French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Prze­dziwne sekrety dusz czyść­co­wych

w dniu środa, 01 październik 2003.

Rozmowa z Marią Simmą

- Mario, czy może Pani opowie­dzieć nam swoje pierw­sze spotkanie z duszą czyść­cową?

- Było to pewnej nocy w 1940 r. mię­dzy trzecią a czwartą nad ranem usły­szałam kroki w sypialni. Obudziły mnie. Rozejrzałam się, myśląc, kto mógł wejść do mojego pokoju.

- Czy bała się Pani?

- Nie, wcale nie jestem stra­chliwa. Moja mama mówiła, że byłam wyjąt­ko­wym dziec­kiem, ponie­waż nigdy, nawet gdy by­łam mała się nie bałam.

- Proszę opowiedzieć nam, co działo się tej nocy.

- Zobaczyłam, że był to ktoś obcy. Powoli cho­dził tam i z powro­tem. Surowym tonem powie­dzia­łam mu: „Jak tu wszedłeś? Co zgu­bi­łeś?". Ale on nadal chodził po po­koju, jak gdyby nic nie usły­szał. Wtedy zapytałam go raz jeszcze: „Czego chcesz?", ale ponieważ on cały czas nie odpowia­dał - wysko­czyłam z łóż­ka i chciałam go złapać ręką, ale uchwyciłam tylko powietrze: nie było już nic. Wró­ciłam do łóżka, ale wów­czas na nowo usłyszałam, że chodzi po pokoju. Zastanawia­łam się, dla­czego. Widziałam człowieka, a nie mogłam do­tknąć go ręką! Jesz­cze raz wstałam, by spróbo­wać schwy­cić i zatrzymać go, ale po raz kolejny natrafiłam na pustkę. Byłam więc zupełnie bez­radna. Położyłam się na nowo. On nie pojawił się wię­cej, ale nie mo­głam zasnąć. Następ­nego dnia po Mszy św. po­szłam do mo­jego kierownika du­chowego i wszystko mu opowiedziałam. Pora­dził mi: „Jeżeli to się po­wtórzy, nie pytaj « Kim jesteś? », ale « Czego chcesz ode mnie? »".. Następnej nocy ten sam człowiek wrócił. Zapy­tałam go: „Czego chcesz ode mnie?". Odpowiedział: „Zamów trzy Msze św. w mojej intencji i będę uwolniony". Wtedy zro­zumia­łam, że była to dusza czyśćcowa. Mój ojciec du­chowny potwierdził to. Zalecił mi też, abym nigdy nie odpy­chała dusz z czyśćca, ale wspaniałomyśl­nie ak­ceptowała ich prośby, całym sercem.

- Czy potem te wizyty się powta­rzały?

- Tak. Przez kilka lat odwie­dzały mnie tylko trzy albo cztery dusze. Przede wszystkim w li­stopa­dzie. Później zaczęło ich przychodzić wię­cej.

- O co Panią proszą te du­sze?

- Najczęściej proszą o to, aby zamówić Msze św. w ich intencji i aby w nich ucze­stni­czyć. Pro­szą, aby odmawiać za nie róża­niec, a także od­prawiać drogę krzyżową.

- Mario, czy dusze w czyśćcu - pośród swego cier­pienia - odczuwają pomimo wszy­stko radość i nadzieję?

- Tak, żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię z czyśćca, ponie­waż one poznały już Boga w sposób, który nie­skończenie prze­kracza na­sze poznanie. Dusze nie mogłyby się więc zdecydo­wać na powrót w ziem­skie ciemności..., gdzie ostate­cz­nie nigdy niczego nie jesteśmy pewni.

- Mario, czy może nam Pani od­powiedzieć na pytanie, czy to Pan Bóg wysyła duszę do czyśćca, czy raczej to ona sama decyduje się tam pójść?

- To dusza sama chce pójść do czyśćca, aby być czysta przed pój­ściem do nieba.

- Czy w chwili śmierci wi­dzimy Boga w pełnym świetle czy w sposób niejasny, nie­zro­zumiały?

- Widzimy Go w sposób jeszcze niejasny, ale jest to jednak na tyle wyraźne, że wy­star­czy, aby bardzo tęsknić.

Miłość zakrywa wiele grze­chów

- Jaką rolę pełni Najświętsza Dziewica wobec dusz czyśćco­wych?

- Przychodzi często, aby je pocie­szyć mówiąc im, że uczy­niły dużo dobrych rzeczy. Do­daje im odwagi.

- Czy są jakieś szczególne dni, w których je uwalnia?

- Tak, przede wszystkim w dzień Bożego Naro­dzenia, w Wielki Piątek, w dzień Wnie­bo­wstąpienia Jezusa i swego Wniebowzięcia.

- Dlaczego idzie się do czyśćca? Które z na­szych grzechów najbar­dziej nas tam pro­wadzą?

- To są grzechy przeciwko miło­sierdziu, prze­ciwko miłości bliźniego: zatwardziałość serca, wro­gość, oszczerstwo. Mówi się, że oszczer­stwo i obmowa są jed­nymi z najgor­szych bru­dów i wy­magają najdłuż­szego oczyszczenia...

- Czy może Pani nam po­wiedzieć jacy ludzie mają naj­więcej szans na to, by pójść prosto do nieba?

- Ci, którzy mają dobre serce. Dobre serce dla wszyst­kich. Miłość zakrywa wiele grzechów.

- Jakie są środki, które mo­żemy przed­sięwziąć na ziemi, aby uniknąć czyśćca i iść bez­pośrednio do nieba?

- Musimy wiele pomagać duszom czyść­cowym, ponieważ to one po­magają nam w za­mian. Trzeba mieć także dużo pokory - to jest najwięk­sza broń przeciwko grzechowi i prze­ciwko diabłu. Pokora przepędza zło.

Oto świadectwo ojca Ber­lioux (dziewiętna­sto­wiecznego pisarza, który napisał wspaniałą ksiażkę: Un mois avec les âmes du purgatoire (Miesiąc z duszami czyśćcowymi), świa­dectwo na temat pomocy ofia­rowanej przez dusze czyść­cowe tym, którzy pomagają im przez swoje modlitwy i cierpie­nia. Opowiada on, że pewna osoba szcze­gólnie zaprzyjaź­niona z duszami czyśćcowymi po­święciła swoje życie, aby przynieść im ulgę. Gdy przy­szedł czas jej śmierci - została zaatakowana ze wściekłością przez demony, które widziały, że właśnie im się wymyka. Wy­dawało się, że całe pie­kło połą­czyło się w walce przeciwko niej - zo­stała otoczona przez piekielne kohorty. Umierająca wal­czyła już od jakiegoś czasu z największym wy­sił­kiem, gdy nagle zobaczyła tłum wchodzą­cych do jej mieszkania niezna­jomych, promieniejących pięk­nem osób, które przepędziły demony i zbliża­jąc się do jej łóżka skierowały do niej słowa doda­jące odwagi i pocieszenia, słowa całkowicie nie­biańskie. Wydając więc głębokie wes­tchnienie i w radosnym uniesie­niu zawołała: „Kim jesteście? Kim jesteście wy, którzy czyni­cie mi tyle dobra?". „Je­steśmy - odpowiedzieli ci odwiedzający dobro­czyńcy - mieszkańcami nieba, których twoja po­moc do­prowadziła do pełni szczęścia. Teraz my z kolei, przez wdzięczność, przychodzimy pomóc ci prze­kroczyć próg wieczności, wydobyć cię z tego miej­sca trwogi, aby wprowadzić cię do radości Miasta świę­tego". Na to słowo uśmiech rozjaśnił twarz umierającej, jej oczy się zamknęły i zasnęła w po­koju Pana. Jej dusza - czysta jak gołębica - stając przed Pa­nem panów znalazła tylu opieku­nów i obrońców, ile sama uwolniła dusz i - uznana za godną chwały - weszła do nieba tryumfalnie po­śród oklasków i błogosławieństw tych wszyst­kich, któ­rych wydobyła z czyśćca. Pewnego dnia może­my mieć to samo szczęście!

Dusze uwolnione przez na­szą modlitwę są nie­zmiernie wdzięczne, pomagają nam w naszym ży­ciu, znają nasze po­trzeby; dzięki nim otrzymujemy dużo łask. Naprawdę radzę wam tego doświad­czyć.

- Mario, co uczynił Dobry Łotr, który był obok Jezusa na krzyżu, że Ten obiecał mu, iż będzie jeszcze tego samego dnia w Króle­stwie razem z Nim?

- Łotr pokornie zaakcepto­wał swoje cier­pienie mówiąc, że to jest sprawiedliwe i za­chęcał dru­giego łotra, aby on także to uznał. Posiadł bojaźń Bożą - to znaczy był pokorny, uniżony.

Ofiarujcie Msze!

- Mario, czy może pani po­wiedzieć nam, jakie są najbar­dziej skuteczne środki, którymi możemy pomóc duszom w wy­swobodzeniu się z czyśćca?

- Msza św.

- Dlaczego Msza św.?

- Ponieważ w niej Chrystus ofiarowuje się Bogu z miłości do nas. To ofiara samego Chrystusa, naj­piękniejsza z ofiar. Kapłan jest przedstawicie­lem Boga, ale to sam Bóg po­święca i składa sa­mego siebie w ofierze. Sku­teczność Mszy św. za zmar­łych jest tym wię­k­sza, im większym szacun­kiem oni sami za życia darzyli Mszę św. Jeżeli podczas Mszy św. modlili się z całego serca, jeżeli - w za­leżności od czasu, którym dysponowali - ucze­stni­czyli w niej także w dni powszednie, oni właśnie skorzystają najbardziej z Mszy św. odpra­wianych w ich intencji. W tym także zbierzemy to, co posia­liśmy.

Trzeba zaznaczyć, że dusza w dniu swojego pogrzebu widzi bardzo dobrze, czy naprawdę mo­dli się za nią, czy tylko zwyczajnie pokazuje się swoją obecność na ceremonii. Dusze czyść­cowe mówią, że łzy są bezużyteczne; to jedynie modli­twa może im pomóc.

Proboszcz z Ars w taki sposób tłumaczył swo­im parafianom skuteczność Mszy św.: „Moje dzie­ci, pewnego dobrego kapłana spotkało nieszczęście - stracił przyjaciela, którego ogromnie kochał. Toteż bardzo modlił się za spokój jego duszy. Któregoś dnia Pan Bóg pozwolił mu poznać, że jego przyja­ciel jest w czyśćcu i że strasznie cierpi. Ten święty ksiądz wierzył, że nie może zrobić nic lepszego, jak ofiarować najświętszą ofiarę Mszy św. za swo­jego drogiego zmarłego. W momencie prze­isto­czenia wziął Hostię w swoje ręce i po­wiedział: « Oj­cze święty i wieczny, zrobimy zamia­nę. Ty trzy­masz duszę mojego przyjaciela, który jest w czyśćcu, a ja trzymam Ciało Twojego Syna, który jest w moich rękach. Tak więc Ojcze dobry i miło­sierny, uwolnij mojego przyjaciela, a ja ofia­ruje To­bie Twojego Syna z wszystkimi zasługami Jego śmierci i Jego męki ».. Jego prośba została wysłu­chana. Rzeczywiście, w momencie podniesie­nia zobaczył duszę swojego przyjaciela, całą promie­niejącą chwałą, jak wstępowała do nieba. Bóg za­akceptował zamianę. A więc - moje dzieci - dodał święty Proboszcz z Ars - gdy chcemy wy­zwolić z czyśćca duszę, która jest nam bardzo droga - czyńmy tak samo. Ofiarujmy Bogu, przez świętą ofiarę Mszy św., Jego umiłowanego Syna z wszystkimi zasługami Jego męki i śmierci. Bóg nie będzie mógł nam niczego odmówić".

Innym, bardzo potężnym środkiem pomocy du­szom w czyśćcu, jest ofiara złożona z naszego cier­pienia. Z naszego cierpienia dobrowolnego - postu, pokuty, wyrzeczenia (nawet najmniejszego) i cier­pienia, którego nie wybraliśmy - choroby, ża­łoby, niepowodzenia.

Nie trwońcie cierpień!

- Mario, wielokrotnie była Pani proszona, aby cierpieć za dusze czyśćcowe. Czy może Pani nam powiedzieć, co Pani przeżyła i czego doświadczyła w tych chwilach?

- Pierwszy raz dusza zapytała mnie, czy chcia­łabym cierpieć za nią przez trzy godziny w moim ciele, a potem mogłabym na nowo pracować. Po­wiedziałam sobie, że jeżeli wszy­stko skończy się po trzech godzinach, chętnie przyjmę to cierpienie. Przez te trzy godziny miałam wrażenie, że to trwało raczej trzy dni - tak bardzo było bolesne. Ale potem - spoglądając na zegarek zobaczyłam, że trwało rzeczywiście trzy godziny. Dusza powie­działa mi, że przyjmując z miłością te trzy godziny cierpienia, oszczędziłam jej dwudziestu lat czyśćca.

- Dlaczego trzy godziny Pani cierpienia na ziemi pozwoliły uniknąć dwudziestu lat czyść­ca?

- To dlatego, że cierpienia na ziemi mają inną wartość. Na ziemi, gdy cierpimy, możemy wzra­stać w miłości. Możemy zyskać zasługi. W czyśćcu na­tomiast jest to niemożliwe - cierpienie tam służy tylko naszemu oczysz­czeniu z grzechów. Na ziemi posiadamy wszy­stkie łaski, mamy wolność wy­boru.

Nie żałujcie modlitwy!

Innym bardzo skutecznym sposobem pomocy duszom czyśćcowym jest droga krzyżowa, ponie­waż kontemplując cierpienia pana Jezusa zaczy­namy nienawidzić grzech i pragnąc zbawienia wszystkich ludzi. l ta skłonność serca przynosi wiel­ką ulgę duszom czyśćcowym, a także wzbu­dza w nas żal za grzechy.

Kolejnym bardzo zalecanym środkiem jest ró­żaniec w intencji zmarłych. To dzięki różańcowi każdego roku wiele dusz opuszcza czyściec.

Sama Matka Boża przychodzi do czyśćca, aby je stamtąd wyprowadzić. Dusze nazywają Maryję Matką Miłosierdzia.

Dusze czyśćcowe mówią także Marii Simmie, że odpusty mają nieocenioną wartość dla ich wy­zwolenia. To naprawdę okrucieństwo z naszej stro­ny nie korzystać z tych skarbów, które Kościół nam proponuje dla korzyści dusz. [zo­bacz: Jak uzyskać odpust zupełny lub cząstkowy - „MI­CHAEL" nr 20]

Trzeba wreszcie powiedzieć, że ogromnie sku­tecznym sposobem uwalniania dusz z czyśćca jest modlitwa - każda jej forma. Chciałabym tutaj przytoczyć świadectwo Hermana Cohena, który był żydowskim artystą. Przyjął wiarę katolicką i ogromnie czcił Eucharystię. Działo się to w 1864 r. Wtedy porzucił ten świat, wstąpił do bardzo su­ro­wego zakonu. Żarliwie adorował Najświętszy Sa­krament, błagając Pana, aby nawrócił jego mat­kę, którą bardzo kochał. Ale jego matka umarła nie nawróciwszy się. Herman odchodził od zmysłów z bólu, padł na twarz przed Naj­świętszym Sakra­mentem i skarżył się Bogu mo­dląc się: „Panie, wszystko Tobie zawdzięczam, to prawda, ale cze­go Tobie odmówiłem? Moja mło­dość, nadzieje te­go świata, dobrobyt, radości ży­cia rodzinnego, wy­poczynek, nawet ten zasłu­żony? Odkąd wezwałeś mnie, wszystko Tobie poświęciłem. Życie? Je także oddałbym, a Ty Panie, Ty wieczna dobroci, który obiecałeś od­dać stokrotnie, Ty odmówiłeś mi du­szy mojej matki... Mój Boże, uginam się z udrę­ki, wydam ostatnie tchnienie..." Szloch dławił je­go biedne serce. Na­gle usłyszał tajemniczy głos: „Czło­wieku małej wiary, twoja matka jest zba­wiona. Wiedz, że mo­dlitwa ma wobec Mnie wielką moc. Zebrałem wszystkie te, które skiero­wałeś do mnie w intencji twojej matki i Opatrz­ność wzięła to pod uwagę w jej ostatniej godzi­nie. W mo­men­cie, gdy konała, objawiłem się jej. Ona zoba­czyła Mnie i wykrzyk­nęła: « Mój Pan i mój Bóg ». Nie upadaj na duchu, twoja matka uniknęła zguby i twoje żarliwe mo­dlitwy niedługo uwolnią jej du­szę z więzienia czyśćca". Wiemy, że wie­lebny oj­ciec Herman Co­hen niedługo po­tem do­wiedział się, przez kolejne objawienie, że jego matka poszła do nieba. [zo­bacz: Wzrusza­jąca historia nawró­cenia żyda o. Hermana Co­hena w numrze 9. „Mi­chaela"]

Przypominam również modlitwy św. Brygidy, które są bardzo zalecane, aby pomóc duszom czyść­cowym.

Jeszcze jedna ważna rzecz. Dusze w czyśćcu nie mogą już nic zrobić dla siebie, są zupełnie bez­silne i - jeżeli żyjący nie modlą się za nie - są cał­kowicie opuszczone. Dlatego jest to tak ważne, aby wykorzystywać ogromną moc, jaką posiada każdy z nas w swoich rękach, aby wy­zwalać i nieść ulgę tym cierpiącym duszom. Na przykład – nigdy nie przyszłoby nam do głowy nie pomóc dziecku, które spadło z drzewa i potwornie się po­łamało - oczywiście, zrobilibyśmy wszystko dla niego. Po­dobnie powinniśmy przejęć się tymi du­szami, które oczekują wszystkiego od nas, gdyż są całkowicie zależne od najmniejszej z naszych ofiar, od naj­mniejszej z naszych modlitw, bo one mogą złago­dzić ich karę. Być może jest to naj­pięk­niejszy sposób praktykowania miłosierdzia. Myślę na przy­kład o postawie Dobrego Samaryta­nina z Ewange­lii wobec prawie martwego czło­wieka na skraju drogi, z pewnością skąpanego we krwi. Ten czło­wiek był zupełnie zależny od do­brego serca prze­chodnia.

- Mario, dlaczego nie można zdobywać zasług w czyśćcu, skoro można je zyskiwać jeszcze na ziemi?

- Ponieważ w chwili śmierci zasługi kończą się. Tak długo, jak jesteśmy na ziemi, może­my napra­wić zło, które uczyniliśmy. Dusze w czyśćcu za­zdroszczą nam tej możliwości. Nawet aniołowie zazdroszczą nam, ponieważ tak długo, jak jeste­śmy na ziemi, możemy wzrastać.

- Ale często pojawienie się cierpienia w na­szym życiu sprawia, że buntujemy się, że nie potrafimy zaakceptować go i dobrze go prze­żyć. Jak więc przeżywać cierpienie, aby ono mogło przynieść owoce?

- Cierpienia są największym dowodem mi­łości Boga i jeżeli rzeczywiście się je ofiaruje, mogą uratować wiele dusz.

- Co zrobić, aby przyjąć cierpienie jak prezent, a nie jako karę, co często ma miejsce?

- Trzeba wszystko dać Matce Bożej, po­nieważ Ona wie najlepiej, kto najbardziej po­trzebuje takiej czy innej ofiary, aby być zba­wionym.

Nie postrzegajmy stale cierpienia jako kary. Cierpienie może być przyjęte jako zadośćuczynie­nie nie tylko za nasze własne grzechy, ale przede wszystkim za innych. Chrystus był samą niewinno­ścią i to On właśnie cierpiał najbardziej, aby zma­zać winę naszych grzechów. Dopiero w niebie po­znamy w pełni to wszystko, co otrzymaliśmy przez cierpienie zniesione z cierpliwością w jedności z cierpieniami Chrystusa.

- Mario czy dusze w czyśćcu buntują się prze­ciw swojemu cierpieniu?

- Nie, one chcą się oczyścić. Rozumieją, że to jest konieczne.

W chwili śmierci...

- Jaka jest rola skruchy, żalu za grzechy w chwili śmierci?

- Skrucha jest bardzo ważna, grzechy są od­puszczone w każdym przypadku, ale pozo­stają ich konsekwencje. Jeżeli chce się otrzy­mać odpust zupełny w momencie śmierci - to znaczy iść bez­pośrednio do nieba - trzeba, aby dusza była wolna od wszelkiego przywią­zania.

- Mario, chciałabym teraz Panią zapytać, czy w chwili śmierci jest czas, w którym dusza ma jesz­cze możliwość nawrócenia się do Boga, nawet po grzesznym życiu, przed jej wejściem do wieczno­ści? Czas pomiędzy śmiercią klini­czną a śmiercią rzeczywistą?

- Tak, Pan Bóg daje każdemu kilka minut, aby żałować za grzechy i aby się zdecydować: „Zga­dzam się albo nie zgadzam się iść na spotkanie z Bogiem". W tej chwili widzi się film ze swojego ży­cia. Znałam mężczyznę, który wierzył w przykaza­nia Kościoła, ale nie w ży­cie wieczne. Pewnego dnia ciężko zachorował i pogrążył się w śpiączce. Zobaczył się wtedy w pokoju, w którym była ta­blica, na której zostały spisane wszystkie jego czyny, dobre i złe. Potem ta tablica zniknęła, po­dobnie jak i ściany pokoju, i było to nieskończenie pięk­ne. Następnie obudził się ze śpiączki i zde­cy­dował się zmienić życie.

To doświadczenie światła i ten powrót na zie­mię są bardzo podobne do innych świadectw „ży­cia po życiu". Osoby, które raz ujrzały to światło nie mogą już żyć jak przedtem.

- Czy w momencie śmierci Bóg objawia się wszystkim duszom z taką samą intensywnością?

- Każdemu jest dane poznanie jego życia. Ale to nie jest takie samo dla wszystkich. Moc obja­wienia Bożego zależy od życia każdego człowieka.

- Mario, czy diabeł ma pozwolenie, aby nas atakować w chwili śmierci?

- Tak, ale człowiek ma także łaskę, aby oprzeć mu się i go odepchnąć, bo jeżeli czło­wiek nie chce, demon nic nie może uczynić.

- Gdy ktoś wie, że niedługo umrze - Pani zda­niem - jak najlepiej może się do tego przygoto­wać?

- Zdać się całkowicie na Boga, ofiarować całe swoje cierpienie, być szczęśliwym w Bogu.

- Jaką mieć postawę wobec kogoś, kto ma umrzeć? Co najlepszego można zrobić dla niego?

- W każdym przypadku - dużo się modlić i przy­gotować go do śmierci. Trzeba mówić mu prawdę.

- Jakie rady dałaby Pani temu, kto chciałby stać się świętym już tu, na ziemi?

- Być bardzo pokornym. Nie należy zaj­mować się samym sobą. To pycha jest naj­potężniejszą pułapką Złego.

- Czy można prosić Boga, aby odpokutować swój czyściec na ziemi, żeby nie odbywać go po śmierci?

- Tak. Znałam pewnego księdza i pewna dziew­czynę, którzy - oboje chorzy - przebywali w szpi­talu. Dziewczyna ta powiedziała księ­dzu, że prosiła Boga, aby mogła cierpieć na ziemi tyle, ile to jest konieczne, by pójść prosto do nieba. Ksiądz od­powiedział jej, że on sam nie odważył się o to pro­sić. Tę ich rozmowę słyszała pewna zakon­nica, która była blisko nich. Dziewczyna umarła pierw­sza. Ksiądz zmarł później i ukazał się zakon­nicy, mówiąc: „Gdybym miał takie samo za­ufanie jak ona, ja także poszedłbym bezpośrednio do nieba".

Kto jest w czyśćcu?

- Czy w czyśćcu są różne poziomy?

- Tak, są różne stopnie cierpienia. Każda du­sza cierpi w inny sposób.

- Czy dusze czyśćcowe wiedzą, co wydarzy się na świecie?

- One nie wiedzą wszystkiego, ale wiedzą bar­dzo dużo.

- Czy dusze te mówią Pani czasami, co się wy­darzy?

- One mówią po prostu, że coś się będzie działo, ale nie mówią co. Przekazuję tylko to, co jest konieczne dla nawrócenia ludzi.

- Czy cierpienia w czyśćcu są bardziej uciąż­liwe od największych cierpień na ziemi?

- Tak, ale w sposób symboliczny. One bar­dziej bolą w duszy.

- Czy Jezus przychodzi do czyśćca?

- Nigdy żadna dusza mi tego nie powiedziała. To Matka Boża tam przychodzi. Pewnego razu za­pytałam duszę czyśćcową, czy to ona sa­ma mu­siała odszukać duszę, o los której py­tałam. Odpo­wiedziała mi: „Nie, to Matka Miło­sierdzia mówi nam, kto tam jest". Święci rów­nież nie przychodzą do czyśćca za to są tam aniołowie i Archanioł Mi­chał. Każda dusza ma także swo­jego anioła stróża przy swoim boku.

- Co robią aniołowie w czyśćcu?

- Przynoszą ulgę i pocieszają. Dusze mogą na­wet ich widzieć.

- Ależ, jeszcze trochę i - przez Pani opo­wiada­nie o aniołach i tym wszystkim będę pra­wie miała ochotę iść do czyśćca! Współ­cześnie wielu ludzi wierzy w reinkarnację. Co mówią Pani dusze czyśćcowe na ten temat?

- Dusze mówią, że Bóg daje nam jedno życie.

- Niektórzy twierdzą, że jedno życie nie wystar­czy, żeby poznać Boga i aby mieć czas na praw­dziwe nawrócenie, i że to nie jest sprawiedliwe. Co Pani im odpowie?

- Wszyscy ludzie mają głos wewnętrzny, nawet jeżeli nie praktykują, rozpoznają w sposób utajony Boga. Ktoś, kto nie wierzy - to nie istnieje. Każdy człowiek ma sumienie, aby rozpoznać dobro i zło, sumienie dane przez Boga i wewnętrzne pozna­nie, różnie rozwinięte oczywiście, ale każdy umie roz­różnić dobro i zło. Dzięki sumieniu każdy może zo­stać zba­wiony.

- Co dzieje się z osobami. które popełniły sa­mobójstwo? Czy odwiedziły już Panią takie osoby?

- Do dzisiaj nigdy nie spotkałam się z przy­pad­kiem samobójcy, który byłby potępiony. Co oczy­wiście nie oznacza, że nie ma takich przypadków, ale bardzo często dusze mówią mi, że najbardziej winni są ci z ich otoczenia, którzy byli lekceważący albo rozpowszechniali oszczerstwa.

- Czy osoby te żałują, że popełniły samo­bój­stwo?

- Tak, ale samobójstwo jest często związa­ne z chorobliwymi skłonnościami psychiczny­mi. Dusze te żałują, ponieważ - widząc wszy­stko w świetle Bożym - poznają od razu wszy­stkie łaski zarezer­wowane dla nich na ten czas, który pozostał im do przeżycia. Widzą one takie wszystkie dusze, któ­rym mogłyby pomóc ofiarując tę resztę życia Bogu. Najbar­dziej boli je to, że widzą dobro, które mo­głyby uczynić, ale którego nie uczyniły skraca­jąc sobie życie. Ale, jeżeli przyczyną samobójstwa jest ta chorobliwa skłonność, Bóg bierze to pod uwagę.

- Czy odwiedziły już Panią osoby, które się sa­mozniszczyły, np. przez przedawkowanie narko­tyku?

- Tak, one nie są potępione. To zależy od przy­czyn narkomanii, ale dusze te muszą cier­pieć w czyśćcu.

- Jeżeli powiem Pani np.: "Zbyt cierpię fizycznie i w moim sercu, to zbyt trudne dla mnie, chciała­bym umrzeć". Co mogę zrobić?

- Tak, to bardzo częste. Powiedziałabym: „Mój Boże, mogę ofiarować to cierpienie, aby ocalić du­sze. Pan da mi wiarę i odwagę". Ale już nikt dzisiaj tak nie mówi! Można powiedzieć także, że w ten sposób dusza zasługuje sobie na niebiańską roz­kosz, na ogromne szczęście w niebie. Tam każdy jest szczęśliwy w różny, sobie tylko właściwy spo­sób, ale jest to pełnia szczęścia. W niebie wszyst­kie pragnienia są zaspokojone. Każdy wie, że nie zasłużył na więcej.

- Czy odwiedziły Panią osoby innych religii na przykład żydzi?

- Tak, oni są szczęśliwi. Ten, kto prawdzi­wie żyje swoją wiarą jest szczęśliwy. Jednak poprzez wiarę katolicką można najwięcej zy­skać dla nieba.

- Czy istnieją religie, które są szkodliwe dla dusz?

- Nie, ale na ziemi jest tyle religii... Najbliżej są prawosławni i protestanci. Wśród prote­stantów wielu odmawia różaniec. Sekty nato­miast są bar­dzo złe, bardzo szkodliwe. Trzeba zrobić wszystko, aby się z nich wyzwolić.

- Czy są księża w czyśćcu?

- Tak, jest ich wielu... To ci, którzy nie wzmac­niali poszanowania dla Eucharystii - z tego po­wodu ucierpiała wiara innych. Często są w czyśćcu, po­nieważ lekceważyli modlitwę, co po­mniejszyło ich wiarę. Ale jest też wielu kapłanów, którzy poszli pro­sto do nieba!

- Co powiedziałaby Pani księ­dzu, który chciałby być naprawdę kapłanem według Ser­ca Bożego?

- Poradziłabym mu dużo modlić się do Du­cha Świętego i odmawiać różaniec każdego dnia.

- Czy są dzieci w czyśćcu?

- Tak, ale ich czyściec nie jest bardzo długi ani bardzo uciążliwy, ponieważ brakuje im pełnego ro­ze­znania.

- Najmłodsze dziecko, które Pani widziała było w ja­kim wieku?

- Była to czteroletnia dziew­czynka. Na święta Bo­żego Naro­dze­nia otrzymała od rodzi­ców lalkę, jej siostra bliźniaczka - również. Dziew­czynka ta zepsuła swoją lalkę i pota­jemnie - wiedząc, że nikt jej nie wi­dział - podłożyła swoją ze­psutą za­bawkę sio­strze. W ten sposób za­mieniła lalki. W swoim sercu była świadoma, że sprawi tym przykrość sio­strze, a także wiedziała bardzo dobrze, że było to kłamstwo i niespra­wiedliwość. Z tego po­wodu biedna dziewczynka była w czyśćcu.

- Jak rodzice mogą pomóc w for­mowaniu su­mień swoich dzieci?

- Przede wszystkim - przez do­bry przykład. To jest naj­ważniejsze. Na­stępnie - przez mod­litwę, ro­dzice muszą bło­gosławić dzieci i do­brze je ukształtować w sprawach Bo­żych.

- Czy odwiedziły Panią osoby, które na ziemi prakty­kowały zbo­cze­nia seksualne?

- Tak, te osoby nie są po­tę­pione, ale muszą bardzo cierpieć, aby się oczyścić. Homoseksu­alizm pochodzi naprawdę od Złego.

- Jakie rady dałaby Pani oso­bom zranio­nym przez ho­moseksu­alizm?

- Dużo modlić się, aby mieć siłę odwrócić się od tego. Trzeba szcze­gólnie modlić się do św. Ar­cha­nioła Michała, ponieważ to On przede wszyst­kim zwalcza Złego.

Piekło

- Które postawy serca mogą nas dopro­wadzić do ostatecznej zguby naszej duszy - to znaczy do piekła?

- Dzieje się to wtedy, gdy NIE CHCE SIĘ iść w stronę Boga.

...jedynie ci idą do piekła, którzy SAMI DECY­DUJĄ SIĘ tam pójść. To nie Bóg wysyła do piekła, przeciwnie - Bóg błaga duszę, aby przyjęła Jego miłosierdzie. Grzech przeciwko Du­chowi Świę­temu, o którym mówi Jezus, i który nie jest od­puszczony, to radykalna odmowa miłosier­dziu - i to z pełną świadomością, w pełnym świet­le.

- Pewnego dnia byłam w pociągu i w moim przedziale znajdował się mężczyzna, który nie przestawał źle mówić przeciwko Kościołowi, prze­ciwko księżom, przeciwko Bogu samemu. Powie­działam mu: „Nie ma pan prawa mówić tak. To nie jest dobre". Następnie, przybywszy na miejsce, wysiadałam z pociągu i - scho­dząc z dwóch scho­dów wagonu - powiedziałam po prostu Bogu: „Pa­nie, niech ta dusza się nie zgubi". Kilka lat później dusza tego mężczyzny odwiedziła mnie i opowie­działa, że zna­lazła się bardzo blisko piekła i zo­stała ura­towana od niego jedynie przez moją mo­dlitwę w tamtym momencie.

Pokusy

- Jezus powiedział, że trudno jest boga­temu wejść do królestwa niebieskiego. Czy spotkała się Pani z podobnymi przypadkami?

- Jeżeli czynią oni dzieła miłosierdzia, jeżeli praktykują miłość - mogą wejść do nieba jak ubo­dzy.

- Czy obecnie odwiedzają Panią jeszcze dusze czyśćcowe?

- Tak, dwa albo trzy razy w tygodniu.

- Co myśli Pani o praktykach spirytysty­cznych - o wywoływaniu duchów zmarłych, o wirujących stolikach itd.?

- Doświadczenia te nie są dobre. To zawsze Zły, to diabeł porusza stoliki.

- Jaka jest różnica pomiędzy tym, co przeżywa Pani z duszami zmarłych a praktykami spiryty­stycznymi?

- Nie można przywoływać dusz - ja nie staram się, aby one przyszły. W spirytyzmie - wywołuje się dusze, przyzywa się je.

- Czy Pani osobiście była już oszukana przez fałszywe objawienia, przez diabła, który udaje du­szę z czyśćca, aby z Panią rozma­wiać?

- Tak, jeden raz pewna dusza przyszła do mnie i powiedziała: „Nie przyjmuj duszy, która przyjdzie po mnie, ponieważ będzie cię ona prosić o zbyt wiele cierpienia". Byłam zanie­pokojona, pamięta­łam bowiem, co zalecił mi mój proboszcz: powin­nam przyjmować każdą duszę ze szczodrym ser­cem. By­łam zatem naprawdę do­świadczana w po­słuszeń­stwie. Zastanawiałam się więc, czy nie chodzi raczej o demona niż o duszę z czyśćca. Wtedy po­wie­działam tej zjawie: „Jeżeli jesteś dia­błem, odejdź". W tym momencie zakrzyczał z całej siły i zniknął. Rze­czywiście - dusza, która przyszła po nim naprawdę potrzebowała mojej po­mocy.

- Gdy pojawia się dia­beł, czy woda świę­cona zawsze go przepędza?

- Tak.

- Pani Mario, teraz jest Pani bardzo znana, na po­czątku była Pani ukryta. Jak z dnia na dzień lu­dzie uznali, że Pani nadzwy­czajne doświadczenia są autentyczne?

- Wówczas, gdy dusze prosiły, aby pozy­tywnie na­stawić ich rodziny, które miały zwró­cić dobra nie­sprawiedliwie przywłasz­czone. Wiedziano wtedy, że to, co mówiłam to była prawda.

- Czy Kościół oficjalnie uznał ten szczególny cha­ryzmat, którym Pani wspiera dusze czyść­cowe i tych, którzy są poruszeni przez Pani apostol­stwo?

- Biskup powiedział mi, że tak długo, jak nie ma błędu teologicznego, powinnam kon­tynuować. On się zgadza. Proboszcz mojej parafii, który jest jed­nocześnie moim prze­wodnikiem duchowym, po­twierdza to również.

Propozycja

Teraz robię każdemu z was propo­zy­cję: mo­żemy podjąć decyzję, że nikt z nas nie pójdzie do czyśćca. Jest to zu­pełnie możliwe - mamy wszystko w za­sięgu ręki, aby tego dokonać.

Opatrzność daje wystarczająco dużo prze­ciw­ności w naszym życiu (walki, cierpienia, choroby...) tak, żeby wszystkie te oczyszczenia - je­żeli za­ak­ceptujemy je - mogły być wystar­cza­jące, aby nas za­prowadzić prosto do nieba. Dlaczego nie dzieje się tak? Ponieważ buntu­jemy się, nie akcep­tujemy z miłością, z wdzięczno­ścią tych prezentów w na­szym życiu i grzeszymy przez sprzeciw, przez nie­podpo­rządkowanie się.

Każdy akt miłości, który ofia­ru­jemy Panu, każde drobne wy­rze­cze­nie, każde małe umar­twie­nie, każdy choćby nie­wielki post, każda nawet najmniejsza walka przeciwko na­szym złym skłon­no­ściom, prze­ciwko na­szym wadom albo jakiekol­wiek prze­bacze­nie nieprzyjacio­łom - w sumie wszyst­kie te małe rze­czy, które mo­żemy ofia­ro­wać, będą póź­niej naszym orna­mentem, klejno­tem, pra­w­dzi­wym skarbem w wieczności.

Ile bogactw marnotrawimy z po­wodu na­szej niewiedzy, na­szej obo­jętności albo po prostu z powodu leni­stwa! I po­myśleć, że ma­my w rę­kach moc zba­wia­nia naszych braci, stając się sami współ­odkupicielami razem z Je­zu­sem naszym Zbawi­cielem i Od­kupicielem.

Z Marią Simmą rozmawiała:

Siostra Emmanuel Maillard

Ze Wspólnoty Błogosławieństw

___________________

Powyższy artykuł jest skrótem, za ze­zwole­niem autor­skim, książki pt. „Prze­dziwne se­krety dusz czyśćco­wych" wy­danej przez Wy­dawnictwo Księży Maria­nów, ul. Św. Bonifa­cego 9, 02-914 W-wa, tel. (022) 642-5082

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com