdopodobnie postawione w stan likwidacji dla zaspokojenia bankowych roszczeń.
Można by powiedzieć, że jest to całkiem uzasadnione. Ale zobaczmy. Bank pożycza pieniądze pod zastaw dóbr społecznych. Wytworzono je łącznym wysiłkiem społeczeństwa. Wytworzono je dzięki zasobom przedsiębiorczych jednostek, sprawnym kierownikom, śmiałym menadżerom, w toku produkcji artykułów i usług zaspokajających potrzeby ludności.
Banki nie przyczyniły się w żadnym stopniu do rozwoju gospodarstw rolnych, zakładów pracy czy towarzystw produkcyjnych, we wczesnych latach ich powstawania. Banki wkraczały na scenę, gdy wykonano już większość ciężkiej pionierskiej pracy i poprzez udzielenie pożyczki – dzięki procedurze niekosztownej i łatwej – zamieniają na pieniądze RZECZYWISTY KREDYT tworzony przez funkcjonujący przemysł i konsumującą ludność.
Inaczej mówiąc, banki stwarzają – samym tylko pociągnięciem pióra, zauważmy, księgując liczby w bankowych rejestrach – kredyt finansowy, zasadzający się na kredycie realnym, stwarzanym łącznym działaniem producentów i konsumentów. Ludzie wykonują całą pracę i ponoszą całe ryzyko. Bank nie robi nic – nic, aby wytworzyć dobra – i nie ponosi żadnego ryzyka związanego z powstaniem udostępnianego kredytu.
Rzeczywisty kredyt można określić jako zaufanie czy wiarę (credo = wierzę), że wolne społeczeństwo dysponuje wiedzą, energią i zdolnością współpracy dla zaspokajania swych potrzeb. W tym wyraża się jego siła, płynąca ze stowarzyszenia się, zaś końcowy wynik stanowi ogólną sumę społecznego kredytu realnego.
Widzimy więc, że realny kredyt narodu tworzony jest przez ludzi, dzięki obfitości ich wielostronnie ukierunkowanych energii – co w podręcznikach ekonomii nazywa się „przyrostem asocjacyjnym".
Otóż kredyt finansowy narodu winien stanowić rozsądnie poprawne odzwierciedlenie jego kredytu realnego. Ponieważ pieniądz to tylko wygodny system znaków, umożliwiający ludziom nabywanie dóbr i usług, winien być emitowany w ilości odpowiadającej produkcji dóbr i usług – ani większej, ani mniejszej.
Jeszcze ważniejszy punkt: skoro ludność tworzy cały rzeczywisty kredyt, to prawo własności kredytu finansowego, który winien być odbiciem kredytu realnego – dóbr i usług – przysługuje także ludności. Lecz obecnie tak nie jest! Jest on własnością banków! A raczej został przez banki przywłaszczony.
Banki są w rzeczywistości finansowymi kukułkami w społecznym gnieździe. Banki emitują i anulują kredyt finansowy bez żadnego względu na produkcję dóbr i usług. Anulują go w sposób samowolny, nienaukowo, czasem wyzwalając inflację, a czasem powodując deflację i depresję.
W dalszym ciągu zobaczymy, że od rozwiązania wielkiego problemu wyegzekwowania praw społeczeństwa do własności finansowego kredytu, zależy to, czy Australia i wszystkie narody, które pracują w ramach tego samego systemu monetarnego, przetrwają jako wolne demokracje czy będą państwami zniewolonymi.
Obecnie banki korzystają z monopolu na publiczny kredyt. Tworzą i anulują (niszczą) pieniądz, tak jakby rzeczywisty kredyt był ich własnym tworem, podczas gdy palcem nie kiwnęły, aby go wytworzyć.
Natomiast przywłaszczając sobie suwerenne prawo narodu do emitowania wszystkich jego pieniędzy – a nie tylko małej ich części w postaci gotówki (prawnych środków płatniczych) – banki ustanowiły potężny monopol kredytu, poprzez który sprawują największą władzę, bez ponoszenia żadnej odpowiedzialności.
Ów monopol kredytowy banków nie jest niczym nowym. Trwa już ponad 100 lat i w tym czasie banki umocniły swą pozycję, osiągając władzę prawie nienaruszalną.
Tak stworzony kredyt bank obciąża oprocentowaniem, a gdy pożyczka zostaje spłacona, wówczas zarówno dług, jak i zwrócone pieniądze zostają automatycznie unicestwione. Owo unicestwienie oczywiście nie ma miejsca w przypadku, gdy dług spłacono przy użyciu gotówki, tj. prawnych środków płatniczych. Lecz operacje w walucie stanowią tylko bardzo małą część transakcji bankowych.
Banki mają możność, w dowolnym momencie, upomnieć się o częściową lub całą spłatę sumy przekroczenia. Los przedsiębiorstw i osób prywatnych – a także rządów – jest całkowicie w ich rękach. Ich władza jest zdumiewająca, zarówno w zakresie tworzenia i przyznawania pożyczek, jak ich arbitralnego ściągania, z uprzedzeniem lub bez!
Bank daje, bank odbiera; sprawuje władzę życia i śmierci nad całą gospodarką.
Skoro praktycznie wszystkie pieniądze wchodzą do obiegu jako dług obciążony oprocentowaniem, wynika stąd, że wszelkiego rodzaju opodatkowanie musi wzrastać z matematyczną nieuchronnością i bezlitośnie. W miarę jak rosną podatki, maleje bezpieczeństwo jednostki.
Najtragiczniejszą ironią współczesnej cywilizacji jest to, że choć człowiek rozwiązał odwieczny problem skrajnej nędzy i niedostatku, choć jego geniusz wynalazczy dał światu epokę obfitości, indywidualnie zaplątywaliśmy się coraz to bardziej w ciężkie okowy zadłużenia. Postęp został okupiony więzami opodatkowania – i to całkiem niepotrzebnie.
Zamiast zwiększyć zakres swojej wolności, człowiek został zniewolony. Zamiast lepszego zdrowia, dzięki krótszemu czasowi pracy, urządzeniom oszczędzającym wysiłek i służbom społecznym, wiele chorób rozprzestrzeniło się bardziej niż przedtem, a szczególnie choroby nerwowe.
Sprawa z tworzeniem pieniędzy i powstawaniem zadłużenia ma się podobnie we wszystkich krajach. Narody pogrążają się w kryzysie, toną w długach i lichwie.
Colin Barclay-Smith