Wiadomo powszechnie, że w ostatnich dziesiątkach lat zwiększyła się gwałtownie liczba przestępców i różnego rodzaju zboczeńców, zwłaszcza seksualnych. Wiele narodów w krótkim czasie doprowadzonych zostało do nędzy materialnej (jest to skutek "wyzwalania" narodów i niesienia im "pomocy" przez międzynarodową finansjerę). Kraje Europy z Polską, na czele mają gwałtowny spadek ludności. Kościół Katolicki, który przez wieki był unikalnym monolitem w doktrynie i moralności, został zniszczony od wewnątrz. Te i tym podobne alarmujące fakty stany się bodźcem dla wielu naukowców, którzy na własny rachunek podjęli wieloletnie wysiłki, aby dojść prawdy, gdzie jest przyczyna tego rodzaju zjawisk.
Owocem ich upartych dociekań jest pełna dokumentacja faktu, że za plecami apokaliptycznych: zniszczeń, morza krwi, łez i cierpienia, stoi bezimienna grupa dziesięciu, którzy realizują ponadczasowy plan zdobycia władzy nad całym światem, jak szeroko udokumentował oficer wojskowy, Texe Marrs, w źródłowej pracy pt. "Circle of Intrigue" (Kółko intrygi) z podtytułem "The Hidden Inner Circle of the Global Illuminati Conspiracy" (Spisek ukrytego kółka kierujących globalizmem iluminatów). Niedoszli "właściciele" globu ziemskiego podzielili już świat między siebie na dziesięć regionów. I nie ich dążenie do zdobycia władzy nad całym światem jest tu głównym problemem. Takie ciągoty miało wielu na przestrzeni dziejów ludzkości. Alarmujące zło jest w tym, że narzucany globalizm, czyli urządzany na nowo świat nie będzie światem ludzkim.
"Jesteśmy wdzięczni pismom: The Washington Post, The New York Times, magazynowi Time oraz innym wielkim wydawnictwom, których dyrektorzy uczestniczyli w naszych spotkaniach, dochowując przyrzeczeń, że zachowają milczenie od prawie czterdziestu lat. Dla nas byłoby niemożliwe realizować nasz plan wobec świata, gdybyśmy byli wystawieni na światło publiki podczas tych lat", powiedział Dawid Rokefeler, jeden ze świtowych przywódców globalizmu, już kilkanaście lat temu (James Wardner - "The Planned Destruction of America", s.9).
A jakiż to jest ich plan wobec świata, że muszą się z nim kryć przed publiką? Czyż ludzie kiedykolwiek sprzeciwiali się prawdziwym reformatorom, dobrym planom wielkich przywódców, społecznym działaczom, którzy wprowadzali zmiany dla dobra ludzi? Czyż nie dlatego kryją się ze swoimi planami i metodami ich realizacji, że są one bandyckie, zbrodnicze, najbardziej antyludzkie, jakie znamy w historii ludzkości?
Opierając się na udokumentowanych faktach i ujawnionych tajnych dokumentach, w naszej serii publikacji pt. "Prawdziwe oblicze globalizmu", będziemy starali się naświetlić problem ten z różnych punktów widzenia, aby pomóc naszym Czytelnikom zająć właściwą postawę wobec zagrożenia, jakie niesie globalizm dla jednostki, dla rodziny, dla narodu i dla całej ludzkości.
Nasilona akcja globalizmu po II wojnie światowej wskazuje na to, że kilka dziesiątków lat wstecz niedoszli "właściciele" świata stawiali dwutysięczny rok jako ewentualną datę uchwycenia władzy nad wszystkimi narodami i wprowadzenia rządu światowego. Zgodnie z ich przewidywaniem – lata 90-te XX wieku miały być końcowym etapem realizacji planu nakreślonego przez Adama Weishaupta, przyjętego przez światową hierarchię masonerii w 1776 r. W tym samym roku Weishaupt założył też supertajną organizację pod nazwą "Illuminati" (oświeceni) do realizacji tego planu zdobycia władzy nad światem i urządzeniu go na zupełnie innych zasadach niż dotychczas.
Wśród wysokich funkcjonariuszy rządowych USA, dociekających na własną rękę kulisów polityki światowej, utalentowany dyplomata Gary Kah, który w latach 80-tych XX wieku miał dostęp do najbardziej tajnych dokumentów o znaczeniu krajowym i światowym, poświęcił wiele lat, aby poznać, do czego naprawdę zmierzają twórcy nowego porządku świata. Owocem jego dociekliwych badań jest dokumentalna praca pt. "En Route to Global Occupation" (Na drodze do globalnej okupacji), gdzie pisze m.in.: "Jeśli ktoś nie jest świadomy wpływu tajnych stowarzyszeń w światowej polityce, takiemu człowiekowi trudno jest uwierzyć, że w szybkim tempie pchani jesteśmy ku jednemu światowemu rządowi przez potężne siły lucyferyczne. Siły te, nieprawdopodobnie złe w swoich intencjach, spodziewają się wykonać w pylni podjęte zadanie w latach dziewięćdziesiątych" (s.6-7).
Ujawnione dokumenty wykazują, że u podstaw planu nowego porządku świata tkwi obłędna nienawiść do Chrystusa (N. Webster – "World Revolution", s.21). Dlatego dyrygenci akcji, zmierzającej do "nowego porządku świata pod panowaniem Lucyfera i jego zwolenników", jak nazywa ich po imieniu znany publicysta pochodzenia żydowskiego, Pat Robertson ("The New World Order", s.37), wysiłki swe kierują głównie przeciwko Kościołowi Katolickiemu, który najpełniej reprezentuje dzieło Chrystusa na ziemi.
Wspomniany wyżej Texe Marrs – na podstawie zdobytych faktów – ukazuje istnienie olbrzymiej światowej siatki na wszystkich szczeblach władzy i w tysiącach organizacji, siatki kierowanej i kontrolowanej przez "dziesięciu bezimiennych osobników, którzy rządzą światem". Wśród tych dziesięciu rodzina Rotszyldów posiada trzy stałe miejsca, a rodzina Rokefelerów – dwa stałe miejsca (s.19).
Oczywiście, wszyscy oni należą do najwyższych władz supertajnej organizacji Iluminatów. Spotykają się tylko prywatnie przy drzwiach zamkniętych i ustalają plan działania, przekazując go do realizacji swoim agentom i organizacjom rozsianym po całym świecie. Bezimienna grupka dziesięciu ma bezpośredni kontakt z około trzystu ważnymi osobistościami, tych trzystu ma pod sobą około piać tysięcy wykonawców, a te pięć tysięcy kieruje już dziesiątkami tysięcy wykonawców, z których wielu nie zdaje sobie sprawy, jakie plany realizują i ku czemu zmierza ich praca.
"Konspiracja Iluminatów – pisze Marrs – stanowi gigantyczne imperium światowe, które koordynuje działanie tysięcy znanych polityków, bankierów, kierowników korporacji, przywódców ruchów społecznych oraz przywódców religijnych. Niezmiernie bogaci członkowie grupy dziesięciu swoje pochodzenie i przeznaczenie wywodzą z linii rzekomo bosko-królewskiej. Wyrażają przekonanie, że ich prawem i obowiązkiem jest być boskimi władcami ludzkości... Hojnie wynagradzają posłusznych sobie, a niszczą bezwzględnie tych, którzy im się sprzeciwiają" (s.16). Autor wykazuje m.in., że John Kennedy zginął dlatego, że nie chciał im się kłaniać nisko i być im bezwzględnie uległym (s.17).
Ale nie tylko prezydenci, wiceprezydenci i osoby na najwyższych stanowiskach państwowych mają ścisłe powiązania z "kółkiem" dziesięciu Iluminatów. "Dzięki uprzejmości kółka Iluminatów – pisze Marrs – błogosławieństwo w postaci pieniędzy i innych dóbr materialnych spływa także na wiele osobistości ze znanych rzekomo konserwatywnych ewangelików, proroków New Age, przywódców okultyzmu, członków Światowej Rady Kościołów oraz Krajowej Rady Kościołów" (s.27). Ale to "błogosławieństwo" nie spływa na nich za darmo.
"Szczęście" dawane przez czcicieli Lucyfera jest bardzo wymagające. Przyjmując oferowane ci przez nich pieniądze, musisz wyrzec się swojej wolności, godności i wiary. Musisz albo zginiesz.
Najnowsze dzieje pokazują, że nie brakuje chętnych, którzy za pieniądze i za "ochłapy" władzy sprzedają swoją ludzką godność, przyjmując uniżoną postawę pachołków w służbie nieprzyjaciół Chrystusa. Jim Shaw, który przeszedł wszystkie stopnie w hierarchii masońskiej, pisze o takich: "Nie zdają sobie oni sprawy, że wprzęgnięci są jako pachołkowie Żydów i stali się narzędziem wykonania ich woli do opanowania świata. Jakie to smutne, gdyż robią to dla lepszego stanowiska, dla pieniędzy, jako przeciwnicy Chrystusa" ("Śmiertelna pułapka", s.137).
Dziś wiadomo powszechnie, że ONZ od samego jego założenia (1945 r.) pomyślane było przez jego założycieli (globalistów) jako oficjalna organizacja, służąca do stopniowego przekształcenia państw i narodów w jeden światowy system. Ponieważ w 1945 roku poczucie odrębności narodowych oraz poczucie istniejących niezmiennych praw człowieka, praw niezależnych od jakiejkolwiek władzy ludzkiej, było bardzo silne, dlatego oszuści zakładający ONZ oficjalnie postawili tej organizacji bardzo wzniosłe szlachetne cele – obrona praw człowieka, pokój na świecie i sprawiedliwość społeczna. Nieświadome prawdziwych intencji masy widziały w ONZ rozwiązanie wielkich problemów światowych. Jaką rolę pełni ONZ naprawdę, pisaliśmy przy różnych okazjach. Tak zwane "milenijne" spotkanie ONZ w 2000 roku było generalnym przeglądem, jak daleko narody są przygotowane do przyjęcia rządu światowego.
Dużo ludzi pamięta z telewizji, że w dniach 6-8 września 2000 r. odbyło się w Nowym Jurku milenijne spotkanie (szczyt) ONZ. Było to najbardziej liczne zgromadzenie głów państw, jako przedstawicieli centralnej organizacji światowej, funkcjonującej pod nazwą Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jedno z nielicznych wiarygodnych pism pn. "Wanderer" z 28 września 2000 r. podło, że "przedmiotem spotkania było omówienie roli ONZ, jaką powinno pełnić oraz reform, jakie muszą być podjęte, aby ONZ wypełniło swoją misję pokojową i misję obrony praw człowieka".
Takie określenie celu tego niezwykłego zgromadzenia podane było także w wielkich środkach masowego przekazu. W rzeczywistości inne były cele organizatorów spotkania i kierujących działalnością ONZ.
Masy oglądające tylko telewizję nie wiedziały, że wtedy w Nowym Jorku głowy państw z całego świata – oprócz oficjalnego spotkania w gmachu ONZ – kilka bloków dalej miały też spotkanie z M. Gorbaczewem, który stoi na czele globalizmu. Na spotkanie z Gorbaczewem dopuszczono dziennikarzy, którzy wypełnili po brzegi obszerną salę w budynku Hilton. Dziwne było tylko to, że o spotkaniu z Gorbaczewem wielkie media nie podały ani słowa. Widocznie kierujący globalizmem uznali, że masy ludzkie nie dojrzały jeszcze do tego, aby ze zrozumieniem przyjąć "szczęście", jakie im przygotowują "reformatorzy" świata.
Milenijne spotkanie ONZ było wydarzeniem, które spowodowało lawinę najróżniejszych komentarzy w świecie. Znający bliżej autorytety współczesne wiedzą, że komentarz przedstawiciela Watykanu w takich sprawach należy ciągle do najbardziej wiarygodnych wypowiedzi. Poniżej podajemy komentarz osobistości pierwszej po Papieżu Janie Pawle II.
Wśród wielu głosów i komentarzy na temat spotkania głów państw w Nowym Jorku – dla chrześcijan i dla wszystkich ludzi myślących – na szczególną uwagę zasługuje krótki komentarz prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Józefa Ratzingera, zamieszczony we włoskim piśmie "Avenire" z 15 września 2000 r. Kardynał stwierdza, że milenijne spotkanie głów państw całego świata w Nowym Jorku, jak też wiele organizowanych konferencji międzynarodowych, omawiały i określały "rolę ONZ w wyłaniającym się nowym porządku świata".
Kard. Ratzinger, który jest "prawą ręką" Ojca Świętego, zwraca uwagę na najważniejszy punkt w ideologii nowego systemu światowego, czyli globalizmu. Tą najważniejszą sprawą w globaliźmie jest fakt, że już jawnie i oficjalnie głoszone jest inne rozumienie człowieka, niż to było uznane, sprawdzone i przyjęte od tysięcy lat. Propaganda globalizmu obiecuje ludziom szczęście tu, na ziemi, bez wysiłku, bez ponoszenia ofiar. Równocześnie ci sami głosiciele pełnego "szczęścia" na ziemi nie ukrywają – stwierdza dalej kardynał – że zagwarantowanie tego szczęścia nie może objąć wszystkich ludzi. Chcąc zagwarantować takie szczęście na ziemi, trzeba wyeliminować z życia tych, którzy są nieproduktywni i potrzebują opieki. To załatwi m.in, planowa przymusowa eutanazja.
Drugim istotnym warunkiem szczęścia w globaliźmie jest nowy model kobiety, model nakreślony na międzynarodowej konferencji kobiet w Beijing w Chinach w roku 1995. Według tego nowego modelu – stwierdza kard. Ratzinger – kobieta ma być wyzwolona z rodziny i z macierzyństwa. Dlatego globalizm forsuje zniszczenie różnicy pici oraz niczym nie krępowany seks w każdej jego odmianie, nie mówiąc o zabijaniu nienarodzonych dzieci jako czymś normalnym w uszczęśliwianiu kobiety. "W przypadku przekreślenia macierzyństwa – powiedział kard. Ratzinger – zagrożone jest całkowicie ludzkie życie i nasz osobisty rozwój, oparty na wolności woli".
Dalej kard. Ratzinger zwraca uwagę na zniszczenie przez ideologię globalizmu tego, co stanowi o naszym człowieczeństwie. W globaliźmie nie ma miejsca na altruizm, na bezinteresowne poświęcenie się dla dobra innych.. W języku popularnym altruizm nazywa się miłością bliźniego. "Odebrać człowiekowi perspektywę miłości znaczy zniszczyć człowieczeństwo. Chrześcijanie szczególnie powinni protestować przeciwko tworzeniu takiego nowego świata", powiedział na zakończenie kard. Ratzinger.
Wezwanie do protestu przeciwko globalizmowi przez prefekta Kongregacji Doktryny Wiary jest dużo mówiącym posunięciem najwyższych władz Kościoła Katolickiego. Papież Jan Paweł II zdaje sobie sprawę z tego, że proces tworzenia antyludzkiego porządku świata obejmuje nas jak złośliwa ośmiornica olbrzymich rozmiarów. Dlatego Ojciec Święty stara się wszelkimi siłami wpłynąć, aby temu procesowi nadać ludzkie oblicze. Wnikliwi obserwatorzy przemian współczesnych twierdzą nawet, że linia działalności obecnego Papieża opóźnia bardzo proces globalizacji. Ale oficjalna reakcja globalistów na głosy Ojca Świętego wskazuje na to, że jest to "głos wołającego na puszczy". Zgodnie z wypowiedzią kard. Ratzingera – dla wyznawców Chrystusa nie ma przyszłości w zapowiadanym globaliźmie.
Globaliści wcale nie kryją się z tym, że chrześcijanie (i nie tylko) skazani są na wyniszczenie. Już w 1950 roku w tajnym masońskim piśmie "New Age" napisano: "Nikt nie wejdzie do nowego porządku świata, jeśli nie złoży przysięgi, że będzie czcił Lucyfera (jako boga)". Na to nie może zgodzić się żaden wyznawca prawdziwego Boga, a szczególnie wyznawca Chrystusa, który powiedział: "Kto chciałby ocalić swe życie (kosztem swej wiary we Mnie), ten je straci. A kto straci życie swoje dla Mnie i dla Ewangelii, ten odzyska je".
Nadchodzą zapowiedziane czasy wielkiej próby. Będziemy zmuszani do publicznego opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciwko Niemu. Ci, którzy nie wyrzekną się wiary w Chrystusa, będą uznani za przeszkodę do pokoju i jedności. Tuby rządowe będą grzmieć przeciwko "wrogom" pokoju, podburzając opinię publiczną przeciwko tym, którzy nie uznają globalistycznej moralności (podeptanie Przykazań Bożych) i jednego lucyferycznego kościoła na całym świecie. Wszystko to jest już bardzo blisko i nam nie wolno dać się złapać w sidła. I nie lękajmy się. "Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam". cdn.
Henryk Wesołowski