Wilno 1939-1946 – lata okupacji bolszewicko-niemieckiej. Wojna. Ciągle zmieniające się fronty wojskowe, prześladowania, śmierć czaiła się wszędzie, bombardowania, wywózki, rozstrzeliwania, godziny policyjne. Ciągły lęk o najbliższych. Czy wiezorem będziemy jeszcze razem ? Czy rodzice, którzy wyjechali na wieś, aby zdobyć pożywienie, wrócą ? – często pociągi były wysadzane przez partyzantów. Widziałam niejeden raz zabitych – rozszarpane ciała ludzkie. Wszystkie te dramaty i tragedie tych czasów były składane w ofierze już u progu schodów prowadzących do kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej.
Lud wileński oddawał się pod opiekę Maryi. Ciągle wpatrywał się w Jej cudowną postać wraz z modlitwą w nieustających nieszporach, nabożeństwach majowych, różańcowych i słynnych jesiennych nabożeństwach „Opieki”. Wierzyliśmy wszyscy, że Maryja cierpi razem z nami i nas rozumie. Kto tylko mógł, spieszył od wczesnych godzin rannych do późnych godzin wieczornych, aby uczestniczyć w nieustającej procesji modlitewnej do Matki Bożej Miłosiernej. Ona gościła w swojej kaplicy w roku 1935 w Wielkim Tygodniu Syna Swego Jezusa Miłosiernego przedstawionego w obrazie „Jezu ufam Tobie”, przekazanym nam przez orędowniczkę miłosierdzia siostrę Faustynę. To wielkie wydarzenie opisuje siostra Faustyna w swoim Dzienniczku.
Miasto Wilno pod opieką Matki Bożej Miłosierdzia. W Bramie znajduje się kaplica, a pod nią ulica Ostrobramska. Na ulicy przed kaplicą zatrzymywali się nie tylko mieszkańcy miasta, ale i przejezdni z okolic. Widziałam nieraz modlących się żołnierzy niemieckich. Na ulicy Ostrobramskiej znalazłam zgubiony przez żołnierza niemieckiego święty obrazek z napisem „żołnierz niemiecki złożył ofiarę na 123 Msze święte”. Ten obrazek przechowuję do dziś.
Modlitwa każdego Wilnianina zaczynała się na klęcząco u progu stopni prowadzących do kaplicy. Każdy stopień schodów stanowił „Zdrowaśkę” i tak stopnie zamieniały się w Różaniec, a każdy stopień zalany łzami. Matka Boża Ostrobramska wsłuchiwała się w tę Kalwarię. Nieraz po kilka razy ta sama osoba wspinała się do Matki Bożej prosząc o ratunek, opiekę i zmniejszenie utrapień. Nie pamiętam, ile razy odbyłam tę drogę, zawsze odchodziłam z ufnością, że zostałam wysłuchana i nadzieją, że przetrwamy te czarne dni wojny.
Alina Makowiecka