French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Maria Carmen poświęca siebie w ofierze za nawrócenie morderców swojego ojca

w dniu wtorek, 01 styczeń 2002.

Dom Antoine-Marie, OSB

16 stycznia 1996 r., Papież Jan Paweł II ogłosił „sługą Bożą" (osoba, która żyje w heroiczny spo­sób zasadami wiary, nadziei i miłości) Marię del Carmen Gonzales-Valerio, która umarła w wieku 9 lat i 4 miesięcy.

Bierzmowana w wieku dwóch lat

    Maria Carmen urodziła się w Madrycie 14 marca 1930 r. jako drugie z pięciorga dzieci. Po­ważnie zachorowała natychmiast po urodzeniu, więc też natychmiast ją ochrzczono. Dobry Bóg nie chciał czekać z wymazaniem z jej duszy grze­chu pierworodnego i obdarzył ją Swoją łaską, czy­niąc Swoim dzieckiem. W następstwie niespo­dziewanych okoliczności, bierzmowano ją w wieku dwóch lat, 16 kwietnia 1932 r., dzięki ini­cjatywie Jego Wielebności ks. Tedeschiniego, nuncjusza apostolskiego w Hiszpanii i przyjaciela rodziny. Duch Święty niecierpliwił się obdarowa­niem dziecka odwagą, której będzie potrzebowało później.

W wieku sześciu lat Maria przystąpiła do Pierw­szej Komunii Świętej. Data została przybli­żona na prośbę matki, która powie później: „By­łam wtedy pewna, że Hiszpania, a szczególnie na­sza rodzina, będzie przechodziła trudny okres. Wyczuwało się zbliżanie prześladowań religijnych i chciałam, żeby Maria przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej zanim to nastąpi."

    W swoim liście do dzieci z 13 grudnia 1994 r. papież Jan Paweł II napisał: „Dla jak wielu dzieci w historii Kościoła Eucharystia stała się źró­dłem duchowej siły, czasem nawet bohaterskiej siły!"

    To dlatego papież Pius X pozwolił i zachęcał do przyjmowania Komunii Świętej tak wcześnie, jak w wieku należnej świadomości. Maria Carmen bardzo cieszyła się z tej przysługi, jak stwierdziła jej matka: „Ona naprawdę zaczęła wzrastać na drodze do świętości po swojej Pierwszej Komu­nii." Co więcej, przy okazji Komunii Świętej cał­kowicie ofiarowała się Bogu.

    15 sierpnia 1936 r. komunistyczna milicja aresztowała jej ojca, który powiedział do swojej żony: „Nasze dzieci są zbyt małe, nie zrozumieją. Powiedz im później, że ich ojciec oddał swoje ży­cie za Boga i Hiszpanię, żeby nasze dzieci mogły dorastać w katolickiej Hiszpanii, gdzie w szkołach króluje Krucyfiks." Zginął niedługo potem.

    Po śmierci swojego męża, Pani Gonzalez-Vale­rio znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie z powodu swojej chrześcijańskiej wiary. Schroniła się w ambasadzie belgijskiej, podczas, gdy dziećmi opiekowała się jedna z ciotek. Pewnego dnia do­wiedziano się, że dzieci będą wysłane do Rosji, jak wiele innych, żeby dorastać w marksizmie. Amba­sador wówczas zgodził się wziąć je do ambasady, mimo braku miejsca. Było to 11 lutego 1937 r.

Poczucie skromności

    Maria Carmen wyróżniała się poczuciem skromności, praktykowanym w szczegółach. Jej matka relacjonuje: „Pewnego dnia Maria miała iść na przyjęcie urodzinowe z innymi dziećmi. Zało­żyłam jej sukienkę z dekoltem i bez rękawów i powiedziałam, żeby jej nie pogniotła. Ale zauwa­żyłam, że Maria włożyła na nią żakiet. Rozłości­łam się i zbeształam ją. Powiedziała mi płacząc, że nie wyjdzie w tej sukience. Moja matka, która była świadkiem tej sceny wzięła mnie na stronę i po­wiedziała, że nie mam prawa wymuszać na dziecku rezygnacji z danego jej przez Boga poczu­cia skromności i że będę odpowiadała przed Bo­giem za to, czego jej uczę. Więc Maria poszła na przyjęcie w żakiecie."

    Babcia miała rację: poczucie skromności pocho­dzi od Boga. 8 grudnia 1995 r. Pontyfikalna Rada ds. Rodziny napisała w instrukcji przeciw niektórym bezwstydnym trendom rozpowszech­nianym w dzisiejszym społeczeństwie:

    „Istnieją sposoby rozmowy i ubioru, które są złe moralnie nawet, jeżeli są społecznie ak­ceptowane... Rodzice muszą więc uczyć swoje dzieci wartości chrześcijańskiej skromności, ubierania się w godny sposób, nauczenia się tego, żeby nie czuć się zobowiązanym do naśla­dowania mody – wszystko to są cechy dojrzałej osobowości."

Miłosierdzie dla biednych

    Maria Carmen odznaczała się także miłosier­dziem dla biednych. Kiedy ktoś z nich dzwonił do drzwi i ona otworzyła, dawała mu wszystkie swoje drobne oszczędności, a następnie mówiła do bied­nego człowieka: „A teraz zadzwoń jeszcze raz, żeby mamusia ci coś dała." Pobożność Marii Carmen uwidoczniła się w młodym wieku. W wieku czterech, pięciu lat lubiła prowadzić ro­dzinną modlitwę różańcową i odmawiała z pamięci litanię do Najświętszej Marii Panny. Tak jak święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Maria uczyniła paciorki Różańca praktyką, na nich liczyła swoje dobre uczynki. W ten sposób praktykowała „szczególny egzamin" zalet i wad proponowany przez św. Ignacego Loyolę. W tym samym duchu utrzymywała dzienniczek „czynów", żeby wie­dzieć o zaletach i uczynkach na każdy dzień: po­słuszeństwo, umartwianie, szkoła, nauka, Róża­niec, Komunia Święta, Msza Święta, modlitwa, itp.

    Maria Carmen lubiła składać swoje małe ofiary Sercu Jezusa. Jej nauczyciel religii relacjo­nuje: „Kiedy przygotowywałem dzieci do spowie­dzi, widziałem na jej twarzy przerażenie grzechami i jej próby wzbudzenia doskonałego aktu skruchy." Całe jej postępowanie, mimo jej młodego wieku, brało się z głębokiego źródła: jej zażyłości z Pa­nem Bogiem.

Ofiara duszy za nawrócenie grzeszników

    Maria Carmen ma swoje własne sekrety. W swoim dzienniczku „czynów" napisała trzy razy: „osobiste". Często prosiła o swój tornister zawierający dzienniczek - pamiętnik, w którym pisała następujące słowa, które tylko sama ro­zumiała: „Ofiarowałam siebie Bogu w parafii Dobrego Pasterza 6 kwietnia 1939 r." Pisała także: „Zabili mojego biednego tatusia." I na jednej z ostatnich stron: „Niech żyje Hiszpania! Niech żyje Chrystus Król!" Okrzyk męczenni­ków hiszpańskiej wojny domowej. I także: „Dla tatusia, 7 maja 1939, osobiste." Mówiła do swo­jej pielęgniarki: „Mój tata umarł jako męczen­nik. Biedna mamusia! I ja umieram jako ofiara."

    Jej wujek Xavier wyjaśnia: „Maria Carmen pra­gnęła nawrócenia grzeszników, na co wskazuje fakt, że ofiarowała swoje cierpienia w chorobie i śmierć za Azaña, prezydenta republiki, który uosa­biał prześladowania religijne, gdzie zabójcy jej ojca byli narzędziami." Pytała swoją matkę: „Czy Azaña pójdzie do Nieba?" „Jeżeli ofiarujesz cier­pienia i będziesz się za niego modliła, tak, będzie uratowany." Maria Carmen przyjęła to do wiado­mości. Czasami mówiła do swojej ciotki: „Ciociu Fifa, pomódlmy się za tatusia i za wszystkich, któ­rzy go zabili."

Zadziwiające nawrócenie

3 listopada 1940 r. Azaña umiera w Montau­ban. Według oświadczenia biskupa Théasa, który asystował przy jego śmierci, Azaña mimo swojego otoczenia przyjął z jasno­ścią umysłu Sakrament Pokuty, jak również ostatnie namaszczenie i odpust zupełny, odcho­dząc w pokoju, w Bożej miłości i w nadziei uj­rzenia Boga pewnego dnia. Nie wiedział o tym, że jego droga skrzyżowała się z drogą dziewię­cioletniej dziewczynki, która modliła się i cier­piała za niego.

    Niedługo po swoim ofiarowaniu 6 kwietnia 1939 r. zaczęła się agonia Marii Carmen: jest przykuta do łóżka. Najpierw pojawiła się infekcja ucha, która przechodzi w zatrucie krwi. 27 maja przewożą ją do szpitala w Madrycie, gdzie prze­chodzi operację. Ponieważ zdawano sobie sprawę, że choroba będzie długotrwała, zabrano ją z po­wrotem do domu. W niektóre dni miała więcej niż 20 zastrzyków.

    Jedno ucho jest zaatakowane przez chorobę, a Maria traci także drugie, ponieważ zbyt długo spała na jednym boku. Jej choroba pogłębia się na­stępnie przez dwukrotne zapalenie żył. Pojawiają się rany gangrenowe. Dziewczynka mdleje z bólu, gdy zmieniają jej prześcieradła. Tylko imię Jezus pozwala jej znosić to wszystko, gdyż nikt nie myśli o podawaniu jej środków przeciwbólowych. Jej mama powiedziała: „Mario Carmen, poproś Dzie­ciątko Jezus, żeby uleczyło cię z twoich ran." „Nie mamusiu, nie poproszę o to. Chcę, żeby spełniła się Jego wola." Często prosiła ludzi, żeby czytali jej modlitwę dla umierających i w myślach była już bardziej w Niebie, niż na ziemi.

„Umrę jako męczennica"

Maria Carmen przepowiedziała wiele razy, że umrze 16 lipca w święto Matki Bożej Karmelitań­skiej, jej świętej patronki. Ale kiedy dowiedziała się, że jaj ciotka Zofia wychodzi za mąż tego dnia, powiedziała, że umrze następnego dnia. I tak wła­śnie się stało. 17 lipca, około 1 po południu zaczęła się modlić i usłyszała śpiew aniołów. „Umrę jako męczennica. Proszę doktorze, pozwól mi teraz odejść. Czy nie widzisz, że Najświętsza Maryja Panna przyszła po mnie z aniołami?" Ku zdziwie­niu wszystkich, powiedziała następnie, ze złożo­nymi rękami: „Jezusie, Maryjo, Józefie czy mogę oddać Wam moją duszę." To były jej ostatnie słowa.

    Następnie lekko unosząc się do góry, jakby chciała po coś sięgnąć, upadła z powrotem na po­duszkę i wydała ostatnie tchnienie bez udręki ko­nania, bez cierpienia na twarzy. Będąc zniekształ­coną przez swoją chorobę, odzyskuje w śmierci całą swoją urodę i jej ciało wydziela zapach słod­kich perfum. Badający lekarz stwierdza zgon, lecz zauważa ze zdziwieniem, że ciało dziecka nie wy­gląda na ciało zmarłego.

    Przykład Marii Carmen pokazuje nam owoc Ła­ski Bożej, która przyniosła owoce wskutek do­brej edukacji. Prośmy służebnicę Bożą, Marię Carmen, o wstawiennictwo za rodziny.

Dom Antoine-Marie, OSB

Opactwo św. Józefa z Clairval

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com