Było to w Wigilię Bożego Narodzenia. Dzień ten dla dzieci jest dniem szczególnej radości. W wieczór wigilijny wszystkie domy napełniają się uroczystym odgłosem, okna błyszczą jarzącem się światłem, a choinka wspaniale przybrana oczekuje na rozradowaną dziatwę.
A jednak mimo tej ogólnej radości, tam, w ciemnym kącie pod schodami… tuląc się do ściany drży z głodu i zimna biedna sierotka. Śnieg pada gęstymi płatami, a biedne dziecię nic jeszcze w ustach nie miało. Któż zaopiekuje się sierotą?… Matka przed kilku dniami umarła.
Wtem do płączącej sierotki zbliża się jakaś dziecina i mówi głosem, którego dźwięk jak struny anielskiej harfy odbija się w sercu sierotki. „Biedne dziecię, przestań płakać, pociesz się, będziemy dziś razem obchodzić Boże Narodzenie". Mimo jednak słodkiego głosu dzieciny sierotka nie przestawała płakać, jak gdyby nie dowierzała tym słowom.
Lecz ten, który mówił do niej, był właśnie Dzieciątkiem Jezus. Dzieciątko Boże dotknęło swym paluszkiem łachmanów sierotki, zamieniając je na ciepłe ubranie, śnieg przestał padać, powietrze złagodniało i oczom zdumionej sierotki ukazało się drzewko wigilijne pięknie przyozdobione.
Dziecię nasyciło głód swój, uśmiechając się do swego towarzystwa, lecz płakać jeszcze nie przestało, gdyż myślało o matce. Mały Jezus, który czytał myśli sierotki, powtórzył jeszcze: „Pociesz się, wkrótce ją ujrzysz!". Sierotka wyciągnęła rączki radośnie, gdyż w tejże chwili ujrzała swą matkę, a mały Jezus wziął je obie do nieba.
Nazajutrz obok ciała sierotki, na miejscu, gdzie stało Dzieciątko Jezus, zakwitł piękny krzew różany: była to „Róża Bożego Narodzenia".
Głos Świętego Franciszka, rok 1915