Artykuł ten został napisany przez Louisa Evena w 1969 roku, niedługo po ogłoszeniu encykliki Pawła VI „Populorum progressio” („O rozwoju narodów”). Papież Benedykt XVI podkreślił 40. rocznicę jej wydania ogłaszając swą najnowszą encyklikę „Caritas in veritate” („Miłość w prawdzie”).
„Rozwój, aby był prawdziwy, powinien być zupełny, to znaczy winien przyczyniać się do rozwoju każdego człowieka i całego człowieka”. To słowa papieża Pawła VI wzięte z jego encykliki Populorum progressio (p. 14).
Jego poprzednicy mówili podobnie, gdy coraz wydajniejsze środki produkcji powodowały, że pracownicy i ich rodziny zaczynały być w potrzebie. Papieże zawsze podkreślali, że najważniejszym celem systemu ekonomicznego jest służenie potrzebom ludzkim: nie abstrakcyjnej zbiorowości, a konkretnej osobie, każdemu człowiekowi z osobna.
MICHAEL cytował wiele razy tę frazę „wszystkim poszczególnym jednostkom” z encykliki Piusa XI Quadrogesimo anno (p. 75):
„Dopiero bowiem wtedy gospodarstwo społeczne będzie dobrze zorganizowane i cel swój osiągnie, kiedy wszystkim poszczególnym jednostkom udostępni te wszystkie dobra, których dostarczenie umożliwiają mu skarby i pomoc przyrody, technika przemysłowa i prawdziwie społeczna organizacja życia gospodarczego”.
Cytowaliśmy także słowa papieża Piusa XII dotyczące podstawowych praw każdego człowieka do udziału w korzystaniu z dóbr tej ziemi, wypowiedziane w przemówieniu radiowym w dniu 1 czerwca 1941 roku:
„Każdy człowiek, jako istota żyjąca i obdarzona rozumem, ma rzeczywiście z natury zasadnicze prawo korzystania z dóbr materialnych ziemi... Także i ekonomia narodowa (...) do niczego innego nie zmierza, jak do zapewnienia ciągłości takich warunków materialnych, w jakich mogłoby się w pełni rozwijać indywidualne życie obywateli”.
„Wszystkie poszczególne jednostki – każdy człowiek – każdy bez wyjątku – wszyscy ludzie – podstawowe prawa każdego człowieka – rozwój osobowy jego członków, obywateli”. Takie wyrażenia stwierdzają jasno, że mówimy o osobie ludzkiej, o każdej osobie, a nie po prostu o jakimś zbiorowym zaspokojeniu czegoś.
Mówimy tu o zaspokojeniu potrzeb każdej osoby, zaspokojeniu, które jest możliwe i zagwarantowane społecznie w takim zakresie, jak na to pozwala zdolność produkcyjna danego kraju. Dlatego papież Pius XII w swoim przemówieniu radiowym w 1944 roku, po potwierdzeniu prawa każdej osoby do używania dóbr ziemskich, dodał:
„Zostawione jest woli ludzkiej i prawnym formom poszczególnych narodów regulowanie ich bardziej szczegółowe w praktycznym wykonaniu”.
Określenie „prawne formy poszczególnych narodów,” oznacza legislacje państw odpowiadających poszczególnym narodom.
Pius XI w cytowanej powyżej frazie z encykliki Quadrogesimo anno wskazał także prawo jednostki uznane i praktykowane, oparte na ustanowionym porządku prawnym: „Dopiero bowiem wtedy gospodarstwo społeczne będzie dobrze zorganizowane...”.
Zatem nie ma wątpliwości co do możności egzekwowania tego podstawowego prawa każdej osoby, uznanego przez legislację danego kraju. Dobro wspólne nie oznacza blokowania słusznych indywidualnych praw. Przeciwnie, dobro wspólne powinno się realizować w porządku społecznym, który pozwala każdej osobie rozwijać się w tym porządku lepiej niż bez niego. Podstawowym obowiązkiem osób odpowiedzialnych za dobro wspólne jest to, aby każda jednostka miała dostęp do artykułów niezbędnych do życia.
W jakim zakresie ekonomiczny i społeczny organizm powinien ułatwiać każdej osobie dostęp do dóbr materialnych? Pius XI powiedział:
„Te wszystkie dobra, których dostarczenie umożliwiają mu skarby i pomoc przyrody, technika przemysłowa i prawdziwie społeczna organizacja życia gospodarczego”.
Nie oznacza to tego samego poziomu życia dla każdej osoby. Ale dla każdej osoby: „Te dobra powinny być wystarczające, aby zapewnić wszystkie potrzeby i przyzwoite utrzymanie”.
W naszych uprzemysłowionych krajach oceniamy zasobność ekonomiczną państwa według obfitości jego produkcji globalnej. Lecz papież Pius XII koryguje ten punkt widzenia. Mówi on, że ekonomiczna zamożność państwa raczej „polega na tym, że taka obfitość produkcji rzeczywiście oznacza i skutecznie dostarcza takich warunków materialnych, w jakich mogłoby się w pełni rozwijać indywidualne życie obywateli”.
Jest to odpowiedzialność ciążąca na tych, którzy ustalają przepisy prawa. Pożądany udział każdej osoby w dostępie do rzeczy niezbędnych do życia nie powinien być zostawiony przypadkowym okolicznościom, nawrotom gorączki lub depresji mechanizmu kredytowego, okresowym lub chronicznym chorobom jednostek monetarnych, decyzjom kreatorów czasu prosperity i lat chudych, apetytom albo niestrawnościom bestii finansjery i wielkiego przemysłu; ani też dobrym czy złym nastrojom międzynarodowych wierzycieli, od których ogłupione lub służalcze rządy pożyczają pozwolenie na wykorzystanie możliwości produkcyjnych swoich krajów.
Nasze rozwinięte technologicznie kraje nie mają już poważniejszych problemów w dziedzinie produkcji, aby odpowiedzieć na typowe potrzeby ludności kraju. Ale niedomagają, co jest skandalem, z powodu problemów w dziedzinie dystrybucji – czegoś, co powinno być najprostsze i najłatwiejsze do wykonania. Nie jest to spowodowane brakami w transporcie i realizacji dostaw, ale jest to skutek tego, że dostęp konsumenta do oferowanych produktów jest warunkowany siłą nabywczą, jaką on dysponuje. Ta siła nabywcza nie jest związana ani z osobą ani z jej potrzebami, lecz zależy od różnych czynników, które zostawiają ludzi i rodziny bez wystarczających środków płatniczych.
Dla dobra każdego człowieka – tak stwierdziliśmy. Ale także „dla całego człowieka”, dodał Paweł VI.
Dla całego człowieka. To znaczy, dla istoty, która posiada więcej niż samo tylko wegetatywne życie, więcej niż życie, jakie posiadają zwierzęta. To znaczy, dla istoty obdarzonej rozumem, stworzonej jako wolna i odpowiedzialna, która normalnie dąży do własnego wzrostu i do rozwoju.
I jeszcze więcej. Ta istota, której doczesne życie jest wyróżnione wielką godnością, jest powołana do życia nieporównanie bardziej wzniosłego, które nieskończenie przewyższa jej życie naturalne istoty rozumnej, wolnej i odpowiedzialnej. Jest ona powołana do życia nadprzyrodzonego, do uczestniczenia – przez łaskę – w życiu samego Boga, przez całą wieczność.
To z pewnością przekracza kompetencje społecznego i ekonomicznego organizmu. Mówimy tu o nadprzyrodzonych środkach i o nadprzyrodzonym celu. A Kościół udziela tu wsparcia wspaniale dzięki środkom, które otrzymał do dyspozycji od swego Założyciela.
Ale skoro mówimy o życiu społecznym i ekonomicznym, to właśnie w tych aspektach życie społeczne i ekonomiczne powinno traktować człowieka z całym respektem dla jego przyrodzonej godności i nadprzyrodzonego powołania. Tak więc systemy, metody i rozwiązania ustanowione po to, aby zapewnić wszystkim słuszną część ziemskich dóbr, nie mogą nikogo upokarzać, degradować ani wdrażać do mentalności żebraka zdanego na łaskę innych, bo każda osoba ma te same prawa.
Innymi słowy, ekonomiczny organizm, wraz z metodą i sposobem dystrybucji dóbr zaspokajających ludzkie potrzeby, musi zapewniać każdej osobie bezpieczeństwo ekonomiczne, bez upokarzania kogokolwiek albo warunkowania jego wolności.
Chociaż tylko szczęście doczesne jest głównym celem życia w aspekcie ekonomicznym, to żadna z instytucji związanych z tym aspektem życia nie powinna stawiać trudności człowiekowi na jego drodze do zbawienia wiecznego, ale przeciwnie, każda z nich ma ułatwiać tę wędrówkę poprzez wyzwalanie człowieka, jak to tylko możliwe, od trosk materialnych.
„Cały człowiek” oznacza: człowiek w czasie i człowiek w wieczności. Troska o jedno nie powinna prowadzić do uszczerbku dla drugiego, ponieważ oba aspekty dotyczą tej samej osoby. Największą katastrofą byłoby organizowanie życia doczesnego tak, że prowadziłoby to do utraty nieskończenie radosnego życia wiecznego, do niewyobrażalnego nieszczęścia, które nazywamy śmiercią wieczną.
Jeśli widzimy, że papież Paweł VI zabiegał o społeczny i ekonomiczny porządek, który zadba o dobro każdego człowieka, to wydaje się, że tę opiekę nad „całym człowiekiem”, choćby w odniesieniu do doczesnych organizacji, miał także na myśli jego poprzednik, Jan XXIII w swej encyklice Mater et magistra (p. 219):
„Konieczną podstawą, przyczyną i celem wszystkich instytucji społecznych są poszczególni ludzie, zdolni z natury do życia społecznego i wyniesieni do porządku tych wartości, które naturę przewyższają i przezwyciężają”.
Przedstawiliśmy zasady podane przez Papieży ostatnich stuleci. Ale sposoby ich zastosowania w praktyce mają być wybrane i wdrożone przez poszczególne państwa. Daleko jest jeszcze do realizacji tych zasad, nawet jeśli te zasady nie zostały odrzucone, nawet jeśli bardzo często akceptujemy je tylko słownymi deklaracjami.
Polityczni liderzy ukuli terminy, które miały reprezentować wielkie projekty, ale pozostały tylko pustymi słowami. Franklina D. Roosevelta „New Deal” (Nowy Ład), Johna F. Kennedy’ego „New Frontier” (Nowe Horyzonty), Lyndona B. Johnsona „Great Society” (Wielkie Społeczeństwo), Pierre’a E. Trudeau „Just Society” (Sprawiedliwe Społeczeństwo)… Ci mężowie stanu odeszli, a pozostały po nich jedynie wyższe podatki i wzrastające długi.
Ci politycy oferowali tak zwane środki zaradcze (lekarstwa). Gdy mówi się o lekarstwach, nawet gdy się jednocześnie nie robi nic, to jednak przyznaje się, że istnieje choroba.
Ostatnio, bez rezygnacji ze sloganu „pełne zatrudnienie”, zrodzonego po II wojnie światowej, pewni ludzie nieśmiało mówili o idei dochodu dla wszystkich, nawet niezatrudnionych. Związki zawodowe zaczęły używać wyrażenia „gwarantowane roczne wynagrodzenie”, co oznaczało, że nawet jeśli pracownik nie miał pracy przez miesiąc lub więcej, otrzymywał wynagrodzenie takie, jakby pracował przez dwanaście miesięcy. To był postęp: pieniądze „nie zarobione” przestały być uważane jako niemoralne.
Zrobiono jeden krok dalej. Ponieważ nie wszyscy ludzie na świecie pracują za wynagrodzenie, gwarantowane wynagrodzenie byłoby właściwe tylko dla zatrudnionych, a dla pozostałych nie. Pojawiło się więc wyrażenie „gwarantowany roczny dochód”. Dochód oznacza pieniądze. Pieniądze to dostęp do produktów. Roczny dochód gwarantowany każdej osobie oznaczałby dostęp do produkcji, gwarantowany dla wszystkich. To by oznaczało prawo do produktów dla każdej osoby, a nie tylko dla osoby zatrudnionej w produkcji.
Nieliczni wciąż adwokaci tego raczej nieprecyzyjnego wyrażenia „gwarantowany roczny dochód” są pięćdziesiąt lat za precyzyjnymi i naukowo ugruntowanymi propozycjami Kredytu Społecznego, o których będziemy mówić trochę dalej.
Nieścisłe byłoby twierdzenie, że nic nie zrobiono od zakończenia ostatniej wojny światowej, aby złagodzić oburzające efekty systemu ekonomicznego, który wie jak produkować w obfitości, ale nie wie jak rozdzielać produkcję (jak dokonywać dystrybucji). Pod presją nadmiaru nagromadzonych dóbr, który napędzał bezrobocie i prowokował do buntów, a także dzięki oświecającym naukom Kredytu Społecznego, które rzucały światło na tajemnice pieniądza i uwolniły się od żargonu ekonomistów, rządy stosują obecnie pewne środki pozwalające rozdzielać trochę siły nabywczej ludziom nieotrzymującym pieniędzy z tytułu zatrudnienia w produkcji. Ta siła nabywcza jest dla nich dochodem niepochodzącym z zatrudnienia. Te procedury doprowadziły do ustanowienia zasiłków rodzinnych w Kanadzie (które stały się już trzykrotnie za małe wobec wzrostu cen i zwiększonej produkcji); także do rent inwalidzkich dla niepełnosprawnych i dla niewidomych; do form pomocy socjalnej i emerytur.
Jest to lepsze niż kompletny brak zabezpieczenia socjalnego, co było nagminne przed II wojną światową. Ale jest to przecież łatanie dziur w naprawie wad systemu dochodu, źle zorganizowanego u swego źródła, i zapobiega tylko całkowitemu załamaniu wadliwego systemu dystrybucji.
Wszystkie pieniądze przeznaczone na tzw. środki zabezpieczenia socjalnego pochodzą z dochodów w większości związanych z zatrudnieniem. Pieniądze te są wydrenowane przez podatki i ponownie rozdzielone między rencistów i innych odbiorców. Ale pobranie kwoty podatku od pana A i pana B w celu oddania jej panu C i panu D oznacza przełożenie z jednego talerza na drugi, podczas gdy nietknięta taca pozostaje przepełniona obfitością współczesnej produkcji. To niezbyt inteligentne rozwiązanie.
A ponieważ podatki są coraz bardziej nielubiane, bo w coraz większym stopniu redukują dochód z tytułu zatrudnienia, to zdarza się, że taki właśnie sposób przyznania wszystkim prawa do rzeczy niezbędnych do życia irytuje podatników, a na dobitkę, nie zaspokaja wystarczająco potrzeb adresatów takiej pomocy. Ponadto, wszystko to upokarza wielu odbiorców przez kontrole wymaganych warunków, wywiady, przesłuchania, upomnienia i zarzuty, i zupełnie nie odpowiada temu, jak rozumiemy wyrażenie „cały człowiek.”
Wady dystrybucji dóbr zaspokajających potrzeby wynikają z faktu, że życie ekonomiczne jest wypaczone przez poddanie go systemowi finansowemu, który jest kompletnie oderwany od swego celu. Ten system stał się panem, a powinien być sługą, system fałszujący rzeczywisty model ekonomii.
Realia są takie: z jednej strony, potrzeby ludzkie – publiczne i prywatne – a z drugiej, istniejące możliwości zaspokojenia tych potrzeb.
Mówiąc w realnych terminach, sytuacja wygląda tak: Czy mamy ziarna wystarczająco dużo, aby zaopatrzyć w chleb wszystkich obywateli kraju? Jeśli tak, to wszyscy powinni mieć możność otrzymania chleba. A termin „chleb” reprezentuje tu wszystkie artykuły spożywcze. Takie samo rozumowanie dotyczy ubrania, mieszkania i wszystkich innych normalnych ludzkich potrzeb.
Lecz gdy najwyższy priorytet jest dany pieniądzu, rozumowanie jest całkowicie różne. Rodziny potrzebują chleba i chleb jest w obfitości dla każdego, ale brakuje pieniędzy, aby za niego zapłacić. Muszą się więc rodziny obejść bez chleba, a producenci żywności muszą zmniejszyć odpowiednio produkcję i martwić się, że ich produkty się nie sprzedają.
Inny przykład: władze miejskie potrzebują mostu albo nowego systemu kanalizacji. Mogą to osiągnąć jedynie wtedy, gdy mają pieniądze na sfinansowanie tych inwestycji, ale pieniędzy nie ma. Zarząd miasta będzie się musiał obejść bez tych projektów, chociaż są wszystkie materiały i pracownicy potrzebni do ich wykonania.
Gdyby system finansowy dokładnie odzwierciedlał rzeczywistość, jak to być powinno, to każde z powyższych rozumowań powinno dawać ten sam wynik. Ale nie jest tak w naszym przypadku. Przeciwnie, w czasie wojny pieniądz obfituje nawet bardziej, gdy producenci są mobilizowani przez potrzeby armii lub zakłady przemysłu zbrojeniowego, które nie dostarczają żywności, ubrań czy mieszkań.
Gdyby zaproponować rządowi, aby potroił wysokość zasiłków rodzinnych, ponieważ nie są one dostosowane do kosztów utrzymania, otrzymałoby się odpowiedź: „Byłoby to bardzo pożądane, ale nasza sytuacja finansowa nie pozwala na to”.
Na replikę: „Gdyby rodziny wychowujące dzieci chciały spożyć więcej mleka, owoców, albo innych artykułów, to czy zdolność produkcyjna naszego kraju sprostałaby temu zapotrzebowaniu?”, byłaby taka odpowiedź: „Nie w tym rzecz; nasz kraj może produkować wystarczającą ilość żywności, ale nie może finansować lub płacić za nią całą”.
Finanse nie odpowiadają rzeczywistym wymogom odnośnie produkcji. Są to finanse, które dyktują decyzje. One szydzą z ludzkich potrzeb: one są ważniejsze i czczone bardziej niż dzieci, ludzie lub rodziny. Finanse są co najmniej uważane w praktyce jako bardziej godne czci przez rządy i przez wszystkich ich doradców, służalców obecnego systemu.
Można by pisać całe stronice o tej potwornej uległości wobec systemu finansowego, który zaprzecza rzeczywistym możliwościom zaspokojenia potrzeb ludzkich. Potwornej – przede wszystkim, gdy wiemy, że monopol pieniądza i kredytu opanowuje życie ekonomiczne przez nagromadzenie i traktowanie jak swoją własność realnego kredytu całego społeczeństwa, zdolności produkcyjnej społeczeństwa, bez których pieniądz nie ma żadnej wartości.
Gdyby dzisiejsza znakomita zdolność produkcyjna była obsługiwana przez prawidłowy system finansowy, a nie jak obecnie tłamszona przez istniejący system, to łatwo byłoby zaspokoić potrzeby przyzwoitego utrzymania dla każdej rodziny w kraju, a także obsłużyć potrzeby publiczne w kolejności zgodnej z priorytetem. To pozwoliłoby na utworzenie organizmu ekonomicznego działającego dla dobra każdego człowieka i całego człowieka. Jednocześnie, władze publiczne na wszystkich szczeblach przestałyby być nękane przez problemy finansowe. Obecnie ich główną i prawie jedyną funkcją wydaje się być szukanie pieniędzy.
Stali czytelnicy MICHAELA zauważą, że w sprawach ekonomii, pismo to mówi prawie wyłącznie o systemie finansowym. Nie odnosimy się do metod produkcji, bogactw naturalnych, elektrowni wodnych, kopalń, środków transportu, wielkiego przemysłu; a gdy to niekiedy czynimy, to tylko po to, aby skrytykować ich gigantyczną skalę i traktowanie mas, które zatrudniają, w taki sposób, jakby nie składały się one z istot ludzkich. Nigdy także nie mówimy o metodach stosowanych w rolnictwie, handlu, rzemiośle, itd.
Dlaczego? Z pewnością nie ignorujemy wagi tych zagadnień, ale uznajemy, że są one dobrze opisywane przez innych autorów. Stwierdziliśmy także, że ten ogromny wylew produkcji jest dobrze zarządzany, a jeśli zdarzają się jakieś zatory lub przeciążenia w systemie, to nie są one spowodowane przez sam system produkcji, a przez system finansowy, który pochodzi z zupełnie innego źródła.
Podobnie, zostawiamy innym zagadnienia socjologiczne, nawet gdy odnoszą się one bezpośrednio do obszaru życia społecznego. Tu jednak trzeba wyrazić ubolewanie, że socjologowie interesują się wszystkim, tylko nie systemem finansowym. A przecież, oprócz oczywistych relacji z życiem ekonomicznym, system ten wpływa znacząco na zachowania w życiu społecznym.
Nie twierdzimy, że wprowadzenie systemu finansowego zgodnego z propozycjami Kredytu Społecznego rozwiąże wszystkie problemy produkcji samo przez się, szczególnie sprawy wykorzystania zasobów naturalnych oraz relacji ekonomicznych i społecznych między ludźmi. Nie, ale w pojedynczych przypadkach pomogłoby to w znalezieniu rozwiązania tym, którzy są za to odpowiedzialni.
Wierzymy, że, jak stwierdził papież Benedykt XV, zagadnienia socjalne można sprowadzić do sprawiedliwego rozdzielania dóbr. Wierzymy, że ta sprawiedliwa dystrybucja może być dokonywana przez system finansowy, który odzwierciedla rzeczywistość i który zawiera wśród swoich regulacji gwarancje wystarczającego dochodu dla każdego bez wyjątku członka społeczeństwa.
Przedstawimy tutaj to, co może wnieść wprowadzenie zasad Kredytu Społecznego, opracowanych przez inżyniera Clifforda H. Douglasa. Stąd przyczyna znacznej wagi, jaką przykładamy do tych zasad.
Lecz aby dobrze zrozumieć Kredyt Społeczny i możliwości jego zastosowania, nie można go oceniać w świetle obecnego systemu. Od razu widać, że obecny system i Kredyt Społeczny zajmują sprzeczne stanowiska odnośnie finansów.
Obecny system podporządkowuje fizyczne możliwości produkcji obecności środków płatniczych (czyli pieniędzy albo kredytu finansowego).
Kredyt Społeczny, przeciwnie, podporządkowuje system finansowy fizycznym możliwościom zaspokojenia ludzkich potrzeb.
Jak Kredyt Społeczny może osiągnąć to odwrócenie? Ponieważ uważa, że system finansowy ma być wystarczająco giętki, aby zawsze mógł przystosować się do rzeczywistości ekonomicznej, która jest wynikiem działań wolnych producentów, odpowiadających na potrzeby ludzkie, wyrażone otwarcie przez wolnych konsumentów. Stąd tytuł pierwszej książki „Ekonomiczna demokracja”, którą Douglas napisał na ten temat.
Jest to łatwe do korygowania, ponieważ system pieniężny jest obecnie systemem księgowości. Wszystko, co trzeba zrobić, to dokonywać rzetelnego księgowania, zamiast stosowania tej fałszywej księgowości, która wyraża realny rozwój, dokonywany przez ludność kraju, w kategoriach długu publicznego, jaki musi być spłacony przez obywateli tego kraju. I jest wiele innych złych owoców tej fałszywej księgowości.
Aby zrozumieć Kredyt Społeczny, trzeba także uznać, że populacja, jako całość powinna płacić cenę za to, co konsumuje, a nie za to, co produkuje. Jest to słuszne, ale nie jest to spełniane dzisiaj. Dzisiaj wymaga się od konsumenta, by płacił księgową cenę produkcji, podczas gdy całkowity koszt tego, co zostało skonsumowane, by wykonać taką produkcję, nie jest taki sam jak suma kosztów, która tworzy cenę sprzedaży.
To oczywiście może wydawać się niezrozumiałe dla czytających na ten temat po raz pierwszy. Wyjaśnialiśmy to szczegółowo wiele razy w poprzednich numerach MICHAELA. (Można znaleźć wyjaśnienia tych spraw w naszej broszurze „Zdrowy i skuteczny system finansowy” albo w książkach „Pod znakiem obfitości” i „Kredyt Społeczny w dziesięciu lekcjach”.)
Douglas zdefiniował cenę właściwą do zapłacenia przez konsumenta w kilku słowach: „Cena właściwa produkcji jest to koszt tego, co zostało skonsumowane, aby zrealizować tę produkcję”. Na przykład, jeśli zaksięgowana cena produkcji w okresie sześciu miesięcy wynosi 20 miliardów dolarów, a całkowita konsumpcja w tym samym okresie wynosi 15 miliardów dolarów, zaksięgowaną ceną oczywiście pozostaje 20 miliardów dolarów, chociaż rzeczywisty koszt wynosi tylko 15 miliardów dolarów. Populacja powinna zapłacić jedynie 15 miliardów dolarów, podczs gdy producenci powinni dostać z powrotem 20 miliardów dolarów. Konsumenci zapłacą tylko 3/4 ceny, a organizm finansowy skompensuje resztę.
Jest to wynikający z nauki Kredytu Społecznego mechanizm dostosowania cen, nieznany w obecnym systemie. To dlatego Kredyt Społeczny nie może być inflacjogenny ani też deflacjogenny. Dostosowuje on sytuację finansów i cen do rzeczywistości produkcji i konsumpcji. Rezultat jest taki, że nic nie może przeszkadzać możliwościom produkcyjnym, jeśli tylko odpowiadają one potrzebom ludzi oraz że ludzie mają dostęp do wszystkiego, co oferuje produkcja. Jeśli potrzebujemy więcej, więcej jest produkowane. Zgodnie z definicją Douglasa, jedynym ograniczeniem produkcji może być albo ograniczenie fizycznych możliwości lub nasycenie potrzeb.
Mechanizm dostosowania cen pozwala nam społecznie regulować metody dystrybucji produkowanych dóbr. Jeżeli producent ma prawo uzyskać swą pełną cenę detaliczną, kiedy jest to mu gwarantowane, to nie ma on prawa określać, na jakich warunkach otrzyma produkty konsument. Należy to do kompetencji społecznego organu ustanowionego w tym właśnie celu, aby służył społeczeństwu. Podobnie jak system sądownictwa jest ustanowiony po to, aby służyć wymierzaniu sprawiedliwości w imieniu społeczeństwa, wyroki są wydawane na podstawie przepisów prawa, których sędziowie sami nie tworzą, i zgodnie ze świadectwem faktów, z którymi sędzia nie ma nic do czynienia.
Następną zasadą Kredytu Społecznego, która powinna być uznana, ponieważ odpowiada rzeczywistości, ale nie ma zastosowania w obecnym systemie, jest to, że:
obfitość współczesnej produkcji jest owocem wynalazków, kolejnych usprawnień, zastosowań nauki i odkryć potężnych źródeł energii – jednym słowem, owocem postępu w dużo większym stopniu niż efektem pracy ludzi zatrudnionych w produkcji. Jest to dziedzictwo, ogromny realny kapitał. Ten kapitał jest dużo ważniejszy niż pieniężny kapitał, który jest, ostatecznie, tylko kapitałem liczb. Społeczny organizm finansowy mógłby wykreować te kapitałowe liczby tak łatwo, jak to czyni pióro prywatnego bankiera, podczas gdy kapitał zwany postępem zużył stulecia na swe uformowanie.
To wspólne dziedzictwo, które jest największym czynnikiem w produkcji, nie jest wyłączną własnością jakiejś żyjącej jednostki ludzkiej. Jest to dobro wspólne, którego użycie powinno przynosić społeczny dochód, stałą okresową dywidendę dla wszystkich współdziedziców, dla wszystkich członków społeczeństwa. Wszystko to byłoby dokonywane bez jakiegokolwiek naruszania wypłat wynagrodzeń dla tych, którzy biorą udział w zbieraniu plonów tego wspólnego dziedzictwa, czyli uczestniczą w produkcji.
Jak więc widać, Kredyt Społeczny prezentuje koncepcję systemu finansowego oraz metodę dystrybucji dóbr, które bardzo różnią się od dzisiejszego zachłannego, łupieżczego i antyspołecznego systemu. Ekonomia Kredytu Społecznego używałaby tych samych kanałów, aby wprowadzać kredyt finansowy do obiegu i jego powroty z obiegu, ale byłaby inspirowana przez zupełnie inną filozofię. Filozofię, która jest w doskonałej zgodzie ze służbą „dla dobra każdego człowieka i całego człowieka,” jak domagali się tego Papieże, aby mieć zdrowy i autentycznie społeczny organizm ekonomiczny.
Wszystko to jest oczywiście przedstawione w skrócie, a można znaleźć jeszcze bardziej zwięzły sposób, aby streścić zasady Kredytu Społecznego w następujących trzech propozycjach dla praktycznej realizacji, sformułowanych przez mistrza, Clifforda Hugh Douglasa:
Pierwsze dwie propozycje regulują automatyczne finansowanie produkcji oraz przeprowadzanie mechanizmu dostosowania cen w zwrotach kredytu finansowego.
Trzecia propozycja dotyczy zagwarantowania społecznej dywidendy dla każdego, zastępującej coraz więcej wynagrodzeń za pracę, gdy siła nabywcza i postęp techniczny będą stopniowo eliminować płatną pracę jako czynnik produkcji.
Poruszony temat może zmusić każdego czytelnika do wysiłku umysłowego. Ci, którzy są nowicjuszami w tych zagadnieniach nie powinni się zniechęcać. Nikt jeszcze nie uzyskał tytułu magistra elementarnej ekonomii w ciągu jednej czy dwóch godzin.
Tak więc, aby zrozumieć Kredyt Społeczny, trzeba przenieść się w jego perspektywę, żeby móc wyobrazić sobie nową koncepcję finansowania produkcji i dystrybucji produktów.
Ponadto, nie zapominajmy, że mówimy tu o nowym systemie finansowym, który kłania się rzeczywistości, a nie o rzeczywistości, która kłania się finansom.
To studium powinno być poddane rozważaniom, aby lepiej zrozumieć światło tej nauki, jak również tego światła potężną skuteczność. Wynik jest wart tego wysiłku.
Louis Even
* * *
W powyższym artykule autor pokazał przypadek ekonomii krajów rozwiniętych. Ich ustrój ekonomiczny ujawnia dysonans pomiędzy rzeczywistością i domeną ekonomii, a także nieuzasadnione podporządkowanie rzeczywistości finansom, w sposób bardzo wyraźny.
Nie znaczy to jednak, że zasady Kredytu Społecznego nie byłyby odpowiednie do zastosowania w krajach rozwijających się. Także w tych krajach przecież organizm ekonomiczny powinien sprawiać, że finanse muszą odzwierciedlać rzeczywistość. W tych krajach jednak problemy produkcji stale istnieją i to w bardzo silnym stopniu. Ich obecna zdolność produkcyjna jest w dalszym ciągu nikła; ich finanse powinny dokładnie odwzorowywać stan faktyczny gospodarki: nieprzydatna jest emisja siły nabywczej, gdy brakuje produktów do jej zrównoważenia.
Kraje te posiadają bogactwa materialne, ale nie mają niezbędnych narzędzi, maszyn, a także odpowiednich fachowców, aby je wydobyć i wykorzystać. Mogliby otrzymać to, czego potrzebują – w ramach pomocy zagranicznej. Mogliby na przykład otrzymać środki finansowe na zakup narzędzi, których z braku odpowiednich środków produkcji nie mogą wytworzyć sami. Ale taka pomoc, gdy ma być rzeczywiście użyteczna, nie powinna stać się brzemieniem długu obciążającym ich ekonomię i przekształcającym te kraje w ekonomiczne kolonie finansowych i przemysłowych konsorcjów bogatszych krajów.
Obecne metody sprawujących kontrolę kredytu nie pozwalają na taką bezinteresowną pomoc. Dotyczy to także wielkich eksporterów państwowych, którzy oskarżają bezinteresownych (niepazernych) konkurentów o szkodzenie międzynarodowym rynkom. Ale przecież kraj rozwinięty, z funkcjonującym systemem Kredytu Społecznego, mógłby uwolnić się od takich egoistycznych względów. A jeśli nawet rząd takiego kraju pozostawałby obojętny wobec losu krajów uboższych, to obywatele tego kraju, którzy są całkowicie albo w dużym stopniu uwolnieni od materialnych trosk, gdy tylko mają ducha braterstwa Ewangelii, mogliby bez wątpienia podjąć zobowiązanie udzielenia pomocy w wyzwoleniu z nędzy swoim braciom, którzy mają mniej szczęścia. Mogliby to przeprowadzić na różne sposoby, np. przekazać dobra konsumpcyjne dla najpilniejszych potrzeb odbiorców lub pomóc im w wyposażeniu się w narzędzia, aby mogli korzystać ze swoich zasobów naturalnych.
Przypis tłumacza