Nadszedł czas, by raz na zawsze dobrać się do korzeni masońskich wpływów i „tajnych” klubów
Michael Brown
W czasie nadchodzących miesięcy będziemy świadkami wielkiego zamieszania, związanego z nową książką Dana Browna, autora bluźnierczego „Kodu Leonarda da Vinci".
Tym razem, miejmy nadzieję, nie będzie to taka tyrada przeciwko Kościołowi. Nadzieja na to może okazać się jednak głupotą.
Lecz jedną korzystną sprawą jest to, że mogłoby to przynieść wyraźną ulgę masonerii; każde takie światło skierowane w tę ciemność jest pożyteczne.
Ponieważ krążą pogłoski, że powieść – wstępnie zatytułowana Klucz Salomona – skupiona jest na zagadkowych masonach i ich tajnych wpływach, zwłaszcza w Waszyngtonie.
Jedna z relacji utrzymuje, że książka powstała, „żeby odsłonić tajemnicze symbole masońskie, wpisane w sam układ historycznych ulic i budynków stolicy USA".
Wieści głoszą, że nowe przygody będą się rozgrywały w sercu tego miasta, „co pozwoli odsłonić pewne zadziwiające dla maniaków historii fakty".
Jeśli to jest prawda (a jego nowa powieść nie jest tylko jeszcze jednym atakiem na chrześcijaństwo), te „zadziwiające fakty" mogą zawierać masońskie powiązania z samym rozwiązaniem planu architektonicznego stolicy Stanów Zjednoczonych, jak twierdzi wiele osób.
Widok Waszyngtonu z lotu ptaka, jak zauważa wielu, pokazuje cyrkiel i doskonały kątownik, które są uniwersalnymi symbolami masonerii. (zobacz rysunek poniżej)
Czy jest to tylko zwykły zbieg okoliczności? Tego naprawdę nie wiemy. Być może nikt tego nie wie. Mówi się, że George Washington zażądał, żeby stolica została zaprojektowana na rzucie symbolicznego kątownika. Kształt cyrkla i kątownika tworzy się także na mapie przez połączenie prostą dwóch głównych charakterystycznych obiektów miasta, Kapitolu i pomnika Lincolna oraz utworzenie prostej biegnącej wzdłuż ścian Białego Domu do pomnika Jeffersona, jak podaje agencja AFB.
„W centrum tego stoi pomnik Washingtona, ogromny ceglany obelisk, którego wymiary same w sobie są symboliczne: 555 stóp wysokości na 55 szerokości (170 metrów na 17).
Cyfra pięć odnosi się do pięciu tradycyjnych porządków architektonicznych, co z kolei wiąże się z szacunkiem masonów dla geometrii jako symbolu porządku i z'wielkim geometrą'– istotą najwyższą", podaje agencja.
Wewnątrz budynku Kapitolu, odnotowuje dalej agencja, „leży kamień węgielny, położony przez samego George'a Washingtona, ubranego w rytualny fartuch, podczas rytuału masońskiego w 1793 r.".
Można się spierać, że projekt stolicy oparty jest bardziej na stylu neoklasycznym – usiłowaniu stworzenia nowej republiki, opartej raczej na modelu starożytnej republiki rzymskiej, niż na czymkolwiek, co związane jest z masonerią. Ale jesteśmy zainteresowani każdą społeczno-duchową grupą, która wyklucza Jezusa w taki sposób, jak robią to masoni i która posiada rytuały inicjacyjne, jakie mogą być powiązane z okultystycznymi Egipcjanami, Babilończykami i innymi.
Czy masoni są częścią większego planu?
Jest to bardziej poparte teorią niż dowodami, ale jesteśmy zaniepokojeni oczywistym dążeniem do budowy rządu światowego i podobnie odurzeni udokumentowanym istnieniem tajnych grup, które, jak masoni, włączają także głównych przywódców politycznych.
Nie mamy skłonności do teorii konspiracyjnych, ale dlaczego utajnianie? Dlaczego, na przykład, Klub Biderberg, Klub Rzymski i Bohemian Grove są tak potajemne? I dlaczego czasami są one połączone?
Nadszedł czas, żeby wszystkie one stały się uczciwe. Znamienne jest też, że media nigdy nie dotykały tego tematu, być może do dziś. Czy powieść Dana Browna sprowokuje potrzebną dyskusję?
Nadszedł czas, żebyśmy zrozumieli wpływy Bilderbergersów, którzy spotykają się każdego roku w ogromnej tajemnicy. Spotkania te odbywają się w Europie i w posiedzeniach za zamkniętymi drzwiami bierze udział około 120 liderów rządów, mediów i biznesu z Europy i Ameryki Północnej, włączając często prezydenckich kandydatów.
Dlaczego tajemnica? Organizacja ta otoczona jest nie tylko ogromną polityczną mgłą, ale rzekomo wpływa na Rezerwę Federalną, Europejski Bank Centralny i Bank Anglii.
Celem jest, obawiają się niektórzy, stworzenie „kompanii światowej", która przekształci się w jedno światowe ciało, zarządzające masami na korzyść tajemniczej elity.
Istnieją też wpływy Klubu Bilderberg na Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i inne ciała. Wpływy, dotykające nas w sposób, którego nie rozumiemy.
Nadszedł czas, żebyśmy je zrozumieli. Nadszedł także czas, żeby nasi politycy wyjaśnili nam te sprawy.
„Grupa Bilderberg nie jest celem, ale środkiem do utworzenia przyszłego Jednego Rządu Światowego", pisze Daniel Estulin. „Organizacja ta rozwinęła się poza swoje tajne początki, żeby stać się wirtualnym rządem cieni, który decyduje w zupełnej tajemnicy na corocznych spotkaniach, jak mają być realizowane jego plany."
Ostatecznym celem, obawiają się tacy autorzy jak Daniel Estulin, jest zdobycie hegemonii nad światem (zaczynając od Eurazji) i utworzenie zglobalizowanego rynku, który będzie kontrolowany przez jeden rząd, nadzorowany przez Połączoną Armię Światową i regulowany finansowo przez Bank Światowy, z mikroczipowaną populacją, która jest monitorowana i z potrzebami życiowymi odartymi do „materializmu i pracy umożliwiającej przetrwanie, do kupowania, prokreacji i snu – wszyscy połączeni z globalnym komputerem, który monitoruje każdy nasz ruch".
Wydaje się to paranoiczne, gdyby nie było takich ostatnich kroków, jak wprowadzanie mikroczipów (pozornie dla przechowywania informacji medycznej) i gdyby luminarze tacy jak Henry Kissinger i Rockefellerowie nie byli z tym związani, czy nie należeli do takich grup jak Komisja Trójstronna.
Mogłoby to się wydawać jeszcze bardziej paranoiczne, gdyby nie było takiego nacisku – co wyraźnie dzisiaj widzimy – na „jedną połączoną Europę", a teraz nawet na „jedną połączoną Amerykę Północną".
Faktycznie, za kuriozalnym otwarciem granic mamy perspektywę super autostrady, która połączy Kanadę, USA i Meksyk. Korzenie unii tkwią w podpisaniu Północnoamerykańskiej Umowy o Wolnym Handlu (NAFTA) we wczesnych latach 1990-tych przez Georga Busha seniora (a potem przez Billa Clintona).
Paranoja? Być może. Musimy być bardzo ostrożni w tych sprawach. Czy jest to domena „iluminatów" (i „czarnych helikopterów")? Czy też musimy teraz przyjrzeć się bliżej niektórym z tych obaw?
Gubernator Rick Perry z Teksasu – silny zwolennik transnarodowej autostrady – podsycił ostatnio takie obawy, jadąc do Turcji, żeby wziąć udział – tak – w tajnej konferencji Grupy Bilderberg. Tymczasem były prezydent Meksyku, Vicente Fox, nie ukrywa swojego poparcia dla północnoamerykańskiego zjednoczenia.
Lud może posuwać się za daleko z takimi rzeczami (wydaje się krzywdzące twierdzenie, że obecny prezydent Bush używa diabelskiego znaku, kiedy posługuje się sygnałami dawanymi ręką, co jest faktycznie wiwatem na cześć drużyny Texas Longhorns) i być może ludzie są nazbyt podekscytowani w sprawie innej tajnej paramasońskiej grupy: Stowarzyszenia Czaszki i Piszczeli, mającego siedzibę na uniwersytecie Yale, z pewną liczbą przywódców, włączając obecnego prezydenta, jako osób wtajemniczonych. Czy jesteśmy zbyt zaniepokojeni ściśle tajnymi corocznymi spotkaniami liderów rządu, biznesu i dyplomacji w Bohemian Grove w Kalifornii?
Jakakolwiek byłaby odpowiedź na to pytanie, możemy powiedzieć, że taka tajemniczość nie jest wielkim komfortem i że jest oczywiste, iż żyjemy w erze, gdzie korporacje kładą fundament pod jeden globalny podmiot, przenosząc się nawet do Chin (które są ateistyczne i są pozornie naszym wrogiem).
Kwestią dyskusyjną pozostaje to, ile z tego jest świadomie zaprojektowane, a ile przynosi po prostu rozmach naszych czasów. Jednak istnieje duch, który porusza się w świecie i korporacje powinny być obserwowane bardziej niż co innego.
Czy tajne oligarchie i potężni ludzie ukryci za sceną zobaczą wkrótce realizację swoich planów?
Nasze masy zostały zahipnotyzowane przez telefony komórkowe, telewizję i media, które należą do wielonarodowych korporacji i często biorą udział w elitarnych organizacjach (przynajmniej jeśli chodzi o Bohemian Grove, która, jak masoneria, posiada rytuał o podtekście okultystycznym).
Jakkolwiek masoni wliczani są do tego wszystkiego (często spotyka ich większe uznanie, niż na to zasługują), zajęli swoje miejsce jako przykład grup o tajnej inicjacji, które chcą wywierać – i wywierają – wpływ.
Tendencja ta wzrasta. Grupy powiększają się i istnieją oczywiście powiązania między różnymi organizacjami. Mała z tego pociecha.
Jakikolwiek jest wpływ masonów na architekturę Waszyngtonu, faktem jest, że świątynia masońska ze swoją własną architekturą sfinksów i kolumnad dominuje na rogu 16. ulicy, blisko centrum miasta. Jest to jedna z wielu lóż masońskich w stolicy i znajduje się o rzut kamieniem od Białego Domu.
Och, pajęczyna utkana przez tajemnicę.
Brown „miał z nami kontakt, ale potem szybko go uciął", powiedział Akram Elias, wielki mistrz-elekt Wielkiej Loży Waszyngtona. „Wszyscy siedzimy naokoło, czekając na wydanie jego nowej książki, ale nikt nie wie, co zamierza on powiedzieć."
Michael Brown