Prominentny belgijski myśliciel katolicki, biskup Michel Schooyans krytykuje globalizację, ideologię New Age i cywilizację śmierci
Oto wyjątki wywiadu Włodzimierza Rędziocha przeprowadzonego z biskupem Michelem Schooyansem, zatytułowanego „Musimy się sprzeciwić", opublikowanego w październikowym wydaniu miesięcznika „Wewnątrz Watykanu" 1 z 2000 r.
* * *
Kościół wszedł w nowe tysiąclecie z odnowioną determinacją do ewangelizacji świata pod żarliwym przewodnictwem Jana Pawła II. Wieczne siły apatii, indyferentyzmu, materializmu, relatywizmu i bigoterii nie znikły jednak i wciąż czynią wysiłki Kościoła niezmiernie wolnymi i niebezpiecznymi. W dodatku w ostatnich latach byliśmy świadkami początku wielu nowych ruchów, które mogły mieć ogromny wpływ na zadania ewangelizacji Kościoła i są powodem troski wielu myślicieli katolickich. Być może najbardziej spektakularnym z nowych ruchów jest „globalne" podejście ekonomiczne, które liderzy przemysłu i finansów wprowadzili i wychwalali.
Później w labiryncie korytarzy ONZ zostały sporządzone i rozpropagowane programy globalne i polityka globalna, która znajduje się w bezpośrednim konflikcie z nauczaniem Kościoła dotyczącym małżeństwa i prawa do życia. Wysiłki te były tak intensywne i tak chytrze związane z „wolnością jednostki" i „jakością życia", że dla wielu trudne było dokładne zorientowanie się, co kryje się za tymi pojęciami i jaki wpływ mogą one wywierać na dłuższą metę. Przeprowadziliśmy wywiad z biskupem Michelem Schooyansem na temat moralnych implikacji działań ONZ-u i globalnej polityki ekonomicznej liderów gospodarki, żeby zapoznać naszych Czytelników z katolickim punktem widzenia dotyczącym takiego rozwoju sytuacji.
- W dziesięcioleciu od upadku muru berlińskiego „globalizacja" pod kierunkiem „nowego porządku świata" postępowała szybko. Czy nasz świat w wyniku tego staje się bardziej demokratyczny i sprawiedliwy?
MICHEL SCHOOYANS: - W nowym tysiącleciu fundamentalne cele komunizmu są wciąż kontynuowane: destrukcja narodowości i samej idei rodziny.
Pomówmy najpierw o idei rządu światowego. Próby utworzenia takiego rządu były podejmowane od początku XX wieku. Ostatnio Willy Brandt (były socjalistyczny kanclerz Niemiec) i Jan Tinbergen (holenderski laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii) odnowili ideę „rządzenia" światem.
Jestem uderzony faktem, że ONZ ewoluuje w tym kierunku i że jej agendy przejmują cechy ministerstw w rządzie światowym. Widoczne wysiłki, żeby pozbyć się pojedynczych narodów, kultur, systemów politycznych, itd. są niepokojącym fenomenem, gdybyśmy musieli stracić bogatą różnorodność naszego świata.
Ideologia komunistyczna przetrwała upadek reżimów komunistycznych i wierzę, że plan rządzenia światem poprzez ONZ odziedziczył szereg elementów z „Międzynarodówki" komunistycznej.
Jednym ze znaków tego jest zagadnienie tak zwanego „rodzaju" („płci"), będące obecnie w wielkiej modzie w ONZ-cie. Zagadnienie rodzaju (płci) ma wiele korzeni, ale jednym z nich jest niewątpliwie marksizm. Współpracownik Marksa, Fryderyk Engels, opisał teorię relacji kobieta-mężczyzna jako prototypów relacji konfliktowych w walce klas. Marks podkreślał walkę pomiędzy panem i niewolnikiem, kapitalistą i pracownikiem. Engels, z drugiej strony, widział małżeństwo monogamiczne jako przykład męskiego ucisku kobiet. Według niego rewolucja powinna zacząć się od likwidacji rodziny.
Tinbergen współpracował przy redagowaniu Rocznego Raportu ONZ na temat Rozwoju w 1994 r. W dokumencie tym bardzo wyraźnie pisał, że bez utworzenia rządu światowego nasza planeta pogrąży się w chaosie. Teorie Tinbergena-Brandta stanowią pewne echo teorii Amerykanina polskiego pochodzenia, Zbigniewa Brzezińskiego. W 1969 r. Brzeziński opublikował ważną książkę zatytułowaną Między dwoma epokami (Between Two Ages). Stwierdził on tam, że o ile USA nie przejmie przywództwa świata w swoje ręce, używając ONZ-u do stworzenia rządu światowego, na świecie zapanuje zamieszanie i chaos, przyspieszone przez konflikt Północ-Południe.
Razem z planem rządu światowego postępuje proces globalizacji i ekonomicznej współzależności. W globalnej ekonomii różne kraje biorą na siebie różne role. Działalność poświęcona tworzeniu wartości dodatkowej jest skoncentrowana w bogatych krajach, podczas gdy kraje rozwijające się są pierwszymi i głównymi dostawcami surowców. Ciężki, zanieczyszczający środowisko, przemysł jest oczywiście skoncentrowany w krajach nierozwiniętych. Globalizacja jest niebezpieczna, ponieważ kontrola dóbr oznacza kontrolę pracowników.
- Jak społeczna doktryna Kościoła odnosi się do tych materialistycznych ideologii?
SCHOOYANS: - Ewangelie mówią nam o słabych, chorych i nawet grzesznikach, którym Jezus zwrócił im ludzką godność. Ta chrześcijańska moralność jest zaprzeczeniem etyki marksistowskiej i dzisiejszego neoliberalizmu, który opiera się na spostrzeżeniu, że natura jest brutalna i eliminuje słabych. Marksizm i neoliberalizm podziela ideologię „walki" lub, jeśli Pan woli, „procesu selekcji".
W marksizmie mamy walkę klas: mocniejsza klasa średnia zwyciężyła feudalną arystokrację, a robotnicy mają zatryumfować nad burżuazją, gdy ich siła wzrośnie. Ten proces w ideologii liberalnej okazuje się społecznym darwinizmem, zarówno dla jednostek i narodów. Koncepcja przetrwania mocniejszego i zagłady słabszego, odziedziczona po Nietzschem, wychodzi poza idee naturalnej selekcji Maltusa. Wprowadzona tu zostaje selekcja sztuczna: eugenika, czyli selekcja „lepszych" zgodnie z żądaniami rynku. Jeśli my, chrześcijanie głosimy godność słabego, mówi się o nas, że „działamy przeciwko naturze". Z tego względu uważa się, że Ewangelie stanowią kłopot i przeszkodę we współczesnym świecie, teraz bardziej niż kiedykolwiek.
W komunizmie człowiek nie liczy się w ogóle. Liczy się Partia, społeczeństwo, państwo.
W kapitalizmie decydujący jest rynek. Ludzie odgrywają rolę tylko wtedy, kiedy produkują i konsumują.
Wpływy New Age, włączając teorie holistyczne, które postrzegają człowieka jako tylko cząstkę wszechświata, kwestionują chrześcijańskie wartości godności ludzkiej. Według tych teorii człowiek jest rezultatem ewolucji, pojawiającym się w pewnym momencie w rozwoju świata i przeznaczonym do ponownego zniknięcia. Ten przejściowy byt powinien, nade wszystko, respektować naturę i czcić Matkę-Ziemię, Gaję.
Z tego punktu widzenia, człowiek musi ograniczać wzrost światowej populacji, żeby respektować naturę. Poglądy te były wyrażane na wielu ONZ-owskich konferencjach. Z takim obrazem świata związana jest tak zwana „naturalna moralność", która utrzymuje, że człowiek jest niewolniczo poddany naturze.
- Jak ta wizja świata wpływa na procesy globalizacji i internacjonalizacji?
SCHOOYANS: - Dam Panu przykład. Brazylia ma wiele zasobów naturalnych, włączając słynne lasy Amazonki. Są tacy, którzy uważają, że Brazylijczycy nie są zdolni do zarządzania tymi wartościowymi zasobami i nawołują do utworzenia z lasów Amazonki „światowego dziedzictwa" pod kontrolą międzynarodową. Takie same żądania czynione są wobec krajów afrykańskich i azjatyckich, gdzie wciąż podejmowane są wysiłki prowadzące do ograniczania wzrostu populacji i narodowej suwerenności w imię nowych panteistycznych i monistycznych filozofii.
Chrześcijaństwo wierzy, że ludzie powinni zarządzać naturą w moralnie odpowiedzialny sposób z respektem dla przyszłych generacji, ale doktryna chrześcijańska nigdy nie utrzymywała, że człowiek jest tylko cząstką natury.
- Czy możemy jeszcze mówić o narodowej niezależności, kiedy globalizacja likwiduje granice ekonomiczne, a instytucje międzynarodowe marginalizują państwa narodowe?
SCHOOYANS: - Państwa nie są już dłużej niezależne i im biedniejsze państwo, tym większa jest jego zależność. Ale nawet najmniejsze państwa powinny mieć odwagę, żeby powiedzieć „-Nie" dla praw zezwalających na aborcję. Nawet w
Belgii król Baudouin był wystarczająco odważny, żeby odmówić podpisania takiego prawa.
Wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę, że aborcja nie jest „jednym z problemów", ale raczej „problemem". Społeczeństwo, które akceptuje aborcję występuje przeciwko niewinnym i bezbronnym. Z początku eliminuje się nienarodzonych, potem niepełnosprawnych i upośledzonych. A w końcu, dlaczegóż by nie starych, którzy są chorzy i zawadzają? Musimy zdecydować: czy chcemy żyć w społeczeństwie, które respektuje boskie przykazanie „Nie zabijaj", czy nie? Jeżeli nie, wtedy osuwamy się w barbarzyństwo. Żyję w społeczeństwie, gdzie została zalegalizowana aborcja i gdzie legalizacja eutanazji jest przewidziana w programie politycznym. (W każdym razie eutanazja jest już szeroko praktykowana). Jeśli prawo pozwala rodzicom zabijać ich dzieci, dlaczego dzieciom nie wolno byłoby równie dobrze zabijać swoich rodziców?
- Wydaje się, że w dzisiejszym świecie ludzie nie odważają się wyrażać opinii niezgodnych z panującym liberalno-permisywnym kierunkiem.
SCHOOYANS: - Dotyka Pan tu zasadniczej trudności: pewien rodzaj prania mózgu usiłował narzucić niemoralne idee nielicznych niczego nie podejrzewającym ludziom, którzy uwierzyli swoim przywódcom, że są mądrzy i uczciwi. Na przykład przekonanie, że aborcja i eutanazja są „podstawowymi prawami człowieka", że pary homoseksualne powinny być traktowane tak samo, jak tradycyjne małżeństwa. Kościół stał zawsze po stronie słabych. Nawet teraz musimy przeciwstawić się próbom wprowadzenia takich „nowych" praw człowieka przez ONZ.
- Papież Jan Paweł II mówi czasem o „globalizacji dobra". Czy ksiądz myśli, że Kościół może mieć pozytywny wpływ na proces globalizacji?
SCHOOYANS: - Taka była rola Kościoła przez wieki. Jezus zajmował się odrzuconymi przez społeczeństwo. Zwracał im ich godność. W historii święci i normalni chrześcijanie imitowali Jezusa, uznając godność wszystkich ludzi i wszystkich ofiar społeczeństwa. W dzisiejszym społeczeństwie ofiary są obwiniane za swoją własną sytuację i w ten sposób usprawiedliwiana jest ich eliminacja. Na przykład, nienarodzone dziecko winne jest komplikowaniu życia swoich rodziców.
Kościół musi kontynuować obronę niewinnych ofiar. Jezus sam był niewinną ofiarą, niewinnym Barankiem Bożym. Przesłanie Ewangelii jest całkowicie przeciwne naturalnej przemocy w świecie – czy to przemocy klasowej, przemocy rynku, czy przemocy płci. Rolą Kościoła w naszym dzisiejszym świecie jest zastąpienie logiki naturalnej przemocy i brutalnej konkurencji logiką miłości. (Koniec wywiadu z Inside the Vatican.)
ONZ i niektóre jej agencje zachowują się coraz bardziej otwarcie, jak gdyby otrzymały mandat na opracowanie koncepcji praw człowieka radykalnie odmiennych od tych wyrażonych w 1948 r. (w „Powszechnej deklaracji praw człowieka"). Według ONZ człowiek jest fragmentem kosmosu i nie ma wiecznego przeznaczenia; jest produktem ewolucji. Człowiek jest stworzony do śmierci. Jest on tylko jednostką poszukującą przyjemności, niezdolną do rozpoznania prawdy.
Oto jest źródło nowych praw ONZ-u. Nie są one dłużej uznawane i deklarowane, tylko narzucane. Są one wyrazem woli mocniejszego. Człowiek musi czcić Matkę-Ziemię, Gaję (boginię ziemi w mitologii greckiej), w miejsce Boga, jego Stwórcy i Stwórcy ziemi.
Ludzkość będzie musiała akceptować ponadnarodową technologię, która będzie dyktowała państwom, co muszą robić, a jednostkom, co muszą myśleć.
Ludzie muszą śledzić dyskusje na temat żywotnych zagadnień, takich jak eutanazja, aborcja, masowa sterylizacja, homoseksualizm, itd., żeby zobaczyć jak rozpowszechniona stała się ta perwersyjna i wywrócona do góry nogami interpretacja. Prawda nie ma już dłużej znaczenia.
Nie istnieje już więcej kwestia godności każdej osoby ludzkiej. Wartości są odwrócone. Nowymi wartościami są te, które sprawiają jednostce przyjemność. Jednak te nowe wartości mogą tylko podnieść ludzi. Według ONZ nowym fundamentalnym prawem człowieka jest prawo do zaspokojenia jego indywidualnych namiętności. To nieuchronnie prowadzi do przemocy.
Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych dokłada wszelkich starań do budowy nowej globalnej suwerennej elity i przekształcenia ONZ-u w bezprzykładną koncentrację politycznej, ekonomicznej, militarnej i psychospołecznej siły. Ta ostatnia włącza media, wiedzę, technikę, ideologie, prawo i religię. ONZ buduje super scentralizowaną kontrolę nad tymi czterema czynnikami, żeby rządzić światem.
Piramidalnie ukształtowany system standardów adoptowany przez ONZ przekształcił tę organizację w fantastyczną maszynę, której rolą jest kontrola życia, a stąd kontrola jednostek, rodzin i państw.
Tego rodzaju Organizacja Narodów Zjednoczonych jest zgubiona, ponieważ jest oparta na grzechu. Taka ONZ, która odrzuca wartości zawarte w Deklaracji z 1948 r. nie ma przyszłości. ONZ, żeby przetrwać, potrzebuje prawdy, prawdy, którą Kościół głosi na temat człowieka, jego boskiego pochodzenia, jego przeznaczenia – którym jest wieczne szczęście. ONZ potrzebuje Kościoła i chrześcijan, ponieważ potrzebuje ona uwolnienia od kłamstw i przemocy. Trzeba powstrzymać ukrywanie prawdy. Zatrzymać upadek rodziny. Zatrzymać wtrącanie się w intymność małżeństw, żeby „zarządzać" ich nieprzenośnym prawem do przekazywania życia! Zaprzestać miażdżenia najsłabszych! Zaprzestać ograniczania suwerenności narodów. Zatrzymać wprowadzanie globalizacji, która kontrolując światową ekonomię będzie kontrolować każdego człowieka! Zatrzymać podstępną budowę rządu światowego, który stoi ponad każdą osobą i narodem! Zatrzymać narzucanie ludzkości systemu ideologicznego obłaskawiania przez kontrolę mediów! Zatrzymać kontrolowanie świata przez stosowanie wypaczonej koncepcji prawa!
Żaden chrześcijanin nie może pozostać obojętny, niemy i bezczynny w obliczu tego, co się dzieje w ONZ. Ta „nowa etyka" i wypaczona koncepcja praw człowieka są zwiastunami bezprzykładnej przemocy w stosunku do człowieka i rodziny. Demokracja staje się zupełnie niemożliwa z taką szkodliwą koncepcją człowieka, rodziny, etyki, społeczeństwa i praw człowieka.
Kościół musi być czujny i przygotować się na prześladowanie, które faktycznie już się rozpoczęło. Jakkolwiek Kościół nie może ograniczać się do stanowiska obronnego. Wołanie (papieża Jana Pawła II) o nową ewangelizację jest podjęta w odpowiednim czasie. Sól ziemi nie może utracić swego smaku. Zwrócenie uwagi ludzi na błędy Organizacji Narodów Zjednoczonych jest pilną pracą, którą Kościół winien jest społeczeństwu. Odwaga Kościoła z pewnością pobudzi odwagę innych.
Faktycznie, śledząc te metamorfozy ONZ-u, kościół rzymsko-katolicki okazuje się być jedyną instytucją, która niesie koncepcję człowieka, domagającą się systemów demokratycznych i czyniącą ustanowienie takich systemów moralnym obowiązkiem. Tak jak jest to napisane w Apokalipsie od jej samego początku i w imieniu Boga i człowieka, Kościół buntuje się przeciwko oszustwu przywłaszczonej władzy.
Kościół musi ogłosić dzisiaj, że rozpoczęła się nowa wojna: totalna wojna przeciwko osobie ludzkiej, wojna, która najpierw chce wykoślawić człowieka, a potem go zniszczyć. Jest to wojna, która chce pozbawić człowieka jego rozumu i woli, w których wyraża się jego cudowne podobieństwo do Boga. Jest to bezsensowna wojna, gdzie ceną śmierci Boga będzie śmierć człowieka.
Bp Michel Schooyans
Oto fragmenty książki biskupa Schooyansa pt. „Ukryta twarz ONZ" („La face cachée de l'ONU"), opublikowanej po francusku przez wydawnictwo Le Sarment-Fayard w 2000 r.