Jak pisał Louis Even, pieniądze nie są realnym bogactwem, ale symbolem, który daje prawo do realnego bogactwa. Na przykład nikt nie utrzymuje się przy życiu jedząc pieniądze, tylko pożywienie. Traktowanie pieniędzy jako rzeczywistości i towaru powoduje wypaczenie całego życia ekonomicznego. Pisał o tym amerykański filozof Allan Watts w książce „Pokarm dla myśli" („Food for Thought"), opublikowanej po francusku pt. „Matèrie à Réflexion" w Paryżu w wydawnictwie Denoël Gauthier Publisher. Poniżej przedstawiamy fragmenty rozdziału zatytułowanego „Bogactwo czy pieniądze".
Spróbuję wyjaśnić główną przeszkodę, która uniemożliwia dobrze pojmowany postęp technologiczny, odsłaniając podstawowe nieporozumienie dokonywane pomiędzy pieniędzmi a bogactwem.
Czy pamiętają Państwo depresję lat trzydziestych? Kwitła gospodarka konsumencka i wszyscy byli zamożni. Z dnia na dzień pojawiło się bezrobocie i ubóstwo, z kolejkami ludzi stojących po darmowy chleb. Z jakiego powodu? Fizyczne zasoby kraju – mózgi, siła fizyczna, surowce – pozostawały nietknięte, ale nagle zabrakło gotówki i nastąpił krach na giełdzie. Eksperci bankowości i problemów finansowych, którym szczegóły przesłaniają istotę rzeczy, posługują się różnego rodzaju subtelnymi argumentami, żeby skrupulatnie wyjaśnić ten typ katastrofy.
Upraszczając, było to tak, jakbyśmy przyszli budować dom i z rana, kiedy zaczęła się Depresja, majster powiedział nam:
– Przepraszam, panowie, nie możemy dziś pracować. Zabrakło nam centymetrów.
– Co to znaczy „zabrakło nam centymetrów"? Mamy drewno, stal, a nawet metrówki.
– Tak, ale nie rozumiecie niczego z biznesu. Zużyliśmy za dużo centymetrów i nie mamy ich więcej, żeby dalej pracować.
Kilka lat później ortodoksyjni ekonomiści i „prawomyślni" ludzie mówili, że niemożliwe jest, by Niemcy wyposażyli swoją armię i wzięli udział w wojnie, ponieważ nie posiadali wystarczającej ilości złota.
Ludzie nie rozumieli wtedy – i dalej nie rozumieją dzisiaj – że pieniądze posiadają taką samą naturę jak centymetry, kilogramy, godziny czy stopnie długości geograficznej. Pieniądze są jednostkami miary, sposobem mierzenia bogactwa, ale same nie są towarem, realnym bogactwem. W jaki sposób rozbitek na tratwie miałby użyć sejfu pełnego złotych monet, czy portfela pełnego banknotów? Człowiek znajdujący się w takim niebezpieczeństwie potrzebuje realnych rzeczy: wędki, kompasu, silnika, trochę benzyny…
To stare i głęboko zakorzenione nieporozumienie między pieniędzmi a bogactwem staje się dziś podstawowym powodem, dla którego zasobom naszego technologicznego geniuszu nie pozwala się produkować w nadmiarze dóbr konsumpcyjnych (żywności, odzieży, mebli) dla każdego mieszkańca tej planety. Taka możliwość istnieje. Materiały elektroniczne, skomputeryzowane systemy, automatyzacja i inne podobne techniki produkcji masowej pozwoliły nam w zasadzie wejść w erę dobrobytu, w której polityczne i ekonomiczne ideologie przeszłości – czy to lewicowe, centrowe, czy prawicowe – stały się po prostu przestarzałe. Minął czas, gdy mowa była o starych socjalistycznych czy komunistycznych systemach, które popierały to, żeby bogaci płacili na pomoc dla biednych i żeby zwiększać finansowanie dzieląc dobro przez rytualną i podupadłą łaskę opodatkowania!
Jeśli odrzucimy nasze zaślepienie mitem pieniądza, przewiduję, że do 2030 roku nikt już nie będzie więcej płacił podatków… Każdy będzie otrzymywał podstawowy dochód czy gwarantowaną dywidendę narodową, udział, poza którym wszyscy będą nadal mogli zarabiać więcej niż potrzebują przez uprawianie sztuk i rzemiosł stosowanych, handlu czy prowadzenie działalności komercyjnej, którą oszczędziła automatyzacja. (W tym miejscu swojej książki Watts odnosi się do pism amerykańskiego ekonomisty Roberta Theobalda z uniwersytetu Columbia, który jest zwolennikiem systemu Kredytu Społecznego Clifforda Hugh Douglasa.)
Tak prowokacyjne hipotezy będą oczywiście wywoływać te same, pełne oburzenia, pytania: „Skąd wziąć na to pieniądze?" i „Kto za to wszystko zapłaci?". Ale faktem jest to, że pieniądze nie posiadają tej samej natury, co drewno, żelazo czy energia hydroelektryczna; pieniądze powstają z niczego. Powtórzmy: pieniądze są sposobem mierzenia bogactwa. Wymyśliliśmy pieniądze z tego samego powodu, dla którego wymyśliliśmy skalę Fahrenheita czy system wag.
W przeciwieństwie do pieniędzy, realne bogactwo jest sumą energii, inteligencji technicznej i surowców. Samo złoto stanowi realne bogactwo tylko tak długo, jeśli jest używane do celów praktycznych, na przykład do wypełniania zębów. Kiedy jest ono używane jako jednostka monetarna i zamknięte w sejfach albo skarbcach, nie może być używane do czegoś innego; jest wycofane z obiegu surowców i realnego bogactwa…
Zwykle tonący w długach kraj wydaje więcej pieniędzy niż gromadzi, zmierzając w ten sposób do ubóstwa i ruiny, ale nie bierze się tu pod uwagę wielkiego znaczenia jego zasobów energii i surowców. Jest to ciągle mylenie symbolu z rzeczywistością, dające złej sile słów „dług" i „zadłużenie" obezwładniać rzeczywistość, podczas gdy dług publiczny powinien faktycznie być nazywany publicznym kredytem. Kiedy kraj otwiera kredyt publiczny, tworzy dla siebie siłę nabywczą, środki do dystrybucji swoich realnych dóbr i usług konsumpcyjnych, wszystkich rzeczy, które mają o wiele większą wartość, niż jakakolwiek rezerwa szlachetnego metalu…
Filozof próbuje osiągnąć najbardziej podstawowe dowody. Widzi on ludzkość trwoniącą realne bogactwo lub gromadzącą je w jałowy sposób, z powodu czysto abstrakcyjnych symboli zwanych dolarami, funtami czy frankami.
Zaczynając od tego bardzo prostego – lub, jeśli wolicie, dziecinnego – faktu, widzę, że godna podziwu technologia, którą stworzyliśmy, pozwala na dostarczenie i dystrybucję dóbr, wymagających minimum ludzkiej pracy. Czyż nie jest oczywiste, że powodem istnienia maszyn jest uwolnienie ludzi od ciężaru pracy? Kiedy człowiek nie jest już więcej podporządkowany pracy wymaganej do produkcji artykułów pierwszej potrzeby, ma on czas wolny, który może poświęcić odkrywaniu nowych doświadczeń i przedsięwzięć. Ale przy charakterystycznym zaślepieniu tych, którzy nie mogą odróżnić symbolu od rzeczywistości, dzisiejsze społeczeństwo akceptuje to, że maszyny uwolnią ludzi od pracy, nie w tym sensie, iż da to im w zamian więcej wolnego czasu, ale że pozostawi ich bez pieniędzy i zda na łaskę upokarzającego zasiłku opieki społecznej.
Nawet dziecko może zrozumieć, że pieniądze są praktyczną metodą eliminacji barteru w taki sposób, że nie ma potrzeby przynoszenia koszy jajek czy baryłek piwa na targ, żeby wymienić je na mięso czy warzywa. Ale jeśli wszystko, co posiadasz na wymianę, jest twoją fizyczną czy umysłową energią – energią obecnie wchłoniętą przez pracę maszyn – co zrobisz, żeby zarobić na życie? Jak producenci znajdą konsumentów dla swoich ton masła czy kiełbasy?
Jedyne zdroworozsądkowe rozwiązanie polega, dla społeczności, na otwarciu kredytu, w formie gotówki, jako zapłaty za pracę wykonaną przez maszyny. To rozwiązanie pozwoli na właściwą dystrybucję wyprodukowanych towarów, a ich producentom i właścicielom na uzyskanie pieniędzy do zainwestowania w nowe, większe i bardziej zaawansowane maszyny. W międzyczasie wzrost bogactwa pochodziłby z energii mechanicznej, a nie z rytualnych operacji złotem.
Allan Watts