„Zdumiewa mnie, jak wielkiego postępu dokonała Rosja od czasu, gdy mało znany człowiek (Chodzi o prezydenta Rosji Władimira Putina (przyp. red.)) z ograniczonym doświadczeniem politycznym stał się liderem Rosji i przejął kraj, który miał bardzo zapadnięty brzuch.”
Sharon Tennison
Przewodnicząca amerykańskiego Centrum Inicjatyw Obywatelskich (Center for Citizen Initiatives)
Na polskie postrzeganie Rosji jako nieustającego zagrożenia jeszcze niedawno decydujący wpływ miały wielowiekowe złe doświadczenia wynikające z bezpośredniego sąsiedztwa z tym krajem i z długotrwałej rywalizacji o prymat wśród słowiańskich narodów. Ale gdy władzę nad Rosją przekazano w ręce Władimira Putina, który wbrew oczekiwaniom zachodnich elit z miejsca zabrał się za jej porządkowanie, sytuacja się zmieniła. Kiedy Zachód zorientował się, że Rosja zamiast dalej słabnąć i pogrążać się w chaosie, zaczyna stawać mocno na nogach, postanowiono wykorzystać naszą wrogość do tego kraju. W tym celu zaktywizowano będące w obcych rękach polskojęzyczne środki masowego przekazu, które zaczęły podsycać naszą niechęć do Rosji, dzień w dzień szczując nas przeciwko niej i Putinowi jako głównemu winowajcy tego, że Rosja nie upadła, co jej groziło w przypadku dalszych rządów lubującego się w mocnych trunkach Jelcyna, który pozwolił oligarchom rozkradać wspólny majątek Rosjan oraz grasować po niej zachodniemu kapitałowi szykującemu się do przejęcia kontroli nad jej bogactwami naturalnymi.
Obecnie to środki masowej manipulacji, a nie podręczniki historii i pamięć niedawnych krzywd, są tym, co utrzymuje Polaków w stanie nerwowego napięcia i strachu przed Rosją. Większość z nich naprawdę myśli, że Rosja gotowa jest napaść na nasz kraj. Znam ludzi, którzy wierzą w taki scenariusz. Żeby nas rzucić na kolana, Rosjanie nie muszą wysyłać tu armii ani rakiet, wystarczy, że pod byle pretekstem zakręcą nam zimą kurek z ropą i gazem.
W polskojęzycznych środkach masowej manipulacji trudno natknąć się na jakiekolwiek pozytywne wiadomości związane z Rosją. Wszystko, co robi Rosja, jest złe. Kiedy Rosja zajęła Krym, nikt nie wspomniał o tym, że Amerykanie szykowali się do utworzenia tam swojej bazy. Zajmując Krym Rosja zapobiegła temu – zrobiła to, co w swoim mniemaniu musiała, aby chronić bezpieczeństwo swoich granic. Z tego i z wielu innych powodów Rosji, podobnie jak wcześniej Związkowi Radzieckiemu, często przytyka się łatkę Imperium Zła, choć tak naprawdę należy się ona nade wszystko Stanom Zjednoczonym, które od czasu drugiej wojny światowej mają na swoich rękach najwięcej krwi niewinnych ludzi. Od czasu jej zakończenia żaden inny kraj nie uczestniczył w tylu wojnach i nie stal za tyloma przewrotami wojskowymi i mordami politycznymi, co Stany Zjednoczone. Takich grzechów Rosja ma na swoim sumieniu mniej i w większości przypadków są to skutki działań mających na celu ochronę jej interesów i granic przed nieustającą agresją Stanów Zjednoczonych, które nie mogą pogodzić się z tym, że tyle bogactw naturalnych jest nie w ich rękach i że ktoś stale im na nie patrzy.
Prawdziwym zagrożeniem dla świata nie jest Rosja, która ma pod dostatkiem własnych problemów, ale Stany Zjednoczone. To nie Rosja wprowadza coraz to nowe trucizny dodawane do żywności, to nie Rosja próbuje narzucić światu genetycznie modyfikowaną żywność, to nie Rosja chce zaszczepić cały świat toksycznymi farmaceutykami. To tylko kilka spośród prawdziwych zagrożeń „made in USA”. Stany Zjednoczone zagrażają nam wszystkim. Wystarczy popatrzeć na ich poczynania na Bliskim Wschodzie. Na ten bałagan, który tam uczyniły, a którego jednym z następstw jest inwazja muzułmanów na Europę.
Wielu ludzi myśli, że słaba Rosja to dobrze dla świata. Nic bardziej błędnego. Dopóki Rosja jest silna, śpię spokojnie, bo wiem, że jest ktoś, kto nie pozwala zbytnio rozbrykać się uważającym się za pępek świata jankesom.
Ryszard Z Fiejtek
Fragmenty artykułu wstępnego zamieszczonego we wrześniowo-październikowym numerze dwumiesięcznika „Nexus” z 2017 r. (Publikujemy za zgodą autora)