French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Jak spotkałem Teresę Neumann

Napisał Anne Marie Jacques w dniu wtorek, 01 marzec 2016.

Kiedy byłam w drugiej klasie szkoły Najświętszego Imienia w Springfield w Massachusetts moja nauczycielka, pani Kelleher, poprosiła nas o przyniesienie jednej z naszych czterech ulubionych rzeczy, którymi możemy podzielić się z klasą w ramach lekcji Show-and-Tell1. Moją „ulubioną rzeczą" był mój Tato, a ulubioną rzeczą u mojego Taty było to, że był dobrym gawędziarzem. Oto prawdziwa historia, z którą podzielił się on tego dnia z moją klasą – wydarzenie, które zmieniło jego życie: dzień, w którym spotkał świętą.

Anne Marie Jacques

Dorastałem w czasie Wielkiej Depresji w Lowell w stanie Massachusetts. Były to bardzo trudne czasy. Nie było wtedy dużo pracy, a ludzie byli bardzo biedni. Było nas w domu sześcioro dzieci i moja mama, wdowa, która sama musiała zapewnić nam środki do życia. Pamiętam, jak pewnego dnia kilku mężczyzn z władz stanowych przyszło do naszego domu. Chcieli zabrać naszą szóstkę do domu dziecka, mówiąc, że nasza mama nigdy nie będzie w stanie sama nas wyżywić. Ale się mylili! Kiedy mama zorientowała się, po co przyszli, wzięła miotłę i zaraz przepędziła ich z domu! Ci ludzie nigdy więcej nie przyszli, a my nigdy nie chodziliśmy głodni. W ciągu wszystkich tych trudnych lat nasza mama pokazywała nam, że to wiara i zaufanie Bogu, który zawsze zaspokaja potrzeby, czynią wszystko możliwym.

W 1943 roku, gdy II wojna światowa szalała już w Europie, moi dwaj bracia i ja zostaliśmy powołani do wojska. Próbowałem wstąpić do marynarki, ale ministerstwo obrony, nie chcąc ryzykować, bym zestrzelał nasze samoloty z powodu mojego poważnego daltonizmu, zachęciło mnie zamiast tego do wstąpienia do Korpusu Lotniczego (Air Corps). Moja siostra, Marian, zapisała się także do żeńskiego Korpusu Lotniczego (Women's Air Corps), co spowodowało, że nasza biedna mama przedwcześnie osiwiała! Przez następne cztery lata nigdy nie wypuszczała swojego Różańca z rąk. Czuliśmy siłę tych modlitw przez ocean. Były one naszą pociechą i nadzieją na bezpieczny powrót do domu.

Mój brat Artur, albo „Art", był absolwentem akademii wojskowej West Point w Nowym Jorku. Został w czasie wojny pułkownikiem, służąc pod dowództwem generała George'a S. Pattona. W pewnym momencie został dowódcą armii idącej z Francji do Niemiec i z powodzeniem „zajął" wiele niemieckich miast, wypierając z nich nazistów. Kiedy jego kolumny zbliżyły się do małego miasta Konnersreuth w Bawarii, Art usłyszał o mieszkającej tam młodej kobiecie, o której wszyscy mówili jako o „mistyczce". W piątki doświadczała stygmatów. W tym stanie „powracała" do czasów Pana Jezusa, blisko 2000 lat temu, i przeżywała Jego Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie, ukazując w swoim ciele rany Chrystusa. Mój brat chciał się z nią spotkać wiedząc, że nasza mama pragnęłaby najpewniej usłyszeć pełny opis tego fenomenu.

Chociaż wojna zniszczyła dużą część miasta, mieszkańcy Konnersreuth przetrwali jakoś wiele bombardowań. Żarliwie się modlili, błagając Niebo o koniec wojny. Więc kiedy Amerykanie w końcu tam dotarli, całe miasto wyszło, żeby witać ich i wiwatować na ich cześć. To wtedy Artur spotkał Teresę Neumann2 – mistyczkę, o której tak dużo słyszał. Poznał ją po ranach zostawionych przez duże kwadratowe gwoździe na obu jej dłoniach. Teresa była osobą raczej nieśmiałą, ale bardzo sympatyczną. Art znał kilku Niemców i potrafił się porozumieć po niemiecku, tak że Teresa rozmawiała z nim przez jakiś czas. Pokazał jej fotografię swojej rodziny, a Teresa powiedziała mu, że nie powinien się obawiać i że bezpiecznie powróci do nich. Zaprosiła go też, żeby ponownie ją odwiedził.

Niedługo potem moi bracia i ja znowu spotkaliśmy się, żeby odbyć krótką wizytę. Art opowiedział Johnowi i mnie o swoim spotkaniu z Teresą Neumann, a ponieważ Konnersreuth znajdowało się niedaleko, postanowiliśmy tam pojechać i odwiedzić ją. Był to dzień, którego nigdy nie zapomnę. Kiedy przyjechaliśmy do Konnersreuth, zastaliśmy Teresę Neumann w domu. Przeszliśmy się z nią przez miasto, spotykając wielu jej sąsiadów. Mój brat John, zapalony ogrodnik, zwany w domu „Farmerem", pomagał Teresie w jej ogrodzie, dyskutując na temat metod ogrodnictwa, na temat kwiatów i ziół… pomimo, że nie mówił po niemiecku. Nasza trójka pomagała jej zrywać kwiaty do ołtarza w jej kościele, gdzie spotkaliśmy proboszcza, ks. Josefa Nabera, który był także jej kierownikiem duchowym. Przekazał nam wiele informacji na temat specjalnych darów Teresy i tutaj znowu w jakiś sposób potrafiliśmy to zrozumieć pomimo bariery językowej. Potem Teresa zaprosiła nas z powrotem do domu i przedstawiła nam swoją rodzinę. Usiedliśmy przy stole w kuchni, a oni poczęstowali nas posiłkiem z chleba i koziego mleka. Było to bardzo przyjemne popołudnie, a my gościliśmy tu wiedząc, że tego dnia otrzymaliśmy wielkie błogosławieństwo.

Wiele razy wracałem potem do Konnersreuth, przywożąc kapelana naszej armii księdza Budnika i wielu moich towarzyszy walki. Teresa zawsze była szczęśliwa widząc nas i cierpliwie przerywała swoją pracę, żeby nas przywitać i śmiać się ze zwariowanych rzeczy, o które, my żołnierze, ją pytaliśmy. Powiedziano nam, że Teresa nie jadła nic od 1923 roku! Ani nic nie piła, nawet wody! Każdego dnia przyjmowała Komunię Świętą i to wystarczało, żeby ją podtrzymywać przy życiu. Któregoś dnia, kiedy kilku z nas rozmawiało z nią i rozśmieszało, próbowałem poczęstować ją pomarańczą. Teresa uprzejmie odmówiła, mówiąc że nie będzie w stanie jej utrzymać.

Jednak największe wzruszenie przeżyłem, kiedy zostałem zaproszony przez ks. Nabera, żebym wrócił w piątek i był świadkiem stygmatów. Przybyłem wcześnie z rana. Padał deszcz, a tam już były setki ludzi czekających, żeby zobaczyć Teresę. Wizje zwykle zaczynały się około północy w czwartek i trwały do godziny 16. w piątek. Wszyscy ustawiali się w kolejce i przechodzili przez jej pokój, po kilka osób na raz. Wolno poruszająca się kolejka, składająca się z Niemców, Amerykanów, cywili i żołnierzy – zebranych razem pomimo wojny – ciągnęła się od drzwi domu Neumannów do drugiego końca miasta. Zająłem swoje miejsce i wszyscy modliliśmy się, czekając w kolejce.

Kiedy w końcu przebyłem swoją drogę do pokoju Teresy, byłem całkowicie zaskoczony. Nawet jej nie poznałem! Strumienie schnącej krwi wypływały z jej oczu, jej głowa i prawe ramię pokryte były krwią. Zobaczyłem ks. Nabera stojącego przy jej łóżku. Podszedł do mnie i powiedział: „Ona jest na krzyżu. Patrz, jak wezmą gąbkę z octem i otrą jej usta". Teresa pochyliła się do przodu, a potem nagle cofnęła się, jakby wydawała się poczuć coś bardzo odpychającego. Pozwolono mi zostać tam kilka minut, kiedy tak wielu ciągle czekało na zewnątrz, i usłyszałem ją mówiącą językiem zupełnie innym niż niemiecki, który słyszałem wcześniej z jej ust. Powiedziano mi później, że był to aramejski – język, którym mówił Pan Jezus.

Kiedy powoli wychodziłem z jej pokoju tego dnia, wiedziałem, że było mi dane zobaczyć coś bardzo szczególnego. Męka i Cierpienie Pana Jezusa stały się dla mnie bardzo realne, a pamięć o tym niosła mnie przez pozostały czas wojny. Powiedziano mi, że Teresa poświęcała wszystkie swoje cierpienia za grzeszników, ale najbardziej ze wszystkich – za kapłanów. Kochała ich i mówiono, że zawsze rozpoznawała, kim byli po ich konsekrowanych rękach, nawet kiedy byli ubrani po cywilnemu. Teresa miała także wizje Zmartwychwstania i wtedy jej twarz rozświetlała się, jakby patrzyła ona na słońce.

Po wojnie miałem wiele spotkań, na których mówiłem o Teresie Neumann i rozprowadzałem literaturę na jej temat, a przez lata rozdałem tysiące jej obrazków. Mam szczerą nadzieję, że pewnego dnia zobaczę jej imię pośród świętych Kościoła katolickiego, jako że jej sprawa została teraz otwarta w Rzymie, a ona jest uhonorowana tytułem Służebnicy Bożej. Póki co, mając 94 lata, zadowalam się pewnością, że mam przyjaciółkę, która oczekuje mnie, jak lubię mówić, „po drugiej stronie zasłony".

Robert „Bob" Lambert

Nie ma wątpliwości, że Teresa Neumann była wielką inspiracją dla mojego Taty. Kiedy w 1975 r. spotkał Pielgrzymów św. Michała, poczuł się wezwany do wstąpienia do nich i przez wiele lat on i jego brat John, wraz z ich bliskim przyjacielem Ralphem Laurinem prowadzili apostolat krucjaty Różańcowej „od drzwi do drzwi" w Stanach Zjednoczonych. Wielu pamięta tych trzech odważnych mężczyzn idących w górę i w dół ulicami Nowej Anglii: Massachusetts, Connecticut, New Hempshire, Maine, Vermont, Rohde Island, a nawet docierających do Pensylwanii i Nowego Jorku, pukających do drzwi, żeby prosić tych, których spotkali o wspólne odmówienie dziesiątki Różańca św. za pokój na świecie. Dziś jego nogi nie pozwalają mu wyjść „na zewnątrz na drzwi" jak robił to dawniej, ale zawsze jest gotów i chętny do opowiadania przyjaciołom i rodzinie o wielu niezwykłych doświadczeniach swojego życia. Ze swojego fotela na biegunach przy kominku jest ciągle inspiracją dla wszystkich, którzy przychodzą go odwiedzić. Teresa Neumann prawdopodobnie nigdy nie wyobrażała sobie, jak jej wielkoduszność w akceptacji cierpienia będzie służyła w przyszłości za tak dużą inspirację dla innych.


Proroctwa Teresy Neumann dla Polski

Słynna niemiecka stygmatyczka Służebnica Boża Teresa Neumann (1890-1962) spotkała się pewnego dnia z grupą polskich oficerów, którzy po zakończeniu II wojny światowej nie byli pewni, czy warto wracać do Polski. Tym bardziej, że już wtedy krążyły pogłoski o bliskim wybuchu następnej wojny i to właśnie na terenie Polski. Stygmatyczka oświadczyła im wtedy, że gdyby kiedykolwiek doszło do trzeciej wojny światowej, to jej zdaniem, Polska ocaleje. Gdy oficerowie pytali dlaczego, odpowiedziała: „Ponieważ przez Polskę wkrótce zacznie pielgrzymować Matka Boska Częstochowska i weźmie wasz kraj w swą macierzystą opiekę".

Także po zakończeniu II wojny światowej przekazała ona proroctwa dotyczące losów Polski biskupowi polowemu Józefowi Gawlinie. Tuż po wojnie wizytował on obozy Polaków w Niemczech. Odwiedził także Teresę Neumann, która zwróciła się do niego: „Wy Polacy macie do nas Niemców żal, bośmy was skrzywdzili. Macie rację. Ale przez to wyście już wszystko odpokutowali. Na nas, Niemców, przyjdzie jeszcze pokuta. Wy możecie czuć się spokojni. (…) Za wami wstawia się Czarna Madonna, która będzie chodzić po ziemiach polskich. Wam się już nic złego nie stanie".


a

1.) Show-and-Tell – lekcja, na którą uczniowie przynoszą interesujące ich przedmioty i opowiadają o nich klasie. (przyp. tłum.)

2.) Teresa Neumann (1898-1962) – niemiecka mistyczka i stygmatyczka. Była członkiem Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Służebnica Boża. Jej proces beatyfikacyjny został rozpoczęty na szczeblu diecezjalnym w 2005 r. przez biskupa Gerharda Ludwiga Müllera. (przyp. tłum.)

 

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com