Wie także, że tego jednego tylko pragniemy, aby On był miłowany.
Apostolstwo nasze ma przede wszystkim na celu rozsiewanie miłości do Jezusa i wnoszenie do rodzin ducha Serca Jezusowego. Wszystkie nasze wysiłki zmierzać mają do jednego ideału, który za wszelką cenę ma być urzeczywistniony.
Jeżeli Bóg jest nieskończoną Miłością, jeśli Wcielenie, Odkupienie i Kościół są niepojętymi manifestacjami tej Miłości, to i my winniśmy streścić nasze życie religijne w doskonałym wypełnieniu pierwszego przykazania, obejmującego wszystkie inne: „Będziesz miłował Pana Boga twego, ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkiej myśli twojej" (Mt 22, 37).
A ta miłość nie jest i nie może być jakąś dewocją, lecz ma się stać w duszy ogniem gorejącym, Bożym zarzewiem całego naszego życia duchowego, a tym samym całego naszego apostolstwa.
Kochajmy prawdziwie po apostolsku, by innych móc uczyć, jak należy miłować Jezusa-Przyjaciela, znajdującego tak mało zrozumienia i miłości. Miłujmy, ale nie miłością małą, podobną do gasnącej iskry, lecz żarem miłości, aby mowa nasza była płomieniem i serca miłością zapalała. Podkreślam tak silnie potrzebę miłości, dlatego że miłość stanowi zasadę transcendentną, którą nie zawsze dobrze rozumiano.
Niech mi wolno będzie wyświetlić myśl moją za pomocą następującego odróżnienia: wyróżniam zasadniczo naukę katechizmu, udzielaną przy świetle elektrycznym i taką, co się odbywa przy świetle słonecznym.
Co to znaczy?
Jeśli głosimy wielkie nauki katechizmowe o Sakramentach Świętych, o łasce, o Wcieleniu, o Eucharystii i tak dalej, jeśli rozprawiamy o prawdach Bożych w ten sposób jak profesor wykłada z katedry zasady chemii lub fizyki, bez zapału, bez ognia miłości, wówczas ludzie rozumieją nas, zapamiętują sobie niejedno i... odchodzą zimni i obojętni, jak przyszli; owszem, mają trochę więcej wiadomości, ale pozostają w ignorancji, jeśli chodzi o naczelną umiejętność, o „scientia caritas" (Ef 3, 19), o sztukę miłowania Boga i o życie z miłości. Otóż ten zimny, teoretyczny sposób nauczania nazywam wykładem katechizmu przy świetle elektrycznym.
Jakże on się różni od owego sposobu nauczania prawd wiary, który się odbywa przy świetle słońca jaśniejącego w duszy!
W jednym jak i w drugim wypadku mówimy o tych samych rzeczach, wykładamy tę samą Ewangelię, ale kiedy słońce miłości w duszy jaśnieje, wtedy czynimy to mową proboszcza z Ars, a sercem Tereski. Wówczas wszystko się zmienia. Prawdy wiary w innym objawiają się świetle i inne przynoszą owoce. Kto bowiem przemawia, mając słońce w sercu, ten daje Boga, pokazuje Jezusa, bo Go zna i posiada przez miłość. Mowa jego jest prosta, bardzo prosta, a jednak dociera do głębi duszy, oświeca ciepłym i życiodajnym światłem.
Kiedy chodzi o lekcję geografii lub arytmetyki, wtedy wystarcza skromna lampka elektryczna, wszakże w nauce historii św., w nauce o Jezusie i Jego Kościele niezbędne jest słońce, jakim,jest sam Jezus, żyjący w tobie, w twoim umyśle, w twoim sercu. Inaczej, wierzaj mi, tracisz czas na marne.
I otóż sposobność, aby was prosić o coś bardzo prostego, a jednak tak ważnego dla chwały Mistrza: jeśli chcecie, by Go miłowano wszędzie, mówcie zawsze i wszędzie o Jezusie nad wyraz dobrym, a nie o Jezusie twardym i bezwzględnym. Przedstawiajcie Go autentycznie takim, jakim jest, to znaczy jako Jezusa gotowego każdej chwili zapomnieć urazy i przebaczyć; przedstawiajcie Go w takim świecie, w jakim Go przedstawia Ojciec, jako Jezusa łagodnego, dobrotliwego, miłosiernego, cierpliwego, bo – wiecznego.
Raz jeszcze powtarzam wam: jeśli ludzie mają Go miłować, tak jak On tego pragnie, muszą poznać Jego dobroć, muszą się przekonać, że wszystko w Nim tchnie nieskończoną dobrocią i miłosierdziem, nawet Jego sprawiedliwość. Powtarzajmy więc bezustannie, że On to utworzył tak niewymownie czułe i dobre serce Maryi, swojej i naszej Matki. A że Mistrz zawsze doskonalszy jest od dzieła swego, jakże czuły i dobry musi być sam Jezus!
Głosząc Boga miłości nie zapominajmy o Jego sprawiedliwości, przeciwnie, stawiajmy ją w świetle jaśniejszym i prawdziwszym. Nie zapominajmy o tym, że Jezus-Zbawiciel musi być dobry i czuły właśnie dlatego, że jest nieskończenie sprawiedliwy. Chcieć zacieśniać sprawiedliwość Boga-Zbawiciela do granic Piekła, wtrącając tam dusze tak lekkim sercem, jak Neron zabawiał się widokiem żywych pochodni, to zaprawdę nie jest po myśli Bożej, bo nie licuje ze sprawiedliwością ani z prawdą.
Dajmy duszom skrzydła ufności, sami zaś bądźmy apostołami, pełni cierpliwości, łagodności i miłosierdzia. Pamiętajmy, że liczba prawdziwie złych jest ograniczona, ignorantów jest bez liku, a do liczby słabych... należymy wszyscy. Bądźmy więc dobrymi, bardzo dobrymi względem wszystkich dusz bez wyjątku. Niech dobroć i miłość nasza sprawia, by kochano Jezusa. Niech wszyscy widzą w nas blady wprawdzie, ale prawdziwy odblask swego Zbawcy.
Teraz już bez obawy możemy przystąpić do zagadnienia, dotyczącego poświęcenia i całkowitego wyrzeczenia się, niezbędnego na drodze apostolskiej.
Wyrzec się siebie, oddać się bez zastrzeżeń jest wyrazem miłości apostolskiej. W gruncie rzeczy nie jest to dar samego siebie dla Jezusa, lecz dar złożony „poprzez dusze". Ileż to wzniosłych przykładów mógłbym przytoczyć na temat oddania się z miłości. Oto jeden z tysiąca.
Spotkałem dziewczątko dziesięcioletnie o złotym serduszku. Obrałem je za swego małego sekretarza, bo miało piękne pismo, a co najważniejsze, gorące pragnienie stać się apostołem Serca Jezusowego.
– Wiesz, mamo – rzecze do matki – obiecałam Ojcu, że mu pomogę w jego apostolstwie. Wszakże konieczną jest rzeczą, byś mi pozwoliła trzy razy w tygodniu czuwać od dziewiątej do północy, bym mogła zająć się pracą apostolską.
– A jakaż to będzie ta twoja praca? – odparła matka.
– Otóż Ojciec dał mi szereg listów pisanych w różnych językach. Z każdego listu sporządzić mam dwadzieścia lub więcej odpisów.
– Rozumiem, że chcesz pomóc Ojcu, ale nie widzę racji, dlaczego byś miała czuwać wieczorami, bo wspomniane prace może wykonać w niedziele i czwartki, kiedy jesteś wolna od pracy szkolnej. Natomiast prace w godzinach nocnych wpłynęłyby niekorzystnie na twe zdrowie.
Na te słowa dziewczątko rzuca się matce na szyję, tłumacząc z płaczem:
– Nie rozumiesz, mamo. Wiem dobrze, że mogłabym wykonać przyjęte prace w czwartki i niedziele, lecz w ten sposób nie osiągnęłabym celu.
– Co to znaczy? Nie rozumiem – odparła matka.
– Widzisz mamo, chcę być apostołem, a apostolstwo znaczy tyle, co oddanie się i poświęcenie. I dlatego muszę sporządzać wymienione odpisy, składając przy tym ofiarę ze spoczynku, a nawet ze zdrowia swego, by tą drogą wyjednać tatusiowi nawrócenie. Pozwól więc, bym przez to drobne cierpienie stała się apostołem i za wszelką cenę nawróciła i zbawiła tatusia.
Matka przejęta do głębi, daje swe przyzwolenie i wnet dziecko zabiera się do pracy przed obrazem Króla, klęcząc na kamieniu trzy razy w tygodniu od dziewiątej do północy. Nieraz widziano na kamieniu ślady krwi – wzruszające świadectwo miłości ofiarnej.
Cóż na to powiemy? Czy to nie wstrząsająca lekcja zachęty i upokorzenia? Czemu brak nam nieraz oddania się i poświęcenia w pracach apostolskich? Bez wątpienia dlatego, że nie dość ćwiczymy się w szkole miłości, która jedna potrafi rodzić ducha ofiary i heroizmu.
Inny przykład z wielu.
Znałem młodzieńca, który wrócił z pola walki bez prawej ręki, bez nogi, bełkoczącego zaledwie kilka wyrazów. I otóż ten biedak, który w oczach ludzkich do niczego nie był zdolny, staje w pierwszym szeregu apostołów Serca Jezusowego. Lewą ręką pisze jak umie, a potem o szczudłach obchodzi rodziny, roznosząc dobrą nowinę Boskiego Serca i głosząc na swój sposób miłość. Oczywista, że z dziwną łatwością podbijał serca. W kilka miesięcy zdobył sto rodzin dla Królestwa Jezusowego. Oto prawdziwa akcja katolicka!
Zaprawdę! Zbawiciel dokonywa wielkich rzeczy za pośrednictwem dusz pokornych, jeśli one są Mu całkowicie oddane, a zwłaszcza jeśli potrafią zapomnieć o sobie. Nie można jednak zapomnieć o sobie, jeśli w miejsce naszego własnego biednego serca nie umieścimy Serca Jezusowego. Stańmy się więc pochodnią gorejącą, co sama się wyniszcza, aby rozniecać wokół Boski ogień miłości. Mniej retoryki, a więcej miłości, więcej Rzeczywistości wielkiej i wiecznej, którą jest Jezus i Serce Jego, miłością przepełnione.
Ojciec Mateo
tłumaczenie z francuskiego
tytuł oryginału Jesus Roi d'Amour
Modlitwa św. Maksymiliana o Królowanie Maryi
O, Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, wiem, że niegodzien jestem zbliżyć się do Ciebie, upaść przed Tobą na kolana z czołem przy ziemi, ale ponieważ kocham Cię bardzo, przeto ośmielam się prosić Ciebie, abyś była tak dobra i powiedziała mi – kim jesteś? Pragnę bowiem poznawać Cię coraz więcej – bez granic, i miłować coraz bardziej, goręcej i goręcej bez żadnych ograniczeń, i pragnę powiedzieć też innym duszom, kim Ty jesteś, by coraz więcej i więcej dusz Cię coraz doskonalej poznawało i coraz goręcej miłowało. Owszem, byś stała się Królową wszystkich serc, co biją na ziemi i co bić kiedykolwiek będą, i to jak najprędzej, i jak najprędzej.
Jedni nie znają jeszcze wcale Twego Imienia. Inni ugrzęźli w moralnym błocie, nie śmią oczu wznieść do Ciebie. Jeszcze innym wydaje się, że Cię nie potrzebują do osiągnięcia celu życia. A są i tacy, którym szatan, co sam nie chciał uznać Cię za swą Królową i stąd z anioła w szatana się przemienił, nie dozwala przed Tobą ugiąć kolan. Wielu kocha, miłuje, ale jakże mało jest takich, co gotowi są dla Twej miłości na wszystko, prace, cierpienia i nawet na ofiarę życia.
Kiedyż, o Pani, zakrólujesz w sercach wszystkich i każdego z osobna?
Kiedyż wszyscy mieszkańcy ziemi uznają Cię za Matkę, a Ojca w niebie – za Ojca i tak wreszcie poczują się braćmi? Amen.