French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

O ducha chrześcijańskiego w Polsce

w dniu wtorek, 01 styczeń 2002.

Publikujemy jakże aktualny i dziś List Paster­ski Episkopatu Polski z 1934 r. przygotowany przez jednego z największych Prymasów Polski, wielkiego patriotę, kardynała Augusta Hlonda. Kar­dynał urodził się 5 VII 1881 r. w Brzęczkowi­cach (dzielnica Mysłowic). Ukończył gimnazja sa­lezjań­skie we Włoszech i w 1896 r. wstąpił do zgroma­dzenia Salezjanów. Następnie ukończył fi­lozofię na uniwersytecie Gregoria­num, gdzie uzy­skał doktorat w 1900 r. W 1905 r. przyjął w Krako­wie święcenia ka­płańskie. Potem pra­cował w Prze­myślu i Wiedniu. Od 1922 r. był ad­ministrato­rem apostol­skim w pol­skiej części diece­zji wro­cławskiej. W 1926 r. został arcybi­skupem poznań­skim i gnieź­nień­skim i pry­masem Polski. W 1927 r. otrzymał kapelusz kardynal­ski. Po wybuchu II wojny światowej wyje­chał do Rzymu, a następnie prze­bywał we Francji, gdzie w 1944 r. został aresztowany przez Niem­ców i był więziony. Po powrocie do Polski w 1945 r. organizował polską admi­ni­strację kościelną na Ziemiach Za­chodnich i Północnych i powrócił do obowiązków Prymasa Polski. Zmarł po krótkiej chorobie 22 paź­dziernika 1948 r. w Warszawie. 9 stycznia 1992 r. w kate­drze św. Jana w War­szawie prymas Polski kard. Józef Glemp otworzył proces beatyfika­cyjny Augu­sta kardynała Hlonda, sługi Bożego.

August kardynał Hlond

Prymas Polski

Najmilsi w Chrystusie!

Było to u progu nowej ery w dziejach ludzko­ści, gdy w swoim własnym Państwie przystępowa­li­śmy do kształtowania odrodzonego życia. W Eu­ropie zaczynał się usta­lać nowy układ polityczny. W całym świecie poszukiwać zaczęto innych spo­sobów pojmowania życia, innych ustrojów spo­łecznych i od­miennych form organizacji państwo­wej. Po latach piętnastu nie je­ste­śmy u kresu tych przeobrażeń. Niejedno zło na­prawiono i stworzono wielkie rzeczy. Ale równo­cześnie popełniono wiele błędów. Szeroko rozpo­starły się nastroje lęku i bezradności. Miejscami wytworzyła się psychoza rewolucyjna, odrzucająca wszystko, co dotychczas było. Już i do dziedziny religijnej chce się wdzierać przewrót.

Byłoby wielkim błędem nie doceniać chwili, która odrzuca tyle pojęć i doktryn, ale większym błędem byłoby nie rozeznać granic, których choćby najgenialniejsze nowatorstwo przekraczać nie po­winno.

Co się nie może załamać? Co człowiekowi wolno zmienić?

Załamują się twory ludzkie, bo są z istoty swej czasowe i zmienne. Zmienia się i zmieniać się bę­dzie to, co jest dziełem człowieka. W budowie wie­ków posługuje się Opatrzność czynami ludzkimi, ale do czasu i w granicach swych planów. Potem się przeżywają, ustępują miejsca innym. Sam człowiek przykłada rękę do burzenia tworów ge­niuszów i bohaterów, którzy go poprzedzili. Wśród porywów szlachetnych, wśród ofiar i grzechów, wśród błędów i zawodów tworzy sobie ludzkość nowe rzeczy. Kiedyś inne pokolenie wywróci je jako stare i nieużyteczne i zastąpi je czym innym.

Co się nie może załamać? Czego człowiekowi nie wolno burzyć?

Nie może się w świecie załamać prawda boża. Nie wolno człowiekowi obalać bożego prawa. Tej prawdy nie wydała myśl człowiecza. Tego prawa nie ustanowiła ludzka wola. One są ponad czło­wiekiem, ponad jego władzą i wolą, chociaż są dla niego. Ich znaczenie jest niezależne od czasu i od tego, co się w czasie dzieje. Są wieczne. W każ­dym ustroju nauka Chrystusowa będzie „światło­ścią na objawenie ludów".1 Po wszystkie czasy prawo Jego będzie normą moralną ludzkości i „kamieniem węgielnym" ładu w społeczeństwach.

Stąd w dzisiejszej burzy dziejowej nie żału­jemy tego, co się jako twór ludzki rzeczywiście przeżyło. Owszem, jako zapowiedź lepszych cza­sów powi­tajmy te wartości prawdziwe, które się zrodzą z bólów przesilenia. Ale za to tym większy nacisk połóżmy na to, byśmy w czasie tych prze­obrażeń nic nie uronili z tego, co jest boże i Chrystusowe. Nie możemy uznać autorytetu, który by ludzkość mógł uniezależnić od Stwórcy. Nie możemy się pogo­dzić z zakusami, które by czymkolwiek wyrę­czyć chciały wiarę objawioną. Nie możemy zezwo­lić na wprowadzenie nowej etyki, która by sobą za­stąpić zamierzała naturalne i objawione prawo mo­ralne. Nie możemy dopuścić do ograniczenia na­uczyciel­skiego i pasterskiego posłannictwa Ko­ścioła.

Tym baczniejszą uwagę zwróćmy na całość spuścizny chrześcijańskiej, że obecną przemianę stosunków cechuje ogromna rozprawa zła z do­brem, rozpaczliwa walka laicyzmu z katolicyzmem. Z tych zmagań musi się wyłonić zwycięstwo Chry­stusa. Tylko Chrystus może przewodniczyć nowym czasom.

Toteż my, biskupi, świadomi swych powinno­ści, bacznie śledzimy rozwój stosunków i przy róż­nych sposobnościach upominamy tych, „którzy nie poznali głębokości szatańskiej".2 „Głuchy i niemy duch"3, który zawsze w chwili niebezpieczeństwa chce uśpić czujność sumienia ludów, nie zazna spokoju od Kościoła. Tego dowodem niech będzie i to wspólne nasze słowo pasterskie, z którym zwracamy się do Was w tej myśli, by zwiększyć Waszą baczność na zamachy, które pod hasłem nowych czynów godzą w to, czego ludziom zmie­niać nie wolno, bo jest wieczne i boże.

Na wstępie pragniemy zaznaczyć, że we­wnętrzne życie Kościoła w kraju z każdym rokiem doznaje ulepszeń i rozbudowy. Ze skutków czasu niewoli wyswobodziło się posłannictwo Kościoła niemal zupełnie. Usunęliśmy w wielkiej mierze groźny brak duchowieństwa. Rozszerzyliśmy stu­dia kapłańskie. Uprzystępniliśmy rzeszom praktykę wiary, dzieląc rozległe parafie i budując przy wa­szej pomocy kościoły. Duch Święty utwierdza wiarę. Z jego łaską życie nadprzyrodzone pogłębia się głównie przez ruch eucharystyczny i rekolek­cyjny. Zainteresowanie się sprawami religijnymi ogarnia szersze warstwy. Odpływa fala pozytywi­zmu i liberalizmu religijnego. Wśród świeckich co­raz częściej spotykamy mężów i kobiety w wybit­nym duchu apostol­skim. Idea czynu katolickiego prze­nika szerokie war­stwy. Ożywia się tętno życia para­fialnego. Miłosier­dzie chrześcijań­skie doko­nywa wielkich rzeczy. Zmienia się oblicze życia katolic­kiego. Jest ono wyraź­niejsze, głęb­sze. Ogół katolików jest więcej z hierarchią zespolony, więcej soli­darny, aktywniejszy, wię­cej przejęty odpowie­dzialnością za wiarę i Ko­ściół. A co najlepiej cha­rakteryzuje dzisiejszy katolicyzm, to pragnienie uduchowienia i święto­ści.

Ale nie wszystkich ogarnął ten ruch. Zaznacza się pewna po­wrotna fala tych prądów, które się w Europie przeżyły i które się do reszty kompromi­tują. Gdy narody słusznie grzebią ducha rewolucji francuskiej, to u nas pewne garstki ludzi sztucznie tego ducha wskrze­szają. Jak gdyby Polsce przy­padł smutny udział ratować kosztem swej przy­szłości ginący świat mate­rializmu i nowoczesnego pogań­stwa, który upaść musi i upadnie. Chodzi o to, by nas przedtem nie zaraził i byśmy bujnego życia naro­dowego nie zmienili na martwe fi­lary do podtrzymywania tego, co się w świecie wali i runąć musi.

W tej dziedzinie wskazać mu­simy na kilka groźnych objawów, które znamionują szeroko za­łożoną ofensywę, mającą za zadanie od­ciąć naród od ożywczych źródeł Chrystusowych, oddalić go od tchnienia prawdy bożej i zepchnąć na wylud­niające się szlaki, na któ­rych dokonała się obecna anarchia, upadek i poni­żenie Europy.

Walka z wiarą Chrystusową i Kościołem

Z bólem stwierdzić musimy, że w Polsce pewne grupy wypowiedziały walkę wierze Chrystu­sowej. Rozbierając uzasadnienie tej walki, nie znajdujemy ani jednego nowego argumentu czy myśli. Są to stare, osławione kościołoburcze hasła antyreligijnych rewolucji. Były tu ogółowi nieznane, dlatego mają pozory nowości. Gdzie indziej mocno się przeżyły i ustępują miejsca odradzającemu się katolicyzmowi. Nie są to więc pomysły rodzime, polskie. Z potrzebami i nastrojami duszy polskiej nie mają nic wspólnego, a mimo to zachwala je się jako polską rzeczywistość duchową. Poczyna się u nas powtarzać zwrot sprzed lat stu pięćdziesięciu, że postęp przekreślił chrześcijaństwo, że dawna wiara zniszczała, że trzeba stworzyć nową, ale do­stosowaną do dzisiejszego człowieka. Poza tymi frazesami żadnych zgoła dowodów przytoczyć nie umieją, bo też żaden mędrzec nie stworzył nauko­wej podstawy wolnej myśli, żaden geniusz nie wy­kazał sprzeczności między Chrystusem a nauką i postępem. A publikacje polskich wolnomyślicieli i komunistów są drukowanym świadectwem nieuc­twa religijnego i braku uzdolnień do poważnej oceny chrześcijaństwa na tle współczesnego ży­cia.

Faktem jest, że w Europie chyli się do upadku nie katolicyzm, lecz to, co w sumieniach wolnomy­ślicieli miało być jego przeciwstawieniem i spadko­biercą. Bankrutują teorie przez Kościół potępione, a więc marksizm, pozytywizm, liberalizm i sprzeczny z Encyklikami i etyką kapitalizm. Ginie fałszywa kultura wyrosła z przeciwieństwa do na­uki Chrystusowej. Natomiast to, co katolickie, nie upada, lecz odradza się, i rośnie i zdobywa.

Wolnomyśliciele i bezbożnicy w tym mają słuszność, że za wiarę Chrystusową nie uważają owego szerokiego i bezwładnego chrześcijaństwa, na które sekty umierają, lecz chrześcijaństwo ży­jące pełnią swej pierwotnej mocy w Kościele kato­lickim. Dlatego mało się o sekty troszczą, a nato­miast prowadzą wytężoną walkę z Kościołem kato­lickim i jego powagą. Ludzi nie obeznanych z ich celami zwodzą pozorem, że nie z Chrystusem wal­czą, lecz z klerykalizmem. I czegóż Kościołowi nie zarzucają? Że ma ukryte cele polityczne, że wy­chodzi na walkę z Państwem, że w kraju propaguje zagraniczne doktryny polityczne, że duchowień­stwo nie ma poczucia obywatelskiego, że jest przeciwnikiem Rządu, że w ogóle dobry katolik nie może być dobrym obywatelem i tak dalej. Kłócą stosunek między Kościołem a Państwem. Stwa­rzają sztuczną atmosferę napięć i walki i w ogóle szerzą mniemanie, że nowoczesne Państwo nie może żyć w zgodzie z Kościołem.

Jeżeli komu z Was, najmilsi, ta przestroga jest potrzebna, to chcemy Was upomnieć słowami św. Pawła: „Niech was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, albowiem dlatego przychodzi gniew boży na synów niewierności".4 Na doktrynalne niedorzeczności bezbożników i wolnomyślicieli od­powiedzcie pogłębionym wykształceniem religij­nym i lepszą praktyką wiary. Chrześcijaństwo, jako owoc powszechnego Odkupienia świata, da się pogodzić z każdą rasą, z każdym językiem, z każ­dym rozwojem postępu. Będzie zawsze w niezgo­dzie z błędem, fałszem i grzechem. Nigdy nie bę­dzie się sprzeciwiało naturze ludzkiej, ale zawsze ją będzie uszlachetniało. A należycie pojęte i w zupełności przeprowadzone ma moc uzdrowić każdą epokę.

Kościół, głosząc i wprowadzając w czyn naukę Chrystusową, nie lęka się zmian dziejowych. Do­chowa wiary Zbawicielowi i dochowa wiary ludzko­ści. Jako stróż Objawienia nieraz się naraża, bo jego mowa jest jasna: „tak, tak; nie, nie".5 Nie prze­stanie przypominać, że kamieniem węgielnym bu­dowy świata jest Chrystus, „a kto padnie na ten kamień, będzie skruszony, a na kogo by upadł, zetrze go".6 Woła, że nie można przyszłości pol­skiej budować na detronizacji Boga, że nie wolno dopuszczać, by się obłędy bezbożnictwa wżerały w duszę polską, że wielkość Państwa budować należy na cnocie i uczciwości, na niezmiennych prawach moralnych. Takie zasady głosi i uprawia Kościół. To oczywiście nie walka z Państwem, nie zagrożenie Polski.

Kościołowi, najmilsi, powierzył Odkupiciel na­sze i wasze dusze. Ma on poza tym i „drugie owce, które nie są z tej owczarni".7 On i tych wrogów swo­ich, którzy „parskają jeszcze groźbami i mor­derstwem"8 przeciw niemu, i tych błądzących, któ­rzy „chodzą w próżności umysłu swego"9, przytuli kiedyś miłościwie do siebie, a łaska boża może niejednego z nich w apostoła zamieni. Dzisiaj Od­kupiciel woła do każdego z nich przez usta nasze: „Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz?"10.

Druga przestroga dotyczy zagrożonych za­sad obyczajności chrześcijańskiej

Po wojnie światowej wdarły się w życie naro­dów zdziczenie i upadek moralny. Fala zła nie oszczędziła Polski, w której, dzięki Bogu, chrze­ścijański zmysł etyczny skuteczniej jej się przeciw­stawił, niż to miało miejsce w innych krajach. Ko­ściół stanął wobec olbrzymich zadań i zdwajając swe wysiłki, odpiera od narodu atak nieobyczajno­ści.

Ale w tej pracy napotyka na zorganizowane działanie czynników, które chcą Polsce narzucić inną etykę i inną obyczajność, odmienną od mo­ralnego prawa Chrystusowego. Zasadniczą treścią tej nowej etyki jest odrzucenie szóstego przykaza­nia bożego. W świetle tej nowej etyki nie ma grze­chu w dziedzinie obyczajów poza gwałtem. Wszystko wszystkim wolno. W tej etyce nie ma miejsca na skromność, wstydliwość, opanowanie siebie, ascezę życiową, wierność małżeńską. Za­sadę moralną: nie grzeszyć, zastąpiono wska­zówką higieniczną: byle uniknąć pewnych na­stępstw.

Ta rewolucja moralna wypływa z istoty natura­lizmu, dążącego do wyzwolenia ludzkości z zależ­ności od Boga, i prowadzi nieubłaganie do moral­ności bolszewickiej. W ten sposób wyłania się przed nami pod nazwą naprawy obyczajów obrzy­dliwy świat upadku i bezwstydu. Ruch ten, propa­gowany przez organizacje i wykłady, przez litera­turę, prasę i widowiska, ośmiesza zasady etyki chrześcijańskiej, usprawiedliwia każdy występek, legalizuje każdą nieczystość i brud. Erotyka i wy­uzdanie ma pozbawić młodzież polską poczucia moralnego, zdrowia i sił. Rozwiązłość ma zdepra­wować ducha polskiego. Choroby mają stoczyć polskie plemię. Swawolą i niekarnością prywat­nego życia ma sobie dzisiejszy człowiek poweto­wać zewnętrzne wędzidła ścieśnionej karności obywatelskiej. Według manifestu reformy seksual­nej współczesny człowiek to libertyn, cnota obłudą, grzech zabobonem, a nieskrępowane wyżycie się dowodem postępu.

Ze zgrozą stwierdzamy niebezpieczeństwa de­kadentyzmu moralnego. Wznieśmy się, najmilsi, ponad zwyrodnienie myśli ludzkiej. Jest to bowiem objawem chylącej się do upadku cywilizacji, że ludzkość nie zdobywa się na wysiłki potrzebne do uzdrowienia rozluźnionych obyczajów, a natomiast do nich obniża zasady moralne.

Dla katolików szóste przykazanie boże jest wiecznym nakazem etycznym. Grzech pozostanie grzechem. Mimo ułomności powinniśmy z nim sta­nowczo zerwać. Mimo pokus i propagandy bez­wstydu odwróćmy się od erotyki i lubieżności, które są oznaką pokoleń słabych. Nie dopuśćmy, by na­sza kochana młodzież czerstwa, czysta i szla­chetna uznała użycie i przyjemność za zasadę etyczną. Takie poglądy znamionują pokolenie do­tknięte zwyrodnieniem. Cnota czystości, życiowa karność wewnętrzna i zewnętrzna to klejnot nie­znany rozpustnikom. To cnota bardzo aktywna, bojowa, okupowana nie biernością, lecz energią i mocą ducha. Bywają niestety i ze strony katolickiej złe przykłady, które ludzi stojących z dala od prak­tyki życia chrześcijańskiego naprowadzają na fał­szywy wniosek, że cnota czystości jest niemoż­liwa. A jednak za św. Pawłem każdy chrześcijanin po­wiedzieć może: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia".11

Wiara i łaska boża, Sakramenty święte i opa­nowanie siebie w myśl życia duchowego wydały i ciągłe wydają bohaterów i bohaterki cnoty. Spoty­kamy ich wszędzie. Pełno ich w szeregach mło­dzieży. Będzie ich w przyszłości jeszcze więcej, bo zmysł katolicki i godność narodowa przełamią w kraju propagandę zgnilizny.

Na trzecim miejscu przemówić musimy w obronie rodziny

Rodzina poczyna i w Polsce niedomagać na następstwa tego światopoglądu, który odtrącając prawo boże, zapatruje się na rodzinę pod kątem widzenia osobistego użycia, bez względu na za­sady etyczne, na społeczne zadania i dobro ogólne. Już socjalizm wprowadzał w nasze sfery robotnicze pogląd, że rodziną nie rządzą wyższe prawa, a jest ona instytucją dla wygody i zadowo­lenia małżonków. Zasadę tak pojętego szczęścia osobistego w małżeństwie szerzą dzisiaj w kraju te koła, które się wprawdzie liberalizmu wyrzekają, ale przejęły po nim smutną spuściznę niezależnej etyki społecznej. Rozbijanie rodziny stało się ha­słem nie w tym znaczeniu jakoby się rodziny w ogóle nie uznawało, lecz przez to, że się rodzinie odbiera wszelki sakralny charakter i że nie uznaje się żadnej normy moralnej, która by ją obowiązy­wała. Małżeństwo poniża się do pojęcia instytucji, chroniącej od samotności. Stąd rozprzęganie jego spoistości, ośmieszanie rodzin wzorowych, niezro­zumienie katolickiego obyczaju małżeńskiego, a nawet wyszydzanie wierności małżeńskiej. To się dzieje w prasie, literaturze, teatrze, kinie, na od­czytach, pogadankach i zebraniach, a nawet w humorystycznym kąciku pism, uchodzących za poważne.

Nic dziwnego, że przy obecnej nędzy i przy pewnym stępieniu poczucia moralnego, o którym już wspomnieliśmy, rodzinie zagraża rozkład. Obok ucieczki od małżeństwa stwierdzić można groźniejszą ucieczkę od obowiązków małżeńskich i rodzinnych, ucieczkę od dziecka, ucieczkę od wierności małżeńskiej i od jedności małżeństwa. Zbezcześciwszy charakter sakramentalny, którym Bóg rodzinę uświęcił, zamienia ją laicyzm w dom sromoty.

Dla nas katolików małżeństwo jest sakramen­tem i instytucją, będącą na służbie twórczej Opatrzności. Rodzina jest dla nas świętością, któ­rej hańbić nie wolno. Rodzina nie jest domem za­bawy i uciechy, lecz powołaniem do obowiązku, do wzniosłej misji, do ofiary i trudu. Dziecko nie jest ciężarem i kłopotem, lecz radosnym dopełnieniem sakramentalnej jedności małżeństwa, uwiecznie­niem się ojca i matki w obrazie bożym i dziejowym odradzaniem się narodu i ludzkości.

Dlatego wzywamy was, najmilsi, byście sza­cunkiem religijnym otaczali małżeństwo i rodzinę, ojcostwo i macierzyństwo, byście pielęgnowali naturalne i zdrowym narodom właściwe pragnienie i ukochanie dziecka. Kościelne prawo małżeńskie niech będzie nadal święte i nietykalne. Ofiary po­noszone dla rodziny uważajcie za najwznioślejsze, jakie w życiu spełnić można. Od takiego pojmowa­nia rodziny niech was nie odwiodą żadne hasła przebudowy ustrojów. Pamiętajcie, że tylko te ludy przeżyją inne, które nie pozwolą skazić swej ro­dziny. Tylko te narody obronią się przed zagładą, które uczynią z rodziny ośrodek polityki społecznej i państwowej, a ożywiać ją będą zasadami Chry­stusowymi. Bez moralności opartej na prawach bożych rodzina zwyrodnieje, a naród upadnie.

Musimy też z obowiązku biskupiego poruszyć sprawę bardzo przykrą, mianowicie propagandę grzesznych nadużyć małżeń­stwa, szerzoną pod nazwą „świadomego macierzyństwa"

Świadome powinno być każde macierzyństwo w tym znaczeniu, że kobieta, podejmując się czyn­ności przyszłej matki, ma sobie zdawać sprawę z następstw tego kroku i z obowiązków, które przez to przejmuje. Świadome macierzyństwo w myśli chrześcijańskiej to szczera gotowość na przyjęcie dziecka, radosne powitanie jego przyjścia i zdecy­dowanie na ofiarę z siebie dla jego dobra. Świa­dome macierzyństwo w duchu katolickim to głębo­kie poczucie godności matki i jej powinności za­równo pod względem zdrowia i higieny, jak rów­nież i nade wszystko pod względem wychowania potomstwa. Przeciw takiemu świadomemu macie­rzyństwu nie występujemy. Owszem, zalecamy je żonom i matkom.

Natomiast napiętnować musimy świadome macierzyństwo pojmowane i praktykowane jako zapobieganie urodzinom przez niedozwolone środki. Pod nazwą świadomego macierzyństwa prowadzą pewne koła propagandę unikania macie­rzyństwa i dziecka. Ten ruch powinien się wła­ściwe nazywać ruchem świadomej walki z macie­rzyństwem, tak pojęte, jest następstwem materiali­stycznego pojmowania rodziny o czym świadczy także nawiązywanie polskiego ruchu świadomego macierzyństwa do tekiegoż ruchu w Sowietach. Niesłusznie uzasadnia się ten ruch hasłami hi­gieny, sprawiedliwości społecznej, korygowania natury, a nawet dobra Państwa. W samej rzeczy jest to dążenie do uprawnienia grzechu.

Rozumiemy doskonale, że ciężkie położenie ekonomiczne utrudnia w wielkiej mierze życie ro­dzinne. Utrudnia, ale go nie uniemożliwia. Świad­czy o tym fakt, że sfery najwięcej kryzysem do­tknięte, dzięki Bogu, najwierniej trwają w katolic­kich tradycjach rodzinnych, a praktyka tak zwa­nego świadomego macierzyństwa ogarnia przede wszystkim te koła, które prowadzą żywot wygod­niejszy. Te sfery, którym zasobne warunki umożli­wiały i umożliwiają wychowanie liczniejszej rodziny i zabezpieczenie jej bytu, pierwsze weszły na drogę sztucznego ograniczania potomstwa. Wy­nika z tego, że właściwym źródłem tego smutnego zjawiska jest lekkie pojmowanie życia, zanik norm etycznych w sumieniu współczesnym i wyzwalanie instytucji małżeństwa od obowiązków i ciężarów.

Przypominamy tu wiekopomne nauki Ojca Świętego Piusa XI z Encykliki o małżeństwie chrześcijańskim:

„Wielu ośmiela się nazywać dziecko przykrym ciężarem małżeństwa i po­leca wystrzegać się go starannie, nie przez uczciwą wstrzemięźliwość (która za zgodą obojga małżonków w małżeństwie jest dozwo­lona), lecz gwałceniem aktu naturalnego. Na te zbrodnicze czyny pozwalają sobie jedni dla­tego, że sprzykrzywszy sobie dzieci, zażywać pragną rozkoszy życia bez ciężarów. Inni tym się zasłaniają, że ani wstrzemięźliwości zacho­wać, ani też potomstwem obarczać się nie mogą, już to ze względu na siebie, już to na małżonkę, już też na swój stan majątkowy."

„Ale nie ma doprawdy takiej przyczyny, choćby najbardziej ważnej, która by zdołała z naturą uzgodnić i usprawiedliwić to, co samo w sobie jest naturze przeciwne.

Nie dziw więc, że według świadectwa Pisma św. Bóg w majestacie swoim haniebną tę zbrodnię straszliwym ścigał gniewem i niekiedy nawet karał śmiercią, jak o tym wspomina św. Augustyn: „Bezprawnie i haniebnie używa mał­żeństwa, choć z własną żoną, ten, kto unika po­tomstwa. Tak uczynił Onan, syn Judy, i dlatego uśmiercił go Bóg."

„Ponieważ do niedawna niejedni, jawnie odstępując od nauki chrześcijańskiej, przeka­zanej od początku i niezłomnie zachowywanej, sądzili, że w obecnych czasach inną w tym przedmiocie należy głosić naukę, dlatego Ko­ściół katolicki, któremu sam Bóg powierzył za­danie nauczania i bronienia czystości i uczci­wości obyczajów, Kościół ten, pragnąc pośród tego rozprzężenia zachować związek małżeński czystym i od tej zakały wolnym, odzywa się przez usta Nasze głośno i obwieszcza na nowo: ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo boże oraz prawo przyrodzone i obciąża sumienie swoje grzechem ciężkim..."

„W obronie grzesznego używania małżeń­stwa zaś przytacza się często powody urojone albo przesadne. O bezwstydnych bowiem nie chcemy wcale wspominać. Przecież dobra Matka, Kościół, zna doskonale i docenia zdro­wotne względy, zagrażające życiu matki, o które tu chodzi. Któż może bez głębokiego współczucia o tym myśleć? Kogo nie ogarnie podziw najwyższy na widok matki, w bohater­skim poświęceniu gotowej iść na niechybną śmierć, byle ocalić życie dziecka, spoczywają­cego pod jej sercem? Jej cierpienia, ponie­sione w bezwzględnym spełnieniu obowiązku natu­ralnego, Bóg jedynie w przebogatym zmi­łowa­niu swoim będzie mógł wynagrodzić i dać do­prawdy miarę nie tylko natłoczoną, ale opły­wającą..."

„Wielce też wzruszają Nas skargi owych małżonków, którzy, srogim niedostatkiem do­tknięci, z trudem ledwo dzieci wyżywić mogą."

„Należy się jednak mieć na baczności, by opłakany stan majątkowy nie stał się przyczyną jeszcze bardziej opłakanych błędów. Nie ma bowiem takich trudności, które by mogły znieść prawomocność przykazań bożych, za­braniających czynów, złych ze swej natury. We wszelkich okolicznościach małżonkowie mogą zawsze, za łaską Bożą, w stanie swoim żyć uczciwie i czystość małżeńską zachować bez owych niecnych występków."12

Zgodnie z tą nauką katolicką, tak jasno wyło­żoną przez Ojca Świętego, przestrzegamy Was, najmilsi, przed niemoralnością praktyk, szerzonych przez dzisiejszy grzeszny ruch świadomego ma­cie­rzyństwa i przez jego poradnie. Wolno chodzić po pomoc do poradni, które szerzą cześć dla ma­cie­rzyństwa i miłość dla dziecka, uczą higieny ma­cie­rzyńskiej i walczą ze śmiertelnością niemowląt. Ta pomoc jest cenna i dla szerokich warstw po­trzebna. Nie wolno atoli korzystać z po­sług po­radni, które uczą obchodzenia się ze środ­kami za­pobiegawczymi i w ten sposób zanieczysz­czają źródła życia wbrew prawu bożemu i natural­nemu.

Bóg uzależnił od posłuchu dla swego prawa szczęście ludzkości. Na losach innych narodów spostrzec możemy, że sztuczne i niedozwolone ograniczanie narodzin zamienia je w narody star­ców. Przestają być narodami twórczymi i zdobyw­czymi. Niedołężnieją i staną się cudzym łupem. Czy Polska ma stanąć w rzędzie ludów starczych, niemocnych, wymierających? Ubytku spowodowa­nego rozluźnieniem etyki małżeńskiej nie wypełni higiena i walka ze śmiertelnością. Warunkiem przyszłości i potęgi Państwa jest zwarta rodzina, pragnienie i ukochanie dziecka, potomstwo zdrowe i duchowo świeże, wychowane pod okiem czuj­nych rodziców, pojmujących rodzinę jako święte zadanie i jako swoje osobiste szczęście życiowe. Laicyzm, rozprzęgający rodzinę, nie przysłuży się Państwu. Ono się wyprze ducha, z którego się świadome macierzyństwo zrodziło, tak jak się zdrowy czło­wiek opędza myślom samobójczym.

Idąc za nakazem sumienia, z prawdziwą przy­krością tu zaznaczyć musimy, że propaganda za­sad i praktyk niezgodnych z katolickim pojęciem małżeństwa i rodziny wychodzi przeważnie z kół Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet. Mimo ja­snego stanowiska, które przed dwoma laty zajęli­śmy w stosunku do znanego projektu prawa mał­żeńskiego, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet uprawiał jego propagandę. To samo zrzeszenie wysuwa tezę, że w Kodeksie Karnym należy zła­godzić artykuł, dotyczący kar za przerywanie ciąży, mimo że ten artykuł i tak już nie broni do­statecznie niewinnych dzieci. Dalej koła tego Związku krzewią hasła świadomego macierzyń­stwa w znaczeniu niedozwolonego ograniczania potomstwa i głoszą konieczność poradni tzw. re­gulacji urodzin, czyli placówek, które by fachowo uczyły zapobiegania macierzyństwu. Nie wspomi­nając już o niekatolic­kim stanowisku tego Związku w sprawie koeduka­cji, musimy stwierdzić, że ze stanowiska nauki ka­tolickiej wpływ Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet na kształtowanie się rodziny polskiej i etyki mał­żeńskiej jest szkodliwy i dlatego przestrzegamy katoliczki przed tą organizacją i jej zgubną propa­gandą.

Ostatnie niebezpieczeństwo, na które pragniemy wskazać, to propaganda komunizmu

Nie mamy tu na myśli zbliżenia politycznego, które po usunięciu przeszkód dobrego stosunku sąsiedzkiego nastąpiło między Polską a Sowietami pod względem międzynarodowego współżycia. Umacniając pokój na swej granicy wschodniej, Polska przyczynia się walnie do utwierdzenia po­koju europejskiego, którego jest szczerą zasłużoną rzeczniczką.

Chodzi nam o co innego, a mianowicie o to, że pewne zorganizowane i luźne grupy wolnomyśli­cielskie uprawiają już otwarcie tzw. zbliżenie ide­owe, czyli uczą myśleć po bolszewicku, szerzą bolszewicki sposób zapatrywania się na życie, na społeczność, na religię i etykę. Według nich nie ma w komunizmie nic takiego, co by nas zasadni­czo zrażać lub odstraszać mogło. Owszem, twier­dzą, że z treścią bolszewizmu można by się przy pew­nych zastrzeżeniach i poprawkach pogodzić, a nawet należałoby czym prędzej komunizm w Pol­sce wprowadzić, jako niezawodne lekarstwo na wszystkie niedomagania życia polskiego. Bo bol­szewizm, według nich, to wyższy stopień kultury i postępu, na którym ludzkość będzie inna niż dzi­siaj, bo doskonalsza, swobodna, szczęśliwa. Więc należy się wyleczyć z uprzedzeń, oswoić się z tym objawieniem ze wschodu i jak najszybciej je wpro­wadzić. To, a nie co innego znaczy zbliżenie kultu­ralne, szerzone nie tylko konspiracyjnie przez ajentów przewrotu światowego, ale krzewione otwarcie i publicznie przez pisma i przez legalne, znane organizacje.

Przed tą propagandą komunizmu najusilniej Was przestrzegamy. Ideologię bolszewicką należy bezwzględnie odrzucić, chociażby tylko dla jej wo­jowniczego stosunku do Boga i religii oraz dla sprzecznej z prawem bożym i naturalnym etyki ogólnej, społecznej i rodzinnej. Komunizm żad­nego narodu nie uszczęśliwi, bo jest w swych za­ło­żeniach niezgodny z naturą ludzką. A chociaż mógł dokonać niejednego dzieła w dziedzinie techniki, to to zawsze pozostanie jego hańbą, że znaczył swój pochód niesłychanym terrorem i nie­opisanymi bezeceństwami. Komunizm jest w dal­szym ciągu najgroźniejszym niebezpieczeństwem dla kultury świata i normalnego rozwoju ludzkości. Bolszewizm pozostaje nadal zarazą, przed którą chronić się powinny państwa i narody. Cokolwiek w niniejszym liście pisaliśmy o walce z wiarą i Ko­ściołem, o groźnych przewrotach w dziedzinie mo­ralnej, o dążeniach do zagłady życia rodzinnego, o niszczeniu źródeł życia narodów, wszystko to sta­nowi osnowę bolszewizmu i zostało w Sowietach przeprowadzone do ostatnich granic.

Toteż ubolewamy nad tym, że w niektórych or­ganizacjach wpaja się w młode umysły i serca kie­runki radykalne i antykościelne, które pod wzglę­dem religijnym i obyczajowym są jakby przed­szkolem bolszewizmu. Co gorsza, stwierdzić mu­simy, że na stanowisku komunistycznym stanęło stowarzyszenie pod nazwą „Legion Młodych". Mimo przeciwnych oświadczeń, odrzuca ono chrześcijaństwo. Zwalcza Kościół. Miota oszczer­stwa na Stolicę Świętą i organizacje katolickie. Żąda rozdziału i walki Państwa z Kościołem. Od­rzuca katolickie normy etyczne, a godzi się na bol­szewicką moralność i na bolszewicką etykę spo­łeczną. Propaguje wolną miłość i napiętnowane przez Kościół pojęcie małżeństwa. Tymi zasadami są wypełnione publikacje i referaty Legionu Mło­dych. Jest to tym groźniejsze, że z Legionu Mło­dych dobiera się instruktorów dla „Straży Przed­niej", rekrutującej się z uczniów szkół średnich.

Potępiając to zasadniczo wrogie stanowisko Legionu Młodych wobec nauki i etyki chrześcijań­skiej, wyrażamy nadzieję, że lepsza część tego zespołu spowoduje w nim zmianę kierunku ide­owego. Jeżeli to nie nastąpi i jeżeli w pismach i wykładach w dalszym ciągu trwać będzie dotych­czasowe nastawienie antykatolickie i komuni­styczne, trzeba będzie uważać Legion Młodych za stowarzyszenie potępione przez Kościół w myśl prawa kanonicznego.

Najmilsi!

Nie możemy w liście pasterskim omówić wszystkich braków i potrzeb dzisiejszego życia. Podaliśmy wam kilka uwag i wskazań, na które czekaliście. Streszczamy je w tej myśli, że Polska musi pozostać chrześcijańska, nie może i nie po­winna stać się wolnomyślna, bezbożnicza, bolsze­wicka. Życie polskie może się rozmaicie układać pod względem społecznych ustrojów, ale duch jego musi być Chrystusowy. Więc nie wolno obni­żać ideałów chrześcijańskich. Nie wolno rezygno­wać z prawdy katolickiej. Nie wolno czynić ustępstw w tym, co jest prawem bożym. Natomiast życie chrześcijańskie należy pogłębiać, bo chrze­ścijaństwo płytkie i niekonsekwentne powoduje klęski, traci moc zdobywczą i nie kształtuje ducha czasów.

Niebawem rozpoczną się w kraju obchody Roku Jubileuszowego Zbawienia świata. Ta ta­jem­nica wiary powinna zająć nasze myśli i owład­nąć dusze. W jej blaskach odbudujemy w swym życiu to chrześcijaństwo nadprzyrodzone, które wyrosło z Krwi Zbawicielowej. W oświetleniu tego najwięk­szego w dziejach ludzkich wydarzenia szu­kajmy rozwiązania zarówno własnych trudności ducho­wych, jak i zagadnień religijnych i etycznych, które stanowią ośrodek współczesnych dążeń i zmagań. Z Chrystusowego testamentu wysnujmy wnioski, jak przez wielkoduszne apostolstwo w ży­ciu pol­skim „prostować nogi nasze na drogę pokoju"13 Chrystusowego w Królestwie Chrystuso­wym.

Warszawa, dnia 21 lutego 1934 r.

August kardynał Hlond

                            

Na pierwszej stronie tekstu na środku – zdjęcie kard. Hlonda, a na drugiej stronie, gdzie jest duży fragment encykliki Piusa XI – zdję­cie Piusa XI.


1-

2-

3-

4-

5-

6-

7-

8-

9-

10-

11-

12-

13-

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com