Thérèse Tardif
Louis Even wszedł na krzesło, żeby wygłosić swój wykład. Gdy tylko wypowiedział pierwsze słowa, tłum zaczął wyć jak gromada dzikusów. W końcu, krzykacze, zawsze wykorzystywani przez polityków, wzięli całą literaturę przyniesioną przez Louisa Evena, rzucili ją na ulicę i podpalili, wrzeszcząc i bluźniąc. Była to zapłata dla człowieka, który chciał otworzyć oczy tym ludziom na źródło ich ubóstwa. Jest to tylko jeden z przykładów trudności, jakie pojawiły się na początku.
W 1939 r. nasi założyciele byli jak zwykle na święcie Zwiastowania w domu wynajmowanym przez panią Côté. Tu dowiedzieli się o wybuchu wojny w Europie. Louis Even zaczął płakać. Ale już po chwili jego odpowiedź brzmiała: „Założymy pismo". Nie był to czas po temu, ponieważ prasa podlegała cenzurze z powodu wojny. Ale Louis Even nie był człowiekiem, który łatwo się poddawał. „Vers Demain" („W kierunku jutra") ujrzało światło dzienne we wrześniu 1939 r. (Wersja angielska pt. „Michael" zaczęła ukazywać się w 1953 r., a wersja polska – w 1999 r.)
W czasie wojny niełatwo było znaleźć drukarnię dla czasopisma, które demaskowało bankierów. Gilberte Côté rozmawiała najpierw z jednym drukarzem, potem z drugim. Ten drugi po zaakceptowaniu tekstu nie odzywał się przez trzy tygodnie. W końcu odmówił wykonania pracy, obawiając się sankcji. Gilberte udała się do L'Eclaireur'a z Bauceville. Przyjął on i drukował „Vers Demain" przez 40 lat bez żadnych represji ani krytyki.
Oczywiście biuro zostało otwarte w domu pani Rosario Côté przy St. Joseph Boulevard. Gilberte była jego kierownikiem, odpowiadała na listy i telefony pomiędzy jej apostolskimi zajęciami. Pierwszego roku liczba prenumeratorów sięgnęła sześciu tysięcy, a rok później 25 tysięcy. Nie trzeba było dużo, żeby obudzić gromadę finansistów, którzy użyli swoich wpływów i pieniędzy, by pozyskać poważane osoby do potępienia tych wyzwalających idei szerzących się lotem błyskawicy w całym kraju.
Dlatego nasi założyciele musieli mieć wiele odwagi, żeby kontynuować walkę i odzyskać zaufanie ludzi. Źli ludzie nie znają dobra i piękna, które niszczą, kiedy szerzą swój jad bez zastanowienia.
W 1941 r. założyciele wystąpili z apelem do młodych ludzi, żeby przeznaczyli cały swój czas dla ruchu. Pierwszym, który odpowiedział na wezwanie był Gérard Mercier z St. Anne de Beaupre, szef JOC (Jeunesse Ouvrière Catholique – Młodych Robotników Katolickich), pracujący w Kronice St. Anne. Pracował on już lokalnie i wyróżniał się energią i śmiałością. Blisko związał się na zawsze z założycielami i wspierał ich całą swoją mocą. 14 lutego 1946 r. poślubił Gilberte Côté, szczególnie w celu uchronienia reputacji naszej współzałożycielki. Zawsze traktował ją z wielkim szacunkiem i czcią, rozpoznając wartość osoby, jaką powierzył mu Bóg. Oboje oni poczynili niezbędne ofiary, żeby móc poświęcić całkowicie swój czas ruchowi.
Dom przy St. Joseph Boulevard stał się zbyt mały, żeby pomieścić biura gazety, która okazała się przedsięwzięciem na dużą skalę. Pani Côté sprzedała swój dom i wybudowała większy przy ulicy Chabot 4885. Cała piwnica i połowa pierwszego piętra zostały przeznaczone na biura pisma Vers Demain. Na początku zatrudniono opłacane sekretarki. W pracy musiały one być skromnie ubrane. Wszyscy przerywali pracę, żeby odmówić różaniec przed obiadem.
Pewnego letniego dnia pracownicy przyszli źle ubrani. Gilberte Côté po prostu zwolniła ich wszystkich i zastąpiła swoją kuzynką Juliette. Zawsze sobie tego gratulowała. W latach 50-tych zaapelowała do kilku dziewcząt, które, tak jak ona, zaofiarowały dobrowolnie swoją służbę sprawie. Florentyna Seguine i ja odpowiedziałyśmy na wezwanie i wciąż jesteśmy tutaj z kilkoma innymi, które dołączyły do zespołu.
Gilberte Côté poświęcała się bez liczenia kosztów. Nigdy nie była na wakacjach. Przygotowywała program tras dla tych, którzy oddawali cały swój czas ruchowi. Sama jeździła na wykłady w weekendy. Oprócz pracy nad przygotowaniem gazety do wydania miała cotygodniowe programy w radiu i telewizji. Pracowała w nocy, żeby wszystko skończyć na czas. Zajmowała się wszystkimi problemami uczestników ruchu. Telefon stał przy jej łóżku, żeby mogła odpowiadać na nocne wezwania, kiedy apostołów spotykały kłopoty. Często policja, poza zwykłym prześladowaniem, aresztowała ich. Gilberte musiała troszczyć się o to wszystko. Władze cywilne wiedziały bardzo dobrze, że mieliśmy wszystkie prawa, by rozpowszechniać nasze wydawnictwa, ponieważ w Kanadzie Kanadyjska Karta Praw chroni wolność prasy, wypowiedzi i religii. Kilka wrogich osób, mimo że wiedziało o tym, zatrzymało naszych apostołów tylko po to, żeby nas niepokoić i zmusić do opłacania adwokatów.
Gilberte Côté-Mercier była bezkompromisowa, kiedy przychodziło bronić sprawiedliwości i praw biednych.
Podróżowała wzdłuż i wszerz Quebeku, Ontario i Nowego Brunszwiku. Jeździła do Zachodniej Kanady, a nawet do Francji, Szwajcarii i Brazylii. Jej artykuły docierały do wszystkich miejsc na świecie w setkach tysięcy egzemplarzy.
W 1962 r. przeniesiono biura „Vers Demain" z Montrealu do Rougemont i wybudowano Dom św. Michała. Wezwano wolontariuszy do pomocy przy zakładaniu nowej siedziby. Pewnego dnia przybyło 106 robotników różnych zawodów. W wigilię Zesłania Ducha Św. Gilberte ujrzała mnóstwo strzał wylatujących z góry w Rougemont w kierunku nieba, a potem opadających i znikających nad terenem Domu św. Michała. Powiedziała wtedy: „Przyjadą ludzie ze wszystkich krajów świata, żeby zostali oświeceni w tym domu światłem Kredytu Społecznego".
W 1975 r. został wybudowany Dom Niepokalanej z wielką salą kongresową, gdzie odbywają się nasze doroczne spotkania. Dom ten stanowi jednocześnie męską siedzibę Pielgrzymów św. Michała.
Młodzi potrzebują dziś przykładów życia prawdziwych bohaterów, żeby mogli powrócić na drogę obowiązku i cnoty – cech niezbędnych do odbudowy cywilizacji w naszych krajach.
Gilberte Côté nie traciła swojego życia na błahostki. Poświęciła cały czas swojej młodości na rzeczy poważne, na służbę prawdzie i obronę sprawiedliwości. Tutaj odnalazła prawdziwe szczęście. Zbudowała wokół siebie lepsze ziemskie miasto dla swoich braci i sióstr. Jakże wiele dusz przywiodła z powrotem do Kościoła i na drogę do Nieba!
Thérèse Tardif
„Pani Côté-Mercier (…) odgrywała międzynarodową rolę w ruchu Kredytu Społecznego i podejmowała znaczące wysiłki, żeby uczynić znanym stanowisko Kościoła w kwestiach społecznych. (…) Jej dobre imię znane było w świecie, ponieważ była ona wybrana z góry jako prorok, żeby głosić Słowo Boże. Dusza, którą umieścił w niej Duch Święty wypełniona była miłością do jej braci i sióstr. Wypełniona była nadzwyczajną wiarą i miłością. Pozwalało to jej, w czasie długiego życia, którego użyczył jej Pan Bóg, dawać świadectwo wiary i miłości i przekazywać biednym całego świata dary, którymi obdarował ją Bóg.
Chciałbym więc przekazać wszystkim Pielgrzymom św. Michała świadectwo, które pochodzi z ust Jego Ekscelencji Alberta Sanschagrina, emerytowanego biskupa diecezji Świętego Jacka. Kiedy zostałem poproszony przez ojca Chaput, żeby asystować mu w duchowym kierownictwie stałych rezydentów Domu św. Michała i innych Pielgrzymów, pomyślałem, że roztropnym będzie poinformowanie o tym biskupa Sanschagrina, który mieszka w naszym domu w Richelieu, że objąłem rolę pomocnika w kierownictwie duchowym w stosunku do pani Côté-Mercier, pana Mercier i stałych mieszkańców domu. Wtedy biskup Sanschagrin powiedział mi: „Wiesz, pani Côté-Mercier jest osobą wielkiej wiary i wielkiego posłuszeństwa." To świadectwo, pochodzące od jej Biskupa, ma wielką wartość.
Chciałbym dodać osobistą uwagę na temat wiary pani Côté-Mercier. Mogłem to zauważyć w ciągu lat, kiedy jej towarzyszyłem, tę wiarę, która chciała być wierna Wierze Kościoła. Wszystkimi włóknami swojego serca trzymała się ona każdego z punktów Składu Apostolskiego i chciała żyć nimi i chciała, żeby ci wokół niej także mogli żyć tymi prawdami. Co mnie szczególnie uderza to prawda, którą głosimy przy wszystkich okazjach, a która tak często jest przekazywana w ciszy:'Wierzę w świętych obcowanie'. Wszystko, co trzeba zrobić, to odwiedzić dwa klasztory na terenie Instytutu Louisa Evena, żeby uświadomić sobie, jak wielką rolę odgrywają święci w życiu tych ludzi. Ojciec Chaput przypomniał nam o nabożeństwie pani Côté-Mercier do ojca Pio. Osobiście byłem świadkiem tego przez wiele lat."
Ojciec Gérard Montpetit
Przełożony Oblatów Niepokalanej Maryi w Rougemont