French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Papież Pius X cz. 4

w dniu czwartek, 01 październik 2020.

Przedstawiamy fragmenty książki ks. dra Stefana Momidłowskiego poświęconej życiu papieża Piusa X, którego polskie pochodzenie jest od lat przedmiotem dociekań historycznych, artykułów i książek. Jedna z wersji mówi, że jego ojciec, polski emigrant Jan Krawiec, przyjął włoskie nazwisko Sarto. Zachowujemy oryginalną pisownię z 1908 r. Książka pt.”Papież Pius X. Życie i prace” ukazała się w Przemyślu w roku 1908 nakładem księgarni A. Juszyńskiego.

Ciężkiem bardzo jest brzemię, jakie Pius X dźwiga na swych barkach, w tyarze jego nie brak licznych cierni, które głęboko wbijają się w skroń jego, bolesną troską napełniają mu serce.

Dlatego też z tem większą radością przyjmuje Ojciec św. to wszystko, co przeciwważy pracę wywrotową, wrogą dla wiary świętej i dla Kościoła. Nie można tego nie widzieć, że – rzec można – z dniem każdym wzmaga się zaciekłość nieprzyjaciół wiary i Kościoła, mnożą się napaści na wszystko, co dla serc katolickich święte, ale też i z drugiej strony dźwiga się i rośnie poczucie katolickie wśród szerokich mas ludu wiernego, katolicyzm się pogłębia, coraz liczniejsze są objawy prawdziwego wyznawstwa we wierze, które tem więcej uderzają, im liczniejszemi są szyderstwa, a prześladowanie boleśniejszem, jakie niejeden wycierpieć musi za wierność swą dla wiary i dla Kościoła. Objaw to zupełnie naturalny: każdy ucisk bowiem wywołuje w uciskanych chęć obrony, wzmacnia energię, wywołuje samoobronę. Tak napaści na wiarę katolicką, wymierzane przeciw niej w imię rzekomej nauki, zachęcają cały szereg uczonych katolickich, że nauce katolickiej przez czas pewien może nie tak pielęgnowanej, jakby na to zasługiwała, poświęcają swe życie, prace swoje i trudy, i podnoszą ją na wyżynę, na której żadnej innej nauce nie potrzebuje ustępować. W sprawach politycznych katolicy łączą się, godzą, tworzą potężne stronnictwa, które ster rządów ujmują w ręce, paraliżując wrogą dla wiary i Kościoła działalność stronnictw niekatolickich. Tak stało się w Belgii, tak uczyniło sławne centrum niemieckie, to czyni stronnictwo chrześcijańsko-społeczne w Austryi.

Przyznają to sami najwięksi wrogowie katolicyzmu; Kölnische Zeitung n. p. z okazyi wspomnianych wniosków socyalistycznych we Włoszech, pisze: „Nic nigdy nie wzmacniało tak katolicyzmu, jak przesadne ataki i brak umiarkowania ze strony wrogów”.

To pogłębienie, wzmaganie się katolicyzmu w całym świecie – to te pociechy, które osładzają Ojcu św. przykrości, jakich nieprzyjaciele wiary, a gdzieniegdzie i dzieci własne mu nie szczędzą. Cóż może lepiej, bo bezstronnie, świadczyć o tem wzmożeniu się katolicyzmu już w pierwszych chwilach rządów Piusa X, jak nie słowa pewnego protestanta, Ferdynanda Schmidta, profesora uniwersytetu berlińskiego? „Z podziwem patrzymy dzisiaj, – pisze on, – jak w czasach gdy nasza literatura klasyczna tak zakwitła, a wielcy nasi filozofowie uprawiali filozofię, katolicyzm zyskał na sile i stał się najważniejszym czynnikiem w naszem życiu politycznem i umysłowem; i jakkolwiek fakt ten może się nie podobać nam protestantom, w każdym razie przeczyć mu nie można…

Doszliśmy do tego, że patrzymy, jak protestantyzm musi się cofać poza katolicyzm. Więcej powiem: dzisiaj katolicyzm, a nie protestantyzm, stał się środowiskiem i obrońcą kultury; bo tylko Kościół rzymski zachował żywem poczucie potęgi, jaką posiada myśl, idea, jednem słowem duchowy pierwiastek w życiu. Protestantyzm zasnął, a katolicyzm ostał się jako jedyna ożywcza potęga duchowa”.

O tej potędze katolicyzmu, wzmagającej się prawie z dniem każdym, w Niemczech n. p. najlepiej mówią cyfry. Taki, sławny na świecie całym związek czeladników (Gesellenverein) liczy przeszło 170.000 członków; ma do 400 przytułków, przeszło 500 robotniczych kas oszczędności, tyleż bibliotek i t. d. Prócz tego istnieje do 1.100 stowarzyszeń robotniczych, liczących do ćwierć miliona członków. Dzienniki katolickie, redagowane najlepiej między niemieckimi, rozchodzą się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy.

Obrachunek sił katolickich odbywa się co roku na wiecach katolickich, które z każdym rokiem stają się coraz to potężniejszą manifestacyą katolicką.

Austrya nie pozostaje w tyle; wprawdzie katolickie stronnictwa nie są jeszcze tak zorganizowane, jak w Niemczech, ale i tutaj coraz śmielej i bezczelniej występujący socyalizm i masonerya, otwierają katolikom oczy i każą wobec grożącego niebezpieczeństwa łączyć się, umacniać. Kongresy, czyli wiece katolickie, jakie się i tutaj od czasu do czasu odbywają, mają to samo zadanie i prawie ten sam skutek, co w Niemczech. Że w Austryi dzisiaj już bluźnić nie wolno bezkarnie, dowodem sprawa z przed lat paru, gdy to w piśmie Alldeutsches Tagblatt okazały się ohydne bluźnierstwa przeciw Najświętszemu Sakramentowi. Obok nabożeństw expiacyjnych odbywają się zebrania publiczne w sali ratuszowej, gdzie padają słowa tchnące zapałem przepięknym dla sprawy katolickiej – w miejscu, skąd niedawno liberalizm rządy swe sprawował. Potulni do niedawna katolicy, czując się na siłach i w ostatnich czasach protest podnieśli głośny w sprawie Wahrmunda, profesora uniwersytetu w Innsbrucku, który w sposób bluźnierczy rzucił się na Kościół katolicki.

I chociaż wypadki takie same w sobie bardzo są smutne, jednak pociechę wielką ze sobą niosą w tych objawach, świadczących, że katolicyzm budzi się, bije już tętnem silniejszem, skoro katolicy publicznie występują w obronie swych zasad i prawd znieważanych, nie bacząc na to, że za swe męstwo spotykają się z mianem zacofańców i wsteczników.

To samo spostrzega się i we Włoszech, gdzie organizacya katolików wzmaga się coraz więcej i liczy coraz większy zastęp członków. Nie inaczej jest i w Anglii, gdzie katolicyzm, który do takiego znaczenia przyszedł za Leona XIII, obecnie utrwala się coraz silniej, wzmaga się liczebnie przez coraz to nowe nawrócenia. Australia poszczycić się może drugim kongresem katolickim, odbytym w roku 1904., który nie mało przyczynił się do podniesienia ducha katolickiego w tej części świata. Ameryka podąża dalej drogami, nakreślonemi przez Leona XIII. Papież Pius X, uwzględniając potrzeby Rusinów, którzy w znacznej ilości spieszą do Ameryki za kawałkiem chleba, ustanowił dla nich osobnego biskupa, z rezydencją w Filadelfii; pismem z dnia 14. czerwca 1907. określił szczegółowo jego stanowisko i władzę, wydał przepisy co do ruskiego duchowieństwa, co do stosunku tegoż jakoteż i wiernych do miejscowych biskupów łacińskich. Na misyach stan posiadania Kościoła katolickiego, zatacza coraz szersze kręgi; dorobek pięcioletnich rządów Piusa X. pod tym względem znaczny, rośnie zaś z każdym dniem prawie. Rosną i wydatki, ze wszystkich stron świata misjonarze ku Rzymowi zwracają oczy i wyciągają ręce, bo utrzymanie ich, utrzymanie całego szeregu szkół, kaplic, ochron, szpitali zależy od zasiłków, jakie im prześle papież; Pius X. jednak, który w swych dziełach miłosierdzia nigdy się nie zawiódł na ufności, jaką położył w Bogu, i teraz, pełen takiej ufności, każdy grosz otrzymany jako jałmużnę od wiernych, śle w dalekie światy pomny, że jego pieczy powierzone te miliony dusz, że dla nich musi być otwarta jego ręka, którą, gdy w kasie pustki zobaczy, sam wyciągnie do wiernych zasobniejszych i prosić będzie o jałmużnę, o świętopietrze.

Zapyta kto może, czy Pius X., zasiadłszy na Piotrowej stolicy, zmienił w czem zwyczajny tryb swego życia? Kto zna dotychczasowe jego życie, domyśli się nietrudno, że, jak sam Ojciec św. miał się wyrazić o sobie, zmienił tylko kolor szat, purpurę kardynalską zamieniając na biały kolor szat papieskich, bo tryb życia pozostał prawie niezmieniony. Wstaje, jak dawniej, o piątej rano, o szóstej już jest przy ołtarzu; po śniadaniu załatwia ze sekretarzem prywatne korespondencye, poczem przyjmuje kardynała-sekretarza stanu i odbiera od niego sprawozdanie. Od dziesiątej do dwunastej trwają posłuchania. Ogólne wrażenie, jakiego doznają ludzie podczas posłuchań, wyraża jeden ze świadków wielkopolskiej pielgrzymki, przyjętej przez papieża 26. kwietnia w roku 1908. „Wszedł Pius X”. Twarz jego nieco zmęczona nadmiarem pracy, promienieje dobrocią i iście apostolską prostotą; jedynie w postaci niema majestatu Piusa IX.; wydaje się, jakby był sługą sług Pańskich, a nie Głową i rządcą całego Kościoła katolickiego. Ale właśnie ta jego prostota, ten głos dźwięczny, te oczy bijące dobrocią i współczuciem, robią wrażenie ogromne. O pół do pierwszej obiad, taki sam, jak we Wenecyi – o drugiej praca, znowu posłuchania do piątej, o piątej przechadzka po ogrodach watykańskich w towarzystwie którego z kapelanów; o szóstej papież już jest przy pracy; po zmówieniu brewiarza, pożywa wieczerzę, czyta, o dziesiątej udaje się na spoczynek. (cdn)

Ks. dr Stefan Momidłowski

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com