French flag English spanish flag

Dziennik patriotów katolickich
dla reformy monetarnej Kredytu Społecznego

Żar miłości

w dniu środa, 01 październik 2014.

„Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję” (J 21, 17)

Wie także, że tego jednego tylko pragniemy, aby On był miłowany.

Apostolstwo nasze ma przede wszystkim na celu rozsiewanie miłości do Jezusa i wnoszenie do rodzin ducha Serca Jezusowego. Wszystkie nasze wysiłki zmierzać mają do jednego ideału, który za wszelką cenę ma być urzeczywistniony.

Jeżeli Bóg jest nieskończoną Miłością, jeśli Wcielenie, Odkupienie i Kościół są niepojętymi manifestacjami tej Miłości, to i my winniśmy streścić nasze życie religijne w doskonałym wypełnieniu pierwszego przykazania, obejmującego wszystkie inne: „Będziesz miłował Pana Boga twego, ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkiej myśli twojej" (Mt 22, 37).

A ta miłość nie jest i nie może być jakąś dewocją, lecz ma się stać w duszy ogniem gorejącym, Bożym zarzewiem całego naszego życia duchowego, a tym samym całego naszego apostolstwa.

Kochajmy prawdziwie po apostolsku, by innych móc uczyć, jak należy miłować Jezusa-Przyjaciela, znajdującego tak mało zrozumienia i miłości. Miłujmy, ale nie miłością małą, podobną do gasnącej iskry, lecz żarem miłości, aby mowa nasza była płomieniem i serca miłością zapalała. Podkreślam tak silnie potrzebę miłości, dlatego że miłość stanowi zasadę transcendentną, którą nie zawsze dobrze rozumiano.

Światło elektryczne i słoneczne

Niech mi wolno będzie wyświetlić myśl moją za pomocą następującego odróżnienia: wyróżniam zasadniczo naukę katechizmu, udzielaną przy świetle elektrycznym i taką, co się odbywa przy świetle słonecznym.

Co to znaczy?

Jeśli głosimy wielkie nauki katechizmowe o Sakramentach Świętych, o łasce, o Wcieleniu, o Eucharystii i tak dalej, jeśli rozprawiamy o prawdach Bożych w ten sposób jak profesor wykłada z katedry zasady chemii lub fizyki, bez zapału, bez ognia miłości, wówczas ludzie rozumieją nas, zapamiętują sobie niejedno i... odchodzą zimni i obojętni, jak przyszli; owszem, mają trochę więcej wiadomości, ale pozostają w ignorancji, jeśli chodzi o naczelną umiejętność, o „scientia caritas" (Ef 3, 19), o sztukę miłowania Boga i o życie z miłości. Otóż ten zimny, teoretyczny sposób nauczania nazywam wykładem katechizmu przy świetle elektrycznym.

Jakże on się różni od owego sposobu nauczania prawd wiary, który się odbywa przy świetle słońca jaśniejącego w duszy!

W jednym jak i w drugim wypadku mówimy o tych samych rzeczach, wykładamy tę samą Ewangelię, ale kiedy słońce miłości w duszy jaśnieje, wtedy czynimy to mową proboszcza z Ars, a sercem Tereski. Wówczas wszystko się zmienia. Prawdy wiary w innym objawiają się świetle i inne przynoszą owoce. Kto bowiem przemawia, mając słońce w sercu, ten daje Boga, pokazuje Jezusa, bo Go zna i posiada przez miłość. Mowa jego jest prosta, bardzo prosta, a jednak dociera do głębi duszy, oświeca ciepłym i życiodajnym światłem.

Kiedy chodzi o lekcję geografii lub arytmetyki, wtedy wystarcza skromna lampka elektryczna, wszakże w nauce historii św., w nauce o Jezusie i Jego Kościele niezbędne jest słońce, jakim,jest sam Jezus, żyjący w tobie, w twoim umyśle, w twoim sercu. Inaczej, wierzaj mi, tracisz czas na marne.

I otóż sposobność, aby was prosić o coś bardzo prostego, a jednak tak ważnego dla chwały Mistrza: jeśli chcecie, by Go miłowano wszędzie, mówcie zawsze i wszędzie o Jezusie nad wyraz dobrym, a nie o Jezusie twardym i bezwzględnym. Przedstawiajcie Go autentycznie takim, jakim jest, to znaczy jako Jezusa gotowego każdej chwili zapomnieć urazy i przebaczyć; przedstawiajcie Go w takim świecie, w jakim Go przedstawia Ojciec, jako Jezusa łagodnego, dobrotliwego, miłosiernego, cierpliwego, bo – wiecznego.

Raz jeszcze powtarzam wam: jeśli ludzie mają Go miłować, tak jak On tego pragnie, muszą poznać Jego dobroć, muszą się przekonać, że wszystko w Nim tchnie nieskończoną dobrocią i miłosierdziem, nawet Jego sprawiedliwość. Powtarzajmy więc bezustannie, że On to utworzył tak niewymownie czułe i dobre serce Maryi, swojej i naszej Matki. A że Mistrz zawsze doskonalszy jest od dzieła swego, jakże czuły i dobry musi być sam Jezus!

Głosząc Boga miłości nie zapominajmy o Jego sprawiedliwości, przeciwnie, stawiajmy ją w świetle jaśniejszym i prawdziwszym. Nie zapominajmy o tym, że Jezus-Zbawiciel musi być dobry i czuły właśnie dlatego, że jest nieskończenie sprawiedliwy. Chcieć zacieśniać sprawiedliwość Boga-Zbawiciela do granic Piekła, wtrącając tam dusze tak lekkim sercem, jak Neron zabawiał się widokiem żywych pochodni, to zaprawdę nie jest po myśli Bożej, bo nie licuje ze sprawiedliwością ani z prawdą.

Dajmy duszom skrzydła ufności, sami zaś bądźmy apostołami, pełni cierpliwości, łagodności i miłosierdzia. Pamiętajmy, że liczba prawdziwie złych jest ograniczona, ignorantów jest bez liku, a do liczby słabych... należymy wszyscy. Bądźmy więc dobrymi, bardzo dobrymi względem wszystkich dusz bez wyjątku. Niech dobroć i miłość nasza sprawia, by kochano Jezusa. Niech wszyscy widzą w nas blady wprawdzie, ale prawdziwy odblask swego Zbawcy.

Teraz już bez obawy możemy przystąpić do zagadnienia, dotyczącego poświęcenia i całkowitego wyrzeczenia się, niezbędnego na drodze apostolskiej.

Co to jest wyrzeczenie się siebie w ścisłym słowa znaczeniu?

Wyrzec się siebie, oddać się bez zastrzeżeń jest wyrazem miłości apostolskiej. W gruncie rzeczy nie jest to dar samego siebie dla Jezusa, lecz dar złożony „poprzez dusze". Ileż to wzniosłych przykładów mógłbym przytoczyć na temat oddania się z miłości. Oto jeden z tysiąca.

Spotkałem dziewczątko dziesięcioletnie o złotym serduszku. Obrałem je za swego małego sekretarza, bo miało piękne pismo, a co najważniejsze, gorące pragnienie stać się apostołem Serca Jezusowego.

– Wiesz, mamo – rzecze do matki – obiecałam Ojcu, że mu pomogę w jego apostolstwie. Wszakże konieczną jest rzeczą, byś mi pozwoliła trzy razy w tygodniu czuwać od dziewiątej do północy, bym mogła zająć się pracą apostolską.

– A jakaż to będzie ta twoja praca? – odparła matka.

– Otóż Ojciec dał mi szereg listów pisanych w różnych językach. Z każdego listu sporządzić mam dwadzieścia lub więcej odpisów.

– Rozumiem, że chcesz pomóc Ojcu, ale nie widzę racji, dlaczego byś miała czuwać wieczorami, bo wspomniane prace może wykonać w niedziele i czwartki, kiedy jesteś wolna od pracy szkolnej. Natomiast prace w godzinach nocnych wpłynęłyby niekorzystnie na twe zdrowie.

Na te słowa dziewczątko rzuca się matce na szyję, tłumacząc z płaczem:

– Nie rozumiesz, mamo. Wiem dobrze, że mogłabym wykonać przyjęte prace w czwartki i niedziele, lecz w ten sposób nie osiągnęłabym celu.

– Co to znaczy? Nie rozumiem – odparła matka.

– Widzisz mamo, chcę być apostołem, a apostolstwo znaczy tyle, co oddanie się i poświęcenie. I dlatego muszę sporządzać wymienione odpisy, składając przy tym ofiarę ze spoczynku, a nawet ze zdrowia swego, by tą drogą wyjednać tatusiowi nawrócenie. Pozwól więc, bym przez to drobne cierpienie stała się apostołem i za wszelką cenę nawróciła i zbawiła tatusia.

Matka przejęta do głębi, daje swe przyzwolenie i wnet dziecko zabiera się do pracy przed obrazem Króla, klęcząc na kamieniu trzy razy w tygodniu od dziewiątej do północy. Nieraz widziano na kamieniu ślady krwi – wzruszające świadectwo miłości ofiarnej.

Cóż na to powiemy? Czy to nie wstrząsająca lekcja zachęty i upokorzenia? Czemu brak nam nieraz oddania się i poświęcenia w pracach apostolskich? Bez wątpienia dlatego, że nie dość ćwiczymy się w szkole miłości, która jedna potrafi rodzić ducha ofiary i heroizmu.

Inny przykład z wielu.

Znałem młodzieńca, który wrócił z pola walki bez prawej ręki, bez nogi, bełkoczącego zaledwie kilka wyrazów. I otóż ten biedak, który w oczach ludzkich do niczego nie był zdolny, staje w pierwszym szeregu apostołów Serca Jezusowego. Lewą ręką pisze jak umie, a potem o szczudłach obchodzi rodziny, roznosząc dobrą nowinę Boskiego Serca i głosząc na swój sposób miłość. Oczywista, że z dziwną łatwością podbijał serca. W kilka miesięcy zdobył sto rodzin dla Królestwa Jezusowego. Oto prawdziwa akcja katolicka!

Zaprawdę! Zbawiciel dokonywa wielkich rzeczy za pośrednictwem dusz pokornych, jeśli one są Mu całkowicie oddane, a zwłaszcza jeśli potrafią zapomnieć o sobie. Nie można jednak zapomnieć o sobie, jeśli w miejsce naszego własnego biednego serca nie umieścimy Serca Jezusowego. Stańmy się więc pochodnią gorejącą, co sama się wyniszcza, aby rozniecać wokół Boski ogień miłości. Mniej retoryki, a więcej miłości, więcej Rzeczywistości wielkiej i wiecznej, którą jest Jezus i Serce Jego, miłością przepełnione.

Ojciec Mateo

tłumaczenie z francuskiego

tytuł oryginału Jesus Roi d'Amour


Modlitwa św. Maksymiliana o Królowanie Maryi

O, Niepokalana, nieba i ziemi Królowo, wiem, że niegodzien jestem zbliżyć się do Ciebie, upaść przed Tobą na kolana z czołem przy ziemi, ale ponieważ kocham Cię bardzo, przeto ośmielam się prosić Ciebie, abyś była tak dobra i powiedziała mi – kim jesteś? Pragnę bowiem poznawać Cię coraz więcej – bez granic, i miłować coraz bardziej, goręcej i goręcej bez żadnych ograniczeń, i pragnę powiedzieć też innym duszom, kim Ty jesteś, by coraz więcej i więcej dusz Cię coraz doskonalej poznawało i coraz goręcej miłowało. Owszem, byś stała się Królową wszystkich serc, co biją na ziemi i co bić kiedykolwiek będą, i to jak najprędzej, i jak najprędzej.

Jedni nie znają jeszcze wcale Twego Imienia. Inni ugrzęźli w moralnym błocie, nie śmią oczu wznieść do Ciebie. Jeszcze innym wydaje się, że Cię nie potrzebują do osiągnięcia celu życia. A są i tacy, którym szatan, co sam nie chciał uznać Cię za swą Królową i stąd z anioła w szatana się przemienił, nie dozwala przed Tobą ugiąć kolan. Wielu kocha, miłuje, ale jakże mało jest takich, co gotowi są dla Twej miłości na wszystko, prace, cierpienia i nawet na ofiarę życia.

Kiedyż, o Pani, zakrólujesz w sercach wszystkich i każdego z osobna?

Kiedyż wszyscy mieszkańcy ziemi uznają Cię za Matkę, a Ojca w niebie – za Ojca i tak wreszcie poczują się braćmi? Amen.

Początek strony
JSN Boot template designed by JoomlaShine.com