Dużo się słyszy w ostatnich kilku latach o środowisku i ekologii, to znaczy o potrzebie zapobiegania zniszczeniu natury przez zanieczyszczenie i wskutek złego używania surowców naturalnych. To prawda, że rozwijając się, nie można bez końca sprzeciwiać się prawom natury. Niektórzy więc obrońcy środowiska naturalnego domagają się wprowadzenia drastycznych działań w celu ochrony środowiska, a ponieważ rządy nie mają odwagi, żeby to zrobić, potrzebne są ponadrządowe władze do wprowadzenia odpowiednich decyzji. Jest to całkowicie zgodne z wytycznymi finansjery międzynarodowej i jej życzeniami co do wprowadzenia rządu światowego.
Ludzie ci nie wahają się nawet wyolbrzymiać powagi sytuacji środowiska naturalnego w celu wprowadzenia większej kontroli nad ludnością. Przychodzi tu na myśl chociażby dziura ozonowa lub twierdzenie, że surowce ziemi nie są w stanie zabezpieczyć całej ludności świata, co zmuszałoby do użycia drastycznych środków w celu redukcji ludności takich, jak szeroko rozpowszechniona aborcja lub sztuczna kontrola urodzin, co jest popierane mocno przez Organizację Narodów Zjednoczonych, a przeciwko czemu ostro występuje kościół katolicki poprzez papieża Jana Pawła II.
Jest dosyć jedzenia i bogactw naturalnych na świecie, żeby zapewnić byt każdemu człowiekowi; jeżeli te dobra nie dochodzą do tych, którzy ich potrzebują, to tylko dlatego, że dystrybucja w systemie monetarnym nie spełnia właściwie swojej roli.
Jeżeli przyjrzeć się bliżej problemowi, widzi się, że to zasady obecnego systemu finansowego powodują taką bezcelową degradację bogactw naturalnych ziemi. Dotyczy to szczególnie prawa, które łączy dystrybucję siły nabywczej z zatrudnieniem, kreując następującą sytuację: grupy ekologiczne chciałyby zmusić np. jakieś przedsiębiorstwo do wstrzymania zanieczyszczania, ale rząd odpowiada, że za dużo by to kosztowało to przedsiębiorstwo i musiałoby ono zaprzestać produkować, więc lepiej utrzymać cenne miejsca pracy nawet za cenę środowiska.
Rzeczywistość – środowisko – ofiaruje się za symbol – pieniądze. A co ze wszystkimi sztucznymi potrzebami kreowanymi jedynie w celu utrzymania miejsc pracy? A co z biurokracją, z całą tą papierkową pracą, która wymaga wielu ludzi do zapełnienia urzędów i budynków biurowych? A co z produkcją towarów, które mają przetrwać jak najkrócej, w celu jak największej ich sprzedaży? Wszystko to prowadzi do niepotrzebnych strat i destrukcji środowiska naturalnego.
Można także dużo powiedzieć o innym rodzaju zanieczyszczenia, o wiele gorszym od tego pierwszego – powodowanym przez obecny system finansowy: o zatruciu dusz, co zagraża naszemu zbawieniu wiecznemu. Można tu choćby pomyśleć o państwie, które promuje loterie i gry hazardowe, żeby zebrać więcej pieniędzy; o przemyśle narkotykowym i seksie; o ludziach, którzy w celu zdobycia pieniędzy na życie, zmuszeni są zaakceptować prace niezgodne z ich sumieniem i z przykazaniami Bożymi; o dzieciach, które są zmuszane do kradzieży, do zajmowania się prostytucją, itd. Na ten temat wypowiedział się papież Jan Paweł II w swojej encyklice: Centesimus Annus:
38.„Oprócz irracjonalnego niszczenia środowiska naturalnego należy tu przypomnieć bardziej jeszcze niebezpieczne niszczenie środowiska ludzkiego, czemu zresztą bynajmniej nie poświęca się koniecznej uwagi. Podczas gdy słusznie, choć jeszcze nie w dostatecznej mierze okazuje się troskę o zachowanie naturalnego'habitat'różnych gatunków zwierząt zagrożonych wymarciem, wiedząc, że każde z nich wnosi swój wkład w ogólną równowagę ziemi, to zbyt mało wagi przywiązuje się do ochrony warunków moralnych prawdziwej'ekologii ludzkiej'."
Innymi słowy, jeżeli człowiek z uporem działa przeciwko porządkowi ustalonemu przez Boga – czy to dotyczy praw natury, czy praw moralnych – może się to jedynie obrócić przeciwko człowiekowi. Jeżeli społeczeństwo w ogóle nie kieruje się zasadami moralnymi, nie wystarczy nawet armia policjantów, żeby zaprowadzić z powrotem porządek i zdrowy rozsądek.
Papież dodaje:
39.„Pierwszą i podstawową komórką'ekologii ludzkiej'jest rodzina, w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą. Chodzi tu o rodzinę opartą na małżeństwie, gdzie wzajemny dar z samego siebie, mężczyzny i kobiety, stwarza takie środowisko życia, w którym dziecko może się urodzić i rozwijać swe możliwości, nabywać świadomość własnej godności i przygotować się do podjęcia swego jedynego i niepowtarzalnego przeznaczenia."
Wszyscy, którzy pragną lepszego środowiska, zarówno materialnego jak i duchowego, powinni studiować zagadnienie pieniądza w celu zapoznania się z tym, co jest wadliwe w obecnym systemie finansowym. Wówczas odkryją, że tylko Kredyt Społeczny może położyć kres niszczeniu bogactw naturalnych, jednocześnie pozwalając na rozwój osoby ludzkiej.
Podstawową przyczyną zanieczyszczenia środowiska i marnotrawstwa bogactw naturalnych ziemi jest chroniczny brak siły nabywczej, co tkwi w obecnym systemie finansowym. Jedną z przyczyn niewystarczającej ilości pieniądza jest oczywiście oprocentowanie pożyczek bankowych. Stali czytelnicy pisma Michael wiedzą, że wszystkie pieniądze w obiegu są kreowane przez banki, w formie długu. Wszystkie pieniądze w obiegu są pożyczką, która musi być zwrócona do banku, powiększona o odsetki. Bankier kreuje pieniądze i je pożycza, ale ma zobowiązanie pożyczającego, że zwróci on te wszystkie pieniądze plus inne pieniądze, których bankier nie wykreował. Bankier wymaga od pożyczającego, żeby zwrócił pieniądze, dodając do pierwotnie wykreowanej pożyczki odsetki, których nie wytworzył on ani nikt inny. Ponieważ jest niemożliwe zwrócenie pieniędzy, które nie istnieją, trzeba pożyczać znowu i długi się piętrzą. To ma miejsce we wszystkich krajach świata.
Nawet gdyby banki nie pobierały odsetek, w każdym momencie ilość dostępnych dla społeczeństwa pieniędzy jako siła nabywcza nigdy nie jest wystarczająca do wykupienia całkowitej produkcji przemysłowej.
Ekonomiści utrzymują, że produkcja automatycznie finansuje konsumpcję, to znaczy, że pensje i płace rozdzielane wśród konsumentów wystarczają na zakup wszystkich dostępnych dóbr i usług. Fakty jednak dowodzą czegoś wręcz przeciwnego. Szkocki inżynier Clifford Hugh Douglas był pierwszym, który zademonstrował ten chroniczny brak siły nabywczej. Wyjaśnił to w następujący sposób:
Producent musi włączyć w cenę produktu wszystkie koszta. Zarobki rozdzielone wśród pracowników, (które dla wygody określimy jako wypłata „A") są tylko jedną częścią ceny produktu. Producent ponosi także inne koszta oprócz wynagrodzeń za pracę (nazwijmy je płatnościami „B"), które nie są rozdzielane w formie pensji i zarobków, są to opłaty za surowce, podatki, opłaty bankowe, koszty zużycia (np. wymiana maszyn) itd.
Cena detaliczna produktu składa się ze wszystkich tych kosztów: zarobków („A") i innych płatności („B"), czyli cena detaliczna produktów musi być przynajmniej sumą „A"+„B". Jest oczywiste, że same pensje („A") nie mogą kupić całej sumy kosztów („A"+„B"). Dlatego w obecnym systemie mamy chroniczny niedobór siły nabywczej. Jeżeli próbuje się podwyższać pensje, automatycznie podwyżka będzie włączona w ceny i nie rozwiąże to niczego. (Można to porównać do psa biegnącego w kółko za własnym ogonem.) Żeby możliwe było wykupienie całej produkcji, potrzebny jest dodatkowy dochód pochodzący ze źródła innego niż pensje i zarobki, dochód będący przynajmniej ekwiwalentem „B". Ten problem właśnie rozwiązałaby dywidenda Kredytu Społecznego, rozdzielana każdego miesiąca wśród wszystkich obywateli kraju. (Dywidenda ta byłaby wypłacana z nowych pieniędzy tworzonych przez naród, a nie z podatków ludności.)
Bez tego innego źródła dochodu (dywidendy) teoretycznie powinna tworzyć się coraz większa góra niesprzedanych produktów. Towary się jednak nadal sprzedaje, a to dlatego, że piętrzy się inna góra, góra długów! Ponieważ ludzie nie mają wystarczającej ilości pieniędzy, sprzedawcy muszą zachęcać do kupna na kredyt, żeby sprzedać towary. Nie jest to jednak na tyle efektywne, żeby wyrównać siłę nabywczą.
Zawsze jest więc rosnący nacisk na konieczność tworzenia miejsc pracy, które dostarczają pensji, bez zwiększania ilości dóbr konsumpcyjnych na sprzedaż, takich jak prace publiczne (budowa mostów i dróg), przemysł wojenny (budowa okrętów, samolotów, itd.). To też nie jest wystarczająco efektywne.
Każdy kraj więc dąży to tego, żeby osiągnąć „dodatni bilans handlowy", to znaczy, żeby eksportować, sprzedawać innym krajom więcej dóbr, niż się sprowadza, w celu uzyskania od tych innych krajów pieniędzy, których brakuje ludności w kraju na kupno swoich własnych produktów. Niemożliwe jest jednak, żeby wszystkie kraje miały „dodatni bilans handlowy". Jeżeli niektóre kraje zdołają wyeksportować więcej dóbr, niż importują, muszą być oczywiście również kraje, które otrzymują więcej dóbr, niż eksportują. Żaden kraj jednak nie chce być w tej pozycji, więc powoduje to między krajami konflikty, które mogą przekształcić się w konflikty zbrojne.
Ekonomiści odkryli również jeszcze jeden rodzaj eksportu, miejsca, gdzie możemy wysyłać nasze dobra i skąd nikt nic nam nie będzie próbował wysyłać w zamian, miejsca niezamieszkałe: księżyc i przestrzeń kosmiczna. Niektóre kraje będą wydawały miliardy dolarów na budowę wyrzutni rakietowych, aby dostać się na księżyc, czy inne planety; całe to wielkie marnotrawstwo tylko po to, żeby wypłacać pensje, które będą zużyte na kupno produkcji pozostającej w naszych krajach. Nasi ekonomiści rzeczywiście bujają w obłokach!
Łatwo można sobie wyobrazić teraz wpływ, jaki ma ta nierozsądna polityka ekonomiczna na środowisko. Następujące paragrafy podsumowywują bardzo dobrze te wpływy. Przytoczone są one ze specjalnego dodatku na temat środowiska pod tytułem „Zieleń – kiedy w grę wchodzą pieniądze" („Green – Where money is concerned") opublikowanego latem 1991 r. w angielskim piśmie „Kredytowiec Społeczny" (K.P.P. Publications Ltd. 26 Meadow Lane, Sudbury, Suffolk CO10 6TD, United Kingdom), gdzie wydrukowano ją za gazetą The New Tames wydawaną przez Australian League of Rights:
„Obraz, który wyłania się ze zrozumienia wpływu systemu finansowego jest obrazem ekonomii napędzanej głównie nakazami finansowymi, a nie popytem konsumentów na materialne produkty ekonomii i w konsekwencji tworzącej niechcianą produkcję. Naciski finansowe mają tendencję robienia z produkcji celu samego w sobie stanowiąc silną pobudkę do nadużywania i marnotrawienia bogactw naturalnych. Jedynie w celu rozprowadzania dochodu musimy przymusowo przerabiać bogactwo naturalne ziemi.
Efekty tej nieustającej działalności ekonomicznej mają olbrzymi wpływ na środowisko. Tysiące zgubnych działań w stosunku do natury usprawiedliwia się tym, że napełniają one dochodem kieszenie ludzi. Przymyka się oczy na tandetną jakość i wbudowane starzenie się, co ma gwarantować szybką wymianę dóbr i utrzymać ekonomiczną krzątaninę. Struktury finansowe zachęcają przedsiębiorstwa do stosowania przestarzałej technologii, zatruwającej środowisko, a nie do nowoczesnych, czystych metod produkcji. Produkcję umieszcza się w statystykach rządowych bez względu na to czy degraduje, czy osłabia ludzi, czy jest funkcjonalna i czy zaspokaja potrzeby konsumentów. Miejscowe mylne skierowanie wysiłków burzy moralność ekologiczną; znaczenie miejsca ludzkości w naturze jest osłabione.
Działacze walczący o ochronę środowiska rutynowo potępiają wykładniczy postęp ekonomiczny jako szaleństwo. Niestety jednak bez dokładnego zrozumienia, co czyni ten postęp koniecznym, nie mogą oni zasugerować niczego praktycznego jako alternatywy."
„Pełne zatrudnienie, jeden z najgłupszych pomysłów wszechczasów, jest oczywiście związany z całym tym żałosnym bałaganem... Celem działalności ekonomicznej jest uczynić życie bardziej a nie mniej sprzyjającym... Duża część, jeżeli nie większość zatrudnienia – szczególnie różne prace fizyczne – jest chybiona i degradująca (...).
Dlaczego milczenie działaczy ochrony przyrody o szaleństwie polityki pełnego zatrudnienia jest znaczącym zaniedbaniem? Przynajmniej w części, ponieważ utrzymanie zatrudnienia jest szalenie kosztowne i gdy się robi to tylko, jako karuzelę do dystrybucji dochodu powoduje to czystą stratę. Wiele osób widzi, że większość dochodu, który otrzymują z pracy przeznaczona jest na wydatki pozwalające im na kontynuowanie pracy, więc ekonomia, która dąży do tego, żeby wszyscy pracowali kończy przeznaczając w tym celu wielką ilość bogactw naturalnych, bez zysków netto w produkcji. Trzeba budować i utrzymywać kompleksy biurowe dla tego'pełnego zatrudnienia'; góry artykułów trzeba wyprodukować dla nich, żeby mogli'pracować'przy ich pomocy; potrzebny jest też system przewożenia ich do i z miejsca pracy; wielka ilość paliwa musi być wydobyta, poddana rafinacji, przetransportowana i spalona, żeby dostarczyć ich z i do pracy i zapewnić im ciepło, kiedy tam przebywają; i tak dalej.
Mania wynikająca z lat prania mózgów na ten temat, przez media a także obiektywne lekcje w postaci ekonomicznych depresji i recesji, mania celowości tworzenia miejsc pracy oślepiła nas, jeżeli chodzi o fakt, że celowy pościg za'pełnym zatrudnieniem'może prowadzić tylko do braku efektywności... Pełne zatrudnienie odpowiada nierozgarniętym urzędnikom, a nie istotom stworzonym na wzór i podobieństwo Boże."(...)
Rozwiązanie problemu
„Rzeczywiście jedyną drogą uporania się z problemem zanieczyszczania i zniszczenia jest usunięcie bodźca prowadzącego do tych nadużyć. Podstawowym motorem tego marnotrawstwa ekonomicznego jest koncentrowanie się na produkcji jako celu samego w sobie, aby uporać się z wrodzoną wadą w systemie dystrybucji dochodu. Korekta tej wady usunęłaby z ludzi presję budowania kapitału, który jest zbyteczny i którego nikt nie chce. Pozwoliłoby to na racjonalną i zrównoważoną ocenę naszej sytuacji środowiskowej i otworzyłoby drogę do szerszych możliwości uporania się z tą sytuacją.
Pierwszym krokiem w kierunku regeneracji ekonomii i środowiska jest zwiększenie przepływu dochodu do konsumentów. Oczywiście przez'dochód'rozumiemy realną siłę nabywczą – a nie odnawiany dług, za który ludzie już odpowiadają jako konsumenci i podatnicy. Banki kreują dziennie miliardy dolarów odpowiadające rzeczywistemu bogactwu produkowanemu przez ludność, a wynik jest taki, że kraj skąpany jest w długach. Tym samym instytucjom można polecić kreowanie kredytu wolnego od zadłużenia, żeby zrównoważyć przepływ kosztów produkcji ze zdolnością do ich likwidacji i rozdzielać ten kredyt w formie dywidendy wypłacanej wszystkim obywatelom.
Innymi słowy w odpowiedzialny i naukowy sposób uczyńmy się finansowo bogaci. Nie możemy być bogatsi finansowo inaczej, niż w określonych realiach, lecz możemy być równie bogaci. Byłoby głupotą być mniej bogatym. Oczywiście nie powie to wiele o jakości myślenia, które zastosowaliśmy do tej pory w odniesieniu do tej sytuacji. Ale nie jest za późno, żeby ją poprawić. (...)
Pomimo życzeń każdej rzeczywiście świadomej osoby nasza piękna planeta jest intensywnie niszczona i zanieczyszczana. Osoby żądne władzy używają problemów środowiska w politycznych celach im służących, na wzór podpalenia Reichstag.
Kiedy śledzimy przyczyny obecnej sytuacji u ich źródła, to natrafiamy na wadliwy system finansowy. Nie trzeba niszczyć systemu monetarnego, byłby to wielki błąd, ale niezbędne jest zreformowanie go, żeby stał się sługą a nie panem naszych aspiracji."
Wszyscy, którzy troszczą się o środowisko i w konsekwencji o przyszłość rodzaju ludzkiego na ziemi, wszyscy ci, którzy chcą „zachować planetę" powinni więc studiować i rozpowszechniać Kredyt Społeczny, jedyny system, który umieści pieniądze w służbie człowieka i położy kres marnotrawstwu bogactw naturalnych.