Królestwo Niebieskie i ziarnko gorczyczne to obraz ogromu miłości Trójcy Świętej, która wypowiada się poprzez wieki w miliardach ludzkich serc i umysłów – i nie zdoła wypowiedzieć się, aż do skończenia świata. Zawsze bowiem Miłość Boga rodzi ziarenka gorczyczne, wprawdzie najmniejsze z roślin, ale ciągle nabrzmiewające mocą łaski, dopóki nie wyrosną z drzewa tak pożywne, iż ptaki niebieskie przyjdą i zasiądą na jego gałązkach, aby się posilić.
Oto potęga Królestwa Niebieskiego. Chrystus pragnął wyrazić jego ogrom, porównujące je do zaczynu, który jest włożony w trzy miary mąki, aby rosnąc, wypełnił ciastem całą dzieżę. Stwórczy plan Boga sprawi, iż cały świat ma być przeniknięty duchem Ewangelii. Nie znajdzie się w Piśmie Świętym wielu porównań, które tak trafnie odsłaniają ogrom Królestwa Niebieskiego.
Królestwo to nieustannie rośnie przez wieki w ludach i narodach. Obok potężnych i wspaniałych duchów, przenikniętych już Bożym zaczynem, są też rzesze maluczkich i ubogich, którzy weszli do chwały i znani są nam pod mianem Wszystkich Świętych. Nie da się ogarnąć rozmiarów tego Królestwa. Trzeba by studiować życie ludzkie, począwszy od jego codzienności, aż do ogromów chwały.
Pouczające są wszystkie biografie, ale niekiedy i one zawodzą. Oglądane w nich oblicza chrześcijan i świętych nie wyczerpują mocy Boga, który nieustannie napełnia ludzi swoją twórczą miłością i swoim promiennym światłem. Królestwo Niebieskie, czyli Kościół Chrystusowy, jest rozrastającym się nieustannie ziarnem gorczycznym. On sprawia, że w tych maleństwach, w tych drobiazgach przejawia się bohaterstwo wiary, miłości i odbija się myśl Boża, której niekiedy nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Nieraz może nam się wydawać, iż Bóg się wyczerpał w swojej pomysłowości, a jednak powstają nowe, wspaniałe, niedościgłe wzory, które są objawieniem odwiecznych mocy Bożych.
Dzisiaj oglądamy mnóstwo najrozmaitszych pism, w których zamieszczono fotografię naszego Papieża. Najpierw – jako małego dzieciątka, siedzącego na ramionach matki, maleńkiego chłopczyka w sukieneczce, później – podrostka, idącego do pierwszej Komunii Świętej, czy bierzmowania… Drobne, zdawałoby się nie budzące większej uwagi, czy zainteresowania – „ziarenko gorczyczne”. A jednak jest w nim „rost” Boży, który dopełnia się na przestrzeni dziesiątek lat. I choćby nikt nie podejrzewał, że wyrośnie w drzewo pożywne – tak, iż zlecą się ptaki niebieskie i zasiądą na jego gałęziach, że stanie się podziwem świata – ten mały dzieciaczek był stale w ręku Boga, rósł pielęgnowany i skształtowany przez Niego. Potężniał jak trzy miary „mąki”, w którą włożono Boży zaczyn. To maleńkie „ziarenko gorczyczne” w pewnym momencie stało się „drzewem” – ku podziwowi świata.
Ludzie szukają na mapach, gdzie się to stało ? Gdzie jest „Betlejem” tego dziecka, gdzie jego matka i ojciec, z jakiego wyszedł środowiska ? Chcą wiedzieć wszystko – jak mogło się stać to, czego nikt może jeszcze dwadzieścia cztery godziny przedtem nie przypuszczał. Oto jak potężny jest Bóg w swoim działaniu !
Przykład wyrosłego na naszych oczach Papieża ukazuje, co to znaczy być w ręku Boga i poddać się Jego działaniu : czyń ze mną, co chcesz i czego zapragniesz – jestem Twoim uległym niewolnikiem. Jestem gliną w ręku Bożego Garncarza, który ulepi z niej to, co Mu się podoba. Dla świata – zdaje się naczynie ku zelżywości, dla Boga – ku chwale. I chociażby „glina” wzięta była z krainy niegodnej większej uwagi w oczach ludzi, będącej niekiedy przedmiotem żartów i krytyki – dla Boga to nic nie znaczy.
Pozwólcie, że porównam to wydarzenie z innym odległym w czasie. Przecież Bóg wybrał Nazaret i Betlejem na miejsce Zwiastowania i Narodzenia Syna Bożego. A czy może być coś dobrego z Nazaret ? – mówiono o mieście, z którego pochodził Chrystus. Czy może być coś dobrego z Wadowic ? Z tej Polski skomunizowanej, wprawdzie walczącej, wiernej Bogu, ale… po stokroć „ale”.
Przypominają się nam rozważania i słowa zdumionej Maryi : „Spojrzał na niskość Służebnicy Swojej”. Ona pochodziła też „tylko” z Nazaret. Świat niekiedy wstydził się Jej, jak gdyby przypadkiem znalazła się w zasięgu działania Boga. A przecież sama wyznaje : „Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte Imię Jego” (Łk 1, 49).
Tak bywa też w życiu ludzi zwykłych. W życiorysach świętych znajdujemy wielu wzgardzonych, niedocenionych, uznanych przez świat za głupich : „My głupi dla Chrystusa” – mówi św. Paweł. Oto tajemnica Boża, która sprawia, że z ziarenka gorczycznego wyrasta drzewo i ptaki niebieskie ze wszystkich ludów i narodów nagle dostrzegają na nim przedziwne pożywienie.
Teraz także nagle odkryto : Może przyda się właśnie takie pożywienie – wzgardzone, odrzucone, niegodne uwagi. Może ono odżywi świat i otworzy oczy ludu – na Boga ?
Pytano mnie jeszcze w kuluarach Konklawe, jaki jest kardynał Wojtyła, co to za człowiek ? Odpowiadałem : to człowiek o głębokiej formacji teologicznej, choć filozof, jednakże moralista ; chociaż naukowiec, jednak duszpasterz, który wierzy jak dziecko, modli się jak góralka, a Drogę Krzyżową obchodzi każdego dnia. „Tak ? – mówiono. – A więc dobrze, bo to jest najważniejsze, to jest światu potrzebne”. W zespole tych wielkich ludzi obudziło się zrozumienie : Przychodzi światło z dalekiej krainy „Lux ex Oriente”.
Pisali nasi dawni mistrzowie słowa : „Słowiański Papież !”. Przyjdzie jego pora ! A my mówimy – nasz Brat, nasz Rodak ! Rzecz niespodziewana, nieprzewidywana przez nikogo, przez najbardziej przenikliwych ludzi, kierujących swoje rozważania i argumenty „przeciw”. Tu zadziałał Bóg, który „ubogiego z miedzy wyprowadzi i z książętami na ławie posadzi”.
Nie brak w Kaplicy Sykstyńskiej ludzi wielkich, uczonych, pochodzących z książęcych rodów, znanych i sławnych. Ale Bóg wybiera ludzi według własnych zasad : „Myśli moje nie są myślami waszymi”. Wtedy, gdy zda się sytuacja jest bez wyjścia, nie do rozwiązania, wówczas wkracza Bóg, aby ludzie zrozumieli, że przede wszystkim On tu działa, a nie kardynałowie. Jakkolwiek są do tego uprawnieni, powołani, ustanowieni według wszelkich norm prawa kościelnego. Bóg przez głosy ludzi wypełnia tylko swój własny, tajemniczy, cichy program. Wtedy rozumie się, jak w oczach Boga wielką mocą jest człowiek – ten maleńki, jak ziarenko gorczyczne.
Z chwilą, gdy Ojciec Święty Jan Paweł II otworzył swoje usta i przemówił do świata, do dziennikarzy i dyplomatów, wszyscy od razu spostrzegli jakby przypływ nowego światła i nie mają umiaru w podziwie. Zdaje im się, że otwarto okna, dotychczas zawsze zamknięte. Od wczesnego ranka, aż do późnej nocy teraz stale otwarte są okna mieszkania nowego Papieża. Jest to symbol otwarcia się Watykanu na współczesny świat, o co tak wołają biskupi, kapłani, zakonnicy i świeccy.
Cieszą się wszyscy, patrząc ze zdziwieniem ku górze : Otwarte okna ! Chociaż jeszcze za wcześnie na „Anioł Pański” i na przemówienie papieskie, bo dopiero jest szósta, czy siódma rano, ale okna są już otwarte. Zatrzymują się ludzie pełni podziwu. O to właśnie szło – o to wielkie, otwarte na cały świat okno, z którego widać wszystko i wszystkich ! I każdy jest ważny, każdy jest Boży, każdy jest wielki, choćby był małym ziarenkiem gorczycznym, jakim był kiedyś wybrany przez Boga. Najwyższy Pasterz.
Teraz Papież ze swego okna może widzieć wszystkich, cały Rzym. Widzi i matki, które przez Plac Świętego Piotra niosą swoje maleństwa. Przecież sam kiedyś był taki. Może sobie teraz w prasie światowej obejrzeć swoje fotografie, gdy był maleńki, gdy się przytulał do piersi matczynej. Może porównać każdy obrazek z ulicy ze swoim życiem – Człowieka różnych dróg, wielu trudów i cierpień, Człowieka, którego Bóg prowadził własnymi drogami, aż na Stolicę Piotrową. Wystarczyło, że jest to Człowiek, który wierzy, który się modli i który miłuje, bo taki właśnie jest potrzebny Kościołowi. Miłość i wiara – oto jest zaczyn, włożony w trzy miary mąki.
Poszedł więc tam, gdzie może by nie chciał pójść… Trzeba jednak zachować milczenie o niektórych rozmowach ostatnich chwil między nami… Konstytucja o wyborze Papieża nakazuje, że chociaż człowiek czułby się niegodny i nie przygotowany, Bóg, który obdarza odpowiedzialnością, podtrzyma go też Swoimi dłońmi. Nie wolno więc odmówić, nie wolno się zrzec. Trzeba przyjąć wybranie Boże. Trzeba uwierzyć.
Oto historia Człowieka znanego wprawdzie, ale który nagle znalazł się na ustach ludzi całego świata. Nawet i w naszej Ojczyźnie, gdzie dotychczas zachęcano – może nieskutecznie do zespolenia w działaniu wierzących i niewierzących, wszyscy zjednoczyli się wobec cudu działania Boga przez Kościół w człowieku.
W obliczu uroczystości Wszystkich Świętych pamiętajmy, że każdy z nas jest takim ziarnkiem gorczycznym, maleńkim, ale przeznaczonym do tego, aby stał się drzewem, na którym ptaki niebieskie znalazłyby pożywienie. Bóg Ojciec sam prowadzi każdego do Siebie, oczekując tylko uległości. Jest to właściwy cel naszego życia. Każdy ma możność wypełnić ten cel, bo apostolstwo to żywienie własnym duchem, sercem i myślą, tak jak Chrystus żywi Ciałem i Krwią Swoją.
Święci, których Kościół wypielęgnował mocami Chrystusa, są żywicielami ludzkości. Apostolstwo bowiem jest żywieniem, karmieniem, otwieraniem okien duszy na cały świat, aby wszystkich widzieć, wszystkich miłować, wszystkich ogarniać radością, którą człowiek posiadł dla siebie z łaski Bożej. Oto jak Bóg działa ! Chciejmy w ten sposób spojrzeć na tajemnice, które stały się na naszych oczach i są dla nas przedziwne.
W Sekstynie zebrało się stu jedenastu kardynałów z potężnych metropolii świata, a Bóg znalazł Swojego „Dawida”, wysłał go do walki z „Goliatem” – i przez niego zwycięży. Nie sztuczną bronią, którą posługują się wielcy współczesnego świata, bo nasz mały „Dawid” – Jan Paweł II, nie ma wprawy we władaniu taką bronią. Ale ma wielką wprawę we władaniu ofiarą, modlitwą, miłością, sercem, dobrocią, otwartością, dłonią życzliwą, uśmiechem swoich oczu. O, taką bronią On umie walczyć. Niech Go Bóg zachowuje, niech Go wyżywi i niech uświęca !
Kard. Stefan Wyszyński