Pojawienie się Chrystusa, jako Boga-Człowieka na ziemi, zaostrzyło jeszcze trwającą walkę pomiędzy siłami zła a siłami dobra. Stwierdzenie „walka pomiędzy siłami zła a siłami dobra" powtarzane jest ciągle. Jest to nic innego tylko walka pomiędzy ludźmi, którzy trwają przy Bogu, a ludźmi, którzy świadomie opowiadają się po stronie szatana. I nie chodzi tu o deklarację słowną. Chodzi tu o program życia, o nasze dobrowolne czyny. Podkreślił to Jezus w słowach, że "nie każdy, kto mówi Mi:'Panie, Panie'wejdzie do Królestwa Niebieskiego, ale kto wypełnia Wolę Ojca Niebieskiego". A wypełnienie Woli Boga wyraża się w zachowaniu Bożych Przykazań, zawartych w Dekalogu.
Zachowanie lub odrzucenie Dekalogu wraz z wiarą w Chrystusa, który prawdziwość swojej nauki potwierdził historycznymi cudami z Jego Zmartwychwstaniem na czele, dzieli ludzi na dwa przeciwstawne sobie obozy. Do tej sprawy Jezus nawracał wielokrotnie w swoim nauczaniu: „Jeśli chcesz być zbawionym, przestrzegaj Przykazań". Zbawiciel zakończył swoje ziemskie życie dobrowolnym podjęciem zbawczej, choć okrutnej śmierci, wyrażając przez to szczególną boską troskę o człowieka oraz wskazując nam drogę do szczęścia wiecznego.
Dziś spotykamy mniej lub bardziej żywą pamięć o Jezusie, o Jego nauce, prawie w każdym zakątku ziemi. Nawet w najbardziej antyreligijnym ustroju w Chinach żyje kilkanaście milionów chrześcijan, którzy przypominają całemu narodowi o istnieniu Chrystusa. Te kilkanaście milionów chrześcijan, z czego około 10 milionów stanowią katolicy, jest owocem pracy misjonarzy przez wiele pokoleń. Zgodnie z nakazem Chrystusa – „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody" – od samego począt-ku chrześcijaństwa nieprzerwane szeregi apostoł-ów Ewangelii idą przez świat, głosząc ludom Dobrą Nowinę. Na czym polega ta „Dobra Nowina"? Ano na tym, że Apostołowie głoszą szczęście wieczne, czego każdy pragnie całą swoją istotą.
Zapoczątkowana przez Jezusa droga ludzi do szczęścia z Bogiem odbywa się w ramach Kościoła Chrystusowego z Papieżem na czele. Po prześladowaniach w pierwszych trzech wiekach, inspirowanych przez potomków Sanhedrynu, przyszedł rozkwit chrześcijaństwa, które wytworzyło odrębną cywilizację, nazwaną „cywilizacją życia", ponieważ w nauce Chrystusa człowiek i jego podstawowe prawa stały się nietykalną świętością. W cywilizacji chrześcijańskiej godność istoty ludzkiej podniesiona została do rangi niepodważalnego dogmatu. W ciągu wieków nauka Chrystusa z jej troską o człowieka dotarła do wszystkich krajów, wszystkich narodów, do wszystkich cywilizacji i religii, wpływając jakoś na ich obraz człowieka. Ale przeciwnicy Chrystusa nigdy nie zaprzestali swoich ataków, dążąc do zniszczenia Jego dzieła na ziemi.
W ostatnim stuleciu nieprzyjaciele Boga i ludzi urośli w taką siłę, że przejęli kontrolę nad władzą w wielu krajach, nad gospodarką, nad prawodawstwem, nad szkołami, nad wielkimi mediami, które mają dziś największy wpływ na kształtowanie świadomości i zachowania ludzi. Doszło do tego, że autorytety publiczne, które zawsze stały na straży porządku moralnego, zostały użyte do niszczenia wrodzonego nam prawa natury, którego główne zasady wyrażone są w Dekalogu.
Patrząc na rabunek dóbr narodów przez światową finansjerę, na niszczenie rodziny, świadomości narodowej, na planową deprawację dzieci i młodzieży, na wyśmiewanie wartości chrześcijańskich, mówimy, że „nadeszła zapowiedziana era Lucyfera". Kłamstwo, podawane w podstępny sposób, stało się regułą życia społecznego. Wielu ulega kłamliwej propagandzie. Dużo ludzi idzie za narzucanym stylem życia bez Boga, wbrew prawom natury, co w konsekwencji prowadzi do samozagłady. Ale nie wszystkich można oszukać w najważniejszych sprawach naszego życia. Zalewające zło powoduje też reakcję sprzeciwu.
Coraz więcej ludzi dostrzega brak głębszego sensu w życiu bez Boga, bez radosnej nadziei, jaką daje życie religijne. Masy ludzkie przekonują się, że lansowany globalizm odbiera im stopniowo należne prawa człowieka, nie dając w zamian za to nic. Narasta powszechnie jakiś niepokój, który wyraża się w pytaniach: „Co dalej? Dokąd zmierzamy? Przecież to jest droga do samozagłady..."
W takiej atmosferze ludzie szukają ratunku w różnych sektach, we wróżbach, w horoskopach, a także w przepowiedniach jasnowidzów. Część ludzi bierze serio najnowsze objawienia w ramach Kościoła Katolickiego. Są to głównie objawienia Matki Bożej, która – z Woli Boga – ma odegrać główną rolę w walce z siłami zła w „erze Lucyfera". Wbrew zniszczeniu katolicyzmu przez dywersję wewnątrz Kościoła – mnożą się grupy modlitewne, charytatywne, apostolskie, które przeciwstawiają się zalewowi zła. I nie można było wymarzyć sobie lepszego czasu dla filmu Gibsona pt. „Pasja Chrystusa".
Film Gibsona trafił na grunt, kiedy ludzie zmęczeni są ciągłym oszukiwaniem ich przez głoszone programy polityczne, gospodarcze, przez wielkie media, które dość wyraźnie i systematycznie eliminują Boga z życia ludzkiego, narzucając im płytki, dekadencki, oparty na zakłamaniu styl życia. Normalnie myślący widzą na sobie i na innych opłakane skutki wyzwalania nas z Boga i z zasad Dekalogu, na których budowane było życie i szczęście ludzkie od początku świata. Budowniczy „światowego imperium pod władzą Lucyfera i jego zwolenników", jak nazwał globalizm publicysta żydowskiego pochodzenia, Pat Robertson („The New World Order", s. 37), pilnie czuwają, aby w mediach, w filmach, w programach szkolnych obraz Chrystusa był fałszowany.
Na różne sposoby postać Chrystusa sprowadzana jest do rzędu ludzi oryginalnych, wybitnych, wpływowych, ale tylko ludzi. Nieprzyjaciołom Boga jest bardzo nie na rękę fakt, że Chrystus zapisał się w świadomości wielu narodów jako Bóg w postaci ludzkiej, który – przez swoje Zmartwychwstanie – rozwiązał najważniejszy problem życia każdej istoty ludzkiej. Chrystus wskazał nam szczęście wieczne, jako nasz cel ostateczny, który rzutuje na wszystkie nasze problemy życiowe na ziemi. W świetle nauki Chrystusa, tu na ziemi nie ma sytuacji beznadziejnej, wszystko ma głęboki sens, ale konieczny jest nasz wysiłek.
Mel Gibson przeszedł kryzys życiowy. Odczul na sobie tragicznie pustkę lansowanego życia bez Boga i wiedział, czego potrzebuje zagubiony człowiek współczesny. Jak opisał obszernie „New Yorker" z 3 września 2003 r., Gibson myślał o filmie przez 12 lat i doszedł do wniosku, że największą przysługę odda ludziom wtedy, kiedy przedstawi Mękę Chrystusa tak, jak przekazały nam wiarygodne źródła historyczne w postaci czterech Ewangelii. Film Gibsona najbardziej przybliża nam Chrystusa sprzed dwóch tysięcy lat.
Na takie zetknięcie się z Jezusem czekają wszyscy ludzie dobrej woli. Chrześcijanie, aby w Chrystusie cierpiącym znaleźć siłę do pokonywania swoich trudności i do znoszenia swoich cierpień; masy żydowskie okłamywane przez przywódców talmudycznych, aby na własne oczy zobaczyć zachowanie się Chrystusa w najważniejszym momencie Jego życia; tak zwani niewierzący, którzy ulegli propagandzie zwalczającej Boga, aby zetknąć się z prawdziwym obrazem Chrystusa. Wiadomo, że w pierwszej kolejności film obejrzeli nieprzyjaciele Chrystusa, ale nie po to, aby poznać o Nim prawdę.
Pod takim tytułem „Catholic Family News" z marca 2004 r. zamieścił artykuł na temat filmu Gibsona „The Passion of the Christ", w którym zwraca uwagę na jedną ważną sprawę, pomijaną w innych publikacjach i recenzjach tego filmu. Główna treść artykułu wyrażona jest w podtytule, który brzmi: „Skandal Wcielenia jest kontynuowany". Autor publikacji, Edwin Faust, pisze na początku: „Żydzi przyznają, że widok filmu wzruszył ich, nawet do łez. Ale nie słyszałem, aby krytyk filmu, Michael Medved, czy dziennikarz Matt Drudge, zostali przez film nawróceni".
Dalej autor nawiązuje do znanego powszechnie faktu, że film Gibsona o Męce Chrystusa wywołuje różne skutki u różnych widzów. Po tych wstępnych uwagach, Faust przechodzi do najważniejszego punktu publikacji, pisząc: „Nie uważam, że krucjata, prowadzona przez niektórych Żydów, aby zatrzymać dystrybucję filmu oraz aby uzyskać potępienie filmu przez Kościół, wynika z realnej obawy odwetu chrześcijan na potomkach zabójców Jezusa. Obawa, że film wywoła antysemickie gwałtowne uczucia, jest tylko pretekstem do wzmożenia walki, jaka trwa od dwóch tysięcy lat".
W słowach tych autor zwraca uwagę na prawdziwe zaplecze walki pewnego ugrupowania Żydów przeciwko Chrystusowi i Jego dziełu na ziemi. Chrystus ze swoją nauką, której prawdziwość potwierdził niepodważalnymi cudami, stanął w poprzek chimerycznym planom przywództwa żydowskiego, zmierzającego do władzy nad całym światem. Cokolwiek Jezus mówił o Bogu, o sobie jako Zbawicielu świata, o niebie i o drodze do nieba, o poszanowaniu innych ludzi – wszystko to zupełnie nie pasowało do ich planów, do ich rozumienia świata i do ich postępowania. Taki Mesjasz jak Chrystus był im niepotrzebny. Przeciwnie, był im wielką przeszkodą. Tym bardziej, że zyskiwał coraz większy rozgłos wśród ludu. Dlatego uznali Jezusa za swego wroga, skazując Go na śmierć. Takie podejście do Jezusa obowiązuje potomków Sanhedrynu do dziś.
„Żydzi – pisze dalej autor – którzy odrzucają Chrystusa jako Mesjasza, uznają Wcielenie się Boga za bluźnierstwo. Dla nich chrześcijaństwo jest bluźnierczym mitem. Według ich rozumienia – wiara w Boga-Człowieka jest uznawana tylko przez przeklęty motłoch. Ale nawet Żydzi niewierzący przyznają, że świat jest do pewnego stopnia schrystianizowany, co umniejsza ich wpływy w tym świecie". I tu jest jedna z głównych przyczyn, dlaczego talmudyczny globalizm niszczy chrześcijaństwo wszelkimi sposobami.
„Oni (żydowscy globaliści) przy każdej okazji – pisze autor – będą ograniczać, usuwać i wręcz niszczyć wszelki wyraz wiary w to, że Słowo stało się Ciałem i że Narodem Wybranym nie są ci zrodzeni z krwi, ale ci zrodzeni z wiary w Boga, którym jest Jezus Chrystus". Głoszone przez Jezusa pojęcie Narodu Wybranego jest dla wielu Żydów istotną przeszkodą do tego, aby uznać w Chrystusie obiecanego Mesjasza. Talmudyczne przywództwo żydowskie wmawia masom żydowskim błędne rozumienie wybraństwa i wyższość nad innymi narodami, powodując przez to uprzedzenie do Chrystusa.
Film Gibsona jest poważnym zagrożeniem dla władzy talmudystów nad narodem żydowskim. Ale dziś przywódcy żydowscy nie mogą już trzymać swoich podwładnych w zamkniętych gettach. Myślący i nieuprzedzeni Żydzi w filmie Gibsona zobaczą obraz innego Jezusa, niż przedstawiają im ich szowinistyczni przywódcy. Degeneraci przy władzy nigdy nie ustępują dobrowolnie ze swoich pozycji. Walka przeciwko Chrystusowi "będzie coraz bardziej zawzięta", kończy autor swoje spostrzeżenia.
Henryk Wesołowski