Ks. dr Félix Sardá y Salvany
Liberalizm rozpostarł się wokół nas jak sieć. Omotuje on nas stale swoją pajęczyną, tak jak pająki przędą swoje sieci na owady. Gdzie zmiecie się jedną, tam tworzą się dwie. Jaki jest tego powód?
Filozofia uczy nas, że to samo źródło, które wytwarza dane rzeczy, również chroni je i powoduje ich wzrost. Per quae gignitur, pre eadem et servatur et augetur.
Jakie więc są stałe przesłanki liberalizmu?
Teatr, literatura, moralność publiczna i prywatna nasycone są obrzydlistwem i nieczystością. Efekt tego jest nieunikniony: z zepsutego pokolenia z konieczności rodzi się pokolenie rewolucyjne. Liberalizm jest programem naturalistycznym. Wolne myślenie rodzi wolną moralność, czyli niemoralność. Odrzuca się ograniczenia i puszcza wodze namiętności. KTO MYŚLI, CO MU SIĘ PODOBA, TEN BĘDZIE CZYNIŁ, CO MU SIĘ PODOBA. Liberalizm w płaszczyźnie intelektualnej to rozwiązłość w płaszczyźnie moralnej. Z nieporządku w umyśle rodzi się nieporządek w sercu i odwrotnie. Tak to liberalizm krzewi niemoralność, a niemoralność – liberalizm.
Nie da się zmierzyć wpływu wywieranego bez przerwy przez liczne wydawnictwa rozpowszechniane przez liberalizm. Wbrew temu, co same one twierdzą, na skutek wszechstronności prasy, ludzie zmuszeni są żyć w atmosferze liberalnej. Handel, sztuka, literatura, polityka, wiadomości krajowe i zagraniczne, wszystko to dociera do nas w jakiś sposób kanałami liberalnymi i chadza odziane w liberalne szaty. JEŻELI CZŁOWIEK NIE MA SIĘ NA BACZNOŚCI, TO ŁAPIE SIĘ NA TYM, ŻE MYŚLI, MÓWI, DZIAŁA JAK LIBERAŁ. Tak działa skażona natura zatrutego powietrza, jakim oddychamy! Biedni ludzie, wyłącznie z powodu swojej zwykłej, dobrej wiary, wchłaniają truciznę o wiele łatwiej niż ktokolwiek inny; wchłaniają oni ją w prozie, w wierszu, w obrazie, publicznie, prywatnie, w mieście, na wsi, wszędzie. Doktryny liberalne stale ich nękają i, niczym pijawki, czepiają się ich, nigdy nie popuszczając. Ich działanie staje się o wiele szkodliwsze w szczególnej sytuacji uczniów, jak zobaczymy w punkcie czwartym.
Oplatając ludzi swoją siecią, liberalizm starał się odciąć ich od wszelkiej łączności z jedynym czynnikiem zdolnym obnażyć jego oszustwo – z Kościołem. Przez ostatnich dwieście lat liberalizm usiłował sparaliżować działalność Kościoła, uczynić go niemym i – zwłaszcza w Starym Świecie – pozostawić mu jedynie charakter urzędowy, tak by rozerwać jego więź z ludźmi. Sami liberałowie przyznawali, że ich celem jest zniszczenie życia religijnego, stawianie wszelkich możliwych przeszkód na drodze nauczania katolickiego, ośmieszanie duchowieństwa i pozbawianie go prestiżu. Widzimy dziś we Włoszech i we Francji jak zasypuje się Kościół tysiącami sztucznych zarządzeń, mających utrudnić i zahamować jego działalność oraz spowodować, że jego sprzeciw wobec zalewu liberalizmu będzie nieskuteczny. Konkordaty, takie jakie widzimy w obecnym czasie, to liczne kołnierze stalowe, zakładane Kościołowi, by go zadusić. Wolnomularstwo w Europie i w Ameryce Środkowej stale usiłuje związać mu ręce i nogi, aby był on zdany na ich szatańską łaskę. Otwartymi i skrytymi środkami, organizacja ta usiłowała podkopać jego dyscyplinę wewnętrzną w każdym kraju, w jakim znalazła oparcie.
Usiłuje ona wykopywać coraz głębszą przepaść nienawiści, uprzedzeń i oszczerstw pomiędzy Kościołem a jego ludem. WSZĘDZIE WPAJA LUDZIOM NATURALIZM I NEGACJĘ TEGO, CO NADPRZYRODZONE. Przeprowadzić rozwód między całym życiem ludu a wpływami Kościoła – poprzez instytucję cywilnego małżeństwa, cywilnego pogrzebu i rozwodu, poprzez nauczanie podstępnej doktryny, jakoby społeczeństwo jako takie nie miało żadnych stosunków czy zobowiązań religijnych, człowiek jako istota społeczna i obywatelska był absolutnie niezależny od Boga i Jego Kościoła, a religia była wyłącznie sprawą prywatnego przekonania, które można żywić lub nie, jak się komu podoba – taki jest program, taki skutek i, z drugiej strony, taka jest przesłanka liberalizmu. Najzgubniejszym jednak – ponieważ odnoszącym największe sukcesy i najtrwalszym – krzewicielem liberalizmu jest:
Zdobyć dziecko, to zapewnić sobie człowieka. Wychowywać pokolenie z dala od Boga i Kościoła, to karmić ognie liberalizmu do sytości. Gdy szkoła bierze rozwód z religią, to jej grzechem staje się liberalizm. Sekularyzacja to naturalizm – negacja tego, co nadprzyrodzone. Gdy negacja sączy się pomału do duszy dziecka, to gleba dla tego, co nadprzyrodzone ulega wyjałowieniu. Liberalizm zrozumiał straszliwą potęgę oświaty i z szatańską energią zabiega teraz w całym świecie o to, by posiąść dziecko. Wystarczy rozejrzeć się wokół nas, by stwierdzić z jakim powodzeniem. Usiłując zabić Chrystusa, zarządza on rzeź niewiniątek. „Porwij duszę dziecka z piersi jej matki, Kościoła", powiada liberalizm, „a zdobędziesz świat". OTO PRAWDZIWE POLE BITWY MIĘDZY WIARĄ A NIEWIERNOŚCIĄ. KTO ZWYCIĘŻA TUTAJ, TEN ZWYCIĘŻA WSZĘDZIE.
Jak mogą katolicy, otoczeni stale pułapkami liberalizmu, zabezpieczyć się przed zagrożeniami z jego strony?
1. Przez organizowanie wszystkich dobrych katolików, niezależnie od tego, czy będzie ich dużo, czy mało
Powinni oni poznawać się nawzajem, spotykać ze sobą, łączyć się w każdej miejscowości, w każdym mieście, miasteczku czy wiosce powinno być skupisko katolickich ludzi czynu. Organizacja taka będzie przyciągać niezdecydowanych, dodawać odwagi chwiejnym i przeciwdziałać wpływowi wrogiego czy obojętnego otoczenia. Nie szkodzi, jeśli doliczysz się tylko kilkunastu dzielnych ludzi. Zakładajcie towarzystwa, zwłaszcza młodzieżowe. Korespondujcie ze starszymi towarzystwami w waszym sąsiedztwie, a nawet bardziej odległymi. Wiążcie ze sobą wasze stowarzyszenia – stowarzyszenie ze stowarzyszeniem – tak jak rzymscy legioniści tworzyli bojowego żółwia, łącząc nad głowami tarczę z tarczą. Tak zjednoczeni, wznieście wysoko sztandar poprawnej, czystej i bezkompromisowej doktryny, bez kamuflażu, bez złagodzeń, nie ustępując nieprzyjacielowi ani na cal. Bezkompromisowa odwaga jest zawsze szlachetna, wzbudza sympatię i zdobywa sobie ludzi rycerskich.
Widok człowieka chłostanego przez fale, lecz stojącego mocno jak skała, wyprostowanego i nie do poruszenia, to widok inspirujący! Przede wszystkim dawajcie dobry przykład, dawajcie zawsze dobry przykład. Czyńcie to, czego nauczacie! Zobaczycie wkrótce, jak łatwo sprawicie, że ludzie będą was szanować; gdy zdobędziecie ich podziw, szybko przyjdzie za tym ich sympatia. Będą następować nawrócenia. Jeśli tylko katolicy zrozumieją, jak wspaniały apostolat świecki mogą realizować, będą otwartymi, szczerymi i bezkompromisowymi w praktyce katolikami, to, w słowie i w czynie, liberalizm i herezja umrą szybką śmiercią.
2. Dobre czasopisma
Wybierzecie spośród dobrych czasopism to, które jest najlepsze i najlepiej dostosowane do potrzeb i inteligencji otaczających was ludzi. Czytajcie je, lecz nie zadowalajcie się tym – dawajcie je do czytania innym, objaśniajcie je, komentujcie i niech stanowi ono dla was podstawę działania. Zajmijcie się zapewnieniem jego prenumeraty. Zachęcajcie ociągających się, by je brali, ułatwiajcie tym, którym wydaje się kłopotliwe nadsyłanie ich prenumerat. Przekonujcie ich o konieczności czytania go, ukazujcie im jego zalety i wartości. Zaczną oni kosztować sosu, a w końcu zjedzą rybę. W taki właśnie sposób działają na rzecz swoich czasopism rzecznicy liberalizmu i bezbożności; tak też powinniśmy działać my na rzecz naszych. Dobre czasopismo katolickie jest w naszych czasach nieodwołalną czy palącą koniecznością. Jakie by nie były jego braki i jakie by nie wiązały się z tym niedogodności, płynące z niego korzyści i dobrodziejstwa zrównoważą to tysiąckrotnie. Ojciec Święty powiedział, że „gazeta katolicka, to nieustająca misja w każdej parafii". Jest ona zawsze odtrutką na fałszywe dziennikarstwo, spotykające was na każdym kroku. Ogólnie rzecz biorąc, czyńcie wszystko, co w waszej mocy, by ułatwić krążenie literatury katolickiej, czy to w postaci książki, broszury, wykładu, kazania czy w postaci listu pasterskiego. Bronią krzyżowca naszych czasów jest słowo drukowane.
3. Szkoła katolicka
Wspierajcie ze wszystkich sił szkołę katolicką, czynem i słowem, całym sercem i całą duszą. Szkoła katolicka stała się w tych czasach jedynym pewnym mostem Wiary pomiędzy pokoleniami. Gdy protestujemy przeciwko złu, nie przestając nigdy domagać się naszych praw, naszym oczywistym i nieodwołalnym obowiązkiem jest zapewnienie naszych własnych, jak najlepszych szkół, gdzie nasze dzieci mogłyby być wychowywane w pełnym i jedynie prawdziwym sensie tego słowa. Gdzie potrzeba szkół katolickich, tam je budujcie, budujcie, budujcie! Niech nigdy nie nuży was ta absolutnie konieczna praca. Zwróćcie ku temu całą energię. Choćby utrzymanie szkoły było ciężarem, choćby jej budowa i utrzymywanie wymagało ofiary, jej wartość jest nieoceniona, a ciężar i ofiara ważą tyle, co pierze w porównaniu z dobrem, jakie wypływa ze szkoły katolickiej.
Życie duchowe parafii jest bez szkoły letnie, ani gorące ani zimne. Niech szkoła będzie jak najlepsza. Nie sposób poświęcić jej zbyt wiele czasu, czy zbyt wiele troski, ponieważ wśród ogarniającego świat zalewu liberalizmu oświata katolicka, to arka zbawienia. Wypowiadajcie się bez lęku na ten oświatowy temat. Mówcie wprost i szczerze, że oświata areligijna prowadzi w stronę diabła. Szkoła areligijna jest szkołą Szatana. Danton, sławny rewolucjonista francuski, wołał ciągle: „Śmiałości! Więcej śmiałości!". Naszym stałym wołaniem musi być jednak: „Szczerości! Szczerości! Światła! Światła!". Nic szybciej nie zmusi do ucieczki piekielnych legionów, kuszących tylko pod osłoną ciemności.
Ks. dr Félix Sardá y Salvany