Banki – bomba z opóźnionym zapłonem!
Janusz Szewczak
Polska i Polacy wcześniej czy później zapłacą gigantyczny rachunek za bezmyślność i sprzedajność polskich elit, które totalnie wyprzedały w dużej mierze za bezcen polskie banki.
Komisja Europejska ostrzega o tym w alarmistycznym tonie. Zagrożenie dla banków w Polsce w jest poważne, a przecież na samej rabunkowej wyprzedaży tego sektora w ostatnim 20-leciu straciliśmy co najmniej 200 mld zł. Możemy ponoć zostać ponownie wydrenowani z kasy przez zagraniczne banki – matki z powodu europejskiego kryzysu. Zagraniczne banki są w 70 procentach właścicielami banków w Polsce. Ich spółki-córki w Polsce dodatkowo są zadłużone też za granicą łącznie na blisko 55 mld euro (ok. 250 mld zł). Zwrotu tych pieniędzy wierzyciele mogą zażądać w każdej chwili.
Tylko austriackie banki pożyczyły krajom Europy Środkowo-Wchodniej ponad 260 mld euro. A matkom w potrzebie się nie odmawia. Europejskie banki same toną i musza się dekapitalizować na setki miliardów euro jeszcze w tym roku. Komisja Europejska dokonała epokowego odkrycia, że koszula zawsze będzie bliższa ciału i może mieć miejsce fakt repatriacji kapitału z Polski do Rzymu, Londynu, Madrytu, Niemiec czy Holandii oraz, że grozi nam następna wyprzedaż banków w Polsce w kolejne ręce. Dziś mamy w Polsce banki europejskie i amerykańskie, możemy mieć wkrótce chińskie i rosyjskie tyle, że jeszcze ciągle kasa tam nasza, a samych lokat gospodarstw domowych jest ok. 490 mld zł i ok. 190 mld zł. To aktywa polskich firm. Banki w naszym kraju mają też olbrzymią ekspozycję na kredyty hipoteczne – walutowe: 200 mld zł. Unia dostrzega nawet to, czego ciągle niedowidzi nasza kasta rządząca, że zagraniczni właściciele polskich banków wysysając z nich gotówkę mogą (cytuję za Komisją Europejską) „spowodować szkodliwy wpływ na realne gospodarki krajów goszczących filie".
Wielokrotnie o tym ostrzegaliśmy bez żadnej reakcji decydentów. Czy ten problem dostrzegą nasi liberalni politycy – autorzy totalnej wyprzedaży banków w Polsce, ciągle przecież będący u steru władzy? Jak i czy w ogóle zareaguje na tak poważne ostrzeżenie polski nadzór finansowy, czy wreszcie Sejmowa Komisja Finansów Publicznych? Co na takie dictum KE odpowiedzą „geniusze" polskiej prywatyzacji sektora bankowego z Leszkiem Balcerowiczem i Janem Krzysztofem Bieleckim?
Hiszpania jest już bankrutem, wcześniej czy później podzieli los Grecji i będzie potrzebować finansowej kroplówki. Zagrożenie dla hiszpańskiego sektora bankowego jest ogromne, podobnie jak i całego europejskiego sektora bankowego. A my przecież mamy tu nad Wisłą hiszpańskiego giganta – Santander Bank, właściciela dwóch dużych banków BZ-WBK i Kredyt Banku. Sektor bankowy w Europie pomimo zastrzyku w wysokości jednego biliona euro to nadal bomba z opóźnionym zapłonem, a lont tli się coraz mocniej. Bomba podłożona przez liberalny system ekonomiczny – system chciwości i bezwzględności. Skoncentrowany na brać dzisiaj jak najwięcej bez patrzenia w przyszłość.
Opowieści o silnym, polskim, bardzo odpornym na kryzys systemie bankowym i brednie o jeszcze polskich bankach można włożyć między bajki. Tylko część ekonomistów przez lata ostrzegała, że takie właśnie będą konsekwencje wyprzedaży w Polsce często za bezcen zdecydowanej większości banków w ręce kapitału zagranicznego. Komisja Europejska i jej eksperci, obawiają się niewątpliwie europejskiego wydania – Bank Transfer Day. Czyżby odebrało głos naszym krajowym „autorytetom" od tego wielce kosztownego eksperymentu ekonomicznego, a właściwie przekrętu bez precedensu w powojennej Europie. Realnie bezpieczne są dziś tylko te pieniądze, które są w krajowych – polskich instytucjach finansowych i których jednym kliknięciem w komputerze nie da się wytransferować czy jak chce KE, dokonać repatriacji kapitału za granicę. To zagrożenie dotyczy nie tyle polskich banków, bo takowych prawie już nie ma, nie dotyczy milionów Polaków i ich oszczędności, którzy zaufali, jak się okazało teraz, bezwzględnym i cynicznym zagranicznym bankierom. Wkrótce mogą się gorzko przekonać i to na własnej skórze, jakie ryzyko podjęli.
Banki włoskie mają w portfelach obligacji włoskich na 270 mld euro, banki hiszpańskie ulokowały 250 mld euro w hiszpańskich obligacjach, a jednocześnie europejskie banki muszą zrolować i oddać w tym roku wierzycielom aż 780 mld euro. W niektórych bakach długi dziewięciokrotnie przekraczają aktywa własne. Mało tego, straty sektora za ubiegły rok z tytułu nietrafionych inwestycji wyniosły 300 mld euro. Doszło do tego, że np. duże banki francuskie jak Société Générale, były niżej wyceniane na giełdach niż Dom Mody Hermes produkujący apaszki i torebki. Na rynku zaś banki muszą konkurować o pieniądze z zadłużonymi krajami, których potrzeby pożyczkowe na bieżący rok wynoszą prawie 2 biliony euro. Sektor bankowy dostał już w obu transzach ponad bilion euro, ale do uspokojenia sytuacji potrzeba aż 2 biliony euro. Dlatego Europejski Bank Centralny próbuje ratować sytuację przez faktyczny dodruk pieniądza.
Świetny interes na kryzysie to absurd? Jeśli dobrze obstawi się krach Portugalii, można zbić kokosy. Obywatele tracą wpływ na los swoich krajów, jak dowodzi upadek Grecji i utrata przez nią suwerenności gospodarczej. Dziś nie trzeba dywizji pancernych, żeby zająć kraj i go okupować. Rządzi ten, kto kreuje pieniądze, a zatem rządzą banki i EBC. Rothschild, magnat finansowy, mawiał: „Dajcie mi prawo kreowania pieniądza, a nie będę dbał, kto sprawuje władzę". Ów nadmiar pieniądza objawia się inflacją, która pożera dochody i oszczędności ludzi i przedsiębiorstw.
Polski dług ma być liczony inaczej, niż do tej pory. Nie na koniec roku, by mieć obraz ewentualnego przekroczenia progu ostrożnościowego, ale na zasadzie średniej z całego roku. To spowoduje, że w ciągu roku w ogóle nie będziemy wiedzieli, jaki w danym momencie jest polski dług. Uważam, ze są to sztuczki i manipulacja absolutnie w greckim stylu, by zaciemnić obraz naszego zadłużenia. Nie mają być w nie wliczane również te pieniądze, które już pożyczyliśmy, ale ich jeszcze nie wydajemy. Moim zdaniem minister finansów w ogóle już nad tym długiem nie panuje i tylko oszukuje polską opinię publiczną.
Tymczasem banki amerykańskie przechodzą na awaryjny tryb pracy z obawy o rozpad strefy euro. Boją się też zapaści euro i upadku dużego banku na Starym Kontynencie. Zagraniczne banki mogą zacząć wycofywać się z Europy Środkowo-Wschodniej, a więc również z Polski. Ryzyko niewypłacalności naszego kraju jest największe w historii. Banki wyprzedają waluty państw naszej części Europy i obligacje. Szykuje się wielkie bum…
Tylko powrót do mechanizmów demokratycznych i silnego państwa może temu zaradzić. Na razie jest na odwrót: państwa i narody poświęca się na rzecz ratowania sektora bankowego. Świadczy o tym przyjęcie paktu fiskalnego i niechęć do stworzenia nowego planu Marshalla dla krajów dotkniętych niewypłacalnością. Owszem, jest plan, ale dla banków. To absurd ekonomiczny, że toksyczne aktywa stają się podwaliną kreacji nowego pieniądza. Władza powinna starać się ograniczyć napływ gorącego spekulacyjnego pieniądza do kraju. Szacuje się, że w ubiegłym roku [2011] napłynęło do Polski aż 25 mld euro kapitału spekulacyjnego, czyli kapitału, który może być wycofany w 5 minut! W tym roku, jak wskazują pierwsze dwa miesiące, padnie rekord.
Stajemy dziś w obliczu bezprecedensowego globalnego kryzysu finansowego i bankowego. Przed całym światem jak i strefą euro coraz poważniejsze wyzwania i zagrożenia, włącznie z kontrolowanym bankructwem kolejnych krajów i banków. Efekt zarażania ze strony finansów publicznych niektórych krajów Unii Europejskiej staje się coraz poważniejszym zagrożeniem. By ratować płynność sektora bankowego w Europie niezbędna była skoordynowana wspólna akcja banków centralnych świata od FED-u, poprzez EBC, SNB, Bank Japonii i Bank Anglii. Znane europejskie banki znalazły się na krawędzi i pilnie potrzebują dokapitalizowania rzędu 200 mld euro, a do 2019 r. 423 mld euro. Polska nie jest samotną wyspą, którą mogą ominąć konsekwencje zagrożeń strefy euro jak i dalszych światowych zawirowań.
Europejskie banki i zagraniczne instytucje finansowe (OFE), które zdominowały sektor bankowy i finansowy w Polsce same stoją dziś przed ogromnymi wyzwaniami – głównie w sferze płynności, przekredytowania, a nawet bezpieczeństwa zgromadzonych środków. Wiele z nich czeka w perspektywie najbliższych miesięcy kolejna obniżka ratingu, wsparcie ze strony EBC, przejęcia i wyprzedaż ich akcji na giełdach. Mając na względzie troskę o polskie finanse publiczne, stabilność finansową jak i kondycję finansową i materialną polskich gospodarstw domowych warto zwrócić uwagę polskiej opinii publicznej na fakt, że polscy decydenci zbyt często i zbyt mocno ulegają presji lobby bankowego. Warto więc przywrócić należną rangę polskim podmiotom finansowym, takim jak banki spółdzielcze, Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe, jak i nieliczne ostatnie banki polskie. W obliczu narastającego europejskiego jak i światowego kryzysu finansowego niezbędna jest repolonizacja struktur finansowych w Polsce. W czasach kryzysu to właśnie państwo i podatnicy są ostatnią deską ratunku.
Obecny kryzysy pokazuje całkowicie nowe ryzyka związane z nadmiernym udziałem kapitału zagranicznego w krajowym rynku finansowym i bankowym. Po 20 latach doświadczeń w pełni uzasadniona jest potrzeba zwiększenia roli i skali polskich podmiotów na rynku finansowym w Polsce. Rosnące uzależnienie się polskiego sektora finansów publicznych od rynków kapitałowych, w tym od pożyczek, emisji obligacji i innych skarbowych papierów wartościowych na rzecz zagranicznych podmiotów staje się bardzo niebezpieczne. Podobnie jak zadłużenie blisko 700 tysięcy polskich kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty w walutach, a zwłaszcza we franku szwajcarskim. Dziś zadłużenie zagraniczne Skarbu Państwa przekroczyło kwotę 260 mld dolarów, co stanowi już blisko 50 procent całego długu publicznego i nadal gwałtownie rośnie. W portfelach zagranicznych inwestorów polskie skarbowe papiery wartościowe to już ogromna kwota blisko 170 mld zł.
Emisja przez Polskę wysokooprocentowanych papierów wartościowych na rynkach zagranicznych wydaje się być coraz mniej uzasadniona ekonomicznie, zwłaszcza w kontekście niskooprocentowanych lokat, depozytów i ROR-ów polskich obywateli. Ta praktyka, to dziś ukryta forma finansowania przez polskich depozytariuszy i podatników długów i problemów fiskalnych bankrutujących krajów strefy euro i mających olbrzymie problemy z płynnością zagranicznych banków. Znacznie bardziej bezpieczną i efektywniejszą formą zadłużania się i realizacją potrzeb pożyczkowych byłoby dziś zadłużanie się wewnętrzne u własnych obywateli. Wyższe oprocentowanie i zyski oferowane dziś podmiotom krajowym generowałyby dodatkowo lepszą koniunkturę, wyższą konsumpcję i inwestycje, a zwłaszcza bezpieczeństwo finansowe w obliczu kryzysu finansowego na świecie.
Dzisiaj to właśnie oszczędności Polaków stanowią główne zabezpieczenie i pokrycie akcji kredytowej dużych zagranicznych banków działających w Polsce, w tym również kredytów walutowych. Dlatego tak ważną rolę w stabilizowaniu rynku finansowego w Polsce mogą odegrać w obliczu turbulencji finansowych w Europie polskie instytucje finansowe zwłaszcza takie jak polskie SKOK-i. Unarodowienie polskich długów i repolonizacja sektora finansowego i bankowego w Polsce oraz niedyskryminowanie polskich podmiotów finansowych to warunek minimum, który może skutecznie wzmocnić polski rynek finansowy i bezpieczeństwo ekonomiczne Polski i Polaków.
Janusz Szewczak
Autor jest głównym ekonomistą SKOK. Tekst artykułu stanowi wystąpienie autora podczas Międzynarodowej Konferencji Naukowej pt. „Systemy finansowe na rzecz Społecznej Gospodarki Rynkowej. Świat – Europa – Polska", która odbyła się w dniach 27-28 czerwca 2012 r. w Krajowej Radzie Spółdzielczej w Warszawie. Oprócz KRS organizatorami konferencji byli: Warszawska Szkoła Zarządzania – Szkoła Wyższa i Polskie Towarzystwo Ekonomiczne. Jeden z referatów konferencji poświęcony został Kredytowi Społecznemu i jego twórcy Cliffordowi H. Douglasowi. Wygłosił go nasz autor dr Szczęsny Górski.
Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego wartość globalnego równoległego sektora bankowego (tzw. podmiotów parabankowych) wynosiła według wstępnych szacunków w 2010 roku około 46 bilionów euro, co stanowi 25-30 proc. światowego systemu finansowego, który zatem ma wartość ok. 160-185 bilionów euro, i połowę światowych aktywów bankowych, które wynoszą więc około 92 biliony euro.