French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Nowa fala rewolucji seksualnej

w dniu niedziela, 01 sierpień 2004.

Inwazja niemoralności: nowa krucjata?

Coraz liczniejsze fakty propagowania pornografii i rozwiązłości mogą prowadzić do znieczulenia i obojętności wskutek oswojenia się z brudem jak wielu oswaja się z niepogodą lub reumatyzmem. Niektórym wręcz wydaje się, że łajdactwo i podłość należą z konieczności do krajobrazu naszej kultury. Jednak zarazem suma faktów i pewna ich "nowa jakość" prowokuje do refleksji i do zabrania głosu.

W prasie nie brak komentarzy na temat różnych faktów raniących zdrowe poczucie moralności. Taki na przykład tytuł (w Super-expresie z 21. czerwca br.): "Do pracy przez łóżko". Na stronie 7-ej (tego samego numeru) artykuł: "Seks będzie dozwolony". Artykuł zapowiada nową serię "big-brothera" potraktowaną już bez ogródek, w stylu oficjalnego telewizyjnego burdelu. A więc jawna rozpusta na oczach kamer telewizyjnych. Artykuł informuje o entuzjazmie, z jakim się spotkała oferta. werbująca kandydatów i kandydatki do zaplanowanej orgii seksualnej. Z artykułem, który jest w pewnym sensie reklamą nowej wersji tego barbarzyńskiego programu, współbrzmi wypowiedź jakiejś aktorki przytoczona za pismem pornograficznym "Cosmopolitan": "To super, że dziś nie musimy już wychodzić za mąż. Chcę pokazać, że to jakaś nikomu niepotrzebna bzdura...Miłość nie ma nic wspólnego z obrączką i urzędowymi dokumentami". [Nie wiadomo czym się kierował Redaktor umieszczając pomiędzy tymi obrzydliwymi tekstami notatkę o planach zespołu "Arki Noego"; dla przeciwwagi, czy dla większej kpiny...].

Wypowiedź tej nieszczęśliwej aktorki (bo pewnie nigdy nie miała ani ojca ani matki) jest dokładnym obrazem i owocem tego, co organizacje poddane ONZ-owi (i nie tylko) od lat propagują u nas pod hasłem tzw. "edukacji seksualnej". W tej edukacji nie ma miejsca na małżeństwo i rodzinę, a "miłość" została sprowadzona do umiejętności przeżywania orgazmu oczywiście, o ile funkcjonuje prawidłowo układ hormonalny i do metod niszczenia płodności zarówno na poziomie ciała jak ducha. Tego rodzaju działania są atakiem na moralne podstawy naszej cywilizacji, są publiczną deprawacją milionów, są radykalnym podeptaniem godności ludzkiej tym samym podeptaniem fundamentalnych praw człowieka; w sumie - jest to przestępstwo przeciw ludzkości, które powinno być karane, jeśli społeczeństwo ma dalej istnieć jako społeczeństwo ludzkie. Naród, który nie potrafi zrzucić z siebie tej zgniłej skorupy, nie obroni swego istnienia. Może właśnie komuś o to chodzi, a nasi rzecznicy sprawiedliwości śpią.

Tymczasem, w ostatnim czasie można u nas zauważyć nasilenie propagandy prowadzonej przez IPPF i podporządkowane jej polskie agencje i organizacje "kobiece". Program telewizyjny relacjonujący migawkowo - obrady zjazdu czy jakiejś konferencji, odbywającej się pod patronatem tej niechlubnej organizacji, przytaczał wystąpienia pewnych Pań, które w tonie wysoko buńczucznym, w duchu jakby "krucjaty", zapowiadały, że wydobędą Polskę z zapóźnienia w zakresie wiedzy seksualno-antykoncepcyjnej. W innym programie jakaś dziennikarka telewizyjna napastliwie przekonywała pewnego Posła, że jeśli jest "za" tzw. edukacją, to musi być "za" antykoncepcją. Kiedy wreszcie doczekamy się czasów, kiedy w tzw. "mass-mediach" będą zabierać głos jedynie ludzie, którzy znają się na tym, o czym mówią, i nie będą robić słuchaczom wody z mózgu.

Zmiana definicji człowieka: nowe "prawa człowieka"

Te i wiele innych faktów budzi podejrzenie, że jest to jakby nowa fala rewolucji seksualnej, w której już nie chodzi nawet o zachowanie pozorów i krycie się za parawanem "edukacji" względnie profilaktyki "AIDS", czy zapobieganie "niechcianej ciąży". Chodzi - jak ukazują to jawne fakty - o całkowite odrzucenie zasad moralnych rządzących życiem małżeńskim i rodzinnym, chodzi o zupełne zbarbaryzowanie kultury, depersonalizację i dehumanizację wszelkich odniesień międzyludzkich zbudowanych podstawowo na relacjach wewnątrzrodzinnych. Chodzi więc promotorom tej rewolucji o całkowicie nową wizję życia, w której następuje radykalne odcięcie "seksu" od wszelkiej relacji do miłości, małżeństwa, wierności, odpowiedzialności rodzicielskiej, słowem od całej prawdy antropologicznej jaka jest zakorzeniona w tajemnicy stworzenia. To, co obserwujemy w Polsce, [łącznie z cynicznymi zapowiedziami komunistów obiecujących zabijanie dzieci poczętych, by dokończyć dzieła eksterminacji Narodu, jakie rozpoczęli przed laty], zostało dokładnie zaplanowane i sformułowane wcześniej, zwłaszcza w czasie słynnej konferencji w Pekinie (1995) i w serii konferencji wokół roku 2000. Z różnych dokumentów zredagowanych przez liczne agendy ONZ wyłania się potworny plan zniszczenia rodziny i zastąpienia jej przez dowolnie kształtowane więzy mające charakter konsumpcyjno-utylitarny, oparte na radykalnie indywidualistycznej wizji "człowieka" wyobcowanego dokładnie od ludzkości - od "humanitas".

Rodzina oparta na prawie Bożym i naturalnym nie będzie brana pod uwagę jako podstawa ogólnoludzkiej wspólnoty. Strukturę ludzkości będą określały tzw. "nowe prawa człowieka" ustanawiane na zasadzie konwencji. Wiele daje do myślenia na ten temat konferencja ONZ zwołana na 5-10 czerwca 2000 roku do Nowego Jorku, aby uczcić pięciolecie Pekinu i zaplanować rozwój ludzkości na nowe stulecie1. Delegaci państw "rozwiniętych" (głównie Stany Zjednoczone, Kanada i Unia Europejska) byli zdecydowani zaakceptować i promować, a nawet przyspieszyć proces przyjęcia tzw. "nowych praw człowieka". Do tych "praw" należą:

1) traktowanie własnej płci jako zjawiska antropologicznie nieokreślonego ("gender");

2) prawo do wyboru własnej "orientacji seksualnej", a także do jej zmiany, co implikuje możliwość "małżeństw" homoseksualnych wraz z "prawem" do adopcji;

3) prawo do dowolnego kształtowania i interpretowania modelu rodziny (pluralizm modelu rodziny); oprócz rodziny naturalnej byłyby równouprawnione dziny" homoseksualne, dziny z jednym rodzicem (ojcem lub matka); łączyłoby się z tym prawo do rozejścia się zmiany partnerów;

4) prawo do usług medycznych zwłaszcza w odniesieniu do kobiety - z tytułu troski o tzw. "zdrowie reprodukcyjne"; w praktyce chodzi o nieograniczony dostęp do antykoncepcji we wszystkich jej formach jak też dostęp do aborcji;

5) obowiązkowa "edukacja seksualna" dla młodzieży rozumiana w duchu ideologii "gender" i dowolności "orientacji seksualnej"; łączy się z tym wolność praktyk seksualnych, odrzucenie kontroli ze strony rodziców. Ta formuła przewiduje także łatwy i dyskretny dostęp do antykoncepcji jak i do aborcji, także w specjalnych klinikach organizowanych ad hoc przy szkołach. Według niektórych sformułowań dopuszcza się pedofilię;

6) wreszcie prawo tzw. "pracowników seksualnych", a więc zniesienie zakazu prostytucji, złagodzenie przepisów ograniczających dostęp do pornografii itd.2

Co do problemu zalegalizowania prostytucji, to u nas w Polsce pewne "media" od dawna próbują oswoić społeczeństwo z tego rodzaju myślą, litując się nad biednymi kobietami dyskryminowanymi przez społeczeństwo za to, że próbują zarabiać na chleb w taki sposób, jak potrafią, skoro czego innego nie potrafią. Postuluje się więc możliwość założenia przez te panie odpowiedniego związku zawodowego, aby mogły bronić swoich praw, oczywiście płacąc legalnie podatki (pecunia non olet) i pełniąc bez lęku swoje "usługi".

To, że ludzie spod znaku czerwonej gwiazdy, za swoim patriarchą Leninem, głoszą (w rzekomo naszych, ale nie polskich mediach) tego rodzaju teorie, to jeszcze da się zrozumieć; ale ostatnio dowiedziałem się, że publicysta-humorysta tak zwanej "Telewizji Puls" odważył się publicznie i to wobec wysokiego przedstawiciela policji, wystąpić z tego rodzaju propozycjami; to jest skandal i obrzydliwość ponad wszelkie pojęcie. Jeżeli ta telewizja "Puls" chce ocalić swój honor, zbudowany na tradycji Niepokalanowa, na autorytecie św. Maksymiliana Kolbego, na osobistym zaangażowaniu przedstawicieli Episkopatu Polski i wreszcie na formalnym przypisaniu sobie tytułu "telewizji katolickiej", to powinna - delikatnie mówiąc - wyprosić takiego humorystę za drzwi. A jeżeli nadal w tej telewizji mają zabierać głos i nadawać ton ludzie, którzy nie mają wyczucia moralnego w podstawowych sprawach życia ludzkiego i nie mają w najmniejszym stopniu tego, co kiedyś nazywano "sensus catholicus", to niech ta telewizja nie usiłuje podawać się za "katolicką" albo niech przestanie działać i tym samym przestanie rzucać cień na to dziedzictwo, które wiąże się z imieniem Niepokalanowa.

Nowy totalitaryzm - nowa postać alienacji człowieka

Wracając do problemu "gender" i całej ideologii, jaka stoi za tym słowem, należy stwierdzić, że w tej ideologii tkwi zarówno podstawowa aberracja antropologiczna jak perfidny i zbrodniczy plan polityczny, o czym szeroko i ze znawstwem pisze wspomniany już prof. M. Schooyans. Ideologia "gender" stawia poza ramami tożsamości antropologicznej i osobowej wszystkie treści ontyczne i aksjologiczne, które budują substancję rodziny, nie tylko jako fundamentalnej komórki społeczeństwa, ale także jako podstawowej "ikony", w której ludzkość - i każda osoba - rozpoznaje swoją tożsamość wyłaniającą się z tajemnicy stworzenia i z nieskończonej godności osoby jako "obrazu Bożego". W tej duchowej substancji rodziny zawiera się wszystko, co pozwala człowiekowi, przychodzącemu na świat, uzyskać pełnię człowieczeństwa, a małżonkom, jako rodzicom, zrealizować doskonale swoje powołanie, aby się stać darem mocą bezinteresownej miłości i obrazem Boga - Stworzyciela. Otóż plany polityczne pewnych tajnych (?) organizacji zasłaniających się autorytetem ONZ-u i propagujących odczłowieczoną i wynaturzoną wizję "seksu", zmierzają do tego, co kard. Wyszyński nazwał "amputacją ducha". Polega to ostatecznie na pozbawieniu człowieka osobowej podmiotowości, jego realnej zdolności bycia osobą i działania na sposób osoby. Zjawisko to może być także określone jako alienacja osoby, na podobieństwo tej alienacji, jakiej było poddane społeczeństwo pod rządami totalitaryzmu komunistycznego. Komunizm wcielany w życie przez "partie" był alienacją narodu, przez przywłaszczenie sobie (przez tę partię) wszystkich uprawnień oraz twórczej energii społeczeństwa, jego inicjatywy i Owoców poświęcenia. Partia przejmowała to wszystko, co składa się na prawno-społeczną i polityczną podmiotowość narodu. Partia była więc wszystkim, a naród niczym, a całe działanie inspirowane przez partię i żerujące na dynamizmie narodu, miało z założenia zmierzać do jego zniszczenia.

W przypadku ideologii "gender" mamy do czynienia z dość ścisłą analogią: jakaś nowa siła totalitarna dąży do całkowitego podporządkowania sobie osoby ludzkiej przez poddanie zewnętrznemu sterowaniu całej struktury poznawczej, emocjonalnej i wolitywnej zakorzenionej w płciowej konstytucji bytu ludzkiego. Ta ideologia i związana z nią praktyka totalnej manipulacji świadomości -dąży do rozbicia i zniszczenia całej duchowej i antropologicznej podstawy identyfikacji człowieka jako ojca, matki, syna, córki, brata, siostry. To zniszczenie tożsamości ludzkiej (człowieczeństwa człowieka!) dokonuje się przez wzajemne przeciwstawienia i rozdzielenie konstytutywnych elementów małżeństwa i rodziny, jakimi są: miłość, będąca nieodwołalnym darem osób - i płodność, jako Owocowanie miłości małżeńskiej, skierowanej z istoty swojej ku budowaniu rodziny.

W wyniku owej ideologii "gender", "miłość" staje się jedynie przelotną rozrywką, poddaną zresztą prawom polityki i ekonomii państwowej - płodność staje się niepotrzebnym dodatkiem i przeszkodą do realizowania swoich egoistycznych planów, a konsekwentnie - przemysłem "reprodukcyjnym", poddanym jedynie kryteriom higienicznym i ekonomicznym. W jednym i drugim przypadku ciało ludzkie, naznaczone symbolem płciowości, staje się zwykłą rzeczą tego świata, poddaną administracji państwa. Plany poddania państwu całego mechanizmu płodności - a przez to także całej rzeczywistości płci - można znaleźć już w filozofii Platona. Przez XIX wieków cywilizacji chrześcijańskiej malżeństwo było pod pewną ochroną prawa. Ustroje totalitarne XX wieku (geneza tkwi poniekąd w rewolucji francuskiej) uważały za konieczne podjąć plan niszczenia rodziny jako głównego gniazda oporu przeciw totalitaryzmowi.3 Marzył o takim państwie nie tak dawno Pierre Simon, autor książki "De la vie avant toute chose"4. Życie miało być właśnie jedną z "rzeczy", która podlega wyłącznej kompetencji państwa, które administruje ową "rzeczą" przy pomocy grupy ekspertów wykształconych w zakresie medycyny i bio-technologii. Miała to być nowa forma ustroju, tzw. "medikokracja", gdzie o wszystkim, co dotyczy początku człowieka, jego "hodowli", jego przeznaczenia, jego końca (eutanazja) mają decydować owi eksperci. Byłoby to więc państwo bez człowieka, choć działałyby w nim jednostki człowieko-podobne. Szczytowym osiągnięciem tego totalitaryzmu jest zdolność "produkowania" człowieka. Warunkiem tego jest zniszczenie rodziny, czyli tej struktury duchowej i tego układu osobowego, w którym życie pojawia się jako owoc miłości bezinteresownej i jako dar Stwórcy. Państwo totalitarne musi być dlatego widziane jako twór kogoś, kto usiłuje - od dawna - wejść na miejsce Boga. Państwo totalitarne nienawidzi miłości, która jest początkiem i celem człowieka; z dokumentu podsumowującego konferencję w Pekinie (1995) słowo "macierzyństwo" zostało po prosu wymazane5. Państwo totalitarne zamiast miłości proponuje "seks" pojęty jako towar, jako konsumpcję ciała i jego energii, a także w pewnym sensie - jako nową religię, jako bożka, któremu człowiek oddaje w ofierze swoją wolność, swój honor, swoją godność, zgadzając się na status istot podobnych do czworonogów i płazów (por. Rz 1, 23).

Nowa, globalna religia?

To, że pod egidą ONZ-u przygotowuje się wejście "nowej religii" o zasięgu globalnym, świadczy tzw. "Karta Ziemi" ogłoszona w marcu 2000 roku6. Dokument jest zredagowany w duchu filozofii holistycznej: ziemia i cały ekosystem stanowią nadrzędną całość, której cząstką jest człowiek, będący de facto produktem Ewolucji. Chronić życie rozwijające się na ziemi, jest "świętym obowiązkiem" człowieka. Człowiek powinien żyć w duchu "powszechnej odpowiedzialności". Dokument marzy o "etyce światowej wspólnoty". Podstawową zasadą tej etyki jest poszanowanie ziemi i obecnych na niej form życia. Jest to więc dogłębnie etyka "ekologiczna", której elementem jest troska o zdrowie /health care/, zwłaszcza tzw. "zdrowie reprodukcyjne" /reproductive health/ i pojęta w duchu globalno-ekologicznym "odpowiedzialna reprodukcja" /responsible reproduction/. Ten punkt mówiący o dostępie do usług medycznych (II, 7, e) jest wpleciony beztrosko w paragraf porządkujący problemy wykorzystania surowców i energii ekosystemu. Reprodukcja - a przecież tu chodzi o rodzicielstwo - została poddana logice produkcji i wykorzystania zasobów świata. Paragraf 11 domaga się afirmowania "gender equality" oraz dostępu do edukacji, opieki zdrowotnej. Słusznie domaga się zabezpieczenia kobiet i dziewcząt przed przemocą, popiera promocję kobiety we wszystkich możliwych dziedzinach życia społecznego, milczy jednak o macierzyństwie jako głównym powołaniu kobiety. Paragraf 12 odrzuca wszelką dyskryminację, dołączając do tradycyjnych podstaw dyskryminacji także "sexual orientation". Paragraf 15 troszczy się o wyeliminowanie okrucieństwa wobec zwierząt i o ochronę zagrożonych wyginięciem gatunków, ale nigdzie nie ma mowy o konieczności ochrony życia poczętego i ochrony macierzyństwa. Odnosi się wrażenie, że człowiek jako osoba o transcendentnej godności i niepowtarzalnym przeznaczeniu nie liczy się; jesteśmy cząstką "całości" i mamy ją czcić jako nasz dom; Ziemia jest źródłem życia - drogą ewolucji - i ona jest jego celem: pojęcie "sacrum" przysługuje tylko Ziemi. Czy to nie jest nowa religia? Odnosi się wrażenie, że jest to odwrotność religii, tej, którą ukazuje ludzkości Księga Rodzaju. Tam człowiek zostaje podniesiony z prochu ziemi i poddany mocy Ducha Świętego, aby uczestniczył w świętości życia Bożego. Tutaj wszystko, co boskie w człowieku jako "obrazie Bożym" zostaje poddane i oddane Ziemi jako najwyższej wartości, a życie ludzkie zostaje sprowadzone do procesów ewolucji, produkcji i "reprodukcji" i postawione na równej płaszczyźnie z wszelkimi formami życia, pełzającego po ziemi. Ktoś zadbał o to, by człowiek, u szczytu swej historii, zrównał się z prochem, przy hałaśliwym akompaniamencie ekologicznego rytuału. ONZ okazuje się w tym kontekście jakimś Globalnym Towarzystwem Pogrzebowym przygotowującym ludzkości totalną eutanazję.

ks. prof. Jerzy Bajda

Za zgodą autorską. Artykuły autorstwa ks. prof. J. Bajdy można znaleźć na stronie: www.isn.org.pl

UWAGA!

Książki ks. prof. Michela Schooyansa w jęz. angielskim są dostępne w redakcji MICHAELA.


1 Zob M. Schooyans, La face cachee de l'ONU, Paris 2000, s. 87 nn (polskie wydanie: Ukryte oblicze ONZ, Toruń, 2002).

2 Tamże, s. 88-9.

3 Tamże, s. 193.

4 Paryż 1978.

5 Schooyans, La face,dz. cyt., 203.

6 The Earth Charter Initiative -promoting change for a sustainable future: www.earthcharter.org/draft/charter.htm

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com