French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Kredyt Społeczny, ekonomiczna demokracja

Napisał Louis Even w dniu wtorek, 01 sierpień 2000.

Kredyt Społeczny zastąpi obecną dyktaturę finan­sową jako rzeczywista demokracja ekonomiczna, w któ­rej konsument (tzn. przede wszystkim główny adresat i powód, dla którego produkcja istnieje) będzie panem każdego programu produkcji – programu, a nie metod produkowania. Konsument będzie decydował, co należy produkować, a nie jak produkować. Produkcja będzie mu posłuszna, nie pragnąc gorliwie niczego więcej, jak tylko tego, by móc spełniać jego życzenia.

 

Major C.H. Douglas, geniusz, który stworzył doktrynę i propozycję Kredytu Społecznego, opu­blikował swoją pierwszą książkę na ten temat w listopadzie 1919 roku. Nosiła ona tytuł Demokra­cja Ekonomiczna.

Dopiero później doktryna ta została nazwana "Kredytem Społecznym".

Oba te określenia doskonale pasują do ekono­micznej teorii Douglasa. Ponieważ istotnie całość zagadnienia dotyczy kredytu społeczeństwa (Kre­dyt Społeczny), którego struktura monetarna po­winna raczej służyć społeczeństwu i jego człon­kom, niż ich wpędzać w długi i morzyć głodem. Ale jednocześnie doktryna ta wprowadza praw­dziwą demokrację ekonomiczną.

Demos, Kratein

W aspekcie politycznym słowo demokracja odzwierciedla ideę sprawowania władzy przez lu­dzi dla ludzi; ideę politycznego ustroju, w którym ludzie sami wybierają swój rząd i w którym jasno precyzują temu rządowi swoje oczekiwania doty­czące sposobu zarządzania sprawami publicznymi.

Jednakże dla większości ludzi słowo demokra­cja oznacza, prawie bez wyjątku, nic więcej niż instrument, okresowe wybory, w których repre­zentanci ludzi są wybierani na określony czas. Dla tych ludzi, doskonała demokracja istnieje wtedy, gdy jest zapewnione powszechne prawo wyborcze; gdy każdy, co najmniej każdy dorosły, posiada prawo do głosowania. Każdy – czy nie takie jest dokładne znaczenie słowa "demos" (ludzie)? I gdy ludzie wybierają swój własny rząd, czy nie jest to dowód na to, że ludzie ci rządzą (kratein), gdyż delegują oni tę rządzącą władzę?

Na razie wszystko się zgadza. I teraz obojęt­nie, na który z dwóch sposobów podanych wyżej inter­pretujemy demokrację – jako posłuszeństwo woli ludu albo jako mechanizm wyborczy – jeśli prze­transponujemy ten termin, demokracja, do sfery ekonomii, to stwierdzimy, że doskonale on współ­brzmi z doktryną Kredytu Społecznego.

Sfera ekonomiczna

Sfera ekonomiczna określa potrzeby i dobra, które mają te potrzeby zaspokajać. Ekonomiczna działalność składa się z produkcji oraz dystrybucji produktów i usług, zarówno dla prywatnych osób, jak i dla społeczności.

W dziedzinie politycznej osoba jest obywate­lem. W dziedzinie ekonomicznej osoba ta jest kon­sumentem.

W dziedzinie politycznej obywatel wyraża swą wolę w stosunku do rządu i innych organów pu­blicznych, a także domaga się właściwej reakcji i rezultatów od wyżej wymienionych instytucji.

W dziedzinie ekonomicznej konsument adre­suje swe wymagania do systemu produkcji w swoim kraju. Od rolnictwa i przemysłu spo­żywczego domaga się żywności; od przemysłu tekstylnego – odzieży; od budownictwa, oczekuje mieszkań; od lekarzy i szpitali wymaga pomocy i opieki w swych dolegliwościach. I podobnie ze wszystkimi innymi gałęziami przemysłu i handlu.

System produkcyjny jest sumą wszystkich ta­kich działań, z których płyną dobra i usługi. Jest to zdolność produkcyjna.

Konsument może otrzymać to, czego potrze­buje wtedy, gdy wyrażonemu przez niego życzeniu towarzyszy instrument sprawiający, że życzenie to może stać się efektywne, mianowicie pieniądze albo siła nabywcza. Siła nabywcza jest to zdolność do płacenia.

Zdolność produkcyjna umożliwia oferowanie dóbr i usług. Siła nabywcza umożliwia nabywanie tych dóbr i usług.

Jedno bez drugiego

Jeśli zdolność do produkowania znika, to siła nabywcza nie znaczy nic. Nawet z całym workiem złota nie kupisz chleba na biegunie północnym, ponieważ na biegunie północnym nie ma chleba, ani też nie ma tam żadnej szansy na uprawę zboża.

Z drugiej strony, jeśli siła nabywcza nie do­równuje zdolności produkcji, to produkcja musi stanąć, gdyż wytwarzane dobra nie mogą być sprzedane. Taka sytuacja zachodzi nawet wtedy, gdy potrzeby pozostają niezaspokojone. Zdarza się to często w naszym kraju, gdzie pro­dukcja jest obfita. Rodziny nie posiadające od­powiedniej siły nabywczej muszą gospodarować bez potrzebnych im dóbr, nawet gdy te dobra są lub łatwo mogłyby się znaleźć na składzie w sklepie położonym o dwie minuty marszu od domu. Płacz potrzebujących, czasami nawet bardzo przenikliwy, spotyka się z zupełną obo­jętnością, jeśli potrzebujący nie mają czym za­płacić.

Tak więc widzimy, że to nie potrzeby ludzi decydują o aktywności produkcji. Tylko fakt po­siadania pieniędzy albo ich brak regulują wielkość produkcji.

To jest właśnie to, co nazywamy dyktaturą, dyktaturą finansową lub dyktaturą pieniądza.

W ekonomii, podobnie jak w polityce, dykta­tura jest przeciwieństwem demokracji. Nie może być mowy o ekonomicznej demokra­cji, gdy osoba jako konsument nie może uzyskać dóbr pochodzących z systemu produkcyjnego, dóbr, których ma prawo oczekiwać. Człowiek nie może czuć się traktowany w sposób demo­kratyczny, jeśli jest zmuszony rezygnować z rzeczy mu niezbędnych w obliczu ogromnej zdolności produkcyjnej tylko dlatego, że odmó­wiono mu zdolności do nabycia tej produkcji.

Jedno i drugie razem

Państwo deklarujące, że jest demokra­tyczne, a jednocześnie akceptujące w dalszym ciągu dyktaturę finansową, musi preferować dziwne poglądy na temat demokracji. Tyrania pieniądza wyciska na co dzień swe niszczące piętno na poszczególnych członkach społeczeń­stwa i na rodzinach; przez okrągły rok prze­szkadza ona w zarządzaniu wszelkimi instytu­cjami i organizacjami publicznymi. Rząd, po­zwalający na taki stan rzeczy w państwie pod jego przecież jurysdykcją, nie może być w żad­nej mierze rządem demokratycznym, nawet gdyby został on zrodzony w urnie wyborczej. Dlatego, że jest to rząd w niewoli, w niewoli dyktatury.

W ustroju Kredytu Społecznego siła nabywcza byłaby skoordynowana ze zdolnością produkcyjną. Jedno byłoby w zgodności z drugim.

Zdolność produkcyjna nie byłaby wstrzymy­wana ani ograniczana przez brak siły nabywczej, ponieważ siła nabywcza byłaby dostosowywana do zdolności produkcji dóbr określonych przez ist­niejące potrzeby.

Nie mielibyśmy już więcej spektaklu niezaspo­kojonych ludzkich potrzeb, mimo bogactwa wszystkich oferowanych dóbr. Produkcja i dystry­bucja nie byłyby rządzone przez pieniądz, ale to właśnie pieniądz byłby dostosowywany do potrzeb produkcji i dystrybucji.

Byłaby to prawdziwa demokracja ekono­miczna. O ile tylko produkcja byłaby w stanie spełniać wygania konsumentów, każdy mógłby otrzymać od systemu produkcyjnego te wszystkie dobra, produkty i usługi, do których ma prawo, tak, aby mógł żyć przyzwoicie.

Ekonomiczne prawo wyborcze

Co więcej, ta demokracja byłaby zupełna; mia­łaby zastosowanie do wszystkich konsumentów (tzn. do wszystkich obywateli państwa), niezależ­nie od ich wieku i stanu. Byłoby to prawo wybor­cze uniwersalne, bardziej uniwersalne, niż poli­tyczne prawo wyborcze. Byłoby to prawo wybor­cze wykonywane każdego dnia.

To ekonomiczne prawo wyborcze byłoby egze­kwowane za pośrednictwem prawdziwych ekono­micznych kart wyborczych. Używając takich kart konsument głosowałby nie na kandydatów, któ­rych wybiera, ale na dobra, które zechciał wy­brać dla siebie. Te ekonomiczne karty wyborcze w Ka­nadzie nazywamy dolarami.

Każdy dolar jest kartą wyborczą uprawniającą jej okaziciela do głosowania na produkt lub usługę o wartości jednego dolara. Im więcej tych ekono­micznych kart wyborczych (dolarów) ma on w swej kieszeni, tym szerszy asortyment produktów może on mieć do swego wyboru.

I żeby takie ekonomiczne prawo wyborcze było powszechne, każda osoba, jako konsument, musi posiadać karty wyborcze pozwalające jej gło­sować na takie-a-takie dobra, zgodnie z jej wybo­rem.

Kredyt Społeczny osiąga taki właśnie cel przydzielając każdej osobie pewien podstawowy dochód, niezależnie od jej wieku, płci, zawodu, koloru skóry albo religijnych czy politycznych przekonań.

Ten dochód, podstawowe prawo do uczestni­czenia w podziale całej produkcji kraju, powinien być ustalony na poziomie minimalnym, wystar­czającym do zaspokojenia potrzeb niezbędnych do życia. Jest nie do przyjęcia, aby jakikolwiek oby­watel nie mógł uczynić zadość swym podstawo­wym życiowym potrzebom w kraju, gdzie jest ob­fitość i nadmiar produkcji.

W terminologii Kredytu Społecznego, ten podstawowy dochód, przydzielany pod jedynym warunkiem, że jest się członkiem społeczeń­stwa, jest opatrzony nazwą "dywidenda spo­łeczna", narodowa (federalna) albo prowincjo­nalna, zależnie od tego czy ten system finansowy jest wprowadzony w całym kraju czy tylko w pew­nych prowincjach. Dywidenda społeczna jest rzeczywistym instrumentem powszechnego ekonomicznego prawa wyborczego.

Dolary zarobione w postaci pensji, honora­riów, zysków lub dywidend przemysłowych są także ekonomicznymi kartami wyborczymi, ale są one uwarunkowane okolicznościami, w jakich zo­stały zarobione. Pensje są związane z zatrudnie­niem. Nie każdy może być zatrudniony; dzieci na przy­kład, chorzy, ludzie w podeszłym wieku, matki pracujące w gospodarstwach domowych, a także wielu tych, którzy wprawdzie mogliby być zatrud­nieni, ale ich praca została zastąpiona pracą ma­szyn, które wytwarzają dobra bardziej efektyw­nie i w większej ilości niż ludzie.

Powszechna dywidenda jest jedyną ekono­miczną kartą wyborczą, którą można uważać za prawdziwie demokratyczną. Kredyt Społeczny jest najbardziej zaawansowaną teorią demo­kracji ekonomicznej.

Spokojni producenci

Co więcej, ten system niczego nie zabiera ini­cjatywie prywatnej i przedsiębiorczości. Ekono­miczna karta wyborcza domaga się rezultatów – dóbr, które mogą zaspokoić potrzeby. Ale pozo­stawia ona systemowi produkcji swobodę decyzji w wyborze metod produkcji tych dóbr. Nowocze­sne technologie produkcyjne są efektywne i byłyby jeszcze bardziej, gdyby nie przeszkody finansowe. Gdyby nie brakowało tychże ekonomicznych kart wyborczych (dolarów), to strumień dóbr płynąłby bez zakłóceń, aby spełniać wszystkie życzenia. Dystrybucja byłaby tak efektywna, jak produkcja. I czyż producenci nie pragną tego równie gorąco, jak konsumenci?

Oskarżanie prywatnej przedsiębiorczości o coś, co jest winą finansów, a nie produkcji jest nie­sprawiedliwe. Zamiast szukać przyczyn w produk­cji, powinny zostać podjęte kroki w celu dokona­nia rewizji systemu finansowego. To system finan­sowy powinien być uspołeczniony, a nie system produkcyjny, z bardzo ważnego powodu, a mia­nowicie tego, że pieniądz ze swej natury jest in­strumentem społecznym. Jest to zupełne wypacze­nie, że pieniądz stał się instrumentem tych, którzy frymarczą dolarami.

Zatem Kredyt Społeczny zastąpi obecną dyk­taturę finansową jako rzeczywista demo­kracja ekonomiczna, w której konsument (który jest przede wszystkim powodem, dla któ­rego istnieje produkcja) będzie prawdziwym panem programu produkcji – programu, a nie metod produkowania. Konsument będzie decy­dował, co należy produkować, a nie jak produ­kować. Produkcja będzie mu posłuszna, nie pragnąc gorliwie niczego więcej, jak tylko tego, by móc spełniać jego życzenia.

Dzięki wysokiej skuteczności tej ekonomicz­nej demokracji, przewyższy ona wszystko, czego kiedykolwiek doświadczono odnośnie demokra­cji politycznej.

Porównanie skuteczności

Skoro dokonaliśmy porównania demokracji politycznej z demokracją ekonomiczną, którą jest Kredyt Społeczny, a w szczególności porównania politycznych kart wyborczych z kartami ekono­micznymi Kredytu Społecznego, interesujące by­łoby porównanie skuteczności tych dwóch rodza­jów kart między sobą.

Pomińmy kwestię ilości i częstotliwości. Oczy­wiście obywatel dostaje tylko jedną poli­tyczną kartę wyborczą i to tylko na czas wyborów, kiedy to musi wybrać jednego spośród wielu aspi­rują­cych kandydatów, który będzie reprezentował go w rządzie przez następną kadencję. Między wybo­rami, jeśli obywatel nie otrzyma tego, czego ocze­kiwał od rządu, nie może on ponownie głoso­wać. Musi próbować innych środków czy metod, któ­rych jeszcze dotychczas nie zdołał wypraco­wać, zawiedziony i niezadowolony, aż do następ­nych wyborów, kiedy przecież może dać się na­brać jeszcze raz.

Natomiast z ekonomiczną kartą wyborczą jest przeciwnie. Powinien on mieć ją każdego dnia, gdyż codziennie ma potrzeby do zaspokojenia. I nie może otrzymać produktu spełniającego te po­trzeby, dopóki nie zdeponuje swojej karty (dolara)  na ladzie sprzedawcy.

Jednak podstawowa różnica leży w skuteczno­ści. Gdy wrzucasz swą polityczną kartę wyborczą do urny, postawiony na niej krzyżyk wskazuje kandydata, którego wybierasz. Ale jest przecież całkiem możliwe, że w tę noc po wyborach okaże się, że wybrany został kandydat, którego chciałbyś najmniej ze wszystkich.

Głosowałeś na Piotra jako twego przedstawi­ciela w parlamencie, a dostałeś Pawła. Albo, jeśli zwycięstwo przypadło Piotrowi, to ludzie chcący Pawła dostali coś niezgodnego z ich wyborem.

Natomiast twoje ekonomiczne głosowanie zaw­sze daje ci to, czego sobie życzysz, pod wa­runkiem, że posiadasz ekonomiczną kartę wybor­czą. Twój sąsiad też dostanie to, czego chce, nawet jeśli jest to zupełnie coś innego niż to, czego ty sobie życzysz. Różnorodność produktów odpo­wiada różnorodności gustów i każdy gust może zostać zaspokojony, jeśli tylko ekonomiczne karty wyborcze są dostępne dla wszystkich.

Gdy wyciągniesz z portfela swe karty (dolary) i powiesz sprzedawcy: "– To jest na masło", on nie da ci dżemu. Jeśli twój sąsiad wyciągnie swoje karty (dolary) i powie: "– Poproszę dżem", to sprzedawca nie wręczy mu masła.

Zatem twoje głosowanie jest zawsze skuteczne na wszystko: na brązowe buty albo na czarne, na parę spodni czy na podróż pociągiem, na telewizor albo na trumnę.

Nie ma problemu wygrywającej większości lub przegrywającej mniejszości. Twoja ekono­miczna karta zapewnia ci to, czego chcesz, to, co jako jednostka wybrałeś.

A gdy jakiś produkt ma większe powodzenie i można przewidzieć jego brak w sklepie, wtedy sprzedawca zamawia dodatkowe ilości u produ­centa, w zakładzie przemysłowym lub w przedsię­biorstwie rolniczym. W ten sposób przemysł pro­dukuje te rzeczy, które cieszą się popytem, a nie rzeczy, na które nikt nie głosuje.

Tak właśnie twój wybór określa, co ma być produkowane – a nie sposób, w jaki ma być wy­twarzane. Twój wybór mówi farmerowi i przemy­słowcowi, co produkować, bez wzmianki o tym "jak". To "jak" nie jest twoją sprawą; jest to pro­blem producenta. Co więcej, współczesna produk­cja nie ma żadnego problemu z wyprodukowaniem wszystkiego, na co mógłby zaistnieć popyt.

Tak więc wszystko zależy od tego, czy po­siada się, czy też nie te karty wyborcze, tzn. do­lary. Ten kto ich nie ma, nie może dostać ni­czego. Nie może głosować na produkcję. Nie ma on żadnego wpływu na produkcję w swym kraju. Nie żyje on w państwie ekonomicznej demokracji, a więc w takich warunkach demo­kracja polityczna nie ma dla niego prawie żad­nego znaczenia.

Mężczyźni, kobiety, obywatele pozbawieni ekonomicznych kart wyborczych, zdani na ła­skę dobroczynności innych albo na jałmużnę – zbyt wiele jest takich przypadków dzisiaj pod dyktaturą pieniądza. Lecz takie sytuacje nie występowałyby wcale w ustroju prawdziwej ekonomicznej demokracji, w ustroju Kredytu Społecznego.

Louis Even

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com