Artykuł, pisany prze Louisa Evena w 1958 roku, podaje dane liczbowe z 1958 roku. Rząd federalny, który w 1958 roku „pochłonął 5 miliardów dolarów” od podatników, pochłania 187 miliardów dolarów w 2004 roku. Nic się nie poprawiło w systemie – wprost przeciwnie. Dzieje się tak dlatego, że urzędnicy odpowiedzialni za nasze państwo coraz mniej służą dobru wspólnemu, a coraz więcej swojemu osobistemu i w końcu zaprzedali się Finansjerze, która coraz bardziej rabuje nas z naszych dóbr, naszych swobód oraz z naszych osobistych i rodzinnych praw. Jest to apokaliptyczny Babilon, który zasiadł na tronie i rządzi wszystkimi narodami.
W całej Kanadzie, we wszystkich dziesięciu prowincjach, administracje municypalne (miejskie) nie narzekają na nadmiar swych lokalnych funkcji, ale na brak środków finansowych potrzebnych do ich właściwego wykonywania.
Nie jest to zaskoczeniem. Gdy rząd federalny, poprzez podatki bezpośrednie i pośrednie, pochłonął 5 miliardów dolarów z kieszeni podatników, a rządy prowincji odcięły sobie następną pajdę słusznych rozmiarów (pół miliarda dolarów w Quebec’u), to pozostaje już bardzo mało do wyciągnięcia od obywateli przez administracje lokalne, szkolne i miejskie. Rodziny z desperacją przylgnęły do tych resztek, które im zostawiono; podatnicy, nie bez powodu, wykrzykują przeciwko każdej podwyżce podatku od nieruchomości, podatku od wody, podatku od sprzedaży, etc. A lokalne administracje zostawione bez pomocy, ledwo dyszą.
Dlaczego nie jesteśmy w stanie finansować bez przeszkód WSZYSTKIEGO, co kraj nasz może dostarczyć w dziedzinie potrzebnych dóbr i usług – zarówno publicznych jak i prywatnych – w sektorze, na poziomie i w miejscu, gdzie produkcja się odbywa ?
Nie słyszeliśmy nigdy jeszcze, aby administracje miejskie stwierdziły, że nie mogą wykonać prac w systemie wodociągów, kanalizacji albo trotuarów, ponieważ zbyt wielu jest zatrudnionych przy kultywacji ziemi, produkcji odzieży lub przy budowie domów, albo ponieważ rząd prowincji zatrudnia zbyt wielu przy budowie dróg, czy rząd federalny przy budowie swych portów lotniczych albo fabryk broni.
Nie, nikt nie narzeka na takie rzeczy. Ale jednak, z powodu dziwnej deformacji systemu, wynalezionego przecież po to aby służył, nie jesteśmy zdolni płacić za wszystko, co jesteśmy w stanie wyprodukować, ponieważ wszyscy wspólnie pogrążyliśmy się w długach. I ponieważ ta deformacja wciąż występuje, nie możemy marzyć o robieniu nowych rzeczy bez zaciągania nowych długów.
W dodatku, jak na ironię, im niższego szczebla administracja, tym trudniejsze są postawione jej warunki finansowe. Stopy procentowe pożyczek są wyższe dla administracji lokalnych niż dla administracji wyższego szczebla – a przecież w imię humanizmu i sprawiedliwości powinno być odwrotnie. Dlaczego wymagać więcej od małego niż od dużego?
W poprzednich numerach naszego pisma pisaliśmy o propozycji pożyczki dla miasta Hull, w związku z którą właściciele domów domagali się przeprowadzenia referendum. Aby finansować prace oszacowane na 375 000 dolarów, miasto miało zapłacić Finansjerze 700 000 dolarów. Jak można być skazanym na zapłacenie 700 000 dolarów za coś, co kosztuje 375 000 dolarów?
Nie jest to nic nowego, dla miasta Hull nic nowego również. Rok wcześniej miasto to chciało pożyczyć 745 000 dolarów na budowę zbiornika. Pożyczka miała być dana na 40 lat, ponieważ miasto było zbyt biedne, aby spłacić dług wcześniej i ponieważ było zbyt biedne, aby spłacać szybko. Finansjera zażądała jako warunek, spłatę nie tylko kwoty 745 000 dolarów, ale ponadto 1 111 907 dolarów jako odsetki. Dlatego, z powodu swego ubóstwa, miasto miało zapłacić 1 856 907 dolarów za coś, czego koszt wynosił 745 000 dolarów. Podatnicy nie wyrazili zgody na podpisanie takiej umowy o pożyczkę, a więc nie dostali zbiornika – chociaż wykonanie tego projektu było możliwe. Zbiornik byłby zbudowany, jeśli byłyby pieniądze. Musimy zawsze wybierać pomiędzy paraliżem a zadłużeniem!
Jak cywilizowany kraj może akceptować brzemię takiego finansowego reżymu?
Jak można się wyzwolić z takiej potworności? Po prostu przez wywieranie nacisków wobec finansowego reżymu, aby pełnił on swą funkcję z tą samą prędkością i z tą samą łatwością jak reżym produkcyjny pełni swoją.
Funkcją systemu produkcyjnego jest oczywiście produkować, nie niszczyć. I spełnia on to: produkuje; produkuje sprawnie i dobrze. Funkcją systemu finansowego jest finansować, nie rabować. A zatem obecny system finansuje źle i rabuje producentów i konsumentów.
Powróćmy do ostatniego z dwóch przykładów przedstawionych wcześniej, dotyczących miasta Hull: nie ma nic niewłaściwego w tym, że miasto spłacałoby przez 40 lat dług zaciągnięty na budowę zbiornika. Jest to całkiem normalne, ponieważ zbiornik powinien służyć przez co najmniej 40 lat.
Aby system finansowy był w zgodzie z rzeczywistością, kredyty muszą być wydawane zgodnie z wielkością i rytmem produkcji, a kasowane zgodnie z wielkością i szybkością konsumpcji. Natychmiastowa produkcja o wartości 745 000 dolarów: natychmiastowa emisja kredytów o łącznej wysokości 745 000 dolarów. Stopniowe zużycie wyprodukowanego dobra: stopniowa spłata kredytów odpowiadająca zużyciu (lub konsumpcji, gdy kredyt dotyczy dóbr konsumpcyjnych).
Natomiast niezgodne z rzeczywistością jest wycofanie 1 856 907 z obiegu. Kwota ta nie koresponduje ze zużyciem (deprecjacją lub konsumpcją). Nie można więcej skonsumować niż to, co zostało wyprodukowane. Nie może być konsumpcji o wartości 1 856 907 dolarów odnoszącej się do produkcji o wartości 745 000 dolarów. Nie mogą popękać dwie cegły tam, gdzie była położona tylko jedna.
Jest to nie tylko niezgodność i fałsz; jest to także złodziejstwo. Żądać 1 856 907 dolarów za coś, co kosztuje tylko 745 000 dolarów jest rabunkiem i to rabunkiem na wielką skalę.
Na jednym ze swych ogólnokrajowych kongresów, Kanadyjskie Zrzeszenie Burmistrzów i Rad Miejskich (Federation of Mayors and Municipalities of Canada) ogłosiło pilną potrzebę reformy w dziedzinie kredytów dla administracji miejskich. Domagano się, aby odpowiednie władze utworzyły specjalny fundusz, z którego miasta mogłyby uzyskiwać pieniądze przy niskich odsetkach.
Jest to próba, stale jeszcze nieśmiała i nieprecyzyjna, co najmniej złagodzenia obciążeń finansowych ciążących na administracjach miejskich. (Niestety! Nie tylko miasta cierpią z powodu tego systemu.)
Ale zrzeszenie nie określiło, jakie władze powinny tworzyć ten fundusz, ani kto tych funduszy winien dostarczać.
Jeśliby byłyby one po prostu tworzone z podatków, federalnego lub prowincjonalnego, i przeznaczone na niskoprocentowe pożyczki dla miast, to ułatwiłoby to zadanie radom miejskim, ale nie podatnikom. Ci sami podatnicy płaciliby, jak dawniej, w dwóch lub trzech miejscach. A jeżeli nie mogą oni płacić bezpośrednio radom miejskim, to jak mogliby to robić lepiej drogą okrężną?
Jeśliby omawiane fundusze pochodziły z pożyczek wziętych przez administrację wyższego szczebla, która płaci sama część odsetek, a pozostałą część pozostawia do zapłacenia radzie miejskiej, to nie poprawiłoby to niczego również: podatnik będzie płacił dwukrotnie; jeden raz radzie swojego miasta, drugi raz administracji wyższego szczebla.
Godną rozważenia propozycją byłoby utworzenie konta, zasilanego przez kredyty wydawane przez Bank Kanady, a następnie zarządzanego przez rozpatrywane fundusze. Te kredyty, oparte na realnej zdolności produkcyjnej kraju, są w istocie dobrem przynależnym społeczeństwu. Otworzenie kanałów do wprowadzania kredytów do obiegu, aby zaczęły służyć oraz kanałów obsługujących zwrot kredytów, gdy kredyty spełniły swą służebną rolę, nie kosztuje nic z wyjątkiem wydatków na księgowanie i administrację. Te koszty nie przekroczą ćwierć albo co najwyżej pół procenta. Tylko takiej opłaty, wnoszonej za użycie funduszu utworzonego przecież nie dla zysku, ale dla dobra publicznego, można domagać się od instytucji publicznej, która uaktywnia swoje kredyty dla dobra społeczeństwa.
Ciągle jeszcze nie byłby to Kredyt Społeczny. W systemie finansowym Kredytu Społecznego, zwroty kredytu byłyby dokonywane zgodnie z proporcją całkowitej wartości wszystkich rodzajów konsumpcji do całkowitej wartości wszystkich rodzajów produkcji. A jeśliby, w swym obiegu, te kredyty finansowe spowodowały większy przyrost produkcji niż konsumpcji, wymagane spłaty byłyby mniejsze niż kwoty kredytu wprowadzone do obiegu – z tego słusznego powodu, że dopóki część produkcji nie jest skonsumowana, dopóty muszą pozostać środki płatnicze na zapłacenie tej produkcji, gdy będzie ona konsumowana.
Ale nawet bez wykraczania poza ramy istniejącego systemu, ustanowienie i wykorzystanie proponowanych funduszy już uwolniłoby administracje miejskie od niechlubnej roli bycia sługą reżymu rozboju, którą przydzielono im dzisiaj. Nie byłoby potrzeby wydzierania od podatników 1 856 907 dolarów, aby płacić za coś, co kosztuje tylko 745 000 dolarów.
Ten sam organizm – Bank Kanady, albo jakiś mechanizm z nim związany – pozwoliłby również zarządom szkół i innym, większym lub mniejszym, organizacjom publicznym korzystać ze zdolności produkcyjnej kraju, bez zmuszania tych organizacji publicznych do opodatkowywania obywateli półtora raza albo dwukrotnie więcej niż wynosi cena.
Podatnicy, to znaczy rodziny, zyskałyby na tym. Byłby to już początek, podczas gdy nadal należałoby czekać, aż system finansowy osiągnie całkowitą zgodność z rzeczywistością, służąc społeczeństwu i wszystkim jego członkom, bez wyjątku, tak jak to zapewnia Kredyt Społeczny.