8 grudnia 1941 roku nad Moskwą szaleje śnieżyca. Stalin wzywa swego osobistego pilota Aleksandra Gołowanowa i rozkazuje mu szykować się do lotu. Gołowanow ma trzykrotnie zatoczyć krąg na moskiewskim niebie. Jest przerażony, próbuje tłumaczyć wodzowi, że w taką śnieżycę nie da się latać. Pogoda jest bardzo dobra – słyszy w odpowiedzi. Wchodzi na pokład samolotu i widzi w jego wnętrzu czterech pasażerów: trzy zakonnice oraz prawosławnego patriarchę trzymającego z namaszczeniem w dłoniach ikonę Matki Bożej Tichwińskiej.
Niech się pan nie boi, nic nam się nie może stać, kiedy Matka Chrystusa z nami leci – uspokaja go patriarcha, a zaraz potem dodaje: „Mam prośbę, proszę lecieć tak żeby silniki samolotu nie pracowały za głośno. Siostry będą modlić się głośno i nie byłoby dobrzę tę modlitwę zagłuszać". Gołowanow nie wie co myśleć. Kiedy udaje mu się wznieść w powietrze, robi co może by się w nim utrzymać. Nie wie czy mu się wydaje, ale silniki pracują zaskakująco cicho. Samolot (amerykański Douglas) z ikoną Matki Bożej Tichwińskiej zatacza trzy kręgi nad Moskwą. Po ulicach miasta, w tym samym czasie idzie procesja z ikoną Matki Bożej Kazańskiej. Gdy Gołowanowi udaje się szczęśliwie wylądować pyta patriarchę, czemu miał służyć ten ryzykowny lot. Dowiaduje się, że Matka Boża zleciła jego wykonanie Stalinowi. Obiecała, że jeśli będzie jej posłuszny, Niemcy nie zdobędą Moskwy. Pilot zastanawia się, czy nie zwariował.
Niemcom brakło sił
Wiosną 1941 roku, sowiecka kampania antyreligijna trwa już niemal od ćwierć wieku.
I trwałaby być może nieprzerwanie jeszcze dłużej, gdyby 22 czerwca na Związek Radziecki nie najechały wojska Hitlera. Stalin jest oszołomiony atakiem. Nie tak przecież umawiał się führerem. Póki trwa ciepła pora roku, Niemcy prą do przodu niczym przysłowiowa strzała. Radziecki wódz robi co może, by zjednywać sobie naród, by zaraz potem wysyłać go na front. Między innymi decyduje się wyciszyć wojnę z prześladowaną od lat Cerkwią prawosławną (a raczej jej resztkami), bo Kościół katolicki od lat 20. w zasadzie nie istnieje w bolszewickiej Rosji. Ulega rozwiązaniu Związek Wojujących Bezbożników (i już nigdy nie odrodzi się w tak radykalnej formie), zawieszona zostaje działalność czołowych, antyreligijnych czasopism, wierni prawosławni nie muszą już modlić się w ukryciu, a władze nieśmiało odnawiają stosunki z patriarchami. Wieczorem, 2 grudnia 1941 roku, Wehrmacht dzieli od Moskwy zaledwie 8 km. Z miasta ewakuowano urzędy centralne i ministerstwa, w zakładach, produkujących na potrzeby wojny, brakowało ludzi, ponieważ każdy, kto mógł i czym mógł starał się opuścić miasto. Na dworcach w dantejskich scenach ludzie usiłowali zdobyć miejsce w pociągach. Do Kujbyszewa ewakuowano mumię Lenina z mauzoleum. Zachwycony tym wszystkim Hitler nieoficjalnie ogłasza w Rzeszy, że Sowiecka Rosja została zdobyta. Tymczasem jego żołnierze zatrzymują się 8 km przed Moskwą. Nie mają sił iść dalej. Co to właściwie znaczy, że żołnierze nie mają sił, kiedy od Moskwy dzieli ich przysłowiowy rzut kamieniem? To jakieś kpiny! – komentują zachowanie wojska berlińscy wojskowi.
Eliasz – przyjaciel Rosji
Przyjaciół Rosja miała wtedy niewielu – pisze w swej książce opisującej cudowne ocalenie Moskwy Nikołaj Błochin. – Najlepszym i najważniejszym z nich okazał się wówczas Metropolita Gór Libanu Eliasz Karam. Po wybuchu II wojny światowej Eliasz zaczął się żarliwie modlić o ratowanie Rosji przed zagładą. Postanowił prosić Matkę Bożą o otwarcie i wskazanie drogi ratunku dla Rosji. Zszedł do kamiennej piwnicy klasztoru, w której nie było nic oprócz ikony Matki Bożej. Zamknął się w niej bez jedzenia i picia, nie spał, ale bez przerwy, gorąco modlił się przed Ikoną Matki Bożej. Codziennie rano Metropolicie przynoszono zestawienie z podaniem liczby zabitych na frontach i o tym, jak daleko doszli Niemcy. Po trzech dniach czuwania i modlitwy objawiła mu się w słupie ognia Bogurodzica i powiedziała, że jako prawdziwy orędownik i przyjaciel Rosji, został on wybrany do przekazania narodowi rosyjskiemu woli Bożej. Jeżeli wszystko, co zostało przez Boga ustalone, nie będzie spełnione, to Rosja z pewnością zginie. Matka Boża przekazała Eliaszowi następujące warunki: 1. W całym kraju powinny być otwarte świątynie, klasztory, seminaria i akademie duchowne; 2. Kapłani powinni wrócić z frontu, łagrów i więzień i zacząć pełnić służbę w świątyniach; 3. Teraz przygotowuje się poddanie Leningradu – oddawać go nie można. Niech wyniosą cudowną Ikonę Matki Bożej Kazańskiej i przejdą z nią w procesji Drogi krzyżowej wokół miasta, to żaden wróg nie stanie na jego świętej ziemi. Jest to miasto wybrane; 4. Przed Ikoną Matki Bożej Kazańskiej należy odprawić nabożeństwo w Moskwie; 5. Następnie ikona powinna być w Stalingradzie, poddawać którego wrogowi nie można; 6. Ikona Kazańska powinna iść z wojskiem do granic Rosji; 7. Kiedy wojna się skończy, metropolita Eliasz powinien przyjechać do Rosji i opowiedzieć o tym, jak została ona uratowana. Eliasz skontaktował się z przedstawicielami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i rządem radzieckim i przekazał im wszystko, co zostało podane w objawieniu. Stalin wezwał do siebie metropolitów z Leningradu Aleksego i Sergiusza i obiecał wykonać wszystko, co przekazał metropolita Eliasz, ponieważ nie widział już żadnej szansy na uratowanie sytuacji.
Cerkiew potwierdza
Opisana powyżej historia wydaje się nieprawdopodobna, jednak jej potwierdzenie można znaleźć m.in. na witrynie rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Zachowała się też do dziś szczegółowa relacja pilota Gołowanowa, którą spisał Nikołaj Błochin i przedstawił w wywiadzie dla Russian Line. W sowieckiej Rosji miało miejsce wiele cudów, ich historie dopiero od niedawna wyciągane są na światło dzienne.
Aleksandra Polewska - Wianecka