French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Dobrobyt dla każdego

w dniu środa, 01 sierpień 2007.

Feliks Koneczny

Z woli Bożej składa się człowiek z duszy i ciała, musi więc oddawać się zabiegom także material­nym. Według nauki katolickiej wszelka czynność może być uświęcona. Chodzi o to, żeby pracować w pocie czoła i zarabiać na życie bez urazy moral­ności religijnej.

Wszelka reforma wymaga atoli środków finan­sowych (wie o tym każdy gospodarz wiejski).

Pieniądz i Kopernik

Polski pieniądz był (jak mówiono) „podły". Pa­pierowego jeszcze w Europie nie znano; krusz­cowy zaś prześmiewano już około r. 1650, że była to „szczera blaszka albo rybia łuska, którą zdmuchniem". W r. 1661 srebrny pieniądz polski wartości nominalnej 30 groszy posiadał wartość rzeczywistą zaledwie groszy 12. W ciągu sześciu lat (1663-1669) kurs pieniądza spadł o 100%. Przy zmianie weksli w Belgii tracił polski kupiec 16%. Nie do wiary, a jednak prawdziwym jest fakt, że od czasu „potopu" aż do reform Czartoryskich nie było w Polsce żadnego banku. Na reformę pieniądza i uzdrowienie waluty zdobyto się dopiero w r. 1766. Wiadomo każdemu, że następnie (bo pośrednio skutkiem tego!) dokonywano szeregu innych re­form.

 Obowiązują zaś w historii pewne prawa eko­nomiczne, wykryte jeszcze w XVI w. przez Mikołaja Kopernika – (ten sam, który był lekarzem, inżynie­rem, wielkim ekonomistą i największym astrono­mem). Jedno z nich opiewa, że przy „podłym" pie­niądzu muszą upaść i rzemiosła i nauki, a najbar­dziej cierpią na braku waluty warstwy uboższe. Spełniło się. Lepszy rzemieślnik przystawał na służbę do dworu pańskiego, bo inaczej nie miałby dla kogo pracować; uczeni zaś nie mogli oddawać się swym badaniom naukowym, bo musieli gonić za każdym i jakimkolwiek zarobkiem.

Podobnież kategoria dobrobytu ma swoje związki na wszystkie strony. O głodzie i chłodzie ciężko uczyć się samemu, a cóż dopiero nauczać drugich! Nędza obniża oświatę, dobrobyt może ją podnosić. Któż nie przyświadczy, że obniżenie wartości pieniądza przyczynia się do zubożenia ogółu? Spostrzegł to pierwszy Mikołaj Kopernik (1543), sława naszego narodu. Wydał osobną rozprawę naukową o tym, jak „pieniądz podły" po­ciąga za sobą ubytek artystów, pisarzy, uczonych, a nawet dobrych rzemieślników.

Dobry pieniądz o pełnej walucie jest najlep­szym protektorem i nauk i rzemiosł; przy lichym pieniądzu i jedno i drugie musi upadać. Kraj boga­cący się ma z czego utrzymać artystów, pisarzy, uczonych. Przy równej zdatności i ochocie, a przy lepszym zdrowiu, rozwinie się większa wydatność pracy.

Polska

Polska była po „potopie" pogrążona nie w ubó­stwie, lecz po prostu w nędzy. Czwarta część szlachty poszła z torbami, zmuszona pozbywać się własności ziemskiej za bezcen. Kupiectwo polskie zeszło na kramarzy, rzemieślnik na partacza bez poważniejszych zamówień, a przy zubożałym dziedzicu chłop głodował. Znaczna większość lud­ności, tak na wsi, jako też po miastach, zaczynała chodzić boso. Ale gdy trzeba było wystawić woj­sko, król i patriotyczna część magnatów zastawiali za granicą klejnoty i srebra stołowe.

Ruiny po wojnach szwedzkich nie zostały na­prawione; sterczą do dnia dzisiejszego na bolesną pamiątkę i surową przestrogę.

W drugiej połowie panowania Sobieskiego ze­rwało się pasmo polskiej nauki, ale rwało się ono już za Jana Kazimierza. Nowych książek bywało coraz mniej, a stare przedrukowywano coraz rza­dziej. Nie brakło talentów, lecz marniały.

Zubożeliśmy i w następstwie tego obniżyła się oświata; a skutkiem i tego, i tamtego obniżył się też obyczaj polski, aż nadszedł okres tzw. sarmaty­zmu. Słowem od połowy XVII w. do połowy XVIII; znajdowaliśmy się w nędzy i ciemnocie. I wtenczas właśnie nastał w Polsce alkoholizm.

Chcieliśmy zrobić niejedno, lecz nie umieliśmy, a dla braku i wiedzy i środków nie mogliśmy. Oto straszna tajemnica niedotrzymania ślubów lwow­skich Jana Kazimierza.

Bądźmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami, że należymy do narodu, który znosił tyle cierpień, lecz nie załamał się w swej ciężkiej walce o byt umysłowy i moralny.

Jest oczywiście w historii także walka o byt materialny. Zwłaszcza my, Polacy, musimy się do niej zabrać energicznie, boć nie można dopuścić, żebyśmy stali zawsze na szarym końcu Europy, z pustą kaletą, jakby na pośmiewisko. My musimy się wzbogacić, oświecić i podnieść bez uszczerbku dla poziomu moralnego Polaka.

Po czym poznać ogólną nędzę lub zamożność jakiegoś kraju? Na pierwszy rzut oka – od razu po mieszkaniach. W Polsce przeszło 70% ludności zajmuje mieszkania jednoizbowe; często gnieżdżą się nawet po dwie rodziny w jednej izbie. Są całe okolice kraju, gdzie rodzina jest już zadowolona, jeżeli ta izba jest widna i trochę ciepła, i nie marzą ludzie o niczym więcej, jak tylko żeby tę swoją izbę utrzymać w czystości i porządku. W sztuce po­przestawania na małym doprowadziliśmy, my Po­lacy, do mistrzostwa. Posiadający jeden pokój mieszkalny i kuchnię osobną uchodzą za zamoż­nych. A tymczasem robotnik czeski mieszka w dwóch pokojach, angielski w trzech, a nawet czte­rech (z salonem). Każdy Anglik choćby trochę za­możniejszy, stara się mieszkać z rodziną sam w osobnym domu, choćby to był mały trzypokojowy domek, a koniecznie z ogródkiem.

Polska jest krajem nieszczęśliwym, bo w każ­dym pokoleniu wojny i prześladowania burzą na­sze dorobki. Im zaś dokładniej i głębiej myśli się nad sprawami polskimi w przeszłości, teraźniej­szości i przyszłości, tym bardziej nabiera się prze­konania, że polskość a katolicyzm to jedno.

Dobrobyt a etyka

Zabiegać o dobrobyt wolno każdemu, a dla oj­ców rodzin stanowi to nawet bezwzględny obowią­zek. Lecz do rozmyślań o kategorii dobra material­nego przyłącza się kategoria dobra moralnego i robi zastrzeżenie: Byle uczciwie! Zachodzą więc związki z moralnością i przy zdrowiu i przy dobro­bycie.

Według katolickiej etyki życia publicznego na­leży dążyć do tego, żeby każdy, kto tylko zechce (choćby robotnik), mógł dojść do własności swo­jego domku. Przy każdym związku zawodowym powinna być osobna sekcja budowlana, działająca na podstawie tzw. kredytu amortyzacyjnego. Kre­dyt amortyzacyjny to cudowny wynalazek, bo każdy, chociaż ubogi, byle rządny i pracowity, może dojść do własności. My, katolicy, chcieliby­śmy każdego robotnika zrobić właścicielem domku z ogródkiem. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że majątek polski podniósłby się bardzo, gdyby w Polsce zaprowadzono administrację obywatelską z samorządami.

Wybrańcami losu są tacy, którym dano walczyć o dobrobyt, to znaczy nie tylko o zaspokojenie głodu, lecz o stałą poprawę warunków bytu. Po­winno się zarabiać więcej, niż się koniecznie po­trzebuje! Dobrobyt zaczyna się dopiero wtenczas, gdy się ma na takie wydatki, bez których można by się obejść.

W Polsce większość ludności wysila się, żeby się tylko utrzymać przy życiu, żeby nie umrzeć z głodu. Niestety jesteśmy najuboższym narodem w Europie. Trudno ojcu rodziny spełnić obowiązek względem żony i dzieci, żeby im dostarczyć do­statecznego utrzymania. Żony muszą dźwigać materialny ciężar życia na równi z mężem i zara­biać poza domem. Zamiast pilnować dzieci, domu i rodziny one muszą codziennie odrywać się od wła­snych dzieci i gonić po mieście za groszem.

Innymi słowy: my musimy pielęgnować naukę o dobrobycie, tzw. ekonomię społeczną. Zajmował się nią niemało Kościół już w wiekach średnich. Do ciekawych tych spraw warto zajrzeć choćby, żeby wiedzieć, jakie zasady przyświecały już wówczas miłości bliźniego w skali historycznego życia pu­blicznego i jakie cele wytknęła sobie od bardzo już dawnych czasów katolicka ekonomia społeczna.

Chrześcijaństwo uświęciło pracę, a Kościół nie kładzie tamy, ani rozrostowi pracy, ani majątko­wym tego następstwom. Walka z nędzą ma według naszej etyki polegać na tym, żeby wszelkimi spo­sobami dopomagać ubogiemu, by się wydobył z ubóstwa, a przeszedł do zamożności. Nasza etyka chce biedaków wzbogacić. Nie zależy nam na wielkich bogactwach, ale chcemy, żeby w społe­czeństwie było jak najwięcej osób zamożnych, mających z czego żyć, niezawisłych materialnie.

Czyż to nie po chrześcijańsku? Wszak umyślne uszczuplanie bliźniego podpadałoby pod siódme przykazanie.

My chcemy etyki totalnej, to jest żeby każdy krok życia, czy to prywatnego, czy też publicznego przejęty był moralnością chrześcijańską. Moral­ność zwierzchniczką wszelkich naszych myśli i czynów!

Zachowując te hasła, a stosując je przede wszystkich sami do siebie, mamy prawo dbać o swój dobrobyt.

Zastanawiającym jest fakt, że na całym świecie i w całej historii powszechnej, wszędzie i zawsze łączą się z sobą dwa objawy społeczne: jednożeń­stwo dożywotnie z nienaruszalnością własności osobistej. Widzi się w tym zależność ekonomii od etyki. Nie utrzyma się własność osobista, gdzie nie obowiązuje jednożeństwo (monogamia), a gdzie­kolwiek naruszono własność prywatną osobistą, nastąpił też upadek dożywotniego jednożeństwa.

Postęp polega na tym, żeby syn mógł zaczy­nać tam, gdzie ojciec skończył! Gdzie każde po­kolenie zaczyna na nowo od początku, nie zajdzie się daleko.

Są zaś trzy warunki powodzenia każdej a każ­dej sprawy, prywatnej, czy publicznej: równowaga, kierunek, ciągłość.

Nasuwa się tedy pierwszy warunek powodze­nia – ciągłość. Tylko pracą bez przerw można osiągnąć cele znaczniejsze, poważniejsze.

Wartość i piękno życia polega zawsze na tym, żeby zawsze kochać kogoś i coś; np. rodzinę swą i powołanie swoje. Ale można też, niestety, kochać w sposób niemądry, co zazwyczaj źle się kończy.

Katolikami jesteśmy, a zatem przyznajemy etyce katolickiej naczelne stanowisko w naszym życiu. Rozumie się samo przez się, że nie uczest­niczymy w niczym, co byłoby niemoralne. My trzy­mamy się trzech wielkich słupów naszego bytu, a te są: katolicyzm, cywilizacja łacińska i polskość. O te słupy opierać się mają ciągłość i kierunek, a tylko przy nich da się utrzymać nasza równowaga duchowa.

Feliks Koneczny

Powyższe myśli pochodzą z artykułów za­mieszczanych przez Feliksa Konecznego w „Nie­dzieli" w latach 1946-1949.

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com