Obchodzimy dziś 251. rocznicę Polskiego Sierpnia, który miał wymiar międzynarodowy. Poprzedziły go bolesne doświadczenia lat peerelowskich. Kiedy robotnicy Poznania w 1956 r. zażądali chleba i wolności, władza z nadania Moskwy odpowiedziała gradem kul. Strzelano do ludzi. Z premedytacją zastrzelono 13-letnie dziecko – Romka Strzałkowskiego, a uczestnicy wydarzeń otrzymali wysokie wyroki więzienia.
W marcu 1968 roku studenci upominali się o wolność słowa. Ta sama władza odpowiedziała gwałtem i wyrzuceniem studentów z uczelni. Dwa lata później, bo w 1970 r. społeczeństwo Wybrzeża, Gdańska i Szczecina strajkiem odpowiedziało na drastyczną podwyżkę cen żywności. Do dziś nieznana jest liczba zabitych. Stanisław Kociołek, I sekretarz PZPR i Ignacy Loga-Sowiński, szef CRZZ2, domagali się natychmiastowego zaorania Stoczni Gdańskiej. Czynności tej dokonano po latach, kiedy do rządu doszła agentura z rodowodem „Solidarności" pod nazwą AWS.
Trzej obrońcy Stoczni: Marian Moćko, Bolesław Hutyra i Andrzej Bugajski ponieśli śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach w przeddzień walnego zgromadzenia akcjonariuszy Stoczni (15 IX 2000 r.).
W 1976 r. robotnicy Radomia i Ursusa wystąpili z tymi samymi problemami. Władza znów nie szczędziła represji. Ks. Roman Kotlarz poniósł śmierć męczeńską przez tortury psychiczne i fizyczne tylko dlatego, że pobłogosławił strajkujących. W tym czasie powstaje Komitet Obrony Robotników, który nagłaśnia sprawę przez Radio Wolna Europa.
W lutym 1978 r. Kazimierz Świtoń3 powołuje Wolne Związki Zawodowe w Katowicach. SB natychmiast udaremnia ich działalność. W kwietniu tego samego roku powstają Wolne Związki Zawodowe w Gdańsku, a w październiku tego samego roku powołano na Stolicę Piotrową kardynała Karola Wojtyłę, który przyjął imię Jana Pawła II. Jego pierwsza pielgrzymka do Ojczyzny w 1979 r. i gromkie zawołanie: „Nie lękajcie się!", pozwoliło nam wyzbyć się strachu. Uaktywniają się niezależne ugrupowania: KOR, KPN, ROPCiO, WZZ, RMP. Każde z tych ugrupowań wydaje swoje pisemko. My wydajemy pismo „Robotnik Wybrzeża", z którym docieram do pracowników Stoczni Gdańskiej. Staramy się utrwalić pamięć o zastrzelonych przez władze robotnikach 16 grudnia 1970 r. Coraz głośniej i odważniej mówimy o Konstytucji 3 Maja i o Katyniu. Wyrazy swojego niezadowolenia daje znać Zagłębie Młodzieżowe „Rudna". Górnicy po zakończonej dniówce nie wyjechali na powierzchnię. Rządzący zmienili taktykę. Natychmiast, ale po cichu, przyznają dla nich podwyżkę płac. Potem strajkują Świdnik i Lublin. Tam przyjechał wicepremier Mieczysław Jagielski i podpisał porozumienie.
Na Wybrzeżu Gdańskim szaleją represje. Zamykanie nas na 48 godzin, potrącanie pensji aż do wyrzucenia z pracy włącznie. Tak było ze mną 7 sierpnia 1980 r. Bez powodu zwolniono mnie z artykułu 52 KP. Redakcja „Robotnika" wystosowała apel do załogi Stoczni Gdańskiej, na który stoczniowcy odpowiedzieli strajkiem 14 sierpnia 1980 r. Na drugi dzień stanęły nie tylko wszystkie stocznie na Wybrzeżu, ale całe Trójmiasto. Dyrektor naczelny, Klemens Gniech, w obawie, że fala strajku może objąć cały kraj, trzeciego dnia, to jest 16 sierpnia, wycofał moje zwolnienie, a przy okazji ponownie zatrudnił Lecha Wałęsę, zwolnionego w 1976 r. ze Stoczni i przyznał po 1500 zł podwyżki dla każdego pracownika, ale tylko Stoczni Gdańskiej. Wałęsa ogłosił zakończenie strajku i groził ludziom, żeby wszyscy opuścili Stocznię, bo inaczej Straż Przemysłowa wyprowadzi nas, a poza tym te trzy dni musimy odpracować. Sam udał się do dyrektora po obiecany przywilej: wybór wydziału, na którym chciał być zatrudniony. Ludzie wyszli ze Stoczni. To była kompletna kompromitacja Wolnych Związków Zawodowych.
Zanim ogłosiliśmy strajk solidarnościowy z Trójmiastem, niewielu ludzi pozostało w Stoczni. W nocy z soboty na niedzielę, 16 na 17 sierpnia, powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy i 21 postulatów, których autorem był Andrzej Gwiazda. W nocy prowadzimy pertraktacje z Tadeuszem Fiszbachem, I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR, i Jerzym Kołodziejskim, Wojewodą Gdańskim, a potem z Kurią Diecezji Gdańskiej. Zmusiliśmy wojewodę do odwołania zakazu odprawiania Mszy św. w niedzielę 17 sierpnia na terenie Stoczni Gdańskiej. Wracają wszyscy stoczniowcy. Strajk został odbudowany. Lech Wałęsa błaga, abyśmy pozwolili mu prowadzić strajk i zapewnia: „Jeżeli nie będę się nadawał, będziecie mogli mnie wyrzucić". Niestety, choć były powody, wyrzucenie go z MKS-u było niemożliwe, bo troskliwą opieką otoczył go członek KC PZPR, Jan Łabęcki. Do Gdańska przyjechał wicepremier Pyka. Prowadził rozmowy poza MKS-em, ale niczego nie osiągnął.
W tym czasie podstawiono nam konia trojańskiego, Ireneusza Leśniaka, zastępcę kierownika działu kadr. Został on zdemaskowany i wyprowadzony ze Stoczni. Przyjechał wicepremier Jagielski i 22 sierpnia w nocy w willi w Sopocie, w tajemnicy przed MKS-em, spotkał się z agentem SB, Florianem Wiśniewskim, który był członkiem MKS-u. Wspólnie dobierali nam doradców. Jagielski zapewnił doradcom miejsce w hotelu. 23 sierpnia zjawił się w Stoczni Gdańskiej Tadeusz Mazowiecki, z poparciem 64 intelektualistów. Wtedy to Bogdan Borusewicz zaproponował, żebyśmy uczynili swoim doradcą Tadeusza Mazowieckiego, na co wyraziłam zgodę. Z tymi doradcami, wśród nich byli: Mazowiecki, Kuczyński, Wielowieyski, Geremek, rozmawiało nam się trudniej niż z Komisją Rządową. Okazało się, że mieli oni za zadanie łamać nam kręgosłupy, nad czym naradzali się nocą w hotelu, gdzie razem mieszkali.
Porozumienia sierpniowe z Komisją Rządową podpisywali tajni współpracownicy SB: w Szczecinie – Marian Jurczyk, w Gdańsku – Lech Wałęsa, w Jastrzębiu – Sienkiewicz. w gdańskiej grupie WZZ-ów było dwóch tajnych współpracowników: Lech Wałęsa i Edwin Myszk, milicjant. Bardzo szybko, bo w ciągu pół roku, „spalono" Myszka, aby uwiarygodnić Wałęsę. Generał Kiszczak w swoich wywiadach chwalił się, że do „Solidarności" wpompował nam dywizję swoich ludzi, a ci nie próżnowali. SB szybko podporządkowała sobie Komisję Zakładową „Solidarności" Stoczni Gdańskiej, na czele której stał oficer Ludowego Wojska Polskiego, Alojzy Szablewski. Rozbijano Międzyzakładowy Komitet Założycielski regionu gdańskiego.
W lipcu 1981 r. pozbawiono mnie mandatu delegata na Zjazd Regionalny. Na posiedzeniu Komisji Krajowej „Solidarności" w Częstochowie Wałęsa powiedział do Andrzeja Gwiazdy: „Jesteś dobry chłop, ale muszę cię wyrzucić". Mimo wielu agentów wpływu w najwyższych władzach i tysięcy zwykłych donosicieli, jak powiedziała Joanna Duda-Gwiazda, mimo zaangażowania ogromnych sił i środków w tajne operacje, które miały ukierunkować i osłabić Związek, nie udało się wmontować „Solidarności" w system. Trzeba było ośmiu lat stanu wojennego. Trzeba było zamordować Piotra Bartoszcze. Trzeba było zamordować Grzesia Przemyka i ukarać ekipę karetki pogotowia, a morderców awansować i przyznać im wysokie nagrody pieniężne. Trzeba było 18 maja 1982 r. na ulicy Poznania zamordować 19-letniego młodzieńca, Piotra Majchrzaka. Zbrodni dokonano na oczach tłumu, a winnych nie ma do dziś. Trzeba było zamordować księdza Jerzego Popiełuszkę, księdza Stefana Niedzielaka, księdza Sylwestra Zycha, księdza Stanisława Suchowolca.
Trzeba było stworzyć nową, skorumpowaną „Solidarność", która jest parawanem dla wszystkich przestępców PRL, którzy więzili Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego i nie tylko. Trzeba było ze sztandaru pierwszej „Solidarności" zrobić parasol ochronny nad tymi, którzy do dziś sprawują władzę spod znaku zbrodniczej partii PZPR. Czego nie zdążyli na rozkaz Moskwy zniszczyć ich przodkowie, dokonali sami na polecenie bezbożnej Unii Europejskiej. Zniszczyli całą polską gospodarkę, utworzyli ogromną armię bezrobotnych, bezdomnych i głodnych. Szerzą demoralizację (parady homoseksualne).
W tym miejscu chcę zacytować Jerzego Narbutta: „dziś widzę, że nie jestem w Polsce, lecz w dżungli, w rezerwacie założonym przez panów Mazowieckiego i Wałęsę. (…) Sam byłem zdumiony tym fenomenem: oto ethos legionowy, ethos AK-owski, ethos szaroszeregowej młodzieży powraca właśnie wśród młodych, w młodych znajduje kontynuatorów, formuje ich myślenie, wypełnia ich programy, aż wreszcie wybucha płomieniem ich determinacji w gorącym Sierpniu 1980, by ukształtować niezapomniany – młodzieżowy w znacznym stopniu – epos Solidarności, epos nowych walk, nowych zwycięstw, nowych cierpień i klęsk, i epos nowego podziemia i w końcu nowego zmartwychwstania.
Zmartwychwstania ku czemu? Ku wielkiemu oszustwu. Ukradziono nam tę rewolucję, nie dopuszczając do realizacji stawianych przez Solidarność celów. Kosmopolici KOR-u, którzy do Solidarności wdarli się bocznymi drzwiami, zwekslowali spontaniczny wehikuł historii na boczny tor własnych, ciemnych interesów. To, co obecnie dzieje się w pseudosolidarnościowych kręgach skupionych wokół'Gazety Wyborczej'jest wszystkim, co kto chce, tylko nie pierwotnym ethosem Solidarności"4. (s. 122)
Ci, którzy wpisali sobie na polecenie SB rodowód „Solidarności" pod nazwami: Przymierza dla Polski, Polski Samorządnej, mających w logo różaniec okalający mapę Polski, Kolebki Solidarności, Domu Ojczystego, dzisiaj „betonują prawdę".
Dziś ci, z którymi naród walczył w 1980 r. i którzy są winni zbrodni na narodzie i jego nędzy, występują jako bohaterowie Sierpnia. Wielkie pieniądze z Brukseli i pieniądze przyznane przez premiera Belkę z budżetu na huczne świętowanie swojej Solidarności są hańbą w obliczu ogromnego bezrobocia i nędzy, jaką nam stworzyli.
Ci, którzy obchodzili święto PKWN 22 lipca, robią teraz święto Solidarności i przy jazgocie propagandowym chcą zagłuszyć swoją zdradę, dokonaną wobec narodu.
Od prawdy nie można uciec. Trzeba przeprowadzić powszechną lustrację zwerbowanych i werbujących, aby nie mogli oni ubiegać się o stanowiska państwowe. Trzeba nam dziś wołać za Janem Pawłem II, a raczej za pośrednictwem Sługi Bożego Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi!".
Anna Walentynowicz
1.) Artykuł został przygotowany przez Autorkę na XXV rocznicę Polskiego Sierpnia i odczytany podczas sympozjum, które odbyło się 31 lipca 2005 r. w Krakowie.
2.) CRZZ – Centralna Rada Związków Zawodowych działała w latach 1949-1980. Naczelny organ wszystkich związków zawodowych w PRL.
3.) Kazimierz Świtoń (1931-2014) – współtwórca Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) na Śląsku. Założyciel pierwszego w Polsce komitetu Wolnych Związków Zawodowych (WZZ). Internowany w stanie wojennym. Poseł na sejm I kadencji w 1991 r. 4 czerwca 1992 r. w trakcie debaty na odwołaniem popieranego przez niego rządu Jana Olszewskiego powiedział z mównicy: Prezydent Lech Wałęsa jest na drugiej liście jako agent SB. W 1998 r. wystąpił przeciw usunięciu krzyża papieskiego z otoczenia obozu KL Auschwitz, z tzw. żwirowiska.
4.) Jerzy Narbutt, Wyrzucony na brzeg życia. Wspomnienia, Wydawnictwo Unia, Katowice 2005