Dziecię Jezus królem, mistrzem, kapłanem A Słowo stało się ciałem… I widzieliśmy chwałą Jego, chwałą jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy (J 1, 14).
[1] Okazała się nam łaska Boga Zbawiciela naszego, bo gdy Najświętszy, Najsprawiedliwszy mógł na wieki zatracić ród ludzki, iż w niewinności pierwotnej nie wytrwał, zmiłował się nad nim, i to w sposób odsłaniający nam całą przepaść doskonałości Bożych, bo zesłał Syna swego Jednorodzonego „pełnego łaski i prawdy", iżby, przyjąwszy na się człowieczeństwo, stał się ubłaganiem za grzechy nasze i pojednał w sobie świat z Bogiem. Świadom tej obietnicy, danej jeszcze pierwszym rodzicom, a ogłoszonej przez proroków, wyciągał ród ludzki błagalne ręce w niebo, by jak najrychlej zlitowało się nad ziemią, a gdy ta chwila nie przychodziła prędko, wołał z niewymowną tęsknotą: Rorate caeli – „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił". Wreszcie w pełności wieków, gdy błąd i grzech wezbrały na kształt wód potopu, dał się słyszeć nad ziemią głos anioła: Annuntio vobis. A więc raduj się ziemio, bo Bóg sam w ludzkim ciele zstępuje na cię, raduj się ludzkości cała, bo się przybliżyło zbawienie twoje. Oto przychodzi do ciebie twój Król, twój Kapłan i Zbawca, przychodzi ten, o którym powiedział Apostoł: „A Słowo stało się ciałem i widzieliśmy chwałę Jego". Raduj się człowiecze grzeszny, bo przyszedł Odkupiciel i Twórca żywota. Raduj się ludzkości ciemna, bo przyszedł Dawca światła i Mistrz prawdy. Raduj się ludzkości smutna, bo przyszedł Pocieszyciel cierpiących. Raduj się ludzkości biedna, bo przyszedł Ojciec ubogich i sierot. I gdzież On jest? W grocie betlejemskiej! Więc pójdźmy do Betlejem odprawić przy żłóbku krótkie rozmyślanie. Pójdźmy, najmilsi, uczcić Słowo Wcielone i przypatrzmy się, jak Ono od pierwszej chwili spełnia urząd Króla, Mistrza i Kapłana. Do Mądrości wcielonej doprowadzi nas Stolica mądrości. Zdrowaś Maryjo.
[2] Była w Betlejem Judzkim tuż za miastem grota, do której w nocy zapędzali pasterze swe trzody. Dziś na tym miejscu stoi wspaniały kościół, wzniesiony przeszło 1500 lat temu przez pobożnego cesarza Konstantyna Wielkiego. Grota zaś przemieniona została w podziemną bogatą kaplicę, w której po prawej widać żłóbek wykuty z marmuru, podczas gdy szczątki prawdziwego żłóbka przeniesiono do kościoła Najświętszej Maryi Maggiore w Rzymie. Przedstawmy sobie, najmilsi, że jesteśmy w tej grocie w onej błogosławionej chwili, kiedy to Najświętsza Dziewica uwinęła Dzieciątko Boże w pieluszki i położyła w żłóbku. Prócz światłości nad grotą i śpiewania anielskiego nic nie wskazuje tajemnicy wielkiej. A jednak ta Dziecina to Syn Boży w ludzkim ciele, współistotny Ojcu; to Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, to Słowo, które stało się ciałem. Zapewnia nas o tym Bóg sam głosem proroków i aniołów, zapewnia Kościół nieprzejrzanym szeregiem świadectwa; zapewniają dzieje ludzkości wiarą i miłością milionów. Wątpić byłoby zatem szaleństwem, a więc wierzmy i wołajmy z prorokiem: „Kto wypowie moc Twoją i wielkość miłosierdzia Twego, o Boże?". Ale czemuż to ten, KTÓRY JEST, połączył się z nicestwem? Czemu Dawca wszystkiego w takim ubóstwie? Czemu Pan chwały tak wyniszczony? Jestże to godne Boga? Odpowiada św. Leon: „Było to potrzebne dla człowieka, a tym samym jest godne Boga. Bóg bowiem przez niezmierzoną miłość postanowił objawić człowiekowi, że jest miłością".
[3] Prorocy przepowiedzieli, że obiecany Mesjasz ukaże się ludziom jako Bóg, Król, którego potęgą i majestatem napełniona będzie wszystka ziemia. „Maluczki narodził się nam i Syn jest nam dany" – tak 800 lat przed narodzeniem Chrystusa mówi o Nim prorok Izajasz – „i stało się panowanie na ramieniu Jego i nazwą Jego imię Przedziwny Radny, Bóg Mocny, Ojciec Przyszłego Wieku, Książę Pokoju" (Iz 9, 5). Lecz gdzież jest chwała nowo narodzonego Króla? Gdzie pałac i tron? Gdzie blask majestatu i liczny poczet dworzan? Gdzie hołdy poddanych? Izali się to kiedy trafia, aby król rodził się w stajence i leżał w żłobie na barłogu? Zaiste, ten Król uniżył się ponad wszelką miarę, bo chciał być razem Mistrzem i Kapłanem, ale i w tym uniżeniu widoczne promienie Bóstwa i chwały. Oto patrzcie, otwierają się podwoje nieba, a pułki aniołów świetlistych spieszą na ziemię, by uczcić swego Króla i otoczyć na kształt dworzan Jego stajenkę, i zanucić pieśń, jakiej świat dotąd nie słyszał: „Chwała na wysokości Bogu". A więc niebo złożyło swe hołdy, ale i ziemia nie milczała. Czy widzicie skromną niewiastę klęczącą przed żłóbkiem? To Matka Dziewica, najczystsza, najświętsza, najwspanialsza ze wszystkich stworzeń; to Matka ludzi, to Opiekunka rodzin, to Królowa świata. Ona też za cały Kościół, za wszystek świat składa Słowu Wcielonemu cześć niewymownie głęboką, a potem schyla się ku Niemu i z niewysłowioną miłością całuje Mu stopki jako Bogu, Królowi, a zarazem Synowi. Oto hołd ziemi nie gorszy od anielskiego. Jest jeszcze w stajence mąż święty. Ledwie śmie zbliżyć się do Bożej Dzieciny, klęczy w kąciku, na twarzy jego zachwyt, w oczach łzy, a z piersi wzruszonej płynie cicha modlitwa: „Skądże mi to, Panie, Boże i Królu mój? Chwała Ci i uwielbienie, i miłość od wszego stworzenia". To Józef św., przedstawienie starej synagogi i tych czterdziestu wieków, które z tęsknotą oczekiwały Zbawcy, teraz zaś ścielą się do stóp Jego. Jest jeszcze w stajence – jak twierdzi stara tradycja – bydlątek para. Poczciwe zwierzęta nie gniewają się, że im żłób zajęto i siano zabrano. One dziś głodne, a jednak wesołe jak nigdy i tak jakoś wpatrują się w Dziecinę, jakby rozum miały. W nich świat nierozumny składa cześć – acz bezwiedną – Stwórcy i Panu swemu.
[4] Za stajenką słychać głosy jakieś; to gromadka pastuszków spieszy do Króla swego. Paśli oni opodal trzodę i nocne straże skracali sobie to modlitwą, to rozmową świętą. Wtem widzą jasność wielką i słyszą głos anioła: „Opowiadam wam wesele wielkie, iż się wam narodził Zbawiciel. Idźcie do Betlejem uczcić Dziecię Boże". Natychmiast idą za jego głosem, wziąwszy skromne dary. Biegną, jakoby aniołowie pożyczyli im skrzydeł. Zaledwie przybyli do stajenki, aliści rzucają się przed żłóbkiem na twarze, nic nie mówiąc z wielkiej radości. W nich to czci lud izraelski Króla swego, obiecanego Mesjasza. Za chwilę przyjdą trzej Mędrcy, by jako przedstawiciele pogan uczcić Króla królów. Za nimi zaś jakież nieprzeliczone tłumy garną się do stajenki, tak że jej ściany rozszerzają się na południe i północ, na wschód i zachód, tworząc olbrzymi Kościół, co ogarnia ludy i wieki, żłóbek zaś przemienia się we wspaniały tron, na którym Dziecię Jezus cześć Bożą odbiera. A my cóż uczynimy? Czy nie pójdziemy do Betlejem uczcić to Słowo, które stało się ciałem? O, idźmy tam z wiarą wielką i ukorzmy w prochu czoła, a duch nasz niech doń woła: „Chwała Ci, Dziecino Boża, chwała Ci, najwspanialszy, najpotężniejszy, acz dziś wyniszczony z majestatu, Królu nasz".
[5] Przepowiedzieli prorocy, że obiecany Mesjasz będzie Mistrzem całego świata i przyniesie mu prawdę. „Chodźcie – tak zachęca prorok Izajasz – a wstąpmy na Górą Pańską i do domu Boga Jakubowego, a nauczy nas dróg swoich i będziemy chodzić ścieżkami jego. Bo z Syjonu wynijdzie zakon a Słowo Pańskie z Jeruzalem" (Iz 2, 3). Otóż to nauczycielstwo rozpoczyna Chrystus już w stajence betlejemskiej. Usta Jego milczą, bo sam chciał stać się niemowlęciem, by być nam podobnym we wszystkim prócz grzechu. Ale u Niego – według słów Apostoła – mieszka pełność Bóstwa cieleśnie, a zatem i pełność mądrości. Przykład zaś jest słowem dziwnie wymownym. Zbliżmy się tylko doń z wiarą, poświęćmy chwilę rozmyślaniu, otwórzmy oko wewnętrzne i uciszmy gwar serca, a posłyszymy głos Pański: Pójdźcie, ludzie biedni i poniżeni, a Pan ubogi powie wam: „Błogosławieni ubodzy duchem". Pójdźcie, ludzie smutni, a Pan łzy lejący powie wam: „Błogosławieni, którzy płaczą". Pójdźcie, ludzie dobijający się cnoty i walczący z pokusami, a Pan pełen wyrzeczenia powie wam: „Błogosławieni czystego serca". Pójdźcie, ludzie prześladowani, a Pan, ścigany przez Heroda, powie: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie". Pójdźcie, ludzie pragnący tak gorąco dostatków, sławy, rozkoszy, a Pan pełen zaparcia się powie wam: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, bo oni będą nasyceni".
Pójdź, człowiecze każdy i słuchaj, bo Pan mówi do ciebie: „Ja, Syn Boży, stałem się człowiekiem, abyś ty poznał, jak Ojciec niebieski jest dobry, i wrócił do Ojca. Przyszedłem na ziemię, aby cierpieć za ciebie i cierpieniem niebo ci otworzyć. Przyszedłem jako niemowlę Matki Dziewicy, by się Jej sercem z tobą podzielić. Przyszedłem jako niemowlę spowite w pieluszki, by cię z kajdan grzechu uwolnić. Przyszedłem jako niemowlę płaczące, aby łzy twoje otrzeć i do pokuty cię zachęcić. Przyszedłem wśród nocy, by ciemności twej duszy rozproszyć. Przyszedłem ubogi, pokorny, wyniszczony, by cię nauczyć zamiłowania ubóstwa, pokory i wyrzeczenia się. I jakże, czyż ty, sługa i uczeń mój, usłuchasz swego Mistrza?". Ach, Panie, kogóż byśmy mieli słuchać, jeżeli nie Ciebie? Wszakże słowa żywota wiecznego Ty tylko masz. Będziemy zatem znosić ubóstwo i poniżenie, będziemy dźwigać krzyże nasze, będziemy walczyć i cierpieć, dobijać się cnoty, by zawsze, w życiu i śmierci, iść za Tobą, Najświętszy Mistrzu nasz.
[6] Przepowiedzieli wreszcie prorocy, że obiecany Mesjasz będzie kapłanem i ofiarą. Oświecony światłem Bożym widział Go prorok Izajasz i tak urząd Jego kapłański opisał: „Zranion jest za nieprawości nasze, start jest za złości nasze. Wszyscy my jako owce pobłądziliśmy, a Pan włożył nań nieprawości wszystkich nas. Ofiarowan jest, iż sam chciał, a nie otworzył ust swoich" (Iz 53, 3–7). Otóż to kapłaństwo spełniał Chrystus od pierwszej chwili wcielenia. Przed błogosławioną Jego duszą, w której na mocy zjednoczenia osobowego z Bóstwem była od początku pełność wiedzy, stały ciągle grzechy wszystkich ludzi, jacy byli, jacy są, jacy będą. On zaś ciągle ofiarował się za nie i nie tylko wyglądał tej chwili, kiedy za nas umrze na krzyżu jako żertwa całopalna, ale już w żłóbku uczynił sobie ołtarz, na którym Pan Jezus jako kapłan złożył siebie w ofierze. Nie otworzył On ust swoich, ale z serca Jego wydobywał się głos nieskończonej miłości: „Ojcze, nie chciałeś ofiary i obiaty, aleś mi ciało sposobił. Całopaleń ze zwierząt nie upodobałeś sobie, tedym rzekł: Oto idę, tak, idę na świat, by spełnić wolę Twoją, Ojcze" (Hbr 10, 5–7). „Zstępuję do żłóbka, ze żłóbka wstąpię na krzyż, a z krzyża na ołtarze, z ołtarza do dusz, by poniżeniem bolesnym, ofiarą sprawiedliwość Twoją przebłagać, imię Twoje uwielbić, a dusze uświęcić" W ten sposób każda chwila ziemskiego życia Zbawcy była ciągłym aktem hołdu, zadosyćuczynienia, ofiary względem Ojca, a oddania się względem nas.
[7] Co więcej, Pan Jezus postanowił stać się naszym okupem i naszym żywotem, a Betlejem było istotnie domem chleba, stajenka pierwszym przybytkiem, żłóbek pierwszym cyborium. Toż pięknie a sprawiedliwie powiedział jeden z ojców Kościoła, że Bóg dlatego w żłóbku dał się złożyć, iżby okazać, że jest pokarmem dla bydlątek Bożych, tj. dla dusz wierzących i kochających. I patrzcie, najmilsi, jakie jest podobieństwo między stajenką a tabernakulum, czyli przybytkiem. Tam i tu ten sam Pan Jezus. Tam i tu wyniszczony z majestatu, ale tam ukrywa tylko Bóstwo, tu Bóstwo i człowieczeństwo. Tam spowity pieluszkami, tu postaciami sakramentu. Tam kwili, tu milczy. Tam pod strażą Matki Dziewicy, która za sprawą Ducha Świętego przyodziała Go ciałem ludzkim i jednym „Niech mi się stanie" sprowadziła na ziemię; tu pod strażą Matki Kościoła, który słowem Bożej wszechmocy sprowadza Go na ołtarze. Tam zastępy anielskie śpiewają Mu pieśń chwały, tu aniołowie otaczają przybytek, ale w milczeniu, za to modlą się i śpiewają kapłani z ludem wiernym. Tam ciągnie On do siebie pastuszków i mędrców, tu woła wszystkich bez różnicy narodu, płci wieku i stanu.
[8] Otośmy i my przyszli do tego tu żłóbka sakramentalnego uczcić Słowo, które stało się ciałem i mieszka między nami pełne chwały, prawdy i łaski. I cóż mamy czynić, najmilsi, jeżeli nie otworzyć serca i zawołać głosem miłości: Panie, iżeś Ty się nam oddał cały, więc i my Ci się oddajemy całkowicie. Bierz nas całych i oddaj Ojcu. Wszystko, co na ziemi nazywamy naszym, to Twoja własność; wszystkim rządź Ty sam i we wszystkim bądź uwielbiony z Ojcem i Duchem Świętym. Każda myśl nasza, każde tętno serca naszego, każde słowo, każdy czyn, każde cierpienie – to dla Ciebie. Życie nasze, śmierć nasza, wieczność nasza – to dla Ciebie. Wszystko oddajemy Ci na ofiarę, Najwyższy Kapłanie nasz.
[9] Takie to myśli i uczucia winny się budzić na widok żłóbka Chrystusowego. Bracia najmilsi, wiem, że wszyscy wiarę macie, bo cóż by innego mogło was tu przyprowadzić. Dziękuję Panu Bogu za to i wy dziękujcie, a choćbyście byli najuboższymi z ubogich i najnieszczęśliwszymi z nieszczęśliwych, radujcie się dziś radością wielką, że się wam narodził Zbawiciel, a wy powołani do Jego żłóbka.
[10] Ale, mój Boże, ileż to jest ludzi, którzy tego Zbawiciela nie znają, ileż takich, którzy Go odrzucają. Nieszczęśliwi oni, kiedyś ujrzą Go przychodzącego z majestatem, a wtenczas wołać będą: „góry i skały, przykryjcie nas" (por. Łk 27, 30). Nieszczęśliwi już tu na ziemi, bo iż nie chcą poddać się słodkiemu berłu Jezusa, poddają się żelaznej tyranii żądz; iż nie chcą słuchać Mistrza prawdy, słuchają mistrzów fałszu; iż nie chcą składać ofiar Bogu Najwyższemu, składają je lichym bożyszczom. Jeżeli są tacy pośród rodzin waszych, bądźcie dla nich jakby aniołem zwiastującym przyjście Zbawiciela i prowadźcie ich do Jego żłóbka. Co więcej, ogarnijcie modlitwą ludy niewierne i ciągnijcie je do Zbawiciela, by stajenka betlejemska objęła świat cały, by z wszystkich serc jeden tylko wydobywał się hymn uwielbienia, posłuszeństwa i miłości: Chwała Ci, Królu, Mistrzu, Kapłanie i Boże nasz wraz z Ojcem i Duchem Świętym. Amen.
Św. bp Józef Sebastian Pelczar
Józef Sebastian Pelczar urodził się 17 stycznia 1842 w zamożnej rodzinie chłopskiej w Korczynie koło Krosna. Po ukończeniu Seminarium Duchownego w Przemyślu w 1864 przyjął święcenia kapłańskie. Po krótkiej pracy na wikariacie w Samborze został skierowany na studia specjalistyczne do Rzymu, które uwieńczył doktoratem z teologii (10 XII 1866) i z prawa kanonicznego (1 IV 1868). W 1877 otrzymał nominację na profesora zwyczajnego historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego z obowiązkiem wykładania również prawa kanonicznego. W 1882/1883 przeszedł na katedrę teologii pastoralnej. Wykłady, kazania i aktywność, które rozwinął na uczelni, zyskały mu uznanie w środowisku krakowskim. W 1880/1881 pełnił funkcję prorektora, a w 1882/1883 – rektora uczelni. Uzyskał wtedy dla uniwersytetu plac pod budowę klinik i zaczął wznoszenie Collegium Novum. Zreorganizował Wydział Teologiczny, którego dwukrotnie był dziekanem i raz prodziekanem. Był wybitnym teoretykiem kaznodziejstwa, także „złotoustym mówcą i kaznodzieją niestrudzonym" (J. Fijałek). Wyrazem uznania dla jego działalności było także przyznanie mu prestiżowej kanonii katedralnej w kapitule krakowskiej. Oprócz działalności dydaktycznej i kaznodziejskiej ks. prof. Józef Pelczar poświęcał się pisarstwu i angażował w sprawy społeczne. W 1894 założył w Krakowie Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Pana Jezusa (sercanki), którego głównym celem była troska o dziewczęta zagrożone moralnie, o chorych i ubogich. Całokształt działalności Pelczara w Krakowie uczynił z niego osobę powszechnie znaną. 27 lutego 1899 został mianowany biskupem pomocniczym przemyskim, a już w następnym roku, po śmierci bp. Łukasza Soleckiego, ordynariuszem tejże diecezji. Akt uroczystego objęcia rządów (ingres) nastąpił 13 stycznia 1901. Po 25 latach gorliwej posługi biskupiej zmarł w opinii świętości 28 marca 1924. Papież Jan Paweł II w 1991 zaliczył go w Rzeszowie w poczet błogosławionych, a 18 maja 2003 w Rzymie ogłosił świętym Kościoła powszechnego.