MOJE ŚWIADECTWO O MSZY ŚWIĘTEJ
Pan Jezus i Maryja Panna pouczyli nas we wspanialej katechezie o formie odmawiania Różańca Świętego, o tym, jak modlić się sercem, rozmyślać i korzystać z chwil spotkania się z Bogiem i z naszą Świętą Matką. Uczyli nas też o sposobie dobrego spowiadania się oraz o tym, co dzieje się w czasie Mszy św. i o przeżywaniu jej sercem.
Oto świadectwo, które powinnam i chcę dać całemu światu dla większej chwały Bożej i dla zbawienia tego, kto zechce otworzyć swe serce na Pana. Czynię to po to, aby wiele dusz poświęconych Bogu ożywił ogień miłości do Chrystusa, gdyż posiadają ręce, które mają moc sprowadzania Go na ziemię, aby był naszym pokarmem; aby inne dusze utraciły „rutynowy zwyczaj" przyjmowania Go i aby je ożywiło oczarowanie codziennego spotkania z Miłością; aby moi bracia i siostry, świeccy całego świata, przeżywali sercem największy Cud: celebrację Świętej Eucharystii.
∗ ∗ ∗
Było to w przeddzień święta Zwiastowania. Z członkami naszej grupy poszliśmy się wyspowiadać. Niektóre panie z naszej grupy modlitewnej odłożyły spowiedź na dzień następny, przed Mszą św. Kiedy przyszłam następnego dnia do kościoła trochę spóźniona, ksiądz Arcybiskup i kapłani już wychodzili do prezbiterium
Dziewica powiedziała głosem delikatnym i kobiecym, napełniającym duszę człowieka słodyczą:
„Dzisiaj jest dla ciebie dzień uczenia się. Oczekuję od ciebie wielkiej uwagi, ponieważ tym, czego dzisiaj doŚwiadczysz, wszystkim tym, co przeżyjesz w tym dniu, będziesz musiała podzielić się z ludzkością."
Przestraszyłam się, gdyż nie rozumiałam tego, jednak usiłowałam pozostać bardzo uważna. Moją uwagę zwrócił chór głosów bardzo pięknych, które śpiewały jakby z oddali. Chwilami ta muzyka się przybliżała, a następnie oddalała, jak szum wiatru.
Arcybiskup rozpoczął Mszę św.
Gdy nadszedł moment aktu pokuty, Najświętsza Dziewica powiedziała:
„Z głębi swego serca proś o przebaczenie Pana za wszystkie swe grzechy, gdyż Go obraziłaś. Dzięki temu będziesz mogła brać udział w sposób godny w tym przywileju, którym jest uczestniczenie we Mszy Św."
Przez ułamek sekundy pomyślałam: „Przecież jestem w stanie łaski Bożej, bo wczoraj się wyspowiadałam." Maryja odpowiedziała:
„Uważasz, że od wczoraj nie obraziłaś Pana? Pozwól, że przypomnę ci kilka spraw. Kiedy wychodziłaś do kościoła, przyszła dziewczyna, która ci pomaga, aby cię o coś poprosić. Byłaś spóźniona i śpieszyłaś się, dlatego odpowiedziałaś jej niezbyt grzecznie. To był brak miłości z twojej strony, a mówisz, że nie obraziłaś Boga...?
Kiedy tu szłaś, twoją drogę przeciął autobus, prawie cię potrącił. Wyraziłaś się niezbyt odpowiednio pod adresem tego biednego człowieka, zamiast powrócić do odmawiania swoich modlitw, by się przygotować do Mszy św. Brakło ci miłości i utraciłaś pokój, cierpliwość. I mówisz, że nie zraniłaś Pana...?
Przychodzisz w ostatniej chwili, kiedy kapłani już wychodzą w procesji, aby celebrować Mszę... i będziesz w niej uczestniczyć bez uprzedniego przygotowania się..."
„Tak, Matko, nie mów mi już nic więcej, nie przypominaj mi więcej, bo umrę z bólu i wstydu" - odpowiedziałam.
„Dlaczego przychodzicie w ostatnim momencie? Powinniście przychodzić wcześniej, aby pomodlić się i poprosić Pana o zesłanie Swego Ducha Świętego, aby On was obdarzył duchem pokoju, aby oddalił od was ducha tego świata, trosk, problemów i roztargnień, żebyście byli zdolni przeżyć te tak święte chwile. Wy jednak przychodzicie niemal na początku celebracji i uczestniczycie w niej tak, jak w jakimkolwiek wydarzeniu, bez żadnego duchowego przygotowania. Dlaczego? To jest największy cud. Przychodzicie przeżyć moment największego obdarowania was przez Najwyższego, a nie umiecie tego docenić."
To mi wystarczyło. Poczułam się bardzo źle z powodu tego, że tak wiele razy niewystarczająco prosiłam Boga o przebaczenie nie tylko za to, co zdarzyło się w tym dniu, lecz za to, że tyle razy, jak inne osoby, czekałam aż skończy się homilia kapłana, aby wejść do kościoła; za to, że nie umiałam lub nie chciałam zrozumieć, co oznacza uczestniczenie we Mszy św.; że moja dusza była pełna najcięższych grzechów, a ja ośmielałam się w takim stanie uczestniczyć w Najświętszej Ofierze.
W tym dniu było święto, więc należało odmówić: Chwała na wysokości Bogu.
Nasza Pani powiedziała: „Wychwalaj i blogosław z całą swoją miłością Najświętszą Trójcę, uznając siebie za Jej stworzenie i dziecko."
Jakże inne było to Chwała na wysokości Bogu. Nagle zobaczyłam siebie w miejscu odległym, pelnym światła, w obecności całego majestatu Tronu Bożego. I ja byłam samą miłością dziękczynną, kiedy powtarzałam:
„...Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. Panie Boże, Królu Nieba, Boże Ojcze wszechmogący..."
Przyszło mi na myśl ojcowskie, pełne dobroci oblicze Ojca...
„Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste. Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca, który gładzisz grzechy świata..."
Jezus znajdował się przede mną, z tym obliczem pełnym czułości i miłosierdzia...
„Tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste, z Duchem Świętym..."
W tym momencie Bóg wspaniałej Miłości wstrząsał całym moim bytem...
Poprosiłam: „Panie, wyzwól mnie całkowicie z ducha zła. Moje serce do Ciebie należy. Panie mój, ześlij mi Twój pokój, abym jak najbardziej skorzystała z tej Eucharystii i aby moje życie przyniosło jak najlepsze owoce. Duchu Święty Boże, przemień mnie, działaj we mnie, prowadź mnie. O, Boże! Udziel mi darów, których potrzebuję, aby ci jak najlepiej służyć...
Nastał moment Liturgii Słowa i Dziewica kazała mi powtórzyć:
„Panie, dzisiaj pragnę słuchać Twego Słowa I przynosić obfity owoc. Niech Twój Święty Duch oczyści moje serce, aby Twoje Słowo wzrastało i rozwijało się. Oczyść me serce, aby było dobrze usposobione".
Powiedziała:
„Chcę, abyś skupiła się na czytaniach i na całej homilii kapłana. Pamiętaj o słowach Biblii: Słowo Boże nie powraca dopóty, dopóki nie wyda plonu1. Jeśli będziesz uważna, pozostanie w tobie coś z tego wszystkiego, co usłyszysz. Powinnaś próbować przypominać sobie przez cały dzień te słowa, które pozostawiły ślad w tobie. Czasem będą to dwa zdania, kiedy indziej będzie to cały usłyszany fragment Ewangelii, innym razem tylko jedno słowo. Delektuj się tym przez resztę dnia, a stanie się to ciałem w tobie, gdyż taka jest droga przemieniania życia: Słowo Boże ma przemieniać człowieka. A teraz powiedz Panu, że jesteś tu, aby słuchać tego, co On pragnie powiedzieć dzisiaj twemu sercu".
Ponownie podziękowałam Bogu za to, że dał mi możliwość wysłuchania Jego Słowa. Prosiłam Go o przebaczenie za to, że miałam serce tak twarde przez tyle lat i za to, że uczyłam moje dzieci chodzić na Mszę w niedziele, jedynie dlatego, że tak nakazuje Kościół, a nie z miłości, z konieczności napełniania się Bogiem... Ja sama uczestniczyłam tyle razy w Eucharystii przede wszystkim z obowiązku i uważałam, że przez to będę zbawiona. W ogóle nie myślałam o tym, aby ją przeżywać i zwracać uwagę na czytania, na homilię kapłana. Jaki ból odczułam z powodu straty tylu lat, z powodu mojej niewiedzy!
lle razy nasze uczestnictwo we Mszy św. jest powierzchowne. Przychodzimy, bo jest ślub, pogrzeb lub chcemy się pokazać przed ludźmi! Jak wielka jest niewiedza o Kościele i Sakramentach! lleż czasu marnujemy na pragnienie nauczenia się i zdobycia wiedzy o rzeczach tego świata, które w pewnym momencie mogą zniknąć, nie pozostawiając nam nic, i które na końcu życia na nic się nam nie przydadzą ani nie przedłużą nawet o minutę naszego życia!
Tymczasem o tym, dzięki czemu zdobywamy trochę nieba na ziemi i potem - życie wieczne, nie wierny nic. A nazywamy się mężczyznami i kobietami wykształconymi...!
Chwilę później nastąpiło przygotowanie darów ofiarnych i Najświętsza Panna powiedziała: „Módl się w taki sposób: (powtarzałam za Nia)
'Panie, ofiarowuję Ci wszystko, czym jestem, to, co posiadam, to, co potrafię.
Wszystko to wkładam w Twoje ręce.
Ty, Panie, buduj, posługując się małością, którą jestem.
Przez zasługi Twojego Syna przemień mnie, Boże Najwyższy.
Proszę Cię za moją rodzinę,
za moich dobroczyńców,
za każdego należącego do naszego Apostolatu,
za wszystkich, którzy nas zwalczają
za wszystkich tych, którzy się polecają moim biednym modlitwom...
Naucz mnie kłaść moje serce na ziemi, aby Ich droga była mniej twarda.'
Tak modlili się święci. Chcę, abyście wy wszyscy też tak czynili."
Tego domaga się Jezus, byśmy kładli nasze serca na ziemi, aby inni nie odczuwali jej twardości i abyśmy im umniejszali ból stapania.
Kilka lat później przeczytałam książkę z modlitwami świętego, którego bardzo kocham: Jose Maria Escriva de Balaguer. Tam znalazłam modlitwę podobną do tej, której nauczyła mnie Dziewica. Może modlitwy świętego, któremu tak się polecam, podobały się Najświętszej Pannie?
Nagle zaczęły pojawiać się postacie, których nie widziałam wcześniej. Było to tak, jakby z każdej osoby, która znajdowała się w katedrze, ktoś się wyłaniał. Kościół zapełnił się istotami młodymi, pięknymi. Były one przyodziane w lśniąco białe tuniki. Postacie te przechodziły do nawy głównej i kierowały się w stronę ołtarza. Nasza Matka powiedziała:
"Spójrz. To są Aniołowie Stróżowie wszystkich ludzi, którzy tu są. Jest to chwila, w której Anioł Stróż zanosi oflary I prośby każdego z obecnych przed Ołtarz Pana."
Ogarnęło mnie wielkie zdumienie, gdyż te istoty miały oblicza tak piękne, tak promieniujące, że trudno sobie to wyobrazić. Jaśniały ich twarze bardzo piękne, jakby kobiece, jednak budowa ich ciała, dłonie i postawa były męskie. Bose stopy nie dotykały ziemi. Przemieszczały się, jakby się ślizgając. Ta procesja była bardzo piękna. Niektóre postacie miały jakby złote misy iskrzące się biało-złocistym światłem. Maryja powiedziała:
„To są Aniołowie Stróżowie osób, które oflarowują tę Mszę świętą w licznych intencjach, tych osób, które są świadome tego, co oznacza ta celebracja; tych, które mają coś do ofiarowania Panu...
Ofiarujcie siebie w tym momencie..., oflarujcie swoje troski, swoje cierpienia, swoje zawody, swoje smutki, swoje radości, swoje prośby. Pamiętajcie, że Msza posiada wartość nieskończoną, dlatego bądźcie hojni w ofiarowywaniu siebie i w prośbie."
Za pierwszymi Aniołami szli inni, którzy nie mieli nic w rękach, którzy mieli je puste. Dziewica rzekła:
„Aniołowie ludzi, którzy są tutaj, lecz nigdy nic nie oflarowują. Nie są zainteresowani przeżywaniem każdego momentu liturgicznego Mszy I nie mają darów, które mogliby przynieść przed Ołtarz Pana."
Na samym końcu szli jeszcze inni Aniołowie, bardzo smutni. Mieli ręce złożone do modlitwy i spuszczony wzrok.
„To Aniołowie Stróżowie tych osób, które są tutaj, a jakby Ich nie było, bo przyszły przymuszone, przyszły z obowiązku, bez żadnego pragnienia uczestniczenia we Mszy św. Ich Aniołowie są smutni, ponieważ mogą przynieść przed Oltarz jedynie swoje własne modlitwy.
Nie zasmucajcie waszych Aniołów Stróżów... Proście o wiele. Proście o nawrócenie grzeszników, o pokój na świecie, za swoich krewnych, za swoich sąsiadów, za tych, którzy się polecają waszym modlitwom. Proście, wiele proście, nie tylko dla siebie, lecz i dla innych.
Pamiętajcie, że ofiara jest bardziej miła Panu, kiedy skladacie w niej całkowicie samych siebie, aby Jezus, zstępując, przekształcił was przez Swoje zasługi. Co masz do ofiarowania Ojcu od siebie? Nicość i grzech. Kiedy jednak składacie siebie w ofierze zjednoczeni z zasługami Jezusa, taka ofiara jest miła Ojcu."
Procesja była niewyobrażalnie piękna. Potem znikły mi sprzed oczu wszystkie te istoty niebieskie, składające hold przed Ołtarzem jedne kładące swój dar na ziemi, inne klękające z twarzą prawie przy ziemi i potem podchodzące do niego.
Nastąpił końcowy moment prefacji. Kiedy zgromadzenie odmawiało: „Święty, Święty, Święty”, nagle wszystko, co było za celebransami, znikło. Po lewej stronie, za Arcybiskupem, jakby po przekątnej, pojawiły się tysiące Aniołów - małych i dużych. Jedni mieli skrzydła małe, inni - duże, jeszcze inni byli bez skrzydeł i jakby poprzedzali pozostałych. Wszyscy mieli na sobie tuniki, jakby białe alby. Podobni byli do kapłanów lub ministrantów. Wszyscy klękali z rękami złożonymi do modlitwy i z szacunkiem pochylali głowy. Słychać było cudowną muzykę, jakby niezliczone chóry o różnych głosach. Wszyscy harmonijnie mówili, łącząc się z ludem: „Święty, Święty, Święty..."
Nastąpiła chwila Konsekracji, moment wspaniałego cudu nad cudami... Po prawej stronie Arcybiskupa i za nim pojawił się tłum różnych postaci. Miały one na sobie takie same tuniki, jednak w różnych pastelowych kolorach: różowe, zielone, błękitne, liliowe, żółte i wreszcie wielobarwne, bardzo delikatne. Ich oblicza również były promienne, pełne radości. Mieli twarze w tym samym wieku. Nie umiem powiedzieć, dlaczego, wydawało mi się, że byli to ludzie w różnym wieku, a jednak twarze mieli takie same: bez zmarszczek, szczęśliwe. Wszyscy też uklękli przed śpiewem: „Święty, Święty, Święty Pan Bóg..."
Nasza Pani powiedziała:
„Wszyscy oni to Święci i błogosławieni Nieba. Pośród nich są także dusze waszych krewnych, którzy już cieszą się obecnością Boga."
Potem zobaczyłam, że - dokładnie po prawej stronie Arcybiskupa - w odległości jednego kroku za celebransem, jakby nieco nad ziemią, klęczała Najświętsza Dziewica na tkaninach bardzo delikatnych, przeźroczystych i równocześnie świetlistych, jak krystaliczna woda. Miała ręce złożone i patrzyła uważnie, z szacunkiem na celebransa. Mówiła do mnie z tamtego miejsca, cicho, prosto do serca, nie patrząc na mnie:
„Zwróciłaś uwagę na to, że widzisz mnie nieco za Arcybiskupem, prawda? Tak powinno być... Przy całej miłości, jaką mi okazuje Mój Syn, nie dał mi godności, którą daje kapłanowi, żebym mogła nosić Go Moimi rękami codziennie tak, jak czynią to ręce kapłańskie. Dlatego muszę klęczeć w rym miejscu, czując głęboki szacunek dla kapłana i dla cudu, który Bóg realizuje przez jego posługę."
Boże mój, jaką godność, jaką łaskę zlewa Pan na dusze kapłańskie, a ani my, ani czasem wielu z nich nie uświadamia sobie tego!
Przed ołtarzem zaczęły się pojawiać jakieś ciemne postacie, szare, które wznosiły ręce do góry. Najświętsza Dziewica powiedziała:
„To błogosławione dusze czyśćcowe, które czekają na wasze modlitwy, aby doznać ochłody. Nie przestawajcie się modlić za nie. One modlą się za was, jednak nie mogą prosić same za siebie. To wy powinniście prosić za nie, aby im pomóc wyjść na spotkanie z Bogiem, aby cieszyły się Nim wiecznie.
Jak widzisz jestem tutaj cały czas... Ludzie odbywają pielgrzymki i szukają miejsc Mojej obecności. Jest to dobre z powodu wszystkich łask, które tam się otrzymuje. Jednak w żadnym objawieniu, w żadnym miejscu nie jestem obecna dłużej niż na Mszy św.
U stóp Ołtarza, gdzie jest celebrowana Eucharystia, zawsze Mnie spotkają. Pozostaję u stóp tabernakulum z Aniołami, ponieważ jestem zawsze z Nim."
Widzieć to piękne oblicze Matki w tym momencie „Święty...", jak również ich wszystkich promieniejących, z rękoma złożonymi w oczekiwaniu tego cudu, który się powtarza ustawicznie, to jakby być w samym Niebie. I pomyśleć, że są ludzie, którzy w tym momencie są roztargnieni albo nawet rozmawiają ze sobą. Z bólem to mówię, o wiele bardziej może mężczyźni niż kobiety stoją z założonymi rękami, jakby oddawali hold Panu tak, jak równy z równym. Dziewica odezwała się:
„Powiedz ludziom, że nigdy człowiek nie jest bardziej człowiekiem niż wtedy, gdy zgina kolana przed Bogiem."
Celebrans wypowiedział słowa Konsekracji. Był osobą normalnego wzrostu, lecz nagle jakby zaczął wzrastać, przekształcać się w osobę pełną światła: światła nadprzyrodzonego, od białego do złotego. Światło otoczyło go i stało się bardzo mocne na twarzy, tak że nie mogłam już dostrzec jego rysów. Kiedy podniósł hostię zobaczyłam jego dłonie. Miały na grzbiecie znaki, z których wychodziło wielkie światło. To był Jezus! To był On: Swoim Ciałem otaczał ciało celebransa, jakby okalał miłośnie dłonie arcybiskupa. W tym momencie Hostia zaczęła się jakby powiększać i cudowna Twarz Jezusa patrzyła z niej na Swój lud. Instynktownie chciałam zniżyć głową. Matka Boża powiedziała:
„Nie spuszczaj wzroku, podnieś oczy, kontempluj Go, patrz na Tego, który patrzy na ciebie, i powtórz modlitwę z Fatimy:
'O, mój Boże, wierzę w Ciebie,
uwielbiam Ciebie, ufam Tobie
i kocham Ciebie z całego serca.
Proszę Cię o przebaczenie tym,
którzy nie wierzą, nie uwielbiają Ciebie,
którzy nie ufają Tobie i którzy Cię nie kochają".
Teraz powiedz Mu, jak Go kochasz, oddaj hold Królowi Królów."
Wydawało mi się, że tylko na mnie patrzył z ogromnej Hostii, ale wiedziałam, że w ten sam sposób przyglądał się każdej osobie, pełen miłości... Potem spuściłam głowę tak, że miałam już czoło przy ziemi, jak czynili wszyscy aniołowie i zbawieni z Nieba.
Przez ułamek sekundy pomyślałam, że Jezus jakby trzymał ciało celebransa i równocześnie był w Hostii, którą celebrans właśnie obniżył, opuszczając ramiona. Hostia stała się znowu mała. Po policzkach płynęły mi obficie łzy i nie mogłam wyjść ze zdumienia.
Arcybiskup wypowiedział słowa konsekracji wina. W czasie wypowiadania jego słów Niebo i ziemia rozbłysły. Nie widziałam już dachu kościoła ani ścian. Wszystko było pogrążone w mroku, światło jaśniało tylko na ołtarzu. Nagle ujrzałam zawieszonego w powietrzu Jezusa ukrzyżowanego: od głowy aż do klatki piersiowej. Pionową belkę podtrzymywały jakieś wielkie i mocne ręce.
Z tego blasku oddzieliła się światłość - jakby mała gołębica - bardzo lśniąca, która uniosła się do szybkiego lotu po kościele i spoczęła na lewym ramieniu arcybiskupa. On zaś nadal wydawał mi się samym Jezusem, gdyż potrafiłam odróżnić Jego rany, świetliste zranienia i Ciało, jednak twarzy nie widziałam.
W górze zaś mogłam dostrzec Jezusa ukrzyżowanego. Głowa opadała Mu na prawy bark. Kontemplowałam Jego twarz, zbite i pokaleczone ramiona. W prawym boku miał ranę w klatce piersiowej i płynęła z niej krew na lewą stronę, a na prawo – myślę, że płynęła woda, bo bardzo błyszczała. Były to jakby strumienie światła, które wychodziły i kierowały się na wiernych - na prawo i na lewo.
Przerażała mnie ilość krwi, która spływała do Kielicha. Pomyślałam, że zaleje i poplami cały Oltarz. Jednak nie spadła na niego ani jedna kropla.
W tym momencie Dziewica powiedziała:
„To cud nad cudami. Powtarzam ci, dla Pana nie istnieje ani czas, ani odległość i w momencie przeistoczenia wszyscy zgromadzeni są przenoszeni do stóp Kalwarii i znajdują się tam w chwili ukrzyżowania Jezusa."
Czy można sobie to wyobrazić? Nasze oczy nie potrafią tego zobaczyć, ale wszyscy jesteśmy obecni w tej chwili, kiedy krzyżują Jezusa i kiedy prosi On o przebaczenie Ojca nie tylko tym, którzy Go zabijają, lecz [i nam], każdego naszego grzechu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!"
Od tego dnia nie obchodzi mnie, czy mnie biorą za szaloną, ale proszę wszystkich, by uklękli w czasie Przeistoczenia i usiłowali przeżywać sercem, na ile są zdolni, ten przywilej, którego Pan nam udziela2.
ciąg dalszy w następnym numerze
Książeczka Tajemnica Mszy Świętej posiada imprimatur arcybiskupa Rene Fernandez Apaza, który m. in. napisal: „...wyrażam zgodę na ich wydrukowanie i dystrybucję oraz polecam jako materiał do medytacji i duchowego kierownictwa, odpowiadając na wezwanie Pana, który pragnie zbawić wiele dusz, ukazując im, że jest Bogiem żywym, pełnym miłosierdzia i miłości".
Niniejszą książeczkę możecie Państwo zamawlać w naszej redakcji lub w wydawnictwie.
Za zgodą:
Wydawnictwo Vox Domini
43-190 Mikołów, skr. poczt. 72
Tel.: (32) 738-3869; Fax: (32)738-9412 www.woxdomini.com.pl - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
1 Por. Iz 55,10-11.
2 Przebywania z Nim na Kalwarii.