Joseph Ratzinger urodził się w Marktl nad rzeką Inn, w Niemczech, 16 kwietnia 1927 r. w Wielką Sobotę i był pierwszą osobą ochrzczoną w Wodzie Wielkanocnej poświęconej w wigilię Wielkiej Nocy. Jego ojciec Józef, policjant, pochodził z rodziny rolniczej zamieszkałej w Dolnej Bawarii i był wielokrotnie przenoszony Z miejsca na miejsce. (Zmarł w 1959 r. w wieku 59 lat.) Jego matka, Maria, była córką rzemieślnika z Rimsting. (Zmarła 16 grudnia 1963 r. w wieku lat 79.) Ma on jednego, starszego o pięć lat brata, Georga (który został wyświęcony na kapłana tego samego dnia, co on 29 czerwca 1951 r.) i siostrę Marię (która nigdy nie wyszła za mąż i opiekowała się Josephem w Watykanie. Joseph miał apartament nieco na zewnątrz i Maria była jakby jego gospodynią domową. Zmarła 2 listopada 1991 r. w wieku 69 lat).
W 1929 r. rodzina małego Josepha przeniosła się do Tittmoning, miasteczka nad rzeką Salzach, nad granicą austriacką. W 1932 r. otwarty krytycyzm nazistów wyrażany przez jego ojca zmusił rodzinę do przeniesienia się do Auschau am Inn, u stóp Alp. Ojciec przeszedł na emeryturę w 1937 r. i wtedy rodzina przeniosła się do Hufschlag, poza Traunstein. Tam, w miejscowym gimnazjum, Joseph rozpoczął naukę języków klasycznych. W 1939 r. wstąpił do niższego seminarium w Traunstein, czyniąc pierwszy krok w kierunku kapłaństwa.
II wojna światowa wymusiła odroczenie jego studiów do 1945 r., kiedy to ponownie znalazł się w seminarium ze swoim bratem Georgiem. W tym czasie młodzi mężczyźni byli zmuszeni do udziału w Hitlerjugend. Joseph został wciągnięty do tej organizacji wbrew jego woli. Pod każdym względem był on bardzo niechętnym członkiem - faktycznie, jego rodzina otwarcie wyrażała swój sprzeciw wobec nazizmu, co spowodowało, że musieli się oni przenieść do innej miejscowości poza strefę bezpieczeństwa. Kiedy Joseph skończył 16 lat, został wcielony do armii niemieckiej, do służby w jednostce obrony przeciwlotniczej. Nigdy nie widział walki i w końcu zdezerterował (działanie, które oznaczało przyspieszoną egzekucję, gdyby został złapany).
Podobnie jak Jan Paweł II, Joseph Ratzinger został naznaczony przez przepełnione terrorem lata drugiej wojny światowej. Karol Wojtyła był zmuszony do pracy w kamieniołomie i o włos uniknął aresztowania w masowej łapance młodych mężczyzn w Krakowie. Doświadczenia Ratzingera były równie wstrząsające. Szczególnie jego decyzja opuszczenia jednostki wojskowej tuż po przekroczeniu wieku poborowego mogła kosztować go życie.
Wtedy wiedział on, że budzące strach jednostki SS zabijają dezerterów na miejscu albo wieszają ich na latarniach ulicznych jako ostrzeżenie dla innych. Przypominał sobie swoje przerażenie, kiedy został zatrzymany przez żołnierzy.
„Dzięki Bogu mieli oni dość wojny i nie chcieli zostać mordercami", pisał w swojej książce Moje życie. Pamiętniki 1927-1977"1. „Oczywiście musieli znaleźć pretekst, aby móc puścić mnie wolno. Ze względu na zranienie nosiłem rękę na temblaku." „Kolego, jesteś ranny", powiedzieli. „Idź dalej".
Było to pod koniec kwietnia 1945 r. Kiedy Amerykanie w końcu przybyli do jego wioski, wybrali, że umieszczą swoje dowództwo w domu Ratzingera. Joseph zostaje zidentyfikowany jako niemiecki żołnierz i uwięziony w obozie jeńców wojennych. Zostaje zwolniony 19 czerwca i wraca do Traunstein. Po nim, w lipcu, wraca jego brat, Georg. W listopadzie Joseph i jego brat powracają do seminarium.
W 1947 r. Joseph wstąpił do Herzogliches Georgianum, instytutu teologicznego związanego z uniwersytetem w Monachium. Ostatecznie 29 czerwca 1951 r. Joseph i Georg przyjęli święcenia kapłańskie z rąk kardynała Faulhabera, w katedrze we Fryzyndze, w uroczystość świętych Piotra i Pawła.
Kontynuując swoje studia teologiczne na uniwersytecie w Monachium, w lipcu 1953 r. otrzymał on doktorat z teologii na podstawie rozprawy zatytułowanej Lud i Dom Boży w nauce św. Augustyna o Kościele. Kilka lat później w 1957 r. wypełnił wymaganie dla nauczycieli na poziomie uniwersyteckim i obronił habilitację na podstawie książki pt. Teologia dziejów według św. Bonawentury.
15 kwietnia 1959 r. rozpoczął wykłady jako profesor zwyczajny teologii fundamentalnej na uniwersytecie w Bonn. W latach 1962-1965 uczestniczył we wszystkich czterech sesjach Drugiego Soboru Watykańskiego jako doradca teologiczny kardynała Kolonii Josepha Fringsa. To właśnie w czasie Soboru Ratzinger i arcybiskup Krakowa, Karol Wojtyła, zostali przyjaciółmi na dalszą część ich życia.
Wypuszczał swoje pierwsze strzały przeciwko Świętemu Oficjum, „nie nadążającemu za duchem czasu i powodującemu szkody i skandale", którym będzie kierował wiele lat później. Lecz wkrótce po zakończeniu Soboru zaczął potępiać jego skutki, które były „po prostu rozbieżne", od tego, czego można było oczekiwać.
W książce opublikowanej w 1985 r. zatytułowanej „Raport Ratzingera", która stanowi wywiad przeprowadzony przez włoskiego dziennikarza Vittorio Messoriego, kardynał Ratzinger powiedział, że wiele liturgicznych skarbów zostało „roztrwonionych". „Wzdrygamy się na myśl o nijakiej twarzy, jaką teraz prezentuje posoborowa liturgia, albo jesteśmy po prostu znudzeni jej pragnieniem banalności i jej brakiem artystycznych standardów". „Łatwo byłoby pokazać", mówił, jak „rezygnacja z piękna" doprowadziła do „pasterskiej porażki".
Chociaż Ratzinger widział wielkie zasługi we wprowadzeniu języków krajowych do liturgii i ustanowieniu Novus Ordo Mass, ubolewał nad sposobem, w jaki łacina została usunięta z religii, kiedy Sobór, jak mówił, jasno wskazał, że „użycie łaciny, z należytym respektem dla poszczególnych praw, trzeba utrzymać w obrządkach łacińskich" i że „musi zostać podjęta troska, żeby zapewnić, iż wierni będą mogli również mówić i śpiewać po łacinie te partie stałych części Mszy św., które należą do nich".
„Liturgia nie jest widowiskiem, spektaklem, wymagającym błyskotliwych producentów i utalentowanych aktorów", powiedział kardynał Ratzinger. „Życie liturgii nie polega na'przyjemnych'niespodziankach il atrakcyjnych'ideach', ale na uroczystych powtórzeniach."
Droga, którą obrał Joseph Ratzinger była równoległa do drogi dwóch innych pierwszorzędnych teologów tamtych czasów, jego przyjaciół i nauczycieli, Henriego de Lubaca i Hansa Ursa von Balthasara, którzy obaj zostali kardynałami i obaj byli także oskarżani o zwrot od progresywizmu do konserwatyzmu. Ratzinger nigdy nie zwracał uwagi na etykietkę, którą mu przykładano: „Ja się nie zmieniłem; to oni się zmienili".
W 1963 r. rozpoczął wykłady na uniwersytecie w Münster, a od 1966 r. objął drugą katedrę teologii dogmatycznej na uniwersytecie w Tybindze. Jego mianowanie było mocno wspierane i zapewnione przez kolegę - profesora Hansa Künga. Ratzinger spotkał Künga po raz pierwszy w 1957 r. na kongresie teologów dogmatycznych w Innsbrucku. W swoich pamiętnikach Ratzinger napisał o tym spotkaniu: „Tak nawiązały się między nami dobre osobiste relacje, które pozostały takimi nawet wtedy, gdy krótko potem... wynikły poważniejsze różnice zdań dotyczące teologii soborowej". (W latach 1980-ych Küng zostanie potępiony przez kardynała Ratzingera za sprzeciwianie się dogmatowi o nieomylności Papieża.)
Przez Europę przelewa się fala studenckich protestów i marksizm szybko staje się dominującym systemem intelektualnym w Tybindze, indoktrynując nie tylko studentów Ratzingera, ale także wiele innych wydziałów. Nie czując sympatii do nowej radykalnej teologii, Ratzinger zdecydował się powrócić w 1969 r. do Bawarii i objąć stanowisko wykładowcy na uniwersytecie w Regensburgu. Tam został on w końcu dziekanem i prorektorem. Był także członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej Stolicy Świętej od 1969 do 1980 r.
W swojej książce „Sól ziemi" Ratzinger napisał na temat podporządkowania w Tybindze religii wobec marksistowskiej ideologii politycznej: „Panowala tam instrumentalizacja przez ideologie, które były tyrańskie, brutalne i okrutne. Po tym doświadczeniu było jasne dla mnie, że znieważanie wiary musi zostać stanowczo powstrzymane, jeśli chcemy podtrzymać wolę Soboru".
W 1972 r. wraz z Hansem Ursem von Balthasarem, Henrym de Lubakiem i innymi teologami zaczął wydawać katolickie czasopismo teologiczne „Communio", kwartalny przegląd katolickiej teologii i kultury. Mówiono, że zostało to uczynione w odpowiedzi na mylną interpretację Drugiego Soboru Watykańskiego przez Karla Rahnera, Hansa Künga i innych, jak przedstawiano to w czasopiśmie teologicznym „Concilium".
24 marca 1977 r. papież Paweł VI mianował księdza Ratzingera arcybiskupem Monachium i Fryzyngi. Święcenia biskupie przyjął 28 maja 1977 r. z rąk kardynała Bengscha z Berlina (patrz zdjęcie powyżej). Jego zawołaniem biskupim stały się słowa z trzeciego Listu św. Jana Cooperatores Veritatis - „Współpracownicy Prawdy". W swoich pamiętnikach wyjaśnia wybór tego zawołania: „Głównie dlatego, ponieważ wydaje mi się, że to hasło dobrze oddaje ciągłość, jaka zachodzi między moim poprzednim zadaniem, a nową funkcją. Przy wszystkich różnicach zawsze chodzi o to samo: podążać za prawdą i być na jej usługach. Prawda zniknęła z dzisiejszego świata, ponieważ wydała się być za wielka dla ludzi, a tymczasem wszystko upada, gdy nie ma prawdy".
Wraz z zawołaniem nowy biskup musi także wybrać herb. Pod koniec autobiografii opublikowanej w 1978 r. kardynał Ratzinger wyjaśnia znaczenie swojego herbu, który teraz jest herbem papieża Benedykta XVI:
„W herbie biskupów z Freising znajduje się już od około 1000 lat ukoronowany Murzyn [albo czarny Etiopczyk]. Naprawdę nie wiadomo, co to oznacza". Ratzinger uważa go za symbol „uniwersalności Kościoła, który nie zna różnic rasowych i klasowych", ponieważ wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Ga 3,28).
Ratzinger dodał dwa symbole osobiste. Pierwszym jest muszla, znak pielgrzymowania (wciąż dawany pielgrzymom w Compostela), przypomnienie, że „nie mamy tutaj trwałego miasta" (Hbr 13,14). Muszla przypomina także Ratzingerowi jego teologicznego mentora i temat jego rozprawy doktorskiej, św. Augustyna.
Św. Augustyn wędrując wzdłuż brzegu morza medytował tajemnicę Trójcy Świętej. Na plaży spotkał dziecko, które wykopało dołek w piasku i próbowało muszlą przelać do niego wodę morską. Augustyn zrozumiał, że jego wysiłki zgłębienia tajemnicy Boga były równie daremne jak próba przelania przez dziecko morza do dołu w piasku. „Muszla jest dla mnie symbolem mojego wielkiego mistrza Augustyna, symbolem teologicznej pracy i wielkości tajemnicy, która sięga dalej niż cała nasza wiedza."
Drugi symbol, niedźwiedź z bagażem na grzbiecie, jest związany z legendą o pierwszym biskupie Monachium, św. Korbinianie. Podróżując do Rzymu, Korbinian natknął się na niedźwiedzia, który zaatakował i rozszarpał konia, niosącego bagaż świętego. Za karę Korbinian zapakował cały bagaż na grzbiet niedźwiedzia, który musiał go zanieść do Rzymu i dopiero tam został przez świętego uwolniony.
„Ten obładowany niedźwiedź, który zastąpił konia, czy bardziej prawdopodobnie muła, św. Korbinianowi, stając się wbrew swojej woli jego zwierzęciem pociągowym, czy nie był i czy nie jest obrazem tego, kim powinienem być i tego kim jestem? 'Byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja zawsze będę z Tobą.' (Psalm 73) Co mógłbym powiedzieć więcej i dokładniej o moich latach biskupich? O Korbinianie mówi się, że w Rzymie uwolnił niedźwiedzia. Czy poszedł on do Abruzzo, czy wrócił w Alpy? - legenda tym się nie interesuje. Ja również poniosłem mój bagaż do Rzymu i wędruję z nim już od dość dawna ulicami Wiecznego Miasta. Kiedy zostanę zwolniony, nie wiem, ale wiem, że również mnie to dotyczy: „Twoim jucznym osłem się stałem i właśnie w ten sposób jestem blisko Ciebie".
Refleksje nowego Papieża sprzed ośmiu lat przybierają szczególną ostrość, kiedy wiemy, że kilka lat temu prosił on papieża Jana Pawła II o zwolnienie go z jego obowiązków w Rzymie i o pozwolenie na powrót do Niemiec i do jego pierwszej miłości, studiów teologicznych i nauczania. Jan Paweł II poprosił Ratzingera o pozostanie. „Obaj się starzejemy, Joseph", powiedział mu. „Musimy dalej pracować razem." Teraz kardynałowie powiedzieli Josephowi Ratzingerowi, że musi nieść swój bagaż do końca.
27 czerwca 1977 r. Joseph Ratzinger został wyniesiony przez papieża Pawła VI do godności kardynalskiej. W 1980 r. został powołany przez papieża Jana Pawła II do przewodniczenia specjalnemu synodowi do spraw świeckich. Wkrótce potem Papież poprosił go, by został prefektem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Kardynał Ratzinger odmówił, czując, że nie powinien opuszczać zbyt szybko swojego miejsca w Monachium. 25 listopada 1981 r. został jednak prefektem Kongregacji Nauki Wiary, stając się w tym samym czasie przewodniczącym Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej. 15 lutego 1982 r. złożył urząd w Archidiecezji Monachijskiej. W swoich wspomnieniach tak pisał Ratzinger o swojej nominacji w Rzymie:
„Kosztem, który zapłaciłem (zostając prefektem Kongregacji Nauki Wiary) było to, że nie mogłem robić w pełnym wymiarze tego, co sobie zaplanowałem, mianowicie rzeczywiście nie mogłem wnosić wkładu mojej myśli i głoszenia słowa do wielkiej intelektualnej konwersacji naszych czasów, przez rozwój mojego dzieła. Musiałem zniżyć się do małych i rozmaitych rzeczy, odnoszących się do faktycznych konfliktów i wydarzeń. Musiałem odłożyć na bok wielką część tego, co mnie interesowało i po prostu służyć, akceptując to jako moje zadanie. I musiałem uwolnić się od myśli, że absolutnie muszę napisać lub przeczytać to czy tamto. Musiałem uznać, że moje zadanie jest tutaj."
Każdy prefekt kongregacji watykańskiej jest mianowany przez Papieża na 5-letnią kadencję, która może zostać przedłużona. Jan Paweł II pięciokrotnie przedłużał kadencję Ratzingera, mimo że kardynał chciał powrócić do Niemiec. Kiedy został wybrany Papieżem, Ratzinger powiedział, śmiejąc się, że to Jan Paweł II znowu poprosił go, żeby został w Rzymie i że tym razem znowu nie może on odpowiedzieć nie Papieżowi, który odszedł do domu Ojca...
W 1986 r. Jan Paweł II mianował kardynała Ratzingera przewodniczącym Papieskiej Komisji przygotowującej Katechizm Kościoła Katolickiego, który został opublikowany 6 lat później. Ratzinger blisko współpracował także z Ojcem Świętym przy pisaniu encyklik Veritatis Splendor (w 1993 r.) i Evangelium Vitae (w 1995 r.).
30 listopada 2002 r. Jan Paweł II mianował go dziekanem Kolegium Kardynalskiego. Do jego uprawnień jako dziekana Kolegium należało to, że kardynał Ratzinger przewodniczył 8 kwietnia 2005 r. Mszy pogrzebowej papieża Jana Pawła II, a także obradom Kolegium w czasie wakansu na Stolicy Świętej, po którym nastąpiło 18 kwietnia otwarcie konklawe, mającego wybrać przyszłego Papieża.
Wielu kardynałów mówi, że to jego homilia na pogrzebie Papieża i sposób, w jaki potraktował następne dni, przekonały ich, że to on będzie najlepszym kandydatem na następnego Papieża. Wszyscy wiedzieli, że był najbliższym przyjacielem Jana Pawła II w Kurii, najbardziej błyskotliwym ze wszystkich kardynałów i z pewnością jednym z najświętszych. Nawet przed pogrzebem, nikt nie dałby Ratzingerowi żadnych szans na wybór na Papieża, pamiętając, co świeckie media mówiły na jego temat: „Jest za stary, zbyt konserwatywny, za bardzo kontrowersyjny (nielubiany przez liberałów)" itp.
A jednak cud się wydarzył. W ciągu 24 godzin po rozpoczęciu konklawe, w czwartym głosowaniu, Joseph Ratzinger otrzymał ponad 77 koniecznych do wyboru następnego Papieża głosów (większość dwóch trzecich) spośród 115 kardynałów elektorów. (Według Time Magazine" w czwartym głosowaniu Ratzinger otrzymał 95 spośród 115 głosów.) Eggy Noonan napisał w The Wall Street Journal: „To było niemożliwe, ale się wydarzyło. Nikt faktycznie nie brał pod uwagę kardynała Ratzingera aż do Mszy pogrzebowej. Ci, którzy dążycie do kanonizacji Jana Pawła II, proszę odnotujcie: jego pierwszym cudem jest Benedykt XVI".
Kardynał Kolonii Meisner powiedział: „Znam Papieża (Ratzingera) od 35 lat (posiada on inteligencję 12 profesorów i jest tak pobożny jak dziecko w dniu swojej Pierwszej Komunii św.) i jesteśmy przyjaciółmi. Gdy zobaczyłem, że w wieku 78 lat, kiedy inni odpoczywają na emeryturze, podjął on odpowiedzialność za tak wielką misję i uczynił to z taką radością i inteligencją, byłem wewnętrznie do głębi poruszony, a łzy same zaczęły płynąć".
Tak więc we wtorek, 19 kwietnia, o godzinie 17.50 (czasu rzymskiego) pojawił się biały dym z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej, wskazując wybór nowego Papieża. Kilka minut później, kardynał Medina Estévez, protodiakon Kolegium Kardynalskiego, pojawił się na balkonie bazyliki św. Piotra i ogłosił po łacinie:
„Annuntio vobis gaudium magnum. Habemus Papam: Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum Josephum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Ratzinger qui sibi nomen imposuit Benedicti Decimi Sexti".
„Zwiastuję wam radość wielką: mamy Papieża w osobie Najdostojniejszego i Najczcigodniejszego Pana, Josepha, kardynała Świętego Kościoła Rzymskiego, Ratzingera, który przybrał sobie imię: Benedykt XVI."
Potem 264. następca św. Piotra, pierwszy niemiecki Papież w ciągu tysiąca lat i najstarszy Papież od ponad 200 lat (Jan XXIII został wybrany w wieku 76 lat), pojawił się na balkonie i wygłosił swoje pierwsze przemówienie do wiernych. Nazywając siebie „skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej" Joseph Ratzinger z pewnością nie starał się o tę pracę, wiedząc, że stoi ona, po ludzku mówiąc, ponad wszystkim, co człowiek może udźwignąć. 25 kwietnia 2005 r. Benedykt XVI powiedział do pielgrzymów niemieckich zgromadzonych w Rzymie:
„Kiedy przebieg głosowania zaczął wskazywać na to, że ten topór spadnie, że tak powiem, na moją głowę, zrobiło mi się nieswojo. Sądziłem bowiem, że wykonałem już dzieło mojego życia i że dokończę moich dni w spokoju. Z głębokim przekonaniem powiedziałem Panu: nie rób mi tego, proszę! Masz osoby młodsze i lepsze ode mnie, które mogą podjąć to wielkie zadanie z większym zapałem i siłami. W tym momencie bardzo głęboko przemówiły do mnie słowa krótkiego listu od jednego ze współbraci z Kolegium Kardynalskiego. Przypomniał mi on, że wygłoszoną podczas Mszy św. za Jana Pawła II homilię oparłem na zaczerpniętych z Ewangelii słowach, które Pan skierował do Piotra nad jeziorem Genezaret: «pójdź za Mną! ». Mówiłem wówczas, że Karol Wojtyła wciąż na nowo przyjmował od Pana to powołanie i zawsze na nowo musiał się wyrzekać wielu rzeczy i z prostotą odpowiadać: tak, pójdę za Tobą, nawet jeśli mnie prowadzisz tam, gdzie nie chciałem.
Ów współbrat napisał: Jeśli Pan powie ci teraz: « pójdź za Mną », przypomnij sobie, czego nauczałeś w kazaniu. Nie odmawiaj! Bądź posłuszny, jak opisywany przez ciebie wielki Papież, który powrócił do domu Ojca. Te słowa bardzo głęboko zapadły mi w serce. Drogi Pańskie nie są wygodne, ale my przecież nie zostaliśmy stworzeni do wygód, lecz do wielkich rzeczy, do dobra. W końcu nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć « tak ». Pokładam ufność w Panu i w was, drodzy przyjaciele".
Kardynał Ratzinger został wybrany przez Jana Pawła II do napisania medytacji i modlitw Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek, 25 marca 2005 r. Oto medytacja i modlitwa, jaką napisał dla dziewiątej Stacji Krzyża - Jezus upada po raz trzeci:
„Co mówi nam trzeci upadek Jezusa pod ciężarem Krzyża? Może nasuwać myśli o upadku wszystkich ludzi, o oddaleniu się od Chrystusa wielu chrześcijan, zdających się na sekularyzm bez Boga. Czy jednak nie powinniśmy myśleć także o tym, ile Chrystus musi wycierpieć w swoim Kościele? Ileż razy nadużywa się sakramentu Jego obecności, jak często wchodzi On w puste i niegodziwe serca! Ileż razy czcimy samych siebie, nie biorąc Go nawet pod uwagę! Ileż razy Jego słowo jest wypaczane i nadużywane! Jak mało wiary jest w licznych teoriach, ileż pustych słów! lle brudu jest w Kościele, i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo powinni należeć całkowicie do Niego! Ileż pychy i samouwielbienia! Jak mało cenimy sobie sakrament pojednania, w którym On czeka, by nas podźwignąć z upadków! To wszystko jest obecne w Jego męce. Zdrada uczniów, niegodne przyjmowanie Jego Ciała i Krwi jest z pewnością największym bólem, który przeszywa serce Zbawiciela. Nie pozostaje nam nic innego, jak z głębi duszy wołać do Niego: Kyrie eleison - Panie, ratuj! (por. Mt 8,25).
Dwa dni potem, niedaleko Watykanu, kardynał Ratzinger spotkał na ulicy emerytowanego biskupa Kurii, który zapytał go o powody głoszenia, jak się wydawało, zniechęcającej refleksji. „Musimy się dużo modlić, musimy się dużo modlić", odpowiedział przyszły Benedykt XVI. „Nie urodziłeś się wczoraj. Rozumiesz, o czym mówię. Wiesz, co to znaczy. Jesteśmy kapłanami! Jesteśmy kapłanami!", zakończył w tonie błagalnym, dodając: „Pamiętasz modlitwę do Najświętszego Serca Jezusowego, w której prosimy o szczególne przebaczenie za grzechy kapłanów. Wiem, że to boli, kiedy mówimy, że łódź nabiera wody z każdej strony, ale to jest prawda, to jest prawda. Jesteśmy kapłanami..." Uderzony sposobem, w jaki Ratzinger wypowiedział słowa: „jesteśmy kapłanami, jesteśmy kapłanami", biskup rozpoznał jego wewnętrzne cierpienie i już go o nic więcej nie pytał. Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Ratzinger był całkowicie świadomy obecnego stanu Kościoła.
Na otwarcie konklawe wygłosił homilię, w której nie uderzył z całej siły, żeby przypomnieć kardynałom-elektorom o powadze czasów, co przyniosło komentarze, że Ratzinger z pewnością nie ma zamiaru zostać Papieżem:
„lleż powiewów nauki zaznaliśmy w ostatnich dziesięcioleciach, iluż ideologicznych prądów, ile sposobów myślenia. Łódeczka myśli wielu chrześcijan była nierzadko huśtana przez te fale - miotana z jednej skrajności w drugą: od marksizmu do liberalizmu aż po libertynizm; od kolektywizmu do radykalnego indywidualizmu; od ateizmu do niejasnego mistycyzmu religijnego; od agnostycyzmu po synkretyzm i tak dalej. Każdego dnia rodzą się nowe sekty i urzeczywistnia się to, co święty Paweł nazywa „oszustwem ze strony ludzi i przebiegłością w sprowadzeniu na manowce fałszu" (por. Ef 4,14). Posiadanie jasnej wiary, zgodnej z kredo Kościoła, zostaje często zaszufladkowane jako fundamentalizm. A tymczasem relatywizm, to znaczy zdanie się na każdy powiew nauki", zdaje się być jedyną postawą godną współczesności. Ustanawiany jest rodzaj dyktatury relatywizmu, która nie uznaje niczego za pewnik, a jedynym miernikiem ustanawia własne ja i jego zachcianki".
Papież Benedykt XVI będzie bezpiecznie prowadził okręt Kościoła w czasie sztormów i wskazywał wiernym drogę do Chrystusa. Bądźmy mu posłuszni i wspierajmy go naszymi modlitwami!
Alain Pilote
1Joseph Ratzinger, Moje życie, opracowanie wersji polskiej ks. Witold Wiśniowski, Edycja Świętego Pawła, 1998, drugie wydanie 2005, Częstochowa.