Artykuł Gilberte Côté-Mercier dotyczy obecnej sytuacji systemu szkolnego w Kanadzie. Na przykładzie prowincji Quebec pokazuje, w jaki sposób młodzież stała się przedmiotem manipulacji i indoktrynacji liberalnej i libertyńskiej. Przeciętny poziom szkolnictwa amerykańskiego i kanadyjskiego jest bardzo niski.
Obecna reforma szkolna w Polsce realizowana pod dyktando Unii Europejskiej niesie wiele zagrożeń. W prowincji Quebec wystarczyło 50 lat, żeby z najbardziej katolickiej części Kanady przekształcić ją w najbardziej ateistyczną. Puste kościoły to wizja, przed którą Polska musi się bronić wszelkimi siłami. Jak wiemy wszystko zaczyna się od szkoły. Polska szkoła nie jest jeszcze w tak opłakanym stanie, jak ta opisana w artykule. Ale groźna reforma programowa prowadzi w tym samym kierunku.
Artykuł Gilberte Côté-Mercier mówi o unieważnieniu obowiązku edukacji, ale nie oznacza to zlikwidowania obowiązku kształcenie własnych dzieci. Zamiast jednak posyłania dzieci do szkół, w których narzucane są obowiązkowe programy musimy się domagać prawa do nauczania naszych dzieci w domu według naszych katolickich zasad.
Nauczaniu domowemu poświęciliśmy artykuł w poprzednim 7. numerze Michaela. Do tematu szkół domowych powrócimy. Red.
Gilberte Côté-Mercier
Masoneria nie mogłaby osiągnąć swoich celów lepiej, niż przez przegłosowanie prawa o obowiązkowej edukacji dzieci i młodzieży. Prawo to stało się częścią ustawodawstwa w prowincji Quebec w Kanadzie, w 1943 r.
Masoneria nie mogłaby osiągnąć swoich celów lepiej, niż przez przegłosowanie prawa o obowiązkowej edukacji dzieci i młodzieży. Prawo to stało się częścią ustawodawstwa w prowincji Quebec w Kanadzie, w 1943 r.
To, że masoneria odniosła sukces w tej niesprawiedliwości we wszystkich prawie krajach świata nie oznacza wcale, że jest to dobre rozwiązanie. Dowodzi to tylko tego, że masoneria ma większą siłę w świecie, niż władza cywilna, która jest niewolniczo podporządkowana masonerii i że to,,szatan jest tym, który rządzi", jak oznajmia wielka tajemnica fatimska.
Dzieci nie są własnością państwa. Chociaż rodzice mają obowiązek dać swoim dzieciom pewną edukację, nie daje to państwu prawa do zmuszania ich do tego. Rodzice zawsze pozostają tymi, którzy muszą decydować o stopniu edukacji, jej metodach i jej nauczycielach. Państwo powinno tu spełniać rolę pomocniczą, uzupełniającą. Jego obowiązkiem jest udzielanie poparcia rodzicom i usuwanie przeszkód, które napotykają oni po drodze.
W Quebeku państwo przejęło szkoły w 1964 r. pod pretekstem tego, że rodzice przestali mieć środki potrzebne do ich finansowania i utrzymywania. Państwo znalazłoby się na swoim miejscu, gdyby dostarczało rodzicom środków potrzebnych do opłacenia szkół, zostawiając rodzicom kontrolę nad nimi. Tak więc miesięczna dywidenda wypłacana rodzicom w wystarczającej kwocie przypadającej na każde dziecko mogłaby im pomóc. Mogliby wtedy oni razem z radami szkolnymi zadbać o swoje szkoły, a państwo nie musiałoby podejmować tego ciężaru, którym nie powinno się zajmować i co jest o wiele bardziej kosztowne niż dywidenda. Dywidenda dla rodziców kosztowałaby państwo mniej, ale byłoby to nie w smak masonerii.
Państwo powinno usuwać przeszkody, na przykład przez pomoc finansową. Ale państwo nigdy nie powinno zastępować rodziców, nie powinno zastępować miejsca rodziców przy or ganizowaniu szkół, wybieraniu nauczycieli czy podręczników.
Państwo nie może stać się nauczycielem. Nie ma ono ani doświadczenia ani prawa. Państwo nigdy nie znajdzie się w stanie łaski, łaski Bożej, żeby mogło wymagać tej funkcji od nauczyciela.
Musimy też zauważyć olbrzymie fiasko szkół państwowych we wszystkich aspektach. Ci, którzy mają oczy, nie mogą zaprzeczyć, że rezultatem państwowego szkolnictwa jest obecnie formowanie generacji ludzi niezrównoważonych. Są to rewolucjoniści bez wiary i zasad. Wiedzą tylko jak walczyć. Odebrano im zasady wiary i moralności, seks został w nich nadmiernie rozbudzony, skierowano ich ku naukom okultystycznym po wprowadzeniu narkotyków i zostali nawet dosłownie rozebrani. Biedni młodzi ludzie, których wypuszcza Ministerstwo Edukacji. Moglibyście pomyśleć, że zostało ono nazwane „Ministerstwem Edukacji" na pośmiewisko.
W żaden sposób nie można powiedzieć, że młodzi ludzie z Ministerstwa Edukacji mają dobre maniery. I nie są oni w żaden sposób wykształceni. Nie potrafią pisać po francusku bez błędów. I nie mówią też dobrze, ani nie rozumieją za bardzo znaczenia słów. Ich słownictwo pochodzi z tłumaczeń Karola Marksa i Mao-Tse Tunga. Język La Fontaine'a, Bossuet'a czy Boileau jest dla nich greką.
Jeszcze mniej znają nauczanie św. Tomasza z Akwinu. Oto dlaczego ich umysły są niezrównoważone.
Wykształceni! uczniowie szkół i studenci naszych uniwersytetów? Moglibyśmy się roześmiać. Umieją oni liczyć tylko na kalkulatorze i rozmawiać o seksie. Najbardziej zaawansowani mówią międzyplanetarnymi językami, niezrozumiałymi dla ludzkich umysłów i porozumiewają się z uczonymi diabłami przez koncentrację tego, co pozostało z ich umysłów w najbardziej zwierzęcej części ich ciał, którą wychwalają.
Masoneria może zacierać ręce. Ze zwycięstwa, jedynego w swoim rodzaju!
To co musimy naprawić w naszych szkołach, to nie jest taki czy inny detal, to jest cały system. Państwo nie może przejąć odpowiedzialności szkół. To nie jest naturalne. Nie jest to plan ustanowiony przez Boga, Stwórcę natury.
Bóg dał rodzicom brzemię miłości, by mogli wychowywać swoje dzieci ze wszystkimi naturalnymi przymiotami niezbędnymi do wypełnienia tego zadania. Rodzice muszą rozwinąć te wartości, muszą oni udoskonalać swoje sposoby wychowywania dzieci, ale nigdy, przenigdy, państwo nie może wyobrażać sobie, że jest lepsze do rodziców w wychowywaniu i edukacji ich dzieci.
Zauważmy, że Bóg daje dwojgu rodzicom niewielką, bardzo niewielką liczbę dzieci, co najwyżej 21 w tej samej rodzinie. Im mniejsze są szkoły, tym lepiej będą realizować swoje zadania. Szkoły państwowe gromadzą do dwóch tysięcy dzieci, a nawet i do pięciu tysięcy! Byłoby to zbyt wiele jak na stado zwierząt, a co dopiero mówić o wychowaniu ludzi zgromadzonych w takim skupisku? Nie ma się co dziwić biednym dzieciom, że ulegają one zepsuciu zamiast uzyskać odpowiednie wykształcenie!
W Quebeku fiasko szkół państwowych powinno otworzyć oczy najbardziej zaślepionym ludziom. To samo dotyczy obecnego niepowodzenia szpitali państwowych. Szkoły powinny zostać zwrócone rodzicom. Szpitale powinny zostać zwrócone społecznościom religijnym. Powinny zostać zwrócone zarówno nieruchomości jak i administracja.
Prawo przymusowej edukacji wprowadza pobór dzieci do szkół (jak pobór do wojska). Szkoły stały się obozami koncentracyjnymi, gdzie nasze dzieci są zdane jeden na drugiego.
Gdyby nasze dzieci zostały zmobilizowane i wysłane do baraków wojskowych, bylibyśmy przerażeni. Szkoły są gorsze niż baraki. W barakach przynajmniej jest dyscyplina i nadzór, w szkołach niczego takiego nie ma. Dzieci, nie dorośli, ale właśnie dzieci są pozostawione same sobie, porzucone na pastwę zboczeńców, którzy stają się prowodyrami w szkołach. Związki nauczycielskie zabraniają nadzoru!
Przymusowa nauka jest poborem dzieci do więzień ze stali i betonu, gdzie królują i panują związki rewolucyjne.
Przymusowa edukacja jest nikczemnym prawem. Powinno ono zostać natychmiast unieważnione przez rządy, które mają dla siebie szacunek.
Nawet gdyby szkoły państwowe były idealne, państwo nie ma prawa zmuszać rodziców do posyłania do nich swoich dzieci. Rodzice mają prawo, a nawet obowiązek sumienia, żeby odrzucić szkoły im nakazane.
Jedynie sami rodzice są wyłącznymi sędziami programu nauczania. Państwo poprzez swoich urzędników nie ma prawa kontrolowania powodów, dla których rodzice odmawiają posyłania swoich dzieci do szkół. Nikt nie może zmuszać rodziców do przedstawiania tych powodów, a najmniej ze wszystkich państwo.
Cóż jest bardziej prywatnego, niż sprawy rodzinne? Jeśli na przykład dziecko wpada w złe nawyki i rodzice wiedzą o tym, oni sami podejmują odpowiednie środki, żeby to naprawić. Czy są zobowiązani do wyjaśniania wad swoich dzieci komisji szkolnej czy nawet lekarzowi?
Jeśli jest tajemnica zawodowa, która powinna być respektowana, to z pewnością stanowią ją rodzice.
Wszystkie inne rodzicielskie powody są tajemnicą zawodową. Powinny one pozostać między ścianami domów. Oto inny przykład, dziecko, które jest mistykiem, duszą uprzywilejowaną przez Niebo, jak dzieci z Fatimy i rodzice decydują, że lepiej będzie dla niego, żeby nie obcowało z innymi dziećmi. Przymusowa edukacja poddaje ich niedyskretnym pytaniom urzędnika szkolnego. Poza tym, że ten biedny urzędnik państwowy posiada mentalność szpiega, nigdy nie zrozumie on spraw mistycznych. To jest ponad nim. W każdym razie, mistycyzm takiego dziecka nie jest jego sprawą i nie bardzie, niż nie jest on sprawą państwa. Kościół zawsze respektował autorytet rodziców nawet do nakazywania sakramentów. I państwo miałoby przyznawać sobie prawa silniejsze niż prawa kościelne! Jest to absolutnie nie do zaakceptowania.
Nie, żadne państwo nie ma prawa zmuszać rodziców do zabierania dzieci z ich własnych domów, pod żadnym pretekstem, ani z jakiegokolwiek powodu. Byłoby to ze strony państwa pogwałceniem nienaruszalnych praw rodziców. Dziecko należy do rodziców. Nie należy do państwa. I na tym koniec. Dotyczy to wszystkich decyzji podejmowanych przez rodziców. Encykliki papieskie są w tym punkcie stanowcze. Ten kto rządzi, katolik czy nie, musi dostosować się do tego.
W prowincji Quebec pierwszym krokiem masonerii we wprowadzaniu ateizmu do edukacji było prawo obowiązkowego nauczania zadekretowane w 1943 r.
Masoni, którzy byli promotorami prawa obowiązkowej edukacji w 1943 r. stale dążą do zdobycia większej władzy. Podjęli ogromne kroki w kierunku oficjalnego odejścia od wiary w prowincji Quebec od czasu wprowadzenia prawa o obowiązkowym nauczaniu: w 1964 r. narodziło się groźne Ministerstwo Edukacji, które zezwoliło na otwarcie szkół wyznaniowych, które w rzeczywistości były szkołami ateistycznymi; w 1989 r. ogłoszono prawo restrukturyzacji szkół, żeby wprowadzić oficjalny ateistyczny system szkolny; w 1997 r. artykuł 93 konstytucji kanadyjskiej, który chronił szkoły wyznaniowe i prawa rodziców co do religii został unieważniony. Ostatnim krokiem masonerii do wprowadzenia ujednoliconych, neutralnych i oficjalnie ateistycznych szkół jest oficjalna sekularyzacja (zeświecczenie) i komisje szkolne uzyskują ostatecznie status świecki, Bóg zostaje ze szkół usunięty.
Żeby uniknąć tak wielkiej niesprawiedliwości i tego zniewolenia naszych rodzin przez tyranię masonerii, spieszmy się, spieszmy się i skończmy z obowiązkową edukacją.
Niech obecne rządy unieważnią bez zwłoki prawo obowiązkowej edukacji. Żądamy tego pełnym głosem i z całą mocą!
Gilberte Côté-Mercier