2 kwietnia mija 5. rocznica odejścia papieża Jana Pawła II do domu Ojca, a 18 maja 90. rocznica jego urodzin.
W 1948 r. młody 28-letni ks. Karol Wojtyła został wysłany na studia do Rzymu. W czasie ferii wiosennych, które w tamtym roku przypadały w okresie świąt Wielkanocnych, ks. Karol postanowił pojechać do Gargano. To tu przybywali licznie pielgrzymi do znanego już szeroko kapucyna z San Giovanni Rotondo, obdarzonego stygmatami Ojca Pio. Przyjeżdżali, by się u niego wyspowiadać, czy wziąć udział w odprawianej przez niego Mszy św.
Ksiądz Karol Wojtyła pojechał tam ze swoim młodszym kolegą ze studiów, ks. Stanisławem Starowieyskim. Było to między 29 marca a 4 kwietnia 1948 r. Ksiądz Karol tak określił cel wyjazdu do Gargano w swoich zapiskach: „Aby zobaczyć Ojca Pio i uczestniczyć w jego mszy świętej i, jeśli to możliwe, żeby się u Niego wyspowiadać".
Na drugi dzień po przybyciu do Gargano obaj polscy księża udali się na poranną Mszę św. sprawowaną przez Ojca Pio w kościele Matki Bożej Łaskawej. Po Mszy świętej Karol Wojtyła wyspowiadał się u zakonnika. W notatce, którą później sporządził, napisał, że „przy spowiedzi Ojciec Pio okazał się spowiednikiem mającym proste, jasne rozeznanie i do penitentów odnosił się z wielką miłością".
Pisał też w swojej relacji, że zdołał „zamienić kilka słów" z zakonnikiem. Było to ich jedyne spotkanie, ale nie ostatni kontakt. Później, kiedy Karol Wojtyła został Papieżem, powstało wiele plotek na temat tego jedynego, bezpośredniego ich spotkania. Wśród nich była i ta, że Ojciec Pio przewidział wtedy, iż młody polski ksiądz zostanie Papieżem. Miał też wspominać o zamachu na jego życie na placu św. Piotra. Plotki te okazały się nieprawdziwe.
Papież Jan Paweł II zaprzeczył im kilkakrotnie. Po raz pierwszy podczas swojej wizyty 2 lutego 1984 r. w parafii św. Hipolita w Turynie. Pisze o tym ojciec Flavio Roberto Carraro, biskup Arezzo, a następnie Werony. Powiedział on wtedy do Papieża: „Pojawiają się głosy, że gdy Wasza Świątobliwość był z wizytą u Ojca Pio, on przepowiedział Waszej Świątobliwości, że będzie Papieżem...". „Nie, to na pewno nie!...", odpowiedział Ojciec Święty. I dodał: „To prawda, że prosiłem go o modlitwę w intencji pewnej ciężko chorej kobiety, która teraz jest zdrowa... Ale pontyfikat – nie".
Drugi raz Ojciec Święty mówił o tym w roku 1987 w czasie wizyty w San Giovanni Rotondo. Ks. prałat Riccardo Ruotolo, późniejszy biskup pomocniczy Manfredonii, zapytał go wtedy o rzekomą przepowiednię Ojca Pio. Papież odpowiedział, że Ojciec Pio nie powiedział mu, iż zostanie następcą św. Piotra.
Trzecie świadectwo na ten temat zostało opublikowane po śmierci Jana Pawła II. Przekazał je kardynał Deskur, osobisty przyjaciel Papieża ze studiów:
„Nie mówił tego do mnie, lecz powiedział w mojej obecności innemu polskiemu biskupowi, który go zapytał: « Ojcze Święty, mówi się, że Ojciec Pio przewidział Ojca męczeństwo i pontyfikat. Czy to prawda? ».
« Nie – powiedział – to absolutnie nieprawdziwe. Z Ojcem Pio rozmawialiśmy jedynie o jego stygmatach. Zapytałem go tylko, który ze stygmatów sprawia mu największy ból. Byłem przekonany, że to ten w sercu. Ojciec Pio bardzo mnie zaskoczył mówiąc:'nie, najbardziej boli mnie ten na ramieniu, o którym nikt nie wie, i który nie jest nawet opatrywany'. Ten stygmat sprawiał największy ból »".
Wyjawienie tego faktu okazało się prawdziwą rewelacją, ponieważ Ojciec Pio nie powiedział o tej ranie nikomu z wyjątkiem przyszłego Papieża. Wiedział o niej tylko jeszcze świecki brat, Modestino Fucci, kiedy ustalił jej istnienie w 1971 r., trzy lata po śmierci zakonnika z Gargano. Tak więc jedyną osobą, która przez 23 lata wiedziała o ranie był ks. Karol Wojtyła.
Ojciec Pio musiał „zobaczyć", że ten młody polski ksiądz, którego spotkał wtedy po raz pierwszy i ostatni kilka dni po Wielkanocy 1948 r. odegra ważną i decydującą rolę w Kościele. Inaczej nie uczyniłby mu tego zwierzenia na swój temat. Nie powiedział o tym nawet swoim najbliższym duchowym synom i córkom.
Podobne doświadczenie spotkało św. Bernarda z Clairveaux, który w trakcie modlitwy zapytał Pana Jezusa, jakie było jego największe fizyczne cierpienie podczas męki. Jezus odpowiedział mu:
„Miałem ranę na ramieniu, spowodowaną dźwiganiem krzyża, na trzy palce głęboką, w której widniały trzy odkryte kości. Sprawiła Mi ona większe cierpienie i ból aniżeli wszystkie inne. Ludzie mało o Niej myślą, dlatego jest nieznana, lecz ty staraj się objawić ją wszystkim chrześcijanom całego świata. Wiedz, że o jakąkolwiek łaskę prosić Mnie będą przez Tę właśnie Ranę, udzielę jej. I wszystkim, którzy z miłości do tej Rany uczczą Mnie odmówieniem codziennie trzech Ojcze nasz i trzech Zdrowaś Maryjo, daruję grzechy powszednie, ich grzechów ciężkich już więcej pamiętać nie będę i nie umrą nagłą śmiercią, a w chwili konania nawiedzi ich Najświętsza Dziewica i uzyskają łaskę i zmiłowanie Moje".
Dziesięć lat po wizycie w Gargano ks. Karol Wojtyła otrzymał w lipcu 1958 r. nominację na biskupa sufragana krakowskiego. Miał wtedy 38 lat. W październiku tego roku, kilka dni po konsekracji biskupiej ks. Wojtyły, zmarł papież Pius XII. Jego następcą został Jan XXIII, papież, który zwołał Sobór Watykański II. Uczestnikiem soboru z urzędu był biskup Karol Wojtyła. Otwarcie obrad soboru nastąpiło 11 października 1962 r.
W czasie gdy biskup Wojtyła wyjechał 5 października z Krakowa do Rzymu na obrady soboru, jego bliska znajoma, dr Wanda Wojtasik-Półtawska, lekarz psychiatra, żona Andrzeja Półtawskiego, trafiła do szpitala. Miała wtedy 40 lat. Księdza Karola Wojtyłę znała od 15 lat. Rodzina Andrzeja i Wandy była z nim bardzo zaprzyjaźniona. Okazało się, że u Wandy wykryto raka jelita i nie było już szans na jej uratowanie. Andrzej Półtawski wysłał do Rzymu do biskupa Wojtyły telegram w tej sprawie. Zasmucony biskup zaczął modlić się o uzdrowienie młodej kobiety, matki czworga dzieci. Przypomniał sobie wtedy swoje spotkanie z zakonnikiem z San Giovanni Rotondo i postanowił napisać do niego list z prośbą o modlitwę.
Prace soboru stawały się coraz intensywniejsze. 17 listopada 1962 r., przed śniadaniem, biskup Wojtyła napisał po łacinie na papierze listowym kurii krakowskiej następujący list:
„Rzym, 17 XI 1962.
+ Wielebny Ojcze,
proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby Bóg przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie.
W Chrystusie bardzo zobowiązany
+ Karol Wojtyła
Biskup Tytularny Ombi
Wikariusz Kapitulny Krakowa w Polsce".
List ten musiał zostać jak najszybciej dostarczony do rąk Ojca Pio. Biskup Wojtyła posłużył się swoim bliskim przyjacielem, pracującym w Kurii Rzymskiej biskupem Andrzejem Deskurem. Z kolei on przekazał tę misję swojemu przyjacielowi z Sekretariatu Stanu, biskupowi Guglielmo Zannoniemu. Był on zaprzyjaźniony z Angelo Battistim, świeckim pracującym w Pałacu Apostolskim. Battisti znał bardzo dobrze Ojca Pio. Obaj z biskupem Zannonim udali się jak najszybciej do San Giovanni Rotondo. Następnego dnia Ojciec Pio w czasie rozmowy z Battistim, kazał otworzyć mu list i przeczytać. Zakonnik słuchał w milczeniu, a potem wypowiedział szeptem: „Angelino, jemu nie można odmówić!". Ojciec Pio nie odpowiedział pisemnie na prośbę biskupa Wojtyły. Powiedział tylko do Battistiego: „Powiedz mu, że będę się bardzo modlił w intencji tej mamy".
Battisti przez całą powrotną drogę do Rzymu myślał nad tym zdaniem. „Wciąż zadawałem sobie pytanie: « Dlaczego powiedział: Jemu nie można odmówić »? Kim jest ów polski biskup? Pracowałem w Sekretariacie Stanu, lecz nigdy o nim nie słyszałem. A przecież Ojciec Pio darzył go dużym szacunkiem, skoro wypowiedział zdanie wskazujące, że to osoba bardzo dla niego ważna".
Wanda Półtawska wspomina, że zgodziła się na operację, która miała przedłużyć jej życie o rok. 21 listopada tuż przed zabiegiem zrobiono ostatnie badanie, które wykazało, że nowotwór zniknął. Operację odwołano. Mąż Wandy wysłał drugi telegram do Rzymu, by przekazać biskupowi Wojtyle tę radosną nowinę. Po jedenastu dniach od pierwszego listu biskup napisał kolejny list do Ojca Pio.
"Wielebny Ojcze,
kobieta z Krakowa w Polsce, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną, niespodziewanie odzyskała zdrowie. Bogu niech będą dzięki. Także Tobie, Wielebny Ojcze, serdecznie dziękuję w imieniu jej własnym, jej męża i całej rodziny.
W Chrystusie
Karol Wojtyła
Wikariusz Kapitulny Krakowa
Rzym, 28 XI 1962".
Dzień po napisaniu list ten znalazł się w rękach Angelo Battistiego, który 1 grudnia 1962 r. wręczył go Ojcu Pio. Ten poprosił Angelo o przeczytanie go. Podziękował Bogu za wysłuchanie swoich próśb, a potem wyjął pierwszy list i wręczył go Battistiemu, mówiąc: „Zachowaj te dwa listy". Kiedy Angelo wrócił do Rzymu, zapakował je do dużej koperty i odłożył do szuflady. Szesnaście lat później w październiku 1978 r. odnalazł je przypadkiem w stercie papierów, szukając dokumentów związanych ze szpitalem w San Giovanni Rotondo. Było to w dniach wyboru kardynała Wojtyły na papieża Jana Pawła II.
Kiedy otwierał kopertę i odczytywał tamte stare listy, zrozumiał sens wypowiedzianych wtedy słów Ojca Pio: „Angelino, jemu nie można odmówić". Zakonnik z Gargano wiedział, że prośba zawarta w liście pochodziła od kogoś, komu nie można było odmówić, od kogoś, kto zostanie Papieżem i wyniesie Ojca Pio na ołtarze.
Jak się okazuje, listy w sprawie Wandy Półtawskiej nie były jedynym kontaktem Karola Wojtyły z Ojcem Pio po odwiedzinach San Giovanni Rotondo w 1948 r. Kilka dni przed otrzymaniem nominacji na arcybiskupa krakowskiego Karol Wojtyła wysłał do Ojca Pio inny list, który odnaleziono w archiwum kurii krakowskiej w czasie prac nad procesem beatyfikacyjnym papieża Jana Pawła II. List ten został napisany po włosku. Oto jego polski tekst:
„Rzym, 14 grudnia 1963
Przewielebny Ojcze,
Wasza Wielebność z pewnością pamięta, że już kilka razy w przeszłości pozwalałem sobie prosić Ojca o modlitwę w przypadkach szczególnie trudnych i godnych uwagi. Chciałbym przede wszystkim szczególnie podziękować, również w imieniu samych zainteresowanych, za Ojca modlitwy w intencji pewnej kobiety, katolickiej lekarki, chorej na raka, oraz syna pewnego adwokata z Krakowa, ciężko chorego od urodzenia. Obie te osoby dzięki Bogu czują się już dobrze. Pozwalam sobie ponadto, Czcigodny Ojcze, polecić Ojca modlitwom sparaliżowaną kobietę mieszkającą w mojej archidiecezji.
Równocześnie pozwalam sobie polecić Ojcu olbrzymie trudności duszpasterskie, jakie moja skromna osoba napotyka w obecnej sytuacji.
Korzystam z okazji, by ponownie zapewnić Ojca o mojej głębokiej czci, w której pragnę się utwierdzać.
Waszej Wielebności czciciel w Jezusie Chrystusie
+ Karol Wojtyła
Biskup tytularny Ombi
Wikariusz Kapitulny w Krakowie".
Z listu tego wynika, że prośba o modlitwę za doktor Półtawską skierowana do Ojca Pio nie była jedyną, z jaką zwracał się biskup Wojtyła do stygmatyka. Musiał istnieć też list w sprawie „syna pewnego adwokata z Krakowa".
Antonio Socci w książce Ojciec Pio. Tajemnica życia pisze: „Karol Wojtyła szybko wyczuł głęboki związek, jaki Bóg ustanowił między nim a zakonnikiem ze stygmatami. W 1948 roku pojechał do San Giovanni Rotondo. W 1972 wpłynął na Pawła VI, aby rozpoczęto proces beatyfikacyjny stygmatyka".
Janusz A. Lewicki
Przy pisaniu artykułu korzystałem z książki Andrea Tornielliego „Santo Subito. Tajemnice świętości Jana Pawła II", tłumaczenie z języka włoskiego Katarzyna Kubis, Dom Wydawniczy RAFAEL, Kraków 2010.