Louis Even, który zmarł w 1974 roku, mówił i pisał przez 40 lat o Kredycie Społecznym. Nie udało się nam jeszcze opublikować całości jego tak jasnego, logicznego i tak pełnego prawdy nauczania. Artykuł, który prezentujemy obecnie został napisany 40 lat temu. Artykuły Louisa Evena są światłem i drogowskazem dla umysłów, których przewodnikiem był przez całe swoje życie. Jego słowa nie stracą chyba swej skuteczności, nawet do końca czasów. Są ponadczasowe, tak jak prawda.
Kredyt Społeczny, tak błyskotliwie prezentowany przez Louisa Evena, jest znakomitą receptą na niedomagania naszego pieniądza. Mógłby on pomóc zorganizować społeczeństwo na zasadach braterstwa, ale nie w zakłamany sposób, proponowany przez komunistów, ale na sposób chrześcijański, katolicki, bez odbierania i ograniczania osobistych swobód i odpowiedzialności. Dzięki Kredytowi Społecznemu, szansa rozwijania wrażliwości na wartości duchowe byłaby dostępna dla wszystkich. Prywatna przedsiębiorczość i własność prywatna byłyby otoczone pieczołowitą ochroną. Można, tak jak Louis Even, być dobrym katolikiem i jednocześnie być wiernym idei Kredytu Społecznego. Louis Even, gorliwy katolik, nie sprzeniewierzył się swym zasadom, będąc oddanym głosicielem Kredytu Społecznego. Elity katolickie, które dzisiaj popierają socjalizm za cenę zdrady swych katolickich przekonań, powinny były raczej przestudiować i zaakceptować ideę Kredytu Społecznego, który nie wymaga wypierania się prawdy.
Gilberte Côté-Mercier
Louis Even
W życiu wszystko powinno być na swoim miejscu. To znaczy, że każda rzecz ma być używana zgodnie ze swoim przeznaczeniem. W przeciwnym przypadku porządek rzeczy byłby zakłócony.
Jeślibyś dziś na przykład znalazł się na polu walki, nie byłbyś chyba zaskoczony zobaczywszy czołgi strzelające do ludzi. Byłoby straszne być świadkiem tego, ale musiałbyś jednak przyznać, że te maszyny są używane zgodnie z celem, dla którego zostały skonstruowane. Czołg jest zrobiony po to, aby razić pociskami, a nie dowozić ludzi na Mszę św.
Jednakże, gdybyś widział na ulicach miasta samochody najeżdżające wprost na przechodniów, a nawet goniące ich po chodnikach, aby ich przejechać, prawdopodobnie uznałbyś taki spektakl za jeszcze bardziej odrażający, niż ten z pola walki. Nie produkuje się samochodów w takim celu.
W kościele ludzie gromadzą się na wspólne modlitwy i Msze; to jest cel, dla którego jest on budowany. Gdyby budynek kościoła był użyty jako skład siana albo garaż dla ciężarówek, byłoby to z pewnością odwrócenie go od jego właściwego celu.
Odwracanie czegoś od jego właściwego celu jest perwersją. Im rzecz jest lepsza, tym bardziej perwersja jest poniżająca i zbrodnicza.
System pieniężny jest zapewne, sam w sobie, rzeczą godną podziwu. Jest on jednym z najbardziej użytecznych wynalazków społecznych. Został wprowadzony, aby wspomagać obsługę ekonomicznych relacji między ludźmi. Trudno wyobrazić sobie nasze życie ekonomiczne, szczególnie w czasach obecnych, bez pieniądza. Na przykład, ruda żelaza jest wydobywana w północnej części prowincji Quebec. Jednakże ludzie tam pracujący nie żyją z żelaza, nie spożywają żelaza, nie odziewają się w żelazo i nie leczą się rudą żelaza. Potrzebują innych produktów, żywności oraz innych artykułów, które nie mogą być produkowane w północnym Quebeku. Ludzie ci nie mogą także bezpośrednio wymieniać swojej rudy na inne potrzebne im rzeczy: przedsiębiorstwa kupujące rudę nie zajmują się uprawą ziemi i nie mogą oferować zboża ani warzyw w zamian za rudę. Wszystko jest rozwiązane dzięki systemowi pieniężnemu. Górnicy otrzymują pieniądze za ich produkty. Z kolei sami mogą kupować za pieniądze otrzymane za swoją rudę te artykuły, które są im potrzebne, niezależnie od ich miejsca pochodzenia.
To samo odbywa się w innych dziedzinach życia ekonomicznego. Pieniądz jest instrumentem akceptowanym i używanym przez każdego. Zatem system pieniężny jest instytucją społeczną ze swej natury.
Dokładniej mówiąc, perwersja, która odwróciła pieniądze od ich właściwego celu uczyniła z nich broń do kontroli, bardziej niż narzędzie przeznaczone do obsługi. Perwersja ta wypaczyła całą sferę życia ekonomicznego. Współczesny pieniądz został narzucony ludzkości jako bóg, jednak nie jako bóg dobroci, ale wymagający i tyrański bożek, któremu cała sfera ekonomicznej aktywności musi służyć.
Pieniądz stał się warunkiem koniecznym i celem ostatecznym każdego przedsięwzięcia ekonomicznego, które przecież powinno być przede wszystkim pomyślane i zorientowane na służenie potrzebom ludzkim.
Pole warto uprawiać wtedy, gdy przynosi duży dochód. Jeśli pole daje tylko pszenicę i żadnych pieniędzy, jest pozostawiane jako ugór.
Buty produkuje się wtedy, gdy ma się propozycję zapłaty za nie. Gdy wiadomo, że nie będzie zapłaty, to nawet jeśli byłoby mnóstwo ludzi bez butów, produkcja obuwia byłaby zatrzymana. I odwrotnie, jeśli są propozycje pieniężne na rynku obuwniczym, to choćby wszyscy już mieli dość butów, produkcja jest kontynuowana.
Te same ręce i umysły, ci sami ludzie tworzący jeden rodzaj produktu, przedzierzgną się w przedsiębiorców w innej gałęzi produkcji, jeśli tylko ten pierwszy produkt nie przynosi zysku, a drugi go daje: traktory dzisiaj, artyleryjskie działa jutro; tonik dziś, szkodliwy alkohol jutro, zależnie od profitu.
Pracownik, podobnie jak jego przełożony, jest zmuszany służyć temu samemu tyrańskiemu bożkowi. Idzie tam, gdzie jest zarobek, czy to będzie budowa domów, czy też przemysł zbrojeniowy. Zapewne jest to jego chleb powszedni, który stale musi zdobywać. Aby zapewnić byt żonie i dzieciom, musi zabiegać o zdobywanie utrzymania gdziekolwiek, byle tylko co tydzień otrzymywał zapłatę, nieważne czy praca ta służy życiu, czy też szerzy śmierć. Czy rzeczywiście może się on tym przejmować, kiedy w większości wypadków nie wie nawet, do czego będą użyte produkty jego pracy? Drwal pracujący w lesie, chemik, czy pracownik papierni pracują, bo otrzymują za to pieniądze i nie zastanawiają się nad tym, czy na produkowanym papierze będą drukowane opisy Wielkopostnych umartwień, czy też publikacje pornograficzne – nie przejmują się tym zupełnie. Odpowiedzialność pracownika nie idzie dalej, niż wypłata.
Nie oskarżamy tu pracownika. Jest on po prostu niewolnikiem skazanym, by służyć produkcji dającej mu pieniądze; w przeciwnym przypadku umarłby z głodu razem ze swoją rodziną.
Bożek ten domaga się swej supremacji nie tylko w dziedzinie decyzji ekonomicznych. Jak Moloch u Ammonitów albo Minotaur u Greków, żąda on danin złożonych z istnień ludzkich. Nie sposób tu wyliczyć wszystkich jego ofiar. Jego postępowanie może wstrzymać całą działalność produkcyjną, sparaliżować dystrybucję produktów, wpędzić miliony ludzi w głód, w niedostatek wszelkiego rodzaju, podczas gdy wokoło piętrzą się produkty w ogromnym nadmiarze. Wszystko wskazuje na to, że ten tyrański bożek ma złośliwą przyjemność w utrudnianiu życia i szkodzeniu rodzinom, gdy produkty gromadzone są w nadmiarze w obliczu bardzo pilnych potrzeb ludzi. Setki tysięcy pozbawionych pracy doświadczyło tego na własnej skórze.
Potęga pieniądza może zniweczyć najlepsze przedsięwzięcia, nawet te powzięte przez apostołów Ewangelii. Czy rozpostarte bezradnie ręce naszych misjonarzy, albo dyrektorów organizacji dobroczynnych w naszym kraju nie są tego dowodem?
Jest to bożek dysponujący przerażającą mocą, ale także bożek niezgody, podziałów i konfliktów. Co podpuszcza jednego przeciw drugiemu, pracodawcę i pracownika, sprzedającego i kupującego, właściciela domu i lokatora? Co powoduje kłótnie wśród małżonków? Co niszczy jedność wśród członków jednej rodziny i powoduje, że dom rodzinny staje się nędznym hotelem złożonym z kilku oddzielnych pokojów? Co jest przyczyną czterech piątych spraw sądowych?
Tak, jest to ten tyrański bożek, który kontroluje życie prywatne każdego człowieka jak i wszystkie przejawy życia społecznego, bożek, którego Społeczni Kredytowcy chcą obalić.
Nie chcą oni zlikwidować systemu pieniężnego, ale raczej przywrócić należną mu rolę, właściwą funkcję, którą jest służenie, a nie ciemiężenie.
Podobnie jak każdy idol, ten mocny bożek jest sztucznym tworem, utworzonym przez człowieka. Jego sztuczna natura została obnażona przed całym światem, w każdym cywilizowanym kraju, we wrześniu 1939 roku, kiedy to ludzie na świecie ujrzeli pieniądze, które nagle pojawiły się znikąd w milionach, w setkach milionów, po dziesięciu latach prawie zupełnego braku pieniędzy na całym świecie. Uderzenie jakiej czarodziejskiej różdżki sprawiło taki napływ pieniędzy? Uderzenie wypowiedzenia wojny!
I przecież nie było ani jednego takiego przypadku w ciągu sześciu lat wojny, aby rząd jakiegoś kraju biorącego w niej udział stwierdził: „Musimy zakończyć walkę, gdyż brak jest pieniędzy". Nie zdarzyło się to nigdy. Tylko zasoby ludzi i materiałów odgrywały rolę.
Z dnia na dzień, bezrobotni skazani uprzednio na śmierć z powodu ubóstwa, zaczęli być pilnie poszukiwani jako kandydaci na żołnierzy lub pracownicy do produkcji amunicji. Miliony, miliardy były wypłacane tak szybko, jak szybko rosły zastępy zabijających i jak szybko wzrastał potencjał produkcji służącej do zabijania.
Przyjść po tym i mówić na temat problemu pieniędzy, gdzie nie istnieje problem produktów, jest farsą, którą tylko ludzie naiwni mogą przełknąć.
Jeśli rząd, konsument czasu wojny, mógł otrzymywać pieniądze tak szybko, to obywatele, konsumenci czasu pokoju, mogą je równie dobrze tak szybko otrzymywać. Nie ma tu żadnych technicznych przeszkód. Jest to tylko kwestia decyzji. Racjonowanie pieniędzy wtedy, gdy kończy się czas zabijania, a nastaje czas, w którym wielka liczba pracowników może produkować dobra odpowiadające na normalne potrzeby ludzi i rodzin, jest przejawem diabolicznej tyranii.
Wszyscy rozumiejący ideę Kredytu Społecznego powinni stanąć razem i przywołać wszystkie patriotyczne siły w kraju do przeciwstawienia się tej tyranii. Nie możemy akceptować kryzysów masowo produkujących ludzi biednych i odrzucić wojny masowo produkujące ofiary.
Ilość pieniędzy musi być regulowana przez zdolność produkcyjną, zamiast ograniczania zdolności produkcyjnej przez ilość pieniędzy.
Jest to kompletny absurd, gdy miasta lub prowincje są zobowiązane rezygnować z niezbędnych dla nich i fizycznie możliwych do realizacji prac publicznych, pod pretekstem braku środków finansowych. Jest to absurd, gdy urzędy publiczne, jak np. rady miejskie, muszą wpędzać swą ludność w długi wobec tych, którzy nie produkują niczego, po to, aby uzyskać od nich pozwolenie na zatrudnienie pracowników i użycie materiałów, które czekają.
System finansowy powinien istnieć po to, żeby rozprowadzać dobra. Składa się na to ustalenie cen produktów, a następnie dystrybucja siły nabywczej wśród obywateli, którzy wybiorą spośród dóbr te, które będą odpowiadały ich potrzebom. Ceny i siła nabywcza powinny być zrównoważone, w przeciwnym przypadku bowiem dystrybucja przebiegałaby nieprawidłowo.
Ponieważ każdy człowiek ma potrzeby, każdy musi posiadać pewną siłę nabywczą. Potrzeby te są związane z osobą ludzką, toteż i prawo do używania dóbr musi być także związane z osobą ludzką, i to od kołyski do grobu. W przeciwnym przypadku dobra nie służą już więcej potrzebom.
Kredyt Społeczny podaje tu rozwiązanie. Jest nim okresowa dywidenda dla każdego, od urodzenia do śmierci.
Obecny system dystrybucji nie może zagwarantować każdemu udziału w dobrach ziemskich, ponieważ łączy on prawo do dóbr wyłącznie z zatrudnieniem. Nie każdy jest zatrudniony. Postęp technologiczny prowadzi do obniżania poziomu zatrudnienia przy jednoczesnym wzroście produkcji.
Nie można odżywiać się zatrudnieniem, ale trzeba do tego użyć artykułów spożywczych. Nie można ubierać się w swoje zatrudnienie, ale trzeba mieć ubranie. Prawo do dóbr powinno więc być regulowane według obecności dóbr oferowanych, by odpowiedzieć na ludzkie potrzeby, a nie według obecności człowieka w przedsiębiorstwie produkcyjnym.
Jeżeli produkt może być wytworzony bez pracy ludzkiej, to prawo do produktów musi przysługiwać bez potrzeby zatrudnienia. Utrzymywanie konieczności zatrudnienia, żeby mieć prawo do życia w czasach, gdy wynalazki, maszyny i usprawnienia procesów produkcyjnych mają wyraźny cel redukcji pracy ludzkiej, oznacza, że postęp jest karą zamiast być wyzwoleniem.
Kredyt Społeczny proponuje rozwiązanie. Żadna inna konkurencyjna propozycja mu nie dorównuje.
Rozliczne programy socjalne przyznają, przez samo swoje istnienie, że dystrybucja praw do produktów jest źle zorganizowana. Takie rozwiązania, w głównej mierze fiskalne, nie korygują tej niewłaściwej dystrybucji; raczej zezwalają na jej kontynuowanie, podczas gdy w tym samym czasie próbują łagodzić jej efekty.
Kredyt Społeczny, gdyby został wprowadzony w życie, usunąłby ten defekt dystrybucji. Rozprowadzałby on całkowitą siłę nabywczą odpowiadającą całkowitej produkcji. Poprzez dywidendę dla każdego, zapewniałby każdemu obywatelowi udział w tej sile nabywczej, w wymiarze co najmniej wystarczającym, aby zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe.
Kredyt Społeczny jest inną koncepcją dystrybucji dóbr. Jest to koncepcja, która jest bardziej dostosowana do osoby ludzkiej i do postępu w dziedzinie środków produkcji. Jednakże koncepcja ta musi zdobyć powszechną akceptację, żeby mogła zwyciężyć tak, by prawidłowo regulować życie ekonomiczne.
Nie zakłada to w ogóle przejęcia władzy przez polityczną partię Kredytu Społecznego. Odwrotnie, partia polityczna dzieli i zamyka drzwi i umysły. Zamiast tego powinna się zrodzić jedność na bazie wspólnej wizji, która przekształcona w rzeczywistość, pozwoliłaby ekonomii osiągnąć właściwy jej cel: zaspokojenie ludzkich potrzeb.
Ekonomia Kredytu Społecznego to taka ekonomia, która służy bardziej braterstwu społeczności i lepszemu światu.
Louis Even