Nie ma ich wielu, kilkadziesiąt osób. Są na pozór zwykłymi ludźmi. Ktoś by mógł powiedzieć „ostatni Mohikanie". Aż dziw, że w tym morzu sekularyzacji, rozpędzonym żywiole liberalizmu, upadku obyczajów i moralności, w tym świecie przenicowanych zasad jest taka wyspa. Ta wyspa jest ukryta, jest nie po drodze, na zupełnie innym szlaku, nie tym, którym podążają wielkie przesuwające się rzesze pokoleń. Na takie samotne wyspy czasem zupełnie niechcący, zupełnie znienacka, zupełnie niespodziewanie wpadamy płynąc po ocenach naszego życia. One są, te wyspy. Jest ich niewiele, ale są. To są wyspy prawdy.
Te kilkadziesiąt osób niby zamkniętych, odizolowanych od całego tego zgiełku, od bezustannego bombardowania miliardów fal, te osoby przechowują, pielęgnują i co najważniejsze dzielą się z innymi pewną ideą, która powstała na początku XX wieku. Idea ta dotyczy naszego krótkiego pobytu tu na Ziemi, pobytu każdego z nas. Dotyczy warunków, w jakich przyszło nam żyć i w jakich moglibyśmy żyć na tej wspaniałej planecie, wyposażonej we wszystko, o czym tylko moglibyśmy zamarzyć.
Jest tysiące idei, ale kiedy mówi się o nich tylko od czasu do czasu, kiedy stoją zaklęte w słowa na półkach pokrytych pyłem przestają żyć. Odkurza się je niekiedy, albo wspomina w podręcznikach historii. Idea, którą ktoś wymyślił, kogoś zafascynowała, ktoś następny doszedł do wniosku, że warto dla niej oddać czas swojego życia. Oddać całe swoje życie. Ileż wiary trzeba mieć, żeby to uczynić. Ktoś by mógł powiedzieć – to powołanie. Trzeba mieć powołanie, żeby zostać kapłanem. A tu na tej wyspie ludzie świeccy, zupełnie zwykli, nie jacyś wielcy intelektualiści. Różni w różny sposób na nią zawinęli, różni się przez nią przewinęli w ciągu tych sześćdziesięciu kilku lat, jedni na krótko, inni na kilka lat, niektórzy odpływali i wracali, ale są tacy, którzy jak raz się tu znaleźli, to już nigdy stąd nie odeszli. I to właśnie oni przetrzymali wszystkie huragany, wszystkie powodzie i susze i szli przed siebie do ludzi. Nie zamykali się jak w klasztorze, na tej wyspie. Wiedzieli, że to, czego chronią to prawda. Wiedzieli, że ich zadaniem jest tę prawdę nieść do ludzi, że jak najwięcej ludzi musi się dowiedzieć o tym, co się im należy na tym świecie, a czego są pozbawieni, bo przyszło im żyć w takim systemie.
Pielgrzymi św. Michała, ludzie z zakonu świeckiego. Katolicy, którzy wybrali życie pozornie na uboczu. Mieszkają u podnóża zielonych kanadyjskich wzgórz. Tu pracują, stąd wyruszają w długie amerykańskie, kanadyjskie i europejskie trasy. Są misjonarzami, jadą, żeby rozdawać ludziom to, co przechowują tak pieczołowicie przez wszystkie te lata XX wieku. Ale także są z ludźmi, kiedy idą od domu do domu w wielkich i małych północnoamerykańskich miastach.
Nie wszyscy chcą ich słuchać, nie wszyscy otwierają swoje drzwi, ale ci, którzy to zrobili pozostają z Pielgrzymami przez lata. Czytają ich czasopisma i książki. Po francusku, po angielsku, a od roku po polsku. Prenumerują je. (W ubiegłym roku Pielgrzymi zebrali 41900 prenumerat.)
Niektórzy z nich przyjeżdżają na międzynarodowe kongresy, które Pielgrzymi urządzają w swojej kwaterze. Kongresy odbywają się raz w roku we wrześniu i są to po prostu kilkudniowe spotkania ludzi, którzy poznali i zrozumieli, że biorą udział w bardzo ważnej sprawie. Sprawie, która dotyczy wszystkich ludzi na świecie. Przekazywanie prawdy zawartej w katolickiej nauce społecznej. Prawda – zgodność rozumu z rzeczywistością. Katolicka nauka społeczna walczy o dobro człowieka. Żeby to dobro wprowadzić w życie, żeby ludzie dowiedzieli się, jak to zrobić trzeba mieć po swojej stronie Boga. Bez Boga nie da się tego osiągnąć. Pielgrzymi niosą prawdę, niosą informację, ale pomaga im w tym modlitwa. Mają w swojej siedzibie kaplice z Najświętszym Sakramentem. Tu księża Oblaci odprawiają Msze Święte. Modlitwa i praca. Żeby robić to, co robią Pielgrzymi św. Michała trzeba swoje życie stale odnosić do Boga, odnosić do Chrystusa, który powiedział: Jam jest drogą, prawdą i życiem, beze mnie nic uczynić nie możecie. Trzeba podporządkować się Bogu. To naśladowanie Chrystusa.
Kilkudniowe spotkanie we wrześniu tego roku, niezwykłego roku, Roku Jubileuszowego. Roku siostry Faustyny i dzieci z Fatimy. Rozmowy, konferencje, wykłady, modlitwy, msze święte. Słoneczna „Procesja różańcowa" ulicami Rougemont.
Publikacje Pielgrzymów o Kredycie Społecznym, idea Kredytu Społecznego, którą powinni znać wszyscy katolicy, której powinni uczyć swoje dzieci jest przekazywana przez tych wszystkich zwykłych ludzi, kiedy idą od domu do domu, tłumaczą, rozmawiają, rozprowadzają swoje pisma. Pielgrzymi myślą o przyszłości. Dlatego tyle młodych osób, dziewcząt i chłopców przywieźli ze sobą rodzice na tegoroczny kongres. Tak właśnie idea przetrwała ponad siedemdziesiąt lat, rodzice przekazywali ją dzieciom, ale nie tylko opowiadaniem, lecz nade wszystko czynem. Brali je ze sobą na spotkania, kiedy szli od domu do domu, a potem dzieci dorastały i same już mogły to robić. Taka jest kolej rzeczy. Ci młodzi wiedzą, że biorą udział w walce i są wielkimi entuzjastami.
Polska poznaje Kredyt Społeczny od kilku lat. W ten sposób doktryna społeczna kościoła katolickiego znalazła jeszcze jedną drogę, by dotrzeć do Polaków. W tej powodzi różnych nowych czasopism, publikacji, informacji czy szukamy prawdy, czy zależy nam na niej, czy wolimy o niej nie słyszeć? Właśnie minął rok odkąd zaczęliśmy wydawać polską wersję naszego pisma. Nasi czytelnicy rozsiani są po całej Polsce. Są wśród nich różni ludzie. Piszą do nas listy. Dzielą się swoimi wątpliwościami, pytają, czasem dziękują. Właśnie na tegorocznym kongresie odczytaliśmy jeden z takich listów napisany specjalnie do Gilberte Côté-Mercier, redaktor naczelnej Michaela:
Wielce Szanowna i Droga Pani Gilberte Côté-Mercier!
Pragniemy wyrazić Pani naszą wielką wdzięczność za to, że w Polsce działają przedstawiciele Pielgrzymów św. Michała i upowszechniają wydawnictwo „Michael". Poruszane w nim problemy, dotyczące Kredytu Społecznego i globalizmu są mało znane społeczeństwu.
W sposób szczególny wyrażamy wielkie uznanie i wdzięczność dla Pani za artykuł pt. „Bankierzy kontrolują wszystkich, którzy kandydują w wyborach", a w którym znaleźliśmy potwierdzenie naszych poglądów.
Reprezentujemy środowisko ludzi zatroskanych o Dom Ojczysty, skupionych wokół Anny Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdy. Osoby te utworzyły 1978 r. Wolne Związki Zawodowe w Gdańsku; w 1980 r. zorganizowały i prowadziły strajk w Stoczni Gdańskiej; byli współtwórcami NSZZ „Solidarność".
W stanie wojennym byliśmy w opozycji do władzy, broniąc idei „Solidarności".
Nie uznajemy tajnych umów zawartych z rządem komunistycznym w Magdalence w 1989 r. i potwierdzonych przy „okrągłym stole" w 1989 r., w których oszukano naród.
Prowadzimy Fundację Promocji Sztuki Sakralnej; organizujemy sympozja pod hasłem „W trosce o Dom Ojczysty", na których wygłaszane są referaty na temat realizowanej transformacji, która doprowadziła do wyniszczenia gospodarczego kraju, pauperyzacji narodu i dezinformacji.
Nawiązaliśmy współpracę z panami Januszem Lewickim i Jackiem Morawą. Pan Lewicki wygłosił referat na zorganizowanym przez nas VI Sympozjum w Warszawie.
O naszej działalności informujemy umiłowanego przez nas Ojca Świętego Jana Pawła II.
Za pośrednictwem Szanownej Pani składamy serdeczne podziękowania członkom Pielgrzymów Świętego Michała, za szczególną misję, którą pełnią w świecie i ostatnio w Polsce, wprowadzając w życie społeczną naukę Kościoła.
Z wyrazami wielkiego szacunku i uznania w imieniu ludzi zatroskanych o Dom Ojczysty życzymy Błogosławieństwa Bożego – „Szczęść Boże". Anna Walentynowicz, Janina Natusiewicz-Mirerowa. (Kraków, 1 sierpnia 2000 r.)
Polska wciąż jest na tej francuskiej wyspie drogowskazem, nadzieją i iskrą dla świata. Tyle wycierpiała w XX wieku. Ale była niezłomna, była bohaterska, była walcząca. Ta walka trwa nadal. Wszyscy bierzemy w niej udział.
Janusz A. Lewicki