French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

PAN JEZUS 10-2007

Napisał Brat Bogumił Marian Adamczyk w dniu poniedziałek, 01 październik 2007.

Epopeja Ewangeliczna w 33 tytułach

Tytuł pierwszy

Wielkiej Rady Wysłannik

O sprawie najważniejszej, jaka jest w wszechświecie,

Chcę pisać tak przystępnie, by pojęło dziecię:

Opiewać pragnę Miłość Wcielonego Boga,

Gdyż tak mi poleciła Matka moja droga.

Miłości Pierworodna dziewiczego łona,

Azali są nad Ciebie słodsze winogrona?

Tobą Najświętszej Trójcy karmi się Rodzina

Eliksirem żywota Tyś dla Serafina

Rosą pól empirejskich duszom Świętym w niebie!

Dla ludzi utajonaś w śnieżnobiałym chlebie

Eucharystycznej Uczty na mensie Ołtarza:

Ileż nowego życia w duszach wiernych stwarzasz!

Oświeć umysł i podaj mu skrzydła sokole,

Rozpal Bożym płomieniem odrętwiałą wolę,

A w serce wlej niewinność czystego Anioła.

Pragną duchem ulecieć w izraelskie sioła,

Rozbrzmiewające echem biblijnych postaci –

Ojczyzny Patriarchów i dwunastu braci.

Nawiedzić święte miejsca, gdzie tyle pamiątek

Odsłania przeszłe dzieje, zwłaszcza Wielki Piątek:

Bolesną Drogę Krzyża Zbawcy na Golgotę

I Matki współcierpiącej, której Serce grotem

Siedmiokrotnie zranione w tym czasie zostało.

A w końcu grób chwalebny, gdzie Najświętsze Ciało

Do chwili Zmartwychwstania było pogrzebane.

Dwadzieścia wieków mija, kiedy nad Jordanem

Olbrzymie tłumy ludzi słuchały Proroka,

Mówiącego, że Mesjasz zstąpił już z wysoka

I wszystkich nawoływał do szczerej pokuty.

Niestety! – trzon Narodu był wówczas zatruty:

Uczeni i przywódcy „Głos stepu" stłumili…

Matczyne ostrzeżenie dźwięczy do tej chwili…

Jeśli mój zew: Pokuty!!! ludzkich serc nie skruszy,

Ewangelią Miłości nie odrodzą duszy,

Syn ześle straszną karę na niewiernych plemię…

Ufamy, że ofiarni uratują Ziemię:

Modlitwa i Pokuta – Miłosierdziem wzruszy!

*   *   *

W dawnym kraju Kanaan skalnej góry zbocze

Zaściela małe miasto: Nazaret urocze!

Podobne jest do gniazda, skrytego za skałą,

Skąd – co tylko – potomstwo orle wyleciało.

Choć nie ma już rodziców, tam zwraca swe loty,

Nie mogąc w piersi stłumić za matką tęsknoty.

W pośrodku gór zielonych białe grodu chatki

Z oddali wyglądają jak w ogrodzie bratki.

Ogólnie rzec by można: skalny kwiat wyrasta,

Co też jest zaznaczone w samej nazwie miasta.

Czarowne są widoki wokół rozścielone!

Wystarczy spojrzeć przed się na zachodnią stronę,

Gdzie drgają sine wody Śródziemnego Morza:

Pod wieczór w nich się kąpie złotobarwna zorza

I rzuca powódź blasków na Karmelu szczyty

Łudzące, że to okręt masztami pokryty,

Lub delfin, kiedy cielsko na plaży wygrzewa.

Grzbiet Karmelu dość gęsto kryją smukłe drzewa:

Jak wojsko rozmieszczone na długiej przestrzeni.

Będziemy znacznie więcej szczęściem upojeni

W dolinie Ezdrelonu – do raju podobna!

Jej piękno ptaszki chwalą już od świtu co dnia.

Opodal z góry Tabor sterczą skalne złomy,

Jak boćki, gdy klekocą na dachu ze słomy.

Od wschodu kręty Jordan toczy górską wodę,

A Morze Galilejskie ma swojską urodę

(Co prawda stąd nie widać jego sinej wody"

Leży w głębokim jarze, a przed nim ogrody,

Co piją nektar morza jak weselne wino).

Z północy góra Hermon bieleje łysiną

Wieczystych śniegów. Niżej widnieje przed nami

Libanu górskie pasmo, pokryte cedrami.

Tu i tam małe wioski stadem owiec leżą.

Przy wiosce gaj oliwek, hen winnica z wieżą.

A ileż czaru kryją nad głową obłoki,

Co lecą od zachodu, jak płochliwe sroki.

Powietrze przesycone miłym aromatem…

Nazaret, jak widzimy, ma wdzięki bogate,

Zarówno w blaskach słońca jak gwiazd i księżyca.

W jednej z chat tego grodu przebywa Dziewica,

Poślubiona mężowi z królewskiego rodu.

Obecnie jest u matki, która Ją za młodu

Oddała do świątyni, aby pośród panien

Bogobojnych zdobyła dobre wychowanie.

Z Bogiem był zjednoczony bieg życia Dziewczyny

Do czasu, gdy podjęła pierwsze zaręczyny

Wobec kapłanów Bożych z Józefem – naggarem

By z nim wspólnie zamieszkać za miesięcy parę.

Po zaręczynach wraca do rodzinnej chaty.

Ojca już nie zastaje, gdyż umarł przed laty.

Zamieszka razem z matką, dobroduszną Anną

I otoczy staruszkę pieczą nieustanną.

Izdebkę ma oddzielną, obok izby matki.

Przed oknem mały ogród, a w ogrodzie kwiatki.

Jest wiosna. Już czerwone widać anemony,

Różowe cyklameny, hyzop z posrebrzanym

Listowiem, lecz bez kwiecia, żółte tulipany,

Narcyzy i mieczyki wzdłuż kamiennej ściany.

Okienko tu otwarte. Woń przyjemna, świeża

Unosi się we wnętrzu małego alkierza.

Dziewica wcześnie wstała, właśnie ścieli łóżko,

Rogoże kryje kocem i białą poduszką,

Ozdobną w haft misterny z różyczkami trzema.

A słowik Ją zachęca do rannego Shema.

Następnie miotłą zmiata kamienną podłogę,

Wymiotła przy okazji spod pieca stonogę.

Ze stołu ściera prochy i odkurza skrzynie:

W niej pewnie przechowuje stołowe naczynie.

Na koniec myje ręce, splata w warkocz włosy.

Niewinność z jej postaci jaśnieje jak z rosy.

Domowej nosi suknię roboty – a długą –

Odpowiednią nie paniom, ale raczej sługom.

Pomimo szat ubogich jest pełna uroku:

Majestat dawnych królów tai się w jej oku:

To niebo się odbija, które w duszy pieści.

Zachwycił nawet Stwórcę majestat niewieści.

Gdy Panienka już była skromniutko ubrana,

Z pokorą na podłodze zgięła swe kolana

I w skupieniu zaczyna poranne pacierze.

Na wstępie dźwięcznie mówi izraelskie „Wierzę",

A potem – mając ręce na piersiach złożone –

Ze zwoju Księgi Świętej czyta antyfonę:

„Dziewica pocznie w łonie i porodzi Syna –

Emmanuelem będzie nazwana Dziecina…"

Przejęło Ją dogłębnie w treść brzemienne zdanie,

Przez chwilę o nim myśli…

            Kiedyż to się stanie?

Pragnęłaby zobaczyć Wcielonego Boga,

Ucałować Mu stopy, o Pieszczoto Droga!

Jej serce głośniej tętni, duch miłością płonie.

Pod wpływem takich wzlotów wyciąga swe dłonie

Jak Eliasz i modli się tworząc słowa sama:

„Wszechmocny Boże Ojców, Boże Abrahama!

Łaskawie wejrzyj z nieba na jęk ludzkich plemion,

Przytłoczonych ciężarem babilońskich brzemion,

I okaż miłosierdzie, otwórz rajskie wrota,

Niech zstąpi obiecany Syn Twego Żywota,

By nas oświecił…"

           Nagle lotem błyskawicy

Świetlany Poseł stanął w izdebce Dziewicy.

Misterna odzież błyszczy jak tęczy kolory.

Gabriel z uszanowaniem i pełen pokory

Wygląda przed Dziewicą jak Noego gołąb

I przemawia spokojnie, powoli, wesoło:

„Pokój, radość, wesele przynoszę od Pana!

Tyś wdzięczna, pełna łaski… Tyś Niepokalana!

Bóg Wszechmocny przebywa ustawicznie z Tobą

Błogosławieństwo Niebios wciąż nad Twą Osobą,

Jak nad żadną niewiastą z rodu Izraela.

Raduj się, Najpiękniejsza, bądź pełna wesela!"

Tu zalękła się Panna, słysząc z ust Anioła

Słowa niezwykłej chwały… Nie pojmuje zgoła,

Dlaczego tyle pochwał mówi Poseł Boży?

Jej pokora przed chwalbą lęka się i trwoży.

Czyż wyrobnica – myśli – najbiedniejsza w świecie,

Zamieszkująca grotę i to w Nazarecie,

Miałabym być wybraną nad wszystkie dziewczęta?…

Rumieniec okrył lico, słyszy bicie tętna,

Źrenice pod powieki zmrużone się kryją…

Archanioł uspokaja: „Nie bój się, Maryjo:

Znalazłaś wzgląd u Boga, tylko Ty – jedyna!

Niebawem poczniesz w łonie i porodzisz Syna,

A Dziecku nadasz imię „Jezus" dnia ósmego.

Jako Król wieków, będzie synem Najwyższego,

Gdyż odda Mu Stolicę – ta piekło pokona

I w Nim przetrwa niezłomna Dawida Korona.

Królował będzie w domu Jakuba na wieki,

A berłem swym obejmie morza, góry, rzeki".

Pod wpływem łaski Nieba, jak u wód strumienia,

Ochłonęła Dziewica z pierwszego wrażenia.

Jest pewna, że ów Młodzian od Boga pochodzi,

Niosąc ze sobą pokój, więc nie może szkodzić.

Nie wątpi, że Bóg pragnie zesłać Zbawiciela.

Pomnąc na dawne śluby, pytać się ośmiela:

„Wybacz mi, Archaniele: Jakże się to stanie? –

Ślubowałam stanowczo – niezłomne me zdanie! –

W Bogu czystość obrałam maleńką dzieciną:

Ślub ma moc niewzruszoną – przysięgi nie zginą.

I choć męża mam – żona – on zapewnił szczerze,

Że dziewictwo miłuje –

            Józefowi wierzę".

W ukłonie trwał Posłaniec, podziwiając cnotę.

Rzekł do skromnej Panienki: „Dobrze wie Pan o tym

I właśnie moc Twych ślubów tak Go zachwyciła,

Że wybrał cię na Matkę, Panno Bogu miła!

Duch Święty zstąpi na Cię i Moc Najwyższego

Ogarnie jako Arkę – wnętrze łona Twego;

Co się w nim zrodzi – Święte – Synem Bożym będzie.

Czy godzisz się, Maryjo, na Boże orędzie? –

Elżbieta, Twoja krewna, też poczęła dziecię

W starości i już szósty miesiąc tej kobiecie,

Chociaż była niepłodna, a jej dom sierocy,

Bo wszystko jest możliwe w Odwiecznego Mocy".

Maryja, ciągle klęcząc, z głową pochyloną

Poważnie rzecz rozważa zakryta osłoną

(Welonem przy mężczyznach zawsze kryje lica!)

Co widzi w tym momencie Najczystsza Dziewica?

Z pewnością przed Jej duszą jawią się zjawiska

Spisane w Księgach świętych.

               Ogląda więc z bliska

Stworzenie pierwszych ludzi, drzewo zakazane;

Widzi drzewo żywota, spotkanie z szatanem

I pierwszy grzech Rodziców i zamknięcie nieba:

Jak w pocie na wygnaniu zjadają kęs chleba.

Widzi zbrodnię Kaina, a za nią tysiące;

Dostrzegła potop ludzi i miasta płonące.

Słyszy jęk Izaaka na stosie faszyny,

Józefa w ciemnym lochu, aczkolwiek bez winy.

I wreszcie szloch z niewoli, praojców pacierze,

Jak Jahwe na Synaju zawiera Przymierze,

Przez które im obiecał zesłać Zbawiciela –

Tęsknota całych wieków Pannie się udziela:

To wszystko w mgnieniu oka dostrzegła w swej duszy

Archanioł milcząc słowem rozważań nie głuszył.

Poseł czeka decyzji najważniejszej w świecie –

Od niej Bóg szczęście stworzeń uzależnił przecież!

Niebiosa spoglądają, czekając na zgodę,

Którą ma wypowiedzieć teraz Dziewczę młode.

Anielskie chóry nad Nią rozciągają loty,

Jak Cheruby w świątyni nad przybytkiem złotym,

I zdają się zachęcać Dziewicę nieśmiałą;

– Powiedz fiat, Maryjo, niech Bóg weźmie ciało.

Dla Ciebie zwyciężone hufce Lucyfera.

Myśmy gotowi służyć swej Pani i teraz.

Ty masz być naszym szczęściem z Jezusem na wieki -

Tyś rozkosznym strumieniem życiodajnej rzeki!

Pozwolił też Bóg Świętym, co byli w otchłani,

Wziąć udział w Zwiastowaniu, jako Jej poddanym.

Wyciągają więc ku Niej błagalnie ramiona,

A liczba ich jest wielka – prawie niezliczona.

Dziewica słyszy modły Ojca Abrahama:

– Spojrzyj, Córko Królewska, że zamknięta brama

Do Ojczyzny Niebieskiej: nikt z nas nie otworzy,

Aż przyjdzie upragniony Odkupiciel Boży.

Modłami daj się wzruszyć, przyjmij Matki brzemię,

A Boży Syn się wcieli i zstąpi na ziemię…

Czyśćcowe słychać jęki, pełne łez, katuszy:

– Jeśli teraz odmówisz, to któż inny nam osuszy

Krwawe łzy i cierpienia, należne za grzechy?

Jedynie Ty nam możesz udzielić pociechy!

Błagamy Cię, Maryjo, pociesz jednym słowem:

Zbawczym fiat złagodzisz dramaty czyśćcowe…

Piekło się nie domyśla i nie wie o niczym,

Że Mesjasz się pojawi w małżeństwie dziewiczym.

Bo upadłym aniołom wcale się nie godzi

Być świadkami, gdy Boskie Słońce zacznie wschodzić!

To misterium Najwyższy otoczył zasłoną

I Ta, którą ma ludzkość zwać Błogosławioną,

Udzieli odpowiedzi Niebianom w tej chwili…

Zbawcę zamknie w swym łonie, czujność piekła  zmyli.

(Lucyfer, wróg Dziewicy, po trzydziestu latach

Domyśli się w Jej Dziecku Zbawiciela Świata!)

Tylko ludzie na ziemi bezmyślnie śpią w łożach…

Nad Krajem Obiecanym unosi się zorza,

Zwiastując, że się zbliża promienny Wschód Słońca.

Wtem Panna się odzywa do Bożego Gońca:

„Otom ja Służebnica Pańska: niech się stanie…"

I stał się cud nad cudy! – Chwała Tobie, Panie!!!

Jednym fiat stworzyłeś niezliczone światy;

Dziewicy jednym słowem izba skromnej chaty

Na świątynię się zmienia, co w światłości tonie.

Syn Boży stał się Ciałem i zamieszkał w łonie,

Bóg Ojciec stworzył duszę dla Syna wspaniałą,

Duch Święty z krwi dziewiczej uformował ciało,

By Syn hipostatycznie złączył się z Dzieciną

I z Matki-Dziewicy Bóg-Człowiek się rozwinął!

Dziewica pod swym sercem czuje tętno Syna,

Który misję modlitwą do Ojca zaczyna:

„Ofiary i obiaty za grzechy nie pragniesz;

Syn Ci zadośćuczyni – Święte Boże Jagnię –

Niewinne Ciało dla mnie sposobił – pachole:

Oto idę, bym czynił, Abba, Twoją Wolę…"

Słowo Ciałem się stało w panieńskim żywocie.

Zaczęło zbawczą misję – skończy na Golgocie.

Tu Anioł Gabriel Boga-Rodzicy się kłania,

I zawraca do Nieba złożyć sprawozdania.

Dziewicza Matka Bogiem promienieje cała

Jak kryształ w blasku słońca. Wewnątrz swego ciała

Dzieciątko adoruje, mrużąc swe oczęta;

Obietnicę Anioła dokładnie pamięta.

A pierwszy promyk słońca musnął po Jej czole,

Tworząc wokół oblicza jasną aureolę.

Nie zważa na doczesność, patrzy w świat duchowy;

W głębinach serca słyszy tajemnicze mowy.

Niezmienny Bóg odsłania tajemnic arkana:

Przyszłe losy Jej Syna –  Wiecznego Kapłana…

Brzemiennej Pannie nawet ukazuje plany

Sprzed stworzenia wszechświata:

            Kobierzec zasłany.

Na nim tron szczerozłoty w świetlistej powodzi.

Odwieczny w majestacie do tronu podchodzi

I siada. Wtem z obłoków, bielszych niż płaszcz śniegu,

Zstępuje Syn Człowieczy wśród długich szeregów

Poddanych wojsk anielskich. Gdy stanął przed tronem,

Kłania się Odwiecznemu, a z nim niezliczone

Rzesze rozumnych stworzeń, w światłości tonące.

Kłania się też Niewiasta obleczona w słońce.

Wszechmocny im wskazuje trony po prawicy,

Zapraszając, by siedli. Z brzegu dla Dziewicy,

A w środku Bóg przeznacza tron dla swego Syna.

Nagle pośród szeregów rozruch się zaczyna,

Jakiś świetlisty anioł wychodzi z szeregu

I przeciw Królewiczom buntuje kolegów.

Sam chce zasiąść widocznie, bo zazdrość go pali.

Zwarte szyki zadrżały jak okręt na fali

I dwa fronty powstają: w jednym sługi Boże

– A tych więcej! – wspaniałe jak poranne zorze.

Michał stoi na czele z rzędu Archaniołów.

Drugi front z Lucyferem, zsiniały jak ołów.

Jedni patrzą w Dziewicę z zachwytu miłością,

A drudzy mierzą wzrokiem pogardy i złością.

Larum jednych i drugich – pokorna Dziewica.

Głuche milczenie rozdarł grom i błyskawica!

Jak dwa lwy na arenie gryzące ze zgrzytem,

Jak dwa jasne pioruny razem z sobą zszyte.

Najpierw jakby w uścisku najczulszej miłości.

Stoją w miejscu, ani drgną – jeden punkt ciężkości…

Jedna iskra pomocy, a któryś z nich runie.

Postaci wyprężone są podobne strunie

Skrzypiec mocno napiętej – pryśnie w palcach ręki –

A walczą na rozumy, słychać myśli szczęki…

Michał wsparty na Bogu, góruje nad czartem.

Błysk… w ułamku sekundy Lux-fer na proch starte!

Pod wpływem światła chwały widzi Trójcę Świętą;

Poznaje, że bez zmazy grzechu jest poczętą.

W Bogu – jak w lustrze wody – widzi wszelkie twory:

Istotę ludzi, zwierząt i cały świat flory.

A wszystko wokół Syna, jako osi świata,

Który zstąpił na ziemię, by ją z niebem zbratać.

Jest Królem z woli Ojca nawet jako Dziecię:

Nieskończonym Rozumem rządzi we wszechświecie!

W niewinnych sferach ducha jak w niebie – jest cudnie,

I długo tam bawiła…

            Było już południe,

Gdy wstała od modlitwy, upojenia pełna:

Jak łza czysta, jak lilia, jak najbielsza wełna;

Z kwiatu Jej niewinności pokój promienieje –

Nie ma słów, by opisać tego Kwiecia dzieje!…

Tymczasem ktoś zapukał w dębowych drzwi słoje.

Weszła Anna. – Niech Wieczny darzy Cię pokojem!

– I Ciebie, matko droga! Proszę siąść na ławie.

Przepraszam, żem się spóźniła, bom co tylko prawie

Powstała od modlitwy – jakże Pan jest słodki!

– Był tu przed chwilą mały Jakubek od ciotki

I pytał, gdzie jest Miriam? z buzią roześmianą;

Był też Twój Oblubieniec i to zaraz rano,

Lecz krótko, bo czas naglił – spieszył do roboty:

Będą u Kleofasa robić dzisiaj płoty.

Mówił, że wstąpi do nas, z pewnością wieczorem…

– Dobrze, że przyjdzie Józef, przeczyta nam Torę.

– Tyś z pewnością jest głodna; zaraz Ci przyniosę

Wędzoną rybę, kaszy z jarzynowym sosem…

Wraca Anna do kuchni i bierze z kominka

Strawę, co uwarzyła Maryi kuzynka.

Wnosząc Córce, tak mówi: - Śniłam dziś nad ranem,

Że jeden z siedmiu duchów, stojących przed Panem,

Z ogrodów rajskich zerwał najpiękniejsze kwiaty

I z tym wonnym bukietem wszedł do Twej komnaty.

Po chwili wracał bez nich i szepnął mi słowo:

„Twa Córka jest szczęśliwa, ciesz się białogłowo!"

Chyba mi słusznie mówił, nieprawdaż Kochanie?

Myśmy już po obiedzie, a Ty zjedz śniadanie…

Wieczór nadszedł pogodny, lecz Józef zmęczony.

Gdy Miriam drzwi otwarła, przemówił do żony:

– Pokój Tobie, Małżonko! Mam smutną nowinę.

I mówi wobec świekry stojąc przed kominem:

– Zachariasz, starszy kapłan, co nam był za świadka

Przy pierwszych zaręczynach i żegnał jak matka,

Anielskie miał widzenie we wnętrzu świątyni:

Wyszedł niemy i znaki jakieś ręką czynił.

Pogłoski krążą różne w całym Nazarecie.

Jak sądzę, o tym fakcie jeszcze nic nie wiecie.

Pocieszyć doświadczanych warto by w strapieniu…

To mówiąc, siadł przy piecu na twardym kamieniu.

– Bądź spokojny, mój panie, gdyż cioci Elżbiecie,

Choć już podeszła w latach, narodzi się dziecię.

Pamiętam, że Zachariasz prosił o paciorek,

By otrzymał potomstwo – choćby nad wieczorem.

Chętnie bym pospieszyła na judejskie wzgórza,

Lecz podróż uzależniam od decyzji Józia…

Mąż nagłą propozycją jest zakłopotany:

– A co na to mamusia? – zwraca się do Anny.

– Nie szkodziłoby zanieść strapionym pociechę,

Lecz sama iść nie może, powinna z Józefem…

Lękam się samą puszczać w tak daleką drogę;

– Mimo najlepszych chęci, wyruszyć nie mogę,

Bośmy dziś rozpoczęli reperację płotów…

– Mężowi nie chcę sobą przysparzać kłopotu;

Opatrzność nie zawiedzie, kto się Jej poleca,

Wyrwała trzech młodzieńców strąconych do pieca:

Nie ma się czego lękać, Anioł Stróż pomoże…

Cieśla milczy, rozważa, bo twardy ma orzech

Do zgryzienia, a musi dać odpowiedź żonie.

Po chwili rzekł z westchnieniem: - Idź, Miriam, nie bronię…

A masz co wziąć na drogę? – Jest żywność – powiada:

Przyniosła mama wczoraj serek od sąsiada,

I w domu są powidła jesienią zrobione…

Tu mężowi wskazuje dzbanuszki czerwone,

A jeden bierze w rękę i kładzie na stole.

Cieśla dłoń spracowaną przeciągnął po czole

I z uśmiechem przyjaźni tak mówi do żony:

– Niech darzy Cię opieką Pan Błogosławiony,

Niech Jego Anioł czuwa w podróży i broni –

To mówiąc, pocałunek złożył na Jej skroni.

Zanieś krewnym i od nas czułe pozdrowienie…

Na kominie w tym czasie iskrzyły płomienie.

Kuchnię zaległa ciemność, tylko blask od pieca

Wapnem bielone ściany i sprzęty oświecał;

Ubogie, ale czyste: stół przy oknie stary,

Obok po bokach stołków dębowych dwie pary.

W kącie naprzeciw pieca starodawne łoże –

Skóra jagniąt pokrywa plecione rogoże,

A na wierzchu poduszka dość pękata z pierza.

W sąsiednim kącie izby rozsiadła się dzieża,

Gdzie Anna mąkę pszenną na placki rozczynia.

W kącie przy drzwiach za stołem stoi ciężka skrzynia,

By gospodyni miała gdzie kłaść wiktuały,

Nad skrzynią bukłak z winem wisi u powały.

Wreszcie przy piecu stoją rękodzielne krosna.

Małe okno otwarte, gdyż na dworze wiosna,

Zasłaniały je tylko od wewnątrz kotary,

Bo plagą Nazaretu – natrętne komary.

Maryja po coś weszła do swojej izdebki;

Drzwi zawarła za sobą, słychać jeno trepki.

Zaś Anna zapaliła w tym czasie kaganek,

Stawiając go na półce tuż obok firanek.

Oblubienica wnosi pergaminów zwoje,

I rozwija na stole z przedziwnym spokojem.

Po chwili prosi męża: – Mam prośbę, mój panie,

Przeczytaj nam urywek…

            Mąż z uszanowaniem,

Wstaje i pocałunek składa na tej stronie

(Nad nim lampka oliwna wdzięcznym światłem płonie!)

I czyta głośno słowa: „To rzekł  Wiecznotrwały

Do Mojżesza na stepie: Zdejmij z nóg sandały,

Bowiem miejsce, gdzie stoisz, jest to święta ziemia.

Widziałem ludu mego ciężkie utrapienia,

I doleciał mych uszu szloch z łąk faraona,

Więc zstąpiłem, by zrzucić zeń ciężkie brzemiona…"

Potem czytał, jak Jahwe wyrwał lud z niewoli,

A czytał z namaszczeniem, dobitnie, powoli.

Maryja każde słowo pochłania w zadumie,

Rozważając treść, której Józef nie rozumie.

Gdyby zechciała mówić… lecz tego nie powie…

Zatapia się w Odwiecznym swego łona Słowie.

Józef późnym wieczorem wraca do rodziny,

Niosąc w tobołku sprzęty murarskie i kliny

Do ćwiartowania głazów. Po odejściu męża

Maryja wzięła serek, który w prasie leżał.

Otwarła wieko skrzyni, gdzie stały rzędami

Naczynia z mąką, kaszą, dzbanki z powidłami,

I chyba dwa woreczki z owocowym suszem.

Bierze słoik powideł, miód, figi, placuszek,

Aby zawinąć wszystko w czystą chustkę lnianą,

I żegna się z kuzynką, potem z matką Anną,

Mówiąc: – Zostańcie z Bogiem! – Wraca do swej celi,

Gdzie rano przez Anioła Pan Ją uweselił.

Na dworze księżyc świeci, więc światła nie pali.

Ciszę zakłóca tylko świerszczyk gdzieś w oddali.

Podchodzi do okienka i patrzy w przestworza…

O czym myślała wówczas młoda Matka Boża? –

Z pewnością o Dzieciątku, które dziś poczęła,

Choć nie jest w stanie zgłębić Wszechmocnego dzieła.

Tak bardzo się trwożyła o cnotę czystości,

A teraz jak spokojna! – Oto Pan zagościł

W Jej wnętrzu, ozdobionym niewinności kwiatem…

Patrząc na księżycową w ogródku poświatę,

Dostrzegła w sobie inną Światłość niestworzoną,

A sama tej Światłości jest cienką osłoną.

Dziwne, że Jej nie spali Ten, co słońca tworzy…

Ileż w sobie zamknęła dziś tajemnic Bożych!

Świadoma, że naczyniem jest Boga wybranym:

W Jej ciele jak w świątyni mieszka Pan nad pany,

Więc zatapia się w Bogu jak ryba we wodzie,

Jak gąbka na dnie morza lub zorza na wschodzie,

Pokój gości w Jej duszy i w dziewiczym ciele,

A duch Jej się przepełnia szczęściem i weselem.

Jedno zna tylko słowo, za to pełne treści:

Kocham Przedwieczną Miłość!

                   Duch Święty Ją pieści.

Bo Ten, którego wszechświat objąć nie jest w stanie,

Obrał kruche stworzenie na własne mieszkanie.

W jego ciasnych granicach przebywa zamknięty.

Uczynił Arcykapłan Boski „Święte Świętych"

Za dziewiczego ciała niegodną zasłoną…

– Dzięki, żeś sam napełnił mą duszę spragnioną!…

Miłości pocałunek zostawił na czole,

A Ona by pragnęła płacić z wzajemnością…

Niczym nie może oddać, jak tylko – miłością…

Ofiaruje się Ojcu jak dziecko, bez trwogi,

I słyszy w duszy oddech rodzicielski – błogi.

Pragnie się dlań wyniszczyć, zniknąć całkowicie,

By na miejscu stworzenia zakwitnęło Życie.

Chciałaby rozprzestrzenić krańce własnej duszy,

Więc dno swego jestestwa uniżeniem kruszy:

W duchu się upokarza, rzuca się pod nogi

Miłości Niestworzonej w uciszeniu błogim.

Pragnie zniknąć, by zrobić miejsce dla Miłości,

Szuka wszelkich sposobów, aby uczcić Gości,

Co przyszli do namiotu nikłego stworzenia.

Nie jest w stanie ugasić Miłości Płomienia,

Który się w niej zmienia na bezdenne morze.

Chętnie by uleciała, lecz teraz nie może…

Pozostaje więc jedno słowo pełne treści:

– Kocham Cię Jahwe w Słowie -

                    W tym wszystko się mieści!

Brat Bogumił Marian Adamczyk

Przedstawiamy pierwszy tytuł epopei brata Bogu­miła Mariana Adamczyka „Pan Jezus", która częściowo powstała w Domu Polskim w Starej Jerozolimie, gdzie brat Bogumił mieszkał i pracował przez dziesięć lat.

Brat Bogumił Marian Adamczyk ukończył studia teologiczne w Tarnowie, a po rocznym nowicjacie w Niepokalanowie w 1956 r. i dwuletnim u o.o. Kamedułów na Bielanach (1957-58 r.) zamieszkał w pustelni koło Kal­warii Zebrzydowskiej. Tam w czasie czteroletniego po­bytu napisał pierwszą część epopei „Pan Jezus". W tym samym okresie odprawiał pokutne pielgrzymki na te­renie całej Polski w zgrzebnym worku z napisem „Czyń­cie pokutę". Świadectwem tego czasu jest książka „Listy z pokutnej trasy", której fragmenty publikowaliśmy w MI­CHAELU. W 1963 r. br. Bogumił przeniósł się do „chaty pustelnika" w grocie masywu skalnego „Sukiennice", w Ojcowskim Parku Narodowym. Miejsce to znajduje się w parafii Biały Kościół pod Krakowem, na terenie której br. Bogumił mieszka do dziś. Trzytomowa epopeja „Pan Jezus" ukazała się nakładem Wydawnictwa Diecezji Pelplińskiej „Bernardinum" w 2001 r., jest dostępna w naszej redakcji.

 

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com