W dniu 4 kwietnia br. mija trzecia rocznica śmierci księdza biskupa Zbigniewa J. Kraszewskiego (1922-2004). Można powiedzieć, że był on także współpracownikiem francuskiej wersji (VERS DEMAIN) naszego pisma, kiedy jeszcze nikomu nie śniło się, że kiedyś MICHAEL będzie się ukazywał po polsku. W czasie swojego pobytu w Kanadzie w 1976 r. napisał do naszej redakcji list i przesłał tłumaczenie francuskie „Myśli Różańcowych" Barbary Klossówny, prosząc o ich opublikowanie w VERS DEMAIN. Tak też się stało. Odtąd już stale był z nami w kontakcie. W 1993 r. biskup Kraszewski doprowadził do polskiego tłumaczenia książki założyciela naszego pisma, Louisa Evena, pt. „Pod znakiem obfitości". W 1994 r. ks. Biskup otrzymał błogosławieństwo papieża Jana Pawła II dla tej książki. Biskupim zawołaniem ks. Zbigniewa Kraszewskiego było „Maria Vincit" – „Maryja zwycięża". „Zawiera się w nim osobiste zawierzenie śp. Biskupa Józefa Matce Bożego Syna oraz Jego staranie o zachowanie depozytu wiary, troska o los człowieka, jego dobro i sprawiedliwość" – napisał Ojciec Św. Jan Paweł II w telegramie kondolencyjnym.
Biskup Zbigniew J. Kraszewski jest autorem wielu książek. Poniżej publikujemy fragmenty jednej z nich pt. „Tajemnica życia wiecznego. 100 dowodów na życie pozagrobowe".
Bp dr Zbigniew Józef Kraszewski
Czy dusze (lub duchy) ludzi zmarłych mogą pojawiać się żywym? W świetle Objawienia biblijnego zdecydowanie tak! W Starym Testamencie opisany jest taki przypadek w pierwszej księdze Samuela. Zdaniem biblistów, o ile w Starym Testamencie prawda o życiu po śmierci jest wyrażona w zasadzie pośrednio (bezpośrednio tylko z nielicznymi wyjątkami), o tyle Nowy Testament prawdę tę objawia bezpośrednio w sposób niewątpliwy. Chrystus w przypowieści o bogaczu i Łazarzu wyraźnie stwierdza, że po śmierci duch ludzki ponosi konsekwencje swojego życia. „Wczesne chrześcijaństwo – pisze kard. Joseph Ratzinger – podzielało wiarę Żydów w życie pozagrobowe".
Innym przykładem nowotestamentowym, mówiącym o pojawieniu się istot zmarłych jest przemienienie Jezusa na górze Tabor: „Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z nim" (Mt 17,2-4). Tak więc w świetle Biblii nie ulega wątpliwości, że duchy ludzi zmarłych mogą w szczególnych przypadkach objawiać się żyjącym. Trzeba stanowczo podkreślić, że teologia katolicka odrzuca możliwość wywoływania duchów na seansach spirytystycznych, jak również krytycznie odnosi się do wszelkich legend o „duchach i zjawach", opisywanych w literaturze średniowiecznej i romantycznej. Swoista moda na „duchy" wraca co pewien czas.
Przytoczymy konkretne przykłady pojawiania się zmarłych na podstawie dobrze udokumentowanych źródeł kościelnych.
W listopadzie 1819 r. w celi klasztornej ojców dominikanów w Wilnie podczas nocnej modlitwy ukazała się jaśniejąca postać Andrzeja Boboli. Do przestraszonego o. Alojzego Korzeniewskiego Bobola rzekł: „Nie lękaj się! Bóg wysłuchał twoją modlitwę i oto jestem przed tobą, ponieważ mnie niejednokrotnie wzywałeś. Polska zmartwychwstanie, a ja zostanę jej patronem. Stanie się to po wielkiej bitwie narodów".
Zdumionemu zakonnikowi brewiarz wypadł z ręki: „Ojcze Andrzeju, czy to, co ja widzę, nie jest snem lub zjawą?" – zapytał. W odpowiedzi usłyszał wyraźny głos: „Nie! Twoja wizja jest rzeczywista, a na dowód tego pozostawię ci znak". Bobola uczynił ruch ręką i znikł. O. Korzeniewski tej nocy już nie mógł zasnąć. Dopiero rano ze zdumieniem razem z konfratrami zauważył na stoliku drewnianym dłoń odciśniętą tak dokładnie, że można było rozpoznać nawet linie papilarne. Wyznaczono nawet nagrodę za wskazanie, jaką techniką zostało to wykonane, ale najwięksi fachowcy nie potrafili na to odpowiedzieć. Nieznany jest dalszy los tego stolika. Klasztor spłonął w wirze burzliwych wydarzeń historii i prawdopodobnie wraz z nim ów materialny ślad, utrwalony w drewnie.
Kim był św. Andrzej Bobola? Urodził się 30 listopada 1591 r. najprawdopodobniej w Strachicinie na Ziemi Sanockiej. Szkołę średnią ukończył w Wilnie w roku 1611 i jeszcze w tym samym roku, 31 lipca, wstąpił do zakonu jezuitów, rozpoczynając nowicjat. Po nowicjacie rozpoczął studia z zakresu filozofii i teologii w Akademii Wileńskiej. W 1622 r. został wyświęcony na kapłana. W zakonie pełnił wiele odpowiedzialnych funkcji z uwagi na swoje wybitne zdolności językowe, krasomówcze, organizacyjne, dydaktyczne, wychowawcze. Był rektorem kościoła w Wilnie, kaznodzieją, spowiednikiem, misjonarzem ludowym, prefektem młodzieży w Nieświeżu. Kierował sodalicją mariańską, prowadził liczne konferencje; był przełożonym klasztoru w Bobrujsku. Długa jest lista polskich miast, które przemierzał, głosząc Ewangelię, nawracając na wiarę. W pracy misyjnej odnosił wielkie sukcesy. Lud darzył go wielkim szacunkiem.
Epoka, w której żył i pracował jezuicki misjonarz, była burzliwa i dramatyczna. Wojny z Rosją, Szwecją, Kozakami i Tatarami niszczyły kraj, pustoszyły niektóre okolice. Walczące strony dzieliło wszystko, nawet religia. Pińsk był wówczas miastem, leżącym na pograniczu ruskim, a przez to szczególnie narażonym na niebezpieczeństwo. Tu pracował też Andrzej Bobola. W maju 1657 r. miasto najechał oddział Kozaków. Bobola uprzedzony przez życzliwą ludność schronił się w Janowie, odległym o 30 km, stamtąd przedostał się do wsi Peredil i skierował do Mogilna.
Tutaj po drodze dopadł go oddział Kozaków zaporoskich. Zdarto z niego szaty, przywiązano do płotu i zbito nahajami. Z gałęzi upleciono koronę cierniową i włożono na głowę. Wybito zęby, wyrwano paznokcie, zdarto skórę z ręki. Skrępowanego sznurami, ociekającego krwią, ciągnięto do Janowa końmi, kłując lancami. Tu zażądano od niego, żeby wyparł się wiary, ale Andrzej Bobola odmówił. Po dalszych torturach, w strasznych męczarniach zmarł 16 maja 1657 r.
Już wkrótce po śmierci miały miejsce liczne uzdrowienia za jego wstawiennictwem. Pius IX w 1853 r. beatyfikował go, zaś Pius XI w 1938 r. dokonał aktu kanonizacji. Ciało męczennika przewieziono do Pińska i pochowano w katakumbach klasztoru jezuitów.
Ze świętym tym związane są zdumiewające wydarzenia. W 1702 r. ukazał się we śnie rektorowi kolegium pińskiego i wskazał mu dokładnie miejsce swojego pochówku. Gdy ciało znaleziono, było nienaruszone, mimo że leżało w wilgotnym miejscu. Jeszcze w 1921 r. zmumifikowane zwłoki Andrzeja Boboli wystawiono w muzeum medycznym w Moskwie jako fenomen naukowy.
Słowa Świętego spełniły się! I wojna światowa w 1914 r. spowodowała, że mocarstwa zaborcze uwikłały się w konflikt wojenny. Po zakończeniu wojny w 1918 r. Polska zmartwychwstała po ponad stuletniej niewoli. Andrzej Bobola został naszym Patronem. Krew męczennika nie poszła na marne!
W lipcu 1996 r. wydano w Polsce broszurę pod tytułem „Rękopis z czyśćca". Zaczyna się ona od takiego wstępu:
„Rękopis, który bierzemy do ręki, zawiera ciekawe pouczenia o życiu pozagrobowym – o czyśćcu, przy tym pouczenia te są przeplatane licznym radami z zakresu kierownictwa duchowego. W jego autentyczność trudno wątpić. Opiera się on na świadectwach pewnych i zgodnych, na faktach należycie sprawdzonych, z których wynika, co następuje: oto pewna zakonnica z klasztoru w Valogne, siostra Maria od Krzyża (zmarła w Cherbourgu 11 maja 1917 roku), usłyszała nagle w pobliżu siebie w listopadzie 1873 r. przeciągłe jęki (…) Przejęta trwogą, wykrzyknęła:'Och, kimże jesteś? Boję się ciebie, nie ukazuj mi się tylko! … Ale powiedz, kim jesteś?'Na to wezwanie nie było żadnej odpowiedzi, lecz skargi trwały nadal (…) zbliżały się do niej coraz bardziej: na próżno biedna siostra mnożyła modlitwy, Komunie święte, Drogi Krzyżowe i Różańce: jęki nie ustawały i były równie tajemnicze.
Wreszcie w niedzielę 15 lutego 1874 r. dał się słyszeć głos dobrze znany:'Nie bój się! Nie ujrzysz mnie cierpiącej! Jestem siostrą Marią Gabrielą'. Dusza pokutująca oświadczyła swej dawnej towarzyszce, której radami niegdyś zbyt często pogardzała, że będzie ją wielokrotnie odwiedzać, by jej dopomóc w uświęceniu się. Plan Boży przewidywał, że to właśnie ona, siostra Maria od Krzyża, przez świętość swojego życia powinna była jej ulżyć i ostatecznie wyzwolić tę, która jeszcze tak niedawno wystawiała na próbę jej cierpliwość.
Odpowiedź z czyśćca przyszła (…) Czy doprawdy mogła ona uspokoić tę, która ją otrzymała? Wprost przeciwnie: siostra Maria od Krzyża błagała nawiedzającą, by znikła jak najprędzej i nie wracała więcej, lecz… błagała nadaremnie. Otrzymała odpowiedź, że powinna znosić – w czasie wyznaczonym przez Pana Boga – to, czego obawiała się w najwyższym stopniu.
W ten sposób przez kilkanaście lat trwały między duszą siostry Marii Gabrieli a siostrą Marią od Krzyża tajemnicze dialogi, które ta ostania spisywała własnoręcznie od 1874 do 1890 r".
„Kiedy byłam przed Najświętszym Sakramentem w dzień Bożego Ciała, zjawiła się przede mną nagle jakaś osoba zanurzona w ogniu. Politowania godny stan, w jakim się znajdowała, pobudzający mnie do obfitych łez, uświadomił mi, że cierpi w czyśćcu.
Powiedziała mi, że jest duszą zakonnika benedyktyna, który mnie spowiadał pewnego razu i polecił mi przystępować do Komunii świętej. Przez wzgląd na to pozwolił mu Bóg zwrócić się do mnie, abym przyniosła mu ulgę w jego cierpieniach. Prosił mnie, bym przez trzy miesiące ofiarowała za niego wszystko, co tylko będę mogła zrobić i wycierpieć. Obiecałam mu to wypełnić, skoro tylko otrzymam pozwolenie od swojej Przełożonej. Powiedział mi, że powodem jego wielkich cierpień było to, iż przedkładał swój interes nad chwałę Bożą przez zbytnie przywiązanie do dobrej opinii o sobie; drugim powodem był brak miłości względem braci; trzecim – nadmiar uczuć naturalnych wobec stworzeń.
Trudno mi wyrazić, co musiałam wycierpieć przez te trzy miesiące, gdyż zakonnik ten nie opuszczał mnie wcale i zdawało mi się, że widzę go całego w ogniu, wśród tak dotkliwych boleści, że prawie ustawicznie jęczałam i płakałam. Przełożona moja, przejęta współczuciem, nakazała mi mocne pokuty, zwłaszcza dyscypliny.
Wreszcie pod koniec trzech miesięcy, ujrzałam go przepełnionego radością i chwałą: odchodził cieszyć się swoim szczęściem wiecznym, a dziękując mi, powiedział, że będzie się za mną wstawiał u Boga."
Św. Faustyna miała liczne kontakty z duchami pokutującymi, podobnie jak o. Pio. Oto, co na ten temat pisze w swoim „Dzienniczku":
„W krótkim czasie po tym, zapadłam na zdrowiu. Droga Matka Przełożona wysłała mnie razem z dwoma innymi siostrami na wakacje do Skolimowa, kawałek za Warszawę. W tym czasie zapytałam się Pana Jezusa, za kogo jeszcze mam się modlić? Odpowiedział mi Jezus, że na przyszłą noc da mi poznać, za kogo mam się modlić.
Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy przyjść im z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie, to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą, odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza". Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: « Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe ».
Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi".
W nowennie do Miłosierdzia Bożego, którą Pan Jezus podyktował świętej siostrze Faustynie Kowalskiej, czytamy takie słowa o czyśćcu:
„Dzień ósmy. Dziś sprowadź mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia Mojego, niechaj strumienie Krwi Mojej ochłodzą ich upalenie. Wszystkie te dusze są bardzo przeze mnie umiłowane, odpłacają się mojej sprawiedliwości, w twojej mocy jest im przynieść ulgę. Bierz ze skarbca mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie (…) O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi Mojej sprawiedliwości.
Jezu Najmiłosierniejszy, któryś sam powiedział, że miłosierdzia chcesz, otóż wprowadzam do mieszkania Twego Najlitościwszego Serca dusze czyśćcowe, dusze, które Ci są bardzo miłe, a które jednak wypłacać się muszą Twej sprawiedliwości, niech strumienie Krwi i Wody, które wyszły z serca Twego, ugaszą płomienie ognia czyśćcowego, aby i tam się sławiła moc miłosierdzia Twego.
Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze w czyśćcu Cierpiące, a które są zamknięte w Najlitościwszym Sercu Jezusa. Błagam Cię przez Bolesną Matkę Jezusa Syna Twego i przez całą gorycz, jaką była zalana Jego Przenajświętsza dusza, okaż miłosierdzie Swoje duszom, które są pod sprawiedliwym wejrzeniem Twoim, nie patrz na nie inaczej, jak tylko przez rany Jezusa Syna Twego Najmilszego, bo my wierzymy, że dobroci Twojej i litości liczby nie masz".
Cokolwiek jeszcze teologowie powiedzą na temat życia po śmierci, będzie to tylko cząstka prawdy. Tajemnica życia pozagrobowego odsłania się dopiero w wieczności.
Bp Zbigniew J. Kraszewski