French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Wielkanoc

Napisał Ks. Kazimierz Kozicki OMI w dniu piątek, 01 marzec 2024.

Pierwszego dnia, po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował i rzekła do nich: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono". Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumiał jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.

Na ekranach kin amerykańskich wyświetlany był przed laty bardzo kontrowersyjny film zatytułowany Godziny ciemności. Opowiada on o tym, jak pewien uczony archeolog udaje się do Jerozolimy, aby raz jeszcze, z całą dokładnością, obiektywnie i bezstronnie zbadać sprawę Jezusa z Nazaretu. Prowadzi tam wnikliwe badania wykopaliskowe, poszukując grobu Chrystusa. W końcu odnajduje jakiś niezidentyfikowany dotychczas grób, którego położenie i forma zdają się w pełni odpowiadać ewangelicznym przekazom. Jest tylko jedna różnica: ten grób nie jest pusty. Odnaleziono w nim szczątki człowieka, mężczyzny w średnim wieku, pochowanego niespełna dwa tysiące lat temu. Stwierdzono ślady jego męki: nakłucia w czaszce, ślady wbijania gwoździ w kostkach dłoni i stóp, uszkodzenie żeber na boku, powstałe najprawdopodobniej wskutek pchnięcia włócznią. Szokujący wniosek narzuca się sam. Chrystus nie zmartwychwstał, ponieważ grób nie jest pusty. Całe chrześcijaństwo jest więc owocem pomyłki albo świadomego kłamstwa. Ta sensacyjna wiadomość niemal lotem błyskawicy obiega świat. Radio, telewizja, telefony i teleksy przekazują tylko to jedno. Wszystkie gazety na pierwszej stronie podają wielkimi literami bulwersującą wiadomość: a jednak Chrystus nie zmartwychwstał!

W dalszej części tego filmu ukazany jest koszmarny obraz świata po ogłoszeniu tej wiadomości. Gasną wieczne lampki przy tabernakulach, z których usuwa się Najświętszy Sakrament. Kapłani opuszczają parafie. Kościoły zamienia się w muzea i garaże. Rozwiązują się zgromadzenia zakonne. Z dalekich krajów wracają zawiedzeni misjonarze. Z byle jakich powodów rozwodzą się małżeństwa, rozbijają rodziny. Siostry zakonne przestają się opiekować ludźmi chorymi i umierającymi. Nie ma już chętnych do pracy wśród trędowatych, cierpiących na raka i inne nieuleczalne choroby. Chorych ogarnia rozpacz. Świat pogrąża się w nieprzeniknionych ciemnościach.

Niezwykle zaskakujące jest jednak zakończenie tego filmu. Oto na ekranie pojawia się jego reżyser i mówi: „Tak wyglądałby świat, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał". I dalej wyznaje: „Wymyśliłem tę historię razem z archeologiem po to, aby pokazać ludziom, jak koszmarny byłby świat, gdyby Chrystus naprawdę nie zmartwychwstał".

Istotnie, moi drodzy! Jeżeli dzisiaj, po dwudziestu wiekach chrześcijaństwa i głoszenia Ewangelii życie na ziemi jest tak trudne, tyle jest wojen i zamachów terrorystycznych, tyle zabitych i głodnych dzieci i ludzi dorosłych, to pomyślmy, proszę, jak wyglądałoby ludzkie życie, gdyby Ewangelii nikt nie głosił, gdyby ludzie przestali wierzyć w Boga; gdyby przestali zachowywać Boże przykazania; gdyby zamiast miłości i przebaczenia stosowali prawo odwetu i zemsty; gdyby przestali się modlić i spowiadać; gdyby zabrakło takich ludzi jak nasz ojciec święty Jan Paweł II, jak siostry misjonarki Miłości, duchowe córki Matki Teresy z Kalkuty opiekujące się biednymi, chorymi i umierającymi; gdyby zabrakło tylu wspaniałych chrześcijan, którzy żyją pośród nas i wyświadczają ludziom tyle miłości i dobra. A przecież nie ma wątpliwości, że takie byłyby losy świata, gdyby Chrystus po śmierci nie wyszedł żywy ze swego grobu.

Wiarą chrześcijan – jak słusznie podkreśla św. Augustyn – jest zmartwychwstanie Chrystusa, właśnie zmartwychwstanie. W to bowiem, że Jezus umarł wierzą wszyscy – nawet poganie i agnostycy. Jedynie chrześcijanie wierzą w to, że również powstał z martwych, i jest to prawda tak zasadnicza, że nie można być chrześcijaninem, jeśli się w to nie wierzy. To właśnie wiara w tę prawdę mobilizuje ich do dawania świadectwa i pełnienia czynów miłości. Wiara w zmartwychwstanie jest ich siłą napędową. Są bowiem przekonani, że Bóg wskrzeszając Jezusa z martwych, potwierdził osobiście całą Jego działalność, niejako wycisnął na niej swoją pieczęć. Święty Paweł na Areopagu w Atenach powie, że „przez wskrzeszenie Jezusa z martwych Bóg uwierzytelnił Go wobec wszystkich" (Dz 17, 31).

Czy jednak sama śmierć krzyżowa nie wystarczyłaby, żeby zaświadczyć, że Jezus jest rzeczywiście Mesjaszem, posłańcem Bożym?

Nie, moi drodzy, naprawdę by nie wystarczyła. Wielu jest bowiem męczenników spraw błędnych lub wręcz niegodziwych. Pomyślmy tylko, proszę, o arabskich terrorystach, przeprowadzających samobójcze ataki, w których giną dziesiątki, setki, a nawet tysiące niewinnych ludzi. Ich śmierć, pokazuje, że wierzyli w swoją sprawę, lecz z tego nie wynika bynajmniej, że była to sprawa słuszna, a już na pewno sposób jej bronienia nie był odpowiedni.

Śmierć Chrystusa zaświadcza o Jego pełnej miłosierdzia miłości, jako że „nie ma większej miłości, niż ta, kiedy ktoś swoje życie oddaje za swoich przyjaciół". Jednakże wyłącznie zmartwychwstanie świadczy o prawdziwości, o autentyczności Jego sprawy, o tym, że jest to rzeczywiście sprawa Boża. Powstanie z martwych przekracza bowiem możliwości najbardziej nawet potężnego i najświętszego człowieka.

Ale czy Jezus faktycznie zmartwychwstał? Jakie mamy gwarancje, że chodzi o wydarzenie, które się dokonało w określonym miejscu na ziemi i w konkretnym momencie historii, a nie o wymysł czy sugestię?

Otóż św. Paweł, pisząc dwadzieścia pięć lat po tym wydarzeniu, wymienia wszystkie osoby, które widziały Jezusa po Jego zmartwychwstaniu. Większość z tych osób w owym czasie jeszcze żyła. Najpierw ukazał się Piotrowi, potem wszystkim apostołom, wreszcie pięciuset braciom równocześnie. „W końcu, już po wszystkich – kończy apostoł – ukazał się także i mnie".

Natomiast Piotr Apostoł w domu rzymskiego setnika Korneliusza mówi: „Tego Jezusa, którego ludzie ukrzyżowali, Bóg wskrzesił z martwych. My jesteśmy tego świadkami, my, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu".

Są to więc relacje naocznych świadków. O żadnym innym wydarzeniu z czasów starożytnych: czy będzie to wojna punicka, śmierć Cezara, zwycięstwa Aleksandra Wielkiego czy jakikolwiek inny fakt historyczny, nikt nie daje świadectwa w pierwszej osobie, jak ma to miejsce w przypadku zmartwychwstania Jezusa, a jednak nikt nie wątpi, że fakty te zaistniały. Dlaczegóż więc mielibyśmy mieć wątpliwości co do zmartwychwstania?

Trudno jest posądzać apostołów o pomyłkę. Wiemy przecież, że śmierć Jezusa ich rozproszyła. Wrócili do swoich zajęć, niczego się już nie spodziewając. A oto nagle widzimy tych samych ludzi głoszących jednomyślnie, że Jezus żyje, i gotowych na procesy, prześladowania, męczeństwo i śmierć za tę prawdę. Cóż innego mogło sprawić tę tak całkowitą i natychmiastową przemianę w ich postawie, jeżeli nie pewność, że On rzeczywiście zmartwychwstał?

Nie można też podejrzewać ich o chęć wprowadzenia kogokolwiek w błąd, a tym mniej o oszustwo, bo głoszenie zmartwychwstania nie tylko nie przyniosło im żadnej wymiernej, materialnej korzyści, ale i ściągnęło na nich utratę życia. Czy ktokolwiek z nas byłby gotów oddać życie za swoje senne urojenia?

A jak można sobie wyobrazić, aby dwunastu ubogich niewykształconych rybaków, którzy nigdy nie byli w wielkim mieście, mogło się odważyć i pomyśleć, że zdołają podbić świat, gdyby Jezus naprawdę nie zmartwychwstał, a wszystko się skończyło Jego śmiercią? Jak wytłumaczyć fakt, że im się to udało?

Rękojmią prawdziwości zmartwychwstania jest więc świadectwo naocznych świadków – apostołów. Świadectwo to obecnie kontynuuje Kościół, dalekim zaś jego echem jest także to, co ja mówię w tej chwili. A głoszę wam zmartwychwstanie Jezusa, nowinę tak samo świeżą i niezwykłą dzisiaj jak dwa tysiące lat temu. Oczywiście, nie wystarczy tego wysłuchać. Trzeba w to uwierzyć! Tymczasem wiemy doskonale, że dzisiaj nie wszyscy jeszcze wierzą.

Dlaczego? Jedni dlatego, że aż do dzisiaj nie słyszeli o zmartwychwstaniu Jezusa. Inni co prawda słyszeli tę nowinę, ale nie wydała ona owocu w ich sercu, bo możliwe, że nie była poparta świadectwem życia osoby, która ją głosiła. Jeszcze inni świadomie wolą nie wierzyć, gdyż wiara wymaga nieco wysiłku, a przede wszystkim pewnych zmian w życiu i postępowaniu człowieka, oni zaś nie chcą niczego zmieniać. Po prostu nie wierzą dla własnej wygody.

Jednak my, ludzie wierzący, musimy pamiętać o jeszcze jednej prawdzie naszej wiary. O tym mianowicie, że Chrystus to nie tylko głowa, ale i całe Jego Ciało, czyli my wszyscy stanowiący Jego Kościół. Dlatego dopóki choć jedna osoba trwa w okowach grzechu, nienawiści i smutku, to Jezus jest niejako nadal jedną nogą w grobie. Czeka, by zmartwychwstać. Nie może i nie chce uważać Swego zmartwychwstania za sprawę zakończoną, dopóki jakiś członek Jego Ciała nadal przebywa w Hadesie, jest więźniem krainy śmierci. Jeżeli więc sami jesteśmy tacy, zróbmy, co w naszej mocy, by mógł On w nas zmartwychwstać. Jeżeli to ktoś z naszych bliskich, pomóżmy mu przynajmniej modlitwą, promienną twarzą i radością swojego spojrzenia.

Jeden z najbardziej kochanych przez naród rosyjski świętych, Serafin z Sarowa, pozdrawiał ludzi, którzy przychodzili do niego, by zwierzyć się ze swoich kłopotów, wyznać żale i prosić o radę, słowami: „Moją radością jest Chrystus Zmartwychwstały". To jedno zdanie słyszane z jego ust przywracało zgnębionym utraconą nadzieję.

„Bóg wskrzesił Jezusa, a my jesteśmy tego świadkami" – powtarzali apostołowie. My także tej prawdy nie możemy zatrzymać dla siebie. Musimy przekazywać ją innym. Dzisiejszy zagubiony świat, dzisiejszy człowiek zagubiony w świecie pełnym kłamstwa i rozpaczy tak bardzo potrzebuje tej krzepiącej nowiny, potrzebuje nadziei. Głośmy  więc, że Chrystus zmartwychwstał! Chrystus żyje!

I my na pewno żyć będziemy! Alleluja!

Czyż może być coś bardziej radosnego?

Ks. Kazimierz Kozicki OMI

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com