Dnia 27 września 1974 r. w 90 roku życia odszedł do Pana Louis Even, założyciel katolickich czasopism VERS DEAMIN i MICHAEL, wielki propagator katolickiej nauki społecznej, której zastosowaniem w życiu ekonomicznym jest Kredyt Społeczny. We wrześniu tego roku mija 30. rocznica jego śmierci. Przedstawiamy ostatnią część biografii założyciela zgromadzenia Pielgrzymów św. Michała. Do jego sylwetki będziemy jeszcze powracać.
„Jak już mówiłem [Louis Even] posiadał nadzwyczajną inteligencję, ponieważ, żeby radzić sobie w swojej pracy, musiał uczyć się sam, czytając książki. Uczył się łaciny i niemieckiego bez nauczyciela. Znał francuski, znał angielski, tutaj uczył się łaciny i niemieckiego, pracując dzień i noc.
Potem zaczął pracować u Harpella. Wiedział wiele na temat drukowania, robił tutaj wszystko. To on zorganizował naszą drukarnię, która stale się rozwijała. Potem mieliśmy trochę więcej pieniędzy. W czasach Louisa Evena byliśmy biedni. Żyliśmy z czego się dało. Później zrobił on dużo dla naszej drukarni.
Miał on nadzwyczajne nabożeństwo dla Najświętszej Panienki. Byłem wtedy bardzo młody. Miałem 12 lat, kiedy go poznałem. Zawsze, kiedy odbywały się jakieś uroczystości, musiał recytować piękny poemat do Błogosławionej Dziewicy, który albo napisał sam, albo wyszukał w jakiejś książce. Zawsze o Najświętszej Panience. Zawsze bardzo pouczający. W kościele było tak samo - modlił się z nami z wielką pobożnością."
Brat Pacome kontynuuje:
,,Brat Clement mógłby wam opowiedzieć, gdyby jeszcze tam był, jak Louis Even spędzał noce, ponieważ w tym czasie byliśmy biedni i spaliśmy we wspólnej sypialni. Brat Clement i Louis Even spali obok siebie. W końcu dostali osobny pokój, w którym razem zamieszkali. Louis Even - znacie go z jego wielkiego poświęcenia. We wszystkim, co podejmował, szukał doskonałości. Niejedną noc spędzał na ziemi..."
Rozpoznajemy tutaj ascetę, który doświadcza ciało, żeby dać przewagę duszy i umysłowi. Ci, którzy lubią dobrze zjeść, będą się temu dziwić i niczego z tego nie zrozumieją ci, którzy nie znajdą się na poziomie Louisa Evena. Ci, którzy stoją na niższym poziomie, nie rozumieją tych, którzy stoją na poziomie wyższym. Nie mają oni tego samego pola zasięgu wzroku. My, ludzie wierzący, wiemy, że wszyscy wielcy mistrzowie duchowości nauczali praktyki umartwień ciała, żeby uzyskać siłę duszy i męskość umysłu, by nakłonić nas do sięgania do wyższych poziomów, gdzie człowiek zaczyna widzieć jasno.
Papież Jan Paweł II mówi, że inteligencja jest owocem Wiary. Potwierdzają to Louis Even, św. Maksymilian Kolbe i sam Papież.
Kontynuujemy relację brata Pacome'a poświęconą Louisowi Evenowi:
,,W swojej pobożności, tak jak w swojej pracy, chciał dać wszystko, co miał."
Innym epizodem z jego biografii, dotyczącym nabożeństwa do Najświętszej Dziewicy, o którym warto wspomnieć, jest jego praca z bratem Clementem i bratem Benjaminem przy budowie groty Najświętszej Marii Panny w Laprairie.
,,Posąg Najświętszej Panienki, który stoi teraz w ogrodzie, powstał w 1915 r. W tamtym czasie znajdował się on w innym miejscu, na końcu posiadłości. Louis Even, brat Clement i brat Benjamin zebrali wszystkie kamienie, jakie mogli znaleźć w okolicy i wybudowali piękną grotę z Lourdes. Posąg został przysłany w czasie wojny z Belgii. Pierwszy posąg został wykonany przez Niemców. Belgowie przysłali nam drugi. Kiedy go otrzymaliśmy, Louis i bracia umieścili go w grocie. Louis Even, w swoim nadzwyczajnym nabożeństwie, zdejmował w środku zimy buty i szedł całą drogę boso do groty w śniegu po kolana. To było jego oddanie, to było jego umartwienie. Posiadał niezwykle cnoty." (brat Pacome, 15 luty 1980 r.)
Brat Amaury Józef złożył swoje śluby wieczyste 24 sierpnia 1912 r. w dniu św. Bartłomieja, dniu święta swojego brata Emile'a, brata Bartlomieja w życiu religijnym, który zmarł w wieku 24 lat w aurze świętości. Dzień św. Bartłomieja stał się wielkim świętem w rodzinie Evenów. Emile i Marie Louise, brat i siostra Louisa Evena, oraz troje ich kuzynów i kuzynek obrało to imię w życiu religijnym.
Louis Marie Even konsekrował się uroczyście jako niewolnik miłości Jezusa przez Maryję w tym samym 1912 roku.
Przedstawimy teraz naszym Czytelnikom kilka fragmentów listów, które brat Clement Marie, towarzysz Louisa Evena z drukarni, dormitorium i od Maryjnego poświęcenia, napisał w odpowiedzi na listy Louisa w latach 1969-1974 (Louis Even miał w roku 1969 84 lata, a brat Clement Marie, 78):
8 listopada 1969 r.: „Gdybyś wiedział, jaką przyjemność sprawia mi otrzymywanie twoich, tak bardzo interesujących listów! Wiem, że, żeby mnie zainteresować poświęcasz cenny czas, ale znam twoje wielkie serce. Wykorzystywałem je niejeden raz, kiedy układałeś moje listy i dawałeś mi lekcje angielskiego. Jesteś jednak mocny jak na swój wiek, żeby odbywać tak długie i męczące podróże. Kiedy chodzi o chwałę Bożą i triumf Maryi nad szatanem, nic nie może cię zatrzymać. To dzięki twoim wysiłkom nabożeństwo do Maryi powróci na swoje miejsce w świecie. Jestem zawsze i stale coraz większym niewolnikiem Maryi poświęcenie, które praktykowaliśmy razem, tutaj w Laprairie, teraz już blisko 60 lat temu. 8 grudnia odnowię moją konsekrację. Każdego dnia odmawiam specjalną modlitwę w twoich intencjach. 8 grudnia uczynię to w specjalny sposób."
13 maja 1970 r.: ,,Otrzymałem twoje dwa długie i interesujące listy, napisane przez duszę apostoła. Z całą żarliwością mojej duszy modliłem się za sukces twojej podróży do Ameryki Południowej i za twoje zdrowie... Każdego dnia odmawiam przynajmniej cztery Różańce poza moimi regularnymi praktykami pobożności. Każdej nocy wstaję między jedenastą a drugą i korzystam z okazji, żeby odmówić Różaniec. Prawie w każdy czwartek idę w nocy do kaplicy i odmawiam Różaniec. Chciałbym mieć twoją odwagę, żeby szerzyć w sercach moich obojętnych kolegów poświęcenie Maryi.
Z tego, co napisałeś o swojej wizycie w Ameryce Południowej, był to sukces i odkrycie. Jestem przepełniony radością słysząc, że wielu chrześcijan nazywa się i jest prawdziwymi niewolnikami Maryi. To takie przykre zdawać sobie sprawę, jak tutaj oddanie Maryi zostało odłożone na bok.
Mam łzy w oczach, kiedy patrzę na grotę, gdzie wykonaliśmy tyle pracy. Od 55 lat nasza dobra Matka czuwała nad naszym zgromadzeniem. Jacyś chłopcy z ulicy zniszczyli kaplicę brata Ireneusza i ramę otaczającą posąg. Kamienie, które z takim trudem zbieraliśmy, są tutaj ciągle te same, z wyjątkiem niszy. Posąg został teraz wyniesiony. Nie brak tutaj obrazoburców. Kiedy powróci na swoje miejsce? Brat Dyrektor ma wielkie nabożeństwo do Najświętszej Panienki. Codziennie odmawia Różaniec św. Miejmy więc nadzieję, że grota zostanie naprawiona, a odmalowany posąg wróci na swoje miejsce."
18 października 1970 r.: ,,...Z drugiej strony serce mi się kraje, kiedy usuwają posąg Błogosławionej Dziewicy z naszych sal wykładowych. Podkreślam, że jestem niewolnikiem Maryi i że chcę bronić Jej sprawy tutaj. Kiedy Różaniec zostaje odłożony na bok, ja odmawiam go pięć razy dziennie. Niektórzy z moich towarzyszy odmawiają trzy Różańce dziennie. Ty przynajmniej, ty masz powołania. Ty przedsiębierzesz dobre i prawdziwe środki do uzyskania powołań: nabożeństwo do Maryi... Zawsze, kiedy piszę, zapominam podziękować ci za twój życzliwy podarunek w postaci,,Vers Demain". Otrzymuję go regularnie... Wszystkie artykuły w tym czasopiśmie są dla mnie, a także dla innych braci, interesujące. Po przeczytaniu numeru, kładę go, żeby mógł służyć wszystkim. Jeszcze raz wielkie dzięki... Kończę, życząc ci wielu sukcesów i licznych powołań".
8 października 1971 r.: ,,...Jednak chciałbym, żebyś przyjął moje przywiązane i prawdziwie wdzięczne serce za całe dobro, jakiego ja i wszyscy ci, którzy czytają twoje rozumne spostrzeżenia, doznajemy od ciebie. Dalem twój list do przeczytania bratu Cypriusowi i dam jeszcze bratu Alphonsusowi z Liguori, bratu Donatowi Alphonse'owi i bratu Ferdynandowi Leonowi... Cieszę się z pozwolenia, które otrzymałeś na przechowywanie Najświętszego Sakramentu pod swoim dachem. Wspominasz, że tylko korytarz dzieli cię od Świętej Hostil. Bóg wynagradza twoje dawne czasy, przychodząc bliżej do ciebie... Nasza grota w Laprairie już nie istnieje. Kamienie znikły, a trawa pokryła puste miejsce. Posąg Najświętszej Panienki został ukryty w kępie drzew niedaleko pomnika św. Józefa."
30 sierpnia 1973 r.: ,,Jestem głęboko zbudowany tym, co piszesz do mnie w twoim długim i interesującym liście. Nie boisz się śmierci, czego jestem pewien, z tak wielu świętymi, którzy czekają na ciebie i modlą się za ciebie w Niebie. Gratuluję ci, że urodziłeś się w tak wielkiej i świętej rodzinie. To właśnie ty prowadzisz religijne zgromadzenie braci i sióstr. Twoje miłosierdzie dla biednych, twoje wielkie nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy i twoja wielka gorliwość w szerzeniu Różańca św. stanowią tak wiele dowodów na to, że czeka cię w Niebie wieczna szczęśliwość. Teraz, kiedy skończyłem uczyć, odmawiam co najmniej pięć Różańców dziennie. Wstaję o 5:15 i mam czas na odmówienie Różańca przed wspólnymi modlitwami w zgromadzeniu..."
6 stycznia 1974 r.: ,,Jesteś zachwycający, życząc mi wielu długich lat na ziemi. Ale to my musimy ci życzyć stu lat, tobie, który pracujesz w swoim wieku za dziesięciu ludzi. Ja, nędzny ignorant, nie jestem w stanie robić czegoś wartego zachodu. Swoje całe życie poświęciłem moim braciom. Nie chcę być dla nich ciężarem na starość. Najświętsza Panienka wszystko dobrze ułoży..."
W tej relacji na temat życia Louisa Evena dwie cechy przyciągają naszą uwagę: jego nieustanna miłość do pracy i jego wieczne nabożeństwo do Niepokalanej. W wieku 80 lat, w czasie poważnej choroby, która według lekarzy miała być jego ostatnią chorobą i która przykuła go do łóżka na długie miesiące, Louis Even nie chciał umierać z dwóch powodów: „Ponieważ nie mam zamiaru odpoczywać w Niebie, kiedy tak wiele dusz znalazło się na drodze do Piekła" i „Kochałem bardzo Najświętszą Panienkę w moim życiu, ale nie uczyniłem wystarczająco dużo, żeby była ona kochana przez innych". Pokora świętego, który nigdy nie zrobił wystarczająco wiele dla Najwyższej Królowej, kiedy w czasie całego swojego 90-letniego życia, jak to już mogliśmy zobaczyć, wiedział, jak wpoić swoim towarzyszom i tym, którymi się opiekował swoje płomienne nabożeństwo do Maryi.
Po zdobyciu tak wyjątkowej formacji w domu, a potem u braci zakonnych przez swoje umartwienia, modlitwy - jego głuchota była jego klasztorem - a także przez różne zadania, które podejmował, Louis Marie Even ze swoją mocną duszą, czujnym umysłem, niepodległością wobec korupcji świata politycznego był gotowy do podjęcia w świecie misji, do której Bóg przygotował go tak dobrze.
20 listopada 1920 r. został zwolniony ze swoich ślubów przez Rzym i opuścił swoje zgromadzenie 24 listopada. Był to bezsprzecznie plan Boży.
Nie można tu dokonywać porównania ze wszystkimi tymi braćmi i siostrami, a nawet księżmi, którzy pod ciosami degeneracji moralnej spowodowanej nauczaniem w naszych społeczeństwach i naszych seminariach fałszywej teologii w stylu Hansa Künga i towarzyszy, zrzucili swoje sutanny, zerwali swoje śluby, porzucili umartwienia, żeby czerpać przyjemności ze świata.
Nie, Louis Even nie był jednym z nich. Zdajemy sobie sprawę z tego, że wstąpienie do zakonu nie było na drodze jego życia, w planie Bożym, jego ostatecznym powołaniem, ale przygotowaniem do rozpoczęcia wielkiej Pracy budowy Królestwa Niepokalanej".
Czy nie jest to to, co przytrafiło się także Naszej Pani, która po poświęceniu Się w Świątyni musiała opuścić ją, żeby wypełnić największą z misji: misję Matki Bożej?
Bóg powołuje swoich świętych zgodnie z misją, jaką muszą wypełnić. Uczynił wojownika z małej Joanny d'Arc. Zdumiewająca misja, ale dobrze przysłużyła się Francji.
W przypadku Louisa Evena stał się on superapostołem sprawiedliwości.
Louis Even musial pracować ze zwykłymi ludźmi, żeby zrealizować swoją misję. To właśnie robił w czasie pracy w Garden City Press. Musiał też dźwigać ciężar rodziny, żony i czworga dzieci, tak żeby cierpieć także nieopisaną nędzę, z którą walczyła prawie każda rodzina w kraju i na świecie w czasie kryzysu ekonomicznego lat 1929-1939, w wyniku którego wielka liczba ludzi wciąż cierpi dziś z powodu wadliwego systemu ekonomicznego, który jest zarówno archaiczny jak i oszukańczy.
Od dnia, kiedy Louis Even zrozumiał rozwiązanie tych ważnych problemów, ze swoim płomiennym miłosierdziem, które rozpaliło cały świat, wprowadził wszystko w ruch dla triumfu wspaniałych idei Kredytu Społecznego ogłoszonych przez majora Clifforda H. Douglasa ze Szkocji. Propozycji, które są całkowicie zgodne ze społeczną doktryną Kościoła katolickiego i gdyby zostały wprowadzone w życie całkowicie zlikwidowałyby niesprawiedliwość społeczną, która jest tak mocno potępiana przez naszego papieża Jana Pawła II i przez jego poprzedników od czasów Leona XIII.
W środku tego skorumpowanego świata politycznego, który wydał miliony, żeby doprowadzić do upadku Louisa Evena, pozostał on „prawdziwą lilią polną", o jakiej mówił św. Antoni, która zatrzymuje całą słodycz świętego życia i doskonałość miłosierdzia.
Thérèse Tardif