French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Od długu do dobrobytu cz. 15

Napisał J. Crate Larkin w dniu poniedziałek, 01 marzec 2004.

Dywidenda narodowa

James Crate Larkin

Żeby wyobrazić sobie efekty Ceny Godziwej (sprawiedliwej), musimy tylko zadać sobie pytanie: "Co bym zrobił z 20% wzrostu swoich dochodów?" Oczywiście zużylibyśmy natychmiast te pieniądze na zakup towarów. Zakupy te spowodowałyby pro­dukcję i dostawę większej ilości towarów wytwa­rzanych przez amerykański warsztat bogactwa. Jako klienci moglibyśmy kupić wszystkie potrzebne produkty z wystawy sklepowej. Gospodarka ru­szyłaby do przodu i zaczęłaby znów rosnąć. Sys­tem ekonomiczny mógłby spełnić swoją funkcję zaopatrzenia klientów krajowych w potrzebne do­bra i usługi konsumpcyjne. Cena Godziwa dostar­cza zdrowego fundamentu dla trwałego odrodzenia gospodarczego.

Naturalną tendencją każdego cywilizowanego narodu odnoszącego korzyści z produkcji maszy­nowej jest stały wzrost zasobów w miarę produkcji nowego Bogactwa Realnego. "Jest teraz jasne, że w każdym współczesnym społeczeństwie zwyżka wartości daleko przekracza utratę wartości. Pod­stawowe produkty nie mogą być w jakimkolwiek odcinku czasu konsumowane szybciej, niż są one wytwarzane i zwiększenie wartości kapitału (nowe fabryki, nowe maszyny, rozwój kopalni itd.) stale przewyższa równoczesne obniżenie wartości ka­pitału. Nawet – można by niemal powiedzieć: szczególnie – w czasie ostatniej wojny zdolność produkcyjna kolosalnie wzrosła, kiedy to podsta­wowe produkty były zastępowane tak szybko, jak były one konsumowane czy niszczone."1

Lecz ponieważ nasza fałszywa księgowość żąda, żebyśmy wyrażali w pieniądzu nasze bo­gactwo jako dług w stosunku do banków, ten przepływ w systemie pieniężnym czyni nas coraz biedniejszymi zamiast coraz bogatszymi. Konse­kwencje takiej głupoty wypełnione są ludzkim cier­pieniem. Zastosowanie Ceny Godziwej skończy­łoby z tym natychmiast przez odzwierciedlenie w cenach faktów naszej produkcji i konsumpcji Real­nego Bogactwa.

Możemy tylko likwidować miażdżący ciężar długu, który paraliżuje teraz działalność przemy­słową, przez jego spłaty dokonywane z dochodów, wynikających ze wzrastającej przedsiębiorczości. Dla osiągnięcia tego potrzebne są lata dobrej ko­niunktury, tymczasem Cena Godziwa dostarcza najpraktyczniejszego sposobu dokonania tego.

Chociaż Cena Godziwa zlikwidowałaby depre­sję i dług, z jej korzyści nie mogliby się cieszyć ci, którzy w ogóle nie mają pieniędzy do wydania. A co z bezrobotnymi? Wzrost gospodarczy niewąt­pliwie dostarczałby zatrudnienia wielu z nich, ale co z resztą? Kredyt Społeczny stawia czoło pro­blemowi bezrobocia przy pomocy dywidendy naro­dowej.

Rozdział XI

DYWIDENDA NARODOWA

Być może najpilniejszym z naszych proble­mów jest to, w jaki sposób dostarczyć milionom bezrobotnych, spośród których wielu pali się do pracy, podstawowych artykułów niezbędnych do życia. Na dodatek zapotrzebowanie na ich usługi w przemyśle codziennie się zmniejsza. "Jest pewne, że ilość potrzebnych pracowników, jakkolwiek mała dzisiaj, będzie się prawie z pewnością ciągle zmniejszała w nadchodzącym czasie. Maszyny stają się coraz bardziej zautomatyzo­wane, ilość maszyn o napędzie mechanicznym staje się nie­ograniczona, tak jak nieograni­czona jest ilość energii dostępnej z rzek, jezior, mórz i słońca."2 Kiedy maszyny zastępują ludzi we własnej walce człowieka o likwidację ludzkiej harówki, staje się coraz bardziej jasne, że to, co uważaliśmy za "zło bezrobocia" jest tylko natural­nym wynikiem naszego sukcesu w ujarzmianiu natury.

Nauka tak szybko zastąpiła pracę ludzką pracą maszyn, że dziś ilość pracy potrzebnej do zatrudnienia wszystkich po prostu nie istnieje. "Musimy przyznać, że ludzie o najlepszych umysłach (naukowcy i inni) przez 150 lat albo i więcej usiłowali usunąć pracę ze świata – i od­nieśli sukces."3 Przyjęcie postawy, że każdy musi pracować, żeby żyć, charakteryzuje po prostu ignoranta – relikt z minionych dni niedostatku.

Używamy i nadal będziemy używać nowocze­snych maszyn. Gdybyśmy odrzucili naszą wiedzę naukową i oszczędzające pracę urządzenia, które ona wyprodukowała, odwrócilibyśmy cywilizację w kierunku barbaryzmu. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że mamy nie tyle do czynienia z problemem "bezrobocia", co BRAKU WYPŁATY – ze stanem braku pieniędzy i niezdolności do ich otrzymania poprzez pracę. Nie potrzeba tworzyć miejsc pracy dla bezrobotnych, ale zastosować pewne prak­tyczne środki, żeby dostarczyć im siły nabywczej, której potrzebują do życia.

"Maszyna przemysłowa jest dźwignią, stale przedłużaną przez postęp, która umożliwia podniesienie ciężaru Atlasa z coraz bardziej wzrastającą łatwością. Kiedy dźwignia zmniej­sza ilość ludzi potrzebnych do pracy, wtedy zwiększa się liczba tych, którzy mogą przedłu­żyć dźwignię."4

Zgadzamy się, że system ekonomiczny ist­nieje po to, żeby dostarczać towarów i usług do konsumpcji, a jednak robimy głupi błąd, zachowu­jąc się tak, jak gdyby istniał on po to, żeby do­starczać miejsc pracy zamiast towarów. "Do­statek, wzrastający wraz ze zmniejszającą się ilo­ścią ludzkiej pracy, jest możliwy dla wszyst­kich. Oto rzeczywistość, której nie można dłu­żej ukry­wać."5 Dochodzimy do wniosku, że nowy czas wolny, wymuszona wolność od konieczności utrzymywania się przy życiu w pocie czoła, jest nieuniknionym produktem ubocznym współczesnej nauki. Musimy zaakceptować ten wniosek jako fakt i odpowiednio w związku z tym postępować.

Ostatni krok

Jeśli zamienimy ten nowy czas wolny z prze­kleństwa na błogosławieństwo, musimy wprowa­dzić w życie pewne praktyczne metody dostarcze­nia siły nabywczej bezrobotnym. Trzecim i ostat­nim krokiem w osiągnięciu bezpieczeństwa eko­nomicznego jest zastosowanie jako dodatku do zatrudnienia innych środków dystrybucji biletów pieniężnych dla mieszkańców kraju jako konsu­mentów.

Na szczęście mamy już działający przykład tej metody. W 1929 r. wszyscy mieliśmy znajomych, którzy utrzymywali się z dywidend. Niektórzy z nich robią to do dziś. Nie są oni zatrudnieni. Nie nazy­wamy tych ludzi nieszczęsnymi ofiarami bezrobo­cia, nazywamy ich za to szczęśliwcami, zażywają­cymi wolnego czasu. Lecz różnica ekonomiczna między osobą, która nie ma pracy i żyje z dywi­dendy, a osobą, która nie ma pracy i nie może ku­pić jedzenia dla swojej rodziny, polega na tym, że jedna osoba posiada bilety, które stanowią siłę na­bywczą, a druga ich nie ma.

Przyjętą zasadą biznesową jest to, że dywi­dendy udziałowców pochodzą z podwyżki warto­ści lokaty lub wzrostu siły zysków netto wartości lokaty. Dla zrozumienia praktycznego tła dywi­dendy narodowej rozważmy Stany Zjednoczone, jako wielkie zjednoczenie gospodarcze: USA, Inc., którego członkiem jest każdy indywidualny konsu­ment. Zadaniem tego zjednoczenia jest produkcja i dystrybucja pożądanych towarów do konsumpcji. W tym zjednoczeniu gospodarczym każdy obywa­tel-konsument jest partnerem i udziałowcem w ca­łym przedsiębiorstwie. Zjednoczenie istnieje na rzecz każdego bez wyjątku obywatela i posiada wybranych urzędników i dyrektorów reprezentowa­nych przez rząd.

Wartość naszego dziedzictwa kulturo­wego

Głównym majątkiem tego wielkiego zjedno­czenia, najbogatszego na Ziemi, jest jego ogromna siła produkowania bogactwa. Siła ta jest możliwa głównie dzięki sumie naszej wiedzy naukowej z ta­kich dziedzin, jak chemia, fizyka, inżynieria i kon­trola przyrody, którą nauki te nas obdarzyły. Nasza zdolność do produkcji Bogactwa pod do­statkiem jest może w czterech piątych spowodo­wana sku­teczną organizacją współczesnej gospo­darki, wzmocnioną przez wiedzę, jaką przekazały nam wieki odkryć i badań.

Ten ogół wiedzy jest Dziedzictwem Kulturo­wym Narodu. Nasze codzienne życie coraz bar­dziej zależy od tego dziedzictwa. Tylko w ostatnich pięćdziesięciu latach odkrycia nauki dały nam do codziennego użytku energię i możliwości, o których nie mogli marzyć nasi dziadkowie. Znakomitymi przykładami są tu samolot i radio. Zwykle nie my­ślimy wiele o naszej odziedziczonej władzy kontroli nad siłami natury. Ale nasz obecny standard życia jest owocem myśli, wynalazków naukowych i pracy wielu pokoleń ludzi. Nazwiska wielu z nich są nam teraz nieznane. Dzisiaj w produkcji każdego arty­kułu odkrycia przeszłości są równie ważne jak wy­siłek ludzi żyjących obecnie. Te odkrycia przeszło­ści należą do nas wszystkich. Dziedziczymy je zgodnie z prawem urodzenia. Faktycznie "...jest poza wszelką wątpliwością, żeby użyć frazeologii prawniczej, to, że żyjące społeczeństwo każdego kraju jest, bez różnicy, dzierżawcą dziedzictwa kulturowego do końca życia."6

Jednak nierozważnie z góry zakładamy war­tość naszego zjednoczenia. Rzadko myślimy o osiągnięciach naszych przodków, którzy pracowali, żeby odkrywać i organizować wiedzę, umożliwia­jącą nasz obecny standard życia. Używamy telefo­nów, jeździmy samochodami po asfaltowych dro­gach i mieszkamy w ogrzewanych parą domach oświetlonych elektrycznością. Wszystko to stanowi codzienne doświadczenie naszego wspólnego dziedzictwa kulturowego.

Na mocy naszego zjednoczenia i naszego połączonego udziału w tej wiedzy każdy obywatel bierze udział w wartości narodowego dziedzictwa kulturowego. Każdy konsument jest współbenefi­cjentem wielkiej narodowej spuścizny bogactwa, pozostawionej dla nas przez naszych przodków.

Podstawa dywidendy

Jako udziałowiec w dziedzictwie kulturowym tego bogatego zjednoczenia, każdy Amerykanin może otrzymać dywidendę narodową na mocy prawa urodzenia. Fakt obywatelstwa upoważniałby każdego z nas do prawa udziału w owocach cał­kowitej zdolności produkcyjnej USA, Inc.

Taka dywidenda może zapewniać podstawowe potrzeby życiowe: wyżywienie, ubranie i mieszka­nie. Dywidenda reprezentuje nasz udział w rosną­cych zyskach mocy produkcyjnej. Kiedy maszyna zajmuje miejsce ludzi, dochód z zarobków wypła­canych uprzednio tym ludziom musi być nadal wy­płacany przez maszyny, które ich zastąpiły. Dywi­denda jest zatem logicznym następcą zarobków.  

(cdn)

                                      James Crate Larkin


1- C. M. Hattersley – Wiek obfitości (This Age of Plenty), s. 213.

2-  A. R. Orage, Fortune, listopad 1933.

3-  C. H. Douglas, Oslo, Norwegia, luty 1935.

4-  C. H. Douglas, Władza kredytu i demokracja (Credit Power and Democracy), s. 20.

5-  A. R. Orage, Fortune, listopad 1933.

6-  C. H. Douglas, Przesłanki Kredytu Społecznego (The Premises of Social Credit).

O autorze

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com